3xIM w 6 tygodni, ocena organizacji i wnioski…

     Projekt 3xIM w 6 tygodni zrodził się w mojej głowie w zeszłym roku. Po ukończonych 2 w 2015, zacząłem się zastanawiać do dalej, w którym kierunku podążać. Postanowiłem, że przetestuje wszystkie zawody na dystansie IM organizowane w Polsce. Jako, że jestem, na razie, za cienki by to zrobić w jednym sezonie rozbiłem na dwa. Rok temu była Bydgoszcz-Borówno, dlatego na ten rok wybrałem Poznań, Wolsztyn i Malbork. Zamek zdobyłem w 2014, ale chciałem się przekonać czy organizatorzy wyciągnęli wnioski po pierwszej edycji i wsłuchali się w głos zawodników, ale po kolei.

     Zacznę od, według mnie, najgorszej imprezy. Niestety będzie to Wolsztyn, a dlaczego? Warunki do organizacji mają bardzo dobre, ale jakoś nie potrafią tego wykorzystać. Nie jest to ich pierwszy raz z długim dystansem, a jednak są spore wpadki. Super jezioro, trasa nie co skomplikowana i przez to tracą. Brak bojek kierunkowych, dodatkowo ustawione bojki dla kajakarzy, które wprowadzają w błąd. Te ustawione obok wysepki, którą trzeba opłynąć, za małe, niby są tylko dla bezpieczeństwa aby nie wpaść na krzaki, ale nie wszyscy respektują ten zapis, widziałem osoby chodzące „po wodzie’.  Według mnie brakło dużej bojki w miejscu które zaznaczyłem na czerwono, wtedy łatwiej byłoby nawigować.

 

Wolsztyn pływanie

 

   Rower super, gdyby nie to, że nie domierzona trasa, 174km to trochę mało,  a to jest bardzo ważne, tym  bardziej, że mają miejsce aby to zrobić bardziej dokładnie. Jedzie się głównie przez las, więc jest cień, dużo prostych odcinków, więc jest szybko.

   Bieg też spoko, po parku, bliskość kibiców, 8 kółek więc można często otrzymać od nich wsparcie, doping, a to naprawdę pomaga. W zasadzie jeden, dwa  podbiegi, asfalt i szuter, ale nie jest źle.   Dobrze zaopatrzone bufety. Pomocni wolontariusze, ale to jest wszędzie.  Kolejna rzecz która mnie dziwi i o której już pisałem wcześniej. To jest dystans długi, niektórzy robią go tylko raz w życiu i chcieli by się tym jakoś pochwalić, a tu taka lipa, ani koszulki finishera, gdzie widniałby pokonany dystans, , tylko ten sam ręcznik co w pakiecie. Na dodatek medal z kajakarzem, szczyt. Jakoś inni potrafią zrobić różne medale, w zależności od dystansu, a tu poszli na łatwiznę jeden dla wszystkich. Potencjał jest, tylko chyba spoczęli na laurach, odrobina chęci i może być o wiele lepiej.

      Następnie Poznań. W zasadzie umiejscowiłbym ich na równi z Wolsztynem, ale to ich pierwszy raz z tym dystansem, dlatego są wyżej. Dodatkowo splot wielu sytuacji sprawił, że musieli na szybko zmieniać trasy, udało się, ale wyszło im to na minus. Co nie zmienia faktu, że z pływaniem to dali ciała na całego.  Ok błąd ludzki, ale trzeba go bezsprzecznie wyeliminować, bo akwen na tego typu zawody mają idealny. Tor kajakowy, linie z bojkami po całej długości, prawie jak na basenie, nic tylko płynąć do końca i wrócić.

   Rower – szybka, szeroka trasa, dobry asfalt, nic tylko cisnąć. Cztery kółeczka mijają szybko, uważać trzeba przy nawrocie w mieście – tory tramwajowe, ale ogólnie bardzo dobrze.  Według zegarka poniżej 179km.

   Bieg – w tym roku dramat. Kostka, szuter, trawniki, nierówno, a do tego mało przyjemnie. Zbiegi, podbiegi, dużo zakrętów, ale tak jak pisałem tworzona na szybko, aby tylko zawody się odbyły. Ponoć w 2017 mają głównie wrócić nad Maltę, zobaczymy, grunt, że wysłuchali zawodników, ale zobaczymy.

Jeśli chodzi o inne rzeczy, medal lepszy niż w Wolsztynie, ale koszulki finishera nie było. O strefie na mecie  się nie wypowiem, nie byłem.  Atutem są krótkie dobiegi do T1 i T2, oraz dobra ich organizacja, mnie worki odpowiadają.

     Z kolejnym miejscem miałem problem, zadecydowały detale i chyba sentyment, ale dla mnie numer dwa to Bydgoszcz-Borówno. Tutaj nie typowo, strefy oddalone od siebie o kilka kilometrów, ale T1 przy jeziorze w Borównie T2 w Bydgoszczy przy stadionie. Mnie to nie przeszkadzało, tak samo jest we Frankfurcie, ale dla nie których może być problem.

   Pływanie – spoko, cztery kółka z wyjściem z wody, można sobie czas kontrolować na zegarze który stoi na brzegu, super rzecz. Dobieg do strefy ok, dywany powinny być tylko ciut lepiej przytwierdzone.

   Rower – fajna trasa, dość dobry  asfalt i jeden duży podjazd, ale trzeba go pokonać 4 razy. Według mojego zegarka, prawie idealnie wymierzona.

   Bieg – po parku, asfalt, kostka, trawa, pod koniec każdej pętli, a było 6, podbieg dość spory, ale to nie minus.  Dla mnie minusem, który przeważył o drugim miejscu, było to, że na jednym punkcie brakło wody, dowiezienie jej zajęło organizatorom ok. 2h. Trochę słabo, tym bardziej, że na tym punkcie była tylko woda…

Jeśli chodzi o resztę, to jest ok, medal spoko, nie ma na nim jaki dystans pokonaliśmy, ale za to jest koszulka finishera gdzie jest wszystko pokazane.

     No i miejsce pierwsze, Malbork. Dwa lata temu, jak startowałem tam pierwszy raz, na pewno byli by niżej, ale tu słowa uznania dla organizatorów, słuchają i co najważniejsze wcielają w życie, uwagi od startujących. Pisząc ten tekst dostałem ankietę gdzie można ocenić zwody, super pomysł, jak widać działa, bo poprawili sporo.

   Pływanie – tu nie za bardzo jest co poprawić. Cztery pętle, kibice stoją na moście więc mają fajne miejsce obserwacyjne. Zaraz przy moście wyjście więc można  podążać za swoim zawodnikiem. Jakoś wody jak wszędzie, mętnie i trochę wodorostów, ale pisałem o tym trzeba się trzymać bardziej środka i jest ok. Zresztą na wszystkich zawodach jest podobnie.

   Rower – długi dobieg do strefy i wybieg ze strefy, ale nie przesadzajmy to jest IM. Jedyne co bym poprawił to  podłożyłbym coś pod dywany, może osb, bo bieganie boso po tym żwirze i płytach betonowych do najprzyjemniejszych nie należało. Reszta ok, trasa szybka, płaska dobrze zabezpieczona, tylko wieje tam, no ale cóż nikt nie mówił, że będzie łatwo.

   Bieg – 6 kółeczek, głównie asfalt i trawa, trochę kostki, ale to jest na terenie Zamku. No właśnie i ten widok wynagradza te niedoskonałości. Gdzie indziej jest podobnie, ale tam biegło się przy śmietnikach, lub po jakimś pustkowiu, a tu można było podziwiać, pogadać z turystami, dla mnie ok. Po za tym trasa zmieniona względem 2014, nie biega się już po szutrze. Minusem brak coli na punktach, ale tu przyznam się bez bicia, nie pamiętam czy gdziekolwiek była. Na innych zawodach po prostu żołądek mi nie pracował i po za wodą nic nie brałem. Tutaj po prostu jest potrzebowałem i dlatego odczułem jej brak.

   Reszta ok, medal i koszulka jak należy, rozróżnienie dystansów. Masaż po, dwie osoby to trochę mało na tylu zawodników, więc mogliby zwiększyć, w sumie to nie wiem jak to wygląda gdzie indziej bo tylko tutaj skorzystałem.

 

   Takie są moje odczucia, a Wy jakie macie? Zgadzacie się z tym czy macie inne zdanie? Piszcie w komentarzach, jak będą pytania dodatkowe to też piszcie postaram się odpowiedzieć.

 

     Jeśli chodzi o samo podsumowanie projektu, to patrząc na to teraz powiem, że warto było. Każdy start traktowałem jak trening, nie liczył się wynik końcowy, no może po za Malborkiem bo tam poczułem „krew’, liczył się start i wnioski z niego płynące. Nie byłbym w stanie wykonać takich treningów będąc w domu. Po za tym z każdym kolejnym startem coraz bardziej wnikałem w głąb własnego ciała. Widziałem na co zwrócić uwagę, co zmienić, co przetestować, żeby lepiej wypaść na kolejnych. Oczywiście nie polecam takich rozwiązań, ale ja jestem z tych niecierpliwych i jak pomyślę, że musiałbym czekać 6 lat aby dojść do tych wniosków co teraz, to mnie mrozi. Na mecie każdych zawodów mówiłem, że to koniec nie jadę na następne, nawet dzwoniłem do Seby czy nie chce kupić mojego pakietu na Malbork, całe szczęście, że już miał.

Te starty dały mi całą masę informacji i wiem już na czym muszę się skupić. Na pewno trochę się poprawiłem, średnio zawody kończyłem poniżej 12h, co jeszcze w zeszłym roku było marzeniem, a teraz stało się regułą. Na pewno muszę zwiększyć swoją siłę biegową i rowerową, na czym chce się skupić w przyszłym roku, dlatego w 2017 nie będzie dystansu IM. Trochę więcej chcę pobiegać, głównie w górach, planuję jakiś ultra. Z tri wystartuję  na jakiś krótszych dystansach: może ½ raz i raz na ¼ bo chcę wciągnąć kolegę w ten świat. Zobaczymy czy przyniesie to efekt, mam nadzieje, że tak.  Póki co jestem zadowolony z tego co zrobiłem w 2016, choć to jeszcze nie koniec roku….

 

malbork meta

Powiązane Artykuły

14 KOMENTARZE

  1. Dzięki Kuba za ocenę zawodów, bardzo przydatne. Choć do zrobienia pełnego jeszcze dużo mi brakuje, to już wiem gdzie i co w trawie piszczy;)

  2. Kuba gratulacje za upór i stalowe serducho! To porównanie to świetna sprawa, potwierdza się wiele zasłyszanych wcześniej opinii. Malborkiem trzeba się będzie kiedyś uraczyć, choć na połówce! Ja na przestrzeni ostatnich trzech lat gościłem tylko w Borównie i mogę zawody polecić. Tegoroczna edycja była chyba najlepsza. Kuba K. – jeśli chodzi o las w okolicach Malty to biegam tam kółka Malta – Swarzędz co najmniej raz w tygodniu. Moim zdaniem dobre posunięcie. Ścieżki są utwardzone, szerokość mniej więcej taka jak asfaltu nad Maltą, drzewa dadzą cień, a nogi odpoczną od asfaltu. Jest płasko. Poza tym jest tu po prostu ładnie, rzeczka, jeziorko, wybieg dla słoni w tle 🙂

  3. @Małgorzata nie przejadł się po prostu wiem na czym musze sie skupić, dodatkowo kręci mnie jeszcze to ultra. IM już zrobiłem, chce się wzmocnić i wrócić w 2018 żeby sprawdzic jakie to będzie miało przełożenie. No i trzeba poprawić zyciówki na krótszych dystansach. Mam takie różne cele które chce osiągnąć i teraz jest kolej na te. @Tomasz masaż był super, pełna profeska. Rzadko się spotyka takich fachowców, albo takie zaangażowanie. Myślę że spokojnie mozna się umówić nie pamiętam nazwy firmy która to robiła ale spokojnie można się tego dowiedzieć od organizatorów

  4. Kuba. Nie dosyć że się naharowałeś płynąc, jadąc i biegnąc to jeszcze takie wyczerpujące recenzje ! Chyba wcześniej nikt nic takiego nie zrobił a poza tym ważne jest to że robiłeś trzy w tym roku bo robienie porównań na przestrzeni lat już nie daje tego samego. Ja się bardzo nastawiłem na Wolsztyn ale zaczął mi kolidować z planami wakacyjnymi których nie robię a w tym roku właśnie postanowiłem zrobić wracając z wakacji. Więc Malbork wyjechał na czoło i Twoja recenzja spadła jak z nieba. Niestety jest jeden zgrzyt- masaż. Niewiele dla mnie znaczy dystans, koszulka czy medal ale kiepski masaż lub brak takowego eliminuje zawody. Może jednak są jakieś wcześniejsze zapisy do tej dwójki ? Wiesz coś o tym ?

  5. Kuba, GRATULACJE! Fajnie mieć takie porównania. No i tak sobie myślę, że może skuszę się w przyszłym roku na coś długiego. Czytając odniosłam wrażenie, że 'przejadł’ się długi dystans. A szkoda, no i żal, bo tak…odpoczywać przez cały rok? to chyba nudą zawieje.

  6. @Arek bez przesady są mocniejsi @Jakub jak widać do życiówek najlepszy jest Wolsztyn, albo Poznań z tego roku 😉 A tak na serio dałbym jeszcze szansę Poznaniowi, ale trzeba poczekać co przygotują w 2017 @Artur zgadzam się trzeba wypocząć, między innymi dlatego też w przyszłym roku nie będę robił pełnego IM @Marcin to zależy, magia IM jednak przyciąga, mnie również, dlatego pojechałem do Frankfurtu, Choć raz w życiu chciałem zaliczyć oficjalnego IM, ale to nie jest tania przygoda. U nas niczego nie brakuje i jest o wiele taniej. Mimo wszystko Malbork jest najcenniejszy bo był pierwszy, pomimo tego, że mieli wpadki. Z drugiej strony jak popatrzę na medale to ten z Frankfurtu nie ma konkurencji, jest najlepszy. No i kolejna rzecz, całe miasto tym żyje, tysiące zawodników, krystalicznie czysta woda i rygorystyczne zasady – tego u nas nie ma. Więc jeśli nie kręci Cię znaczek IM to w Polsce spokojnie znajdziesz fajne zawody.

  7. Kuba powtórzę mimo wszystko swoje wcześniejsze pytanie. Czy konfrontując zawody w PL i IM we Frankfurcie możesz stwierdzić, że te u nas dają wystarczającą satysfakcję bo liczy się dystans i walka z samym sobą? Czy jednak ten IM w Niemczech jest najcenniejszym startem? Pewnie każdy ma swoje subiektywne odczucie ale jakie jest Twoje? Jak wspomniałeś, niektórzy robią ten dystans raz w życiu. Pytanie gdzie najlepiej..

  8. Kuba, gratulacje skladalem juz wielokrotnie. Mysle jednak, ze Twoj przyklad nie jest, ze tak powiem 'typowy’… Nikt nie moze podwazyc stwierdzenia i dowodow o szkodliwosci dyatsnsow typu ironman czy sam maraton. Wazne jest co nastepuje po. Takie dystanse wymagaja dosc dlugiej (nawet 8 tygodni) regeneracji. Eksperymenty sa fajne jak sie dobrze koncza:) Gratulacje raz jeszcze i oby zdrowie dopisywalo:) Jakub, zdrowie jest to korona bedzie:)

  9. Gratuluję wykonania założonego planu. Fajny artykuł. Mocno się zastanawiam, gdzie w przyszłym roku bić te 10h na CAŁYM dystansie długim. Trochę mnie kusi ten Poznań. Myślę, że dopilnują w przyszłym roku trasy pływackiej. Rower wiadomo będzie szybki. Pewną niewiadomą dla mnie jest ten las w okolicach Malty. A tymczasem w niedzielę GORĄCY Wrocław. Jedyna założenie tym razem to przebiec i na mecie założyć koronę 🙂

  10. @Plati wczoraj nawet wystartowałem w biegu na 5km czas 25:08 nie powala ale po niedzielnym IM to chyba wynik dobry jak na mnie 🙂

  11. mogę napisać tylko o Malborku- jest super, mogę polecić. Atmosfera super, organizacyjnie wszystko jak trzeba. bufet full- żele, batony, izo, banany, arbuz, ciasto drożdżowe. Wolontariusze wiedzieli co robić, bardzo uczynni. z miłą chęcią wrócę. @Seba widzę, że już nóżkami przebierasz….hahaha :DDDD

  12. ,,Dorobiliśmy’ się już NADBLOGERA to chyba czas nadać Tobie miano NADŻELAŹNIKA! Ty byczku!!! :-)))

  13. Fajnie opisane, startowałem tylko w Malborku ale już mogę powiedzieć ze w przyszłym roku na pewno tam wracam, innych lokalizacji jak na tą chwile nie zamierzam sprawdzać w 2017 choć może mi się to odmieni bo mimo że nie wykręciłem jakiegoś mega czasu (słabo biegam) w Malborku to jednak ten dystans ciągnie i kusi… 🙂

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,298ObserwującyObserwuj
434SubskrybującySubskrybuj

Najpopularniejsze