Ostatni na pływaniu, ale 2. na mecie. Sam Long o niesamowitym comebacku w Singapurze

0

Czy ogromna strata na pływaniu może wpływać na zawodnika w zupełnie demotywujący sposób? Tak uważa Sam Long, który podczas niedawnego T100 Singapur wyszedł z wody, mając ponad 4 minuty straty do lidera. – Nawet nie patrzyłem na rywali. Po prostu jechałem przed siebie – opowiada.

ZOBACZ TEŻ: T100 Singapur: Kacper Stępniak na 8. miejscu!

W niedawnym wyścigu T100 Singapur widzowie mogli zobaczyć Sama Longa, który wychodzi z wody jako ostatni i zastanawia się, gdzie są jego rywale. Zawodnik otrzymał jeszcze dodatkowo 30-sekundową karę, ale jednak dotarł na metę jako 2. zawodnik rywalizacji. Jak to zrobił?

„To działa wręcz demoralizująco”

W rozmowie na kanale T100 Triathlon Long opowiadał o wyścigu. Przyznał, że pomimo kiepskiego pływania, cały czas był w dobrym humorze. Na rowerze postanowił nie słuchać nikogo, kto próbował powiedzieć mu, ile wynosi strata. Te informacje były mało dokładne.

Wiem jednak, że strata 4 minut do lidera na początku roweru może całkowicie demotywować. Dlatego po prostu nie zwracałam na to uwagi. Głowa w dół i skoncentrowałem się na sobie – wyjaśnia.

Long chciał zbliżyć się na rowerze do czołówki, co nie do końca się udało. Później pomyślał, że gdyby podłączył się na biegu pod świetnego biegacza Jasona Westa, pobiegną wspólnie. Tak się jednak nie stało. Była to samotna walka o czołowe miejsce.

Chwilę biegłem za każdą wyprzedzaną osobą. Później przyspieszałem, żeby też nie zabrać jej ze sobą. Pieter Heemeryck walczył nieco więcej, a wtedy jeszcze dowiedziałem się o karze.

Całkowicie inny mindset

Podczas zawodów Long otrzymał karę 30-sekund. Po wyjściu z wody nie wrzucił do koszyka wszystkich swoich rzeczy. O tym, że musi zatrzymać się na 30 sekund, dowiedział się jednak dopiero podczas biegu. Trochę przypominało to sytuację z mistrzostw świata 70.3 IRONMAN, gdzie Long otrzymał karę. Tamta była znacznie dłuższa, ale Amerykanin mówi, że jego reakcja była całkowicie inna.

Wtedy całkowicie się załamałem. Teraz to było 30 sekund, ale nie chciałem, aby ta kara wpłynęła na mnie negatywnie. Wziąłem żel, rozciągnąłem się i zawołałem do kibiców – wyjaśnia.

W dwóch pierwszych wyścigach T100 Long dwa razy zajął 2. miejsce. Jak sam sugeruje, żeby wygrać event potrzeba czegoś „wyjątkowego”. On sam nie ma tego w sobie. Pozostaje regularna i ciężka praca nad poprawą umiejętności. Ma teraz również odpowiedni mindset.

Dotarcie do tego miejsca nie było łatwe. Nawet straciłem tę radość z triathlonu. Ta iskra była, ale mniejsza. Dbałem za bardzo o to, co ludzie o mnie mówią. Za bardzo martwiłem się pieniędzmi. Mam po prostu całkowicie inną perspektywę. Robię, to co kocham. Czemu nie miałbym się tym cieszyć?

„Gdy Fiat Multipla spotyka aero”. Na czym polega innowacyjność roweru CADEX?

0

Producent nazywa CADEX Tri „maszyną bez ograniczeń”. Niektórzy z przekąsem porównują rower do mało udanych modeli samochodów. Co jednak sądzą o nim sami triathloniści i na czym ich zdaniem polega innowacyjność rozwiązań w nim zastosowanych?

ZOBACZ TEŻ: To nie jest kolejny nudny rower. Czym wyróżnia się CADEX Tri?

Na tym rowerze Kristian Blummenfelt wygrał mistrzostwo świata i uzyskał czas poniżej 7 godzin na dystansie Ironman w ramach Sub7. Niektórzy zachwycają się aerodynamiczną konstrukcją. Inni uważają, że „wygląda niczym triathlonowy Fiat Multipla”. Jedno jest pewne. Rower (rama) CADEX Tri to oryginalna konstrukcja, która zwróciła uwagę wielu osób. Czy jednak faktycznie spełnia oczekiwania samych zawodników?

Dzięki Akademii Triathlonu możesz uzyskać zniżkę 10% rower CADEX (rama), 20% na osprzęt oraz 10% rowery Giant w sklepie Giant Częstochowa. Napisz lub zadzwoń do sklepu i podaj kod akademiatriathlonu.

Stworzony do triathlonu

Rama CADEX skonstruowana jest w taki sposób, aby zawodnik znalazł dla siebie odpowiednią pozycję. Umożliwia to duża regulacja wszystkich ustawień. Szymon Fajok, trener i wicemistrz Polski AG na dystansie Ironman, że rama CADEX została wręcz „stworzona do triathlonu”.

Geometria stworzona do triathlonu pozwala na większe przesunięcie w przód i otwarcie kąta biodra, wysunięcia całej pozycji do przodu, schowania głowy niżej i dostosowania całej pozycji w taki sposób, aby zaraz po rowerze biegło się nam jak najlepiej i żeby jak najmniej odczuwać zmęczenie w nogach po etapie kolarskim – wymienia.

Doskonałym przykładem tych słów jest Lech „IronWay” Jaroniec. W jednym z filmów na swoim kanale zauważa, że w przeszłości wielokrotnie musiał odpowiednio „dopasować” się do roweru. Dopiero po pewnym czasie znajdował dla siebie odpowiednią pozycję. Tutaj tego nie było.

Poprzednio było tak, że bikefitter mnie „wyciągał”, gdzieś mnie spinało, musiałem jeździć np. 5 minut lemondka, minuta w górnym, później wydłużałem. Teraz wróciłem z podróży mocno wykończony, wsiadłem na 1,5 godziny na rower. W 100% na lemondce i nawet na minutę się nie podnosiłem. Zero dyskomfortu. Szok.

Jaroniec mówi, że „dostał kosmicznego boosta” i „odzyskał zaginione” waty. Zaskoczyło go tym, jak dobrze rower dostosował się do jego ciała.

ZOBACZ materiał o rowerze CADEX Tri na kanale „IronWay – droga do Ironmana”.

Rozwiązania świetne na połówkę lub pełny dystans

Rozwiązania zastosowane w ramie CADEX świetnie sprawdzą się na dystansie pełnym dystansie lub połówce. Chodzi o kwestie żywienia i możliwość własnego serwisowania roweru.

Producent stworzył pojemny bidon, który w przeciwieństwie do rowerów innych producentów, faktycznie mieści litr płynów („nie u wszystkich producentów jest to możliwe – nie zawsze działa to, jak powinno” – mówi Fajok). Odpowiednie żywienie podczas dłuższej jazdy zapewnia również innowacyjnie skonstruowany pojemnik, z którego bardzo wyjmuje się żele. Dobrze sprawdza się też pojemnik na zestaw naprawczy.

Jest zintegrowany w dolnej części ramy. Możemy tam schować dętkę, możemy nabój CO2, łyżki – wszystko to, co nam jest potrzebne do poradzenia sobie z awarią podczas jazdy. Wszystko jest tak umieszczone, że elementów wystających prawie nie widać – zauważa trener.

Fajok mówi, że rama opracowana została tak, że zawodnik może właściwie całą „energię” potrzebną na pełen dystans zabrać ze sobą, aby nie musiał nawet korzystać ze stacji odświeżania.

– Cała ta funkcjonalność roweru opiera się na tym, aby podczas połówki IM lub całego, jak najlepiej „rozegrać” kwestię żywienia i inne elementy typu naprawienie awarii. Wszystko jest przemyślane i funkcjonalne, a co najważniejsze – działa.

fot. Cadex Cycling

Może niezbyt piękny, ale lekki i aerodynamiczny

W niektórych komentarzach CADEX Tri bywa porównywany do niezbyt udanych modeli samochodów, które swoim wyglądem wzbudzają uśmiech politowania (np. Fiat Multipla). Fajok podkreśla jednak, że ramę wyróżnia jakość wykonanych materiałów, a całość jest zaskakująco lekka. To przekłada się na osiągi.

Nie dość, że jest lekki, to przez jakość materiałów, jest on bardzo sztywny. Kiedy zaczniemy pedałować, to nie ma praktycznie żadnych strat mocy. Kiedy naciskamy pedał, to cała energia przekłada się na prędkość poruszania się. To sztywna i bardzo wygodna konstrukcja – mówi.

To samo zauważa Matt Botrill współpracujący między innymi z Emmą Palant-Browne. Jego zdaniem CADEX prowadzi się jak rower szosowy. Konstrukcja dobrze radzi sobie z bocznym wiatrem, a jednocześnie „czujesz się, jakbyś na tym rowerze wręcz leciał”.

Więcej o rozwiązaniach zastosowanych w rowerze (ramie) CADEX przeczytasz w tym miejscu.

„Najgorsza kolekcja olimpijska”. Kibice oburzeni strojami

0

Na niecałe 100 dni przed igrzyskami olimpijskimi w Paryżu zaprezentowano kolekcje dla polskich sportowców. Stroje wywołały spore kontrowersje. Według internautów design przypomina ciuchy z bazarków. Niezadowolenie wzbudza też fakt, że producentem jest niemiecka firma.

ZOBACZ TEŻ: Prezerwatywy dla sportowców na igrzyskach olimpijskich. Ta praktyka sięga XX wieku

Oficjalne stroje dla olimpijczyków zostały zaprojektowane przez polską markę modową BIZUU (odpowiedzialna za stroje galowe) i znanego na całym świecie sportowego giganta Adidasa (stroje sportowe). Projekty spotkały się jednak z diametralnie różną oceną.

Płomień sportowej pasji

Jak można przeczytać na oficjalnej stronie Polskiego Komitetu Olimpijskiego: „inspiracje do stworzenia kolekcji [galowej] zostały zaczerpnięte z mody przedwojennej oraz tej powojennej”. Wpisuje się to w charakter igrzysk olimpijskich w Paryżu, które przepełnione są symboliką, będąc setną rocznicą igrzysk z 1924 roku. 

Projektanci tłumaczą, że: „print pojawiający się w całej kolekcji składa się z roślin będących uosobieniem „bogactwa polskiej floty”. Tło tworzą rozety koronki, nawiązujące do dziedzictwa rękodzieła i będące hołdem dla słynnych koronek koniakowskich”. Każdy element printu został ręcznie narysowany przez grafików marki BIZUU.

W przypadku strojów Adidasa symbolika ma być równie ważna. Widoczny na bluzach napis „Polska” i „nowy, dynamiczny font” inspirowany jest „płomieniem sportowej pasji” – ognia, który „jednoczy ludzi i łączy pokolenia”. Natomiast: „zaproponowany minimalizm podkreśla pewność siebie oraz sylwetki sportowców, oferując im nowoczesny styl i maksymalny komfort”. 

O ile wygląd i symbolika strojów galowych przypadły do gustu internautom, którzy chwalą projekt, o tyle stroje sportowe projektu Adidasa wywołały sporą dyskusję. 

Moda z bazarku czy powrót trendów?

Projekty strojów sportowych, zdaniem komentujących wyglądają jak z lat. 80 i 90. rodem z Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Nawiązanie do NRD nie jest oczywiście przypadkowe. Adidas jest niemiecką firmą, co również wywołało kontrowersje. Sama kolorystyka, w której do biało-czerwonych elementów dodano czarne wstawki zdaniem komentujących ma kojarzyć się w flagą Cesarstwa Niemieckiego. 

Internauci zwracają uwagę, że „napis Polska wygląda jakby farbka się skończyła”, a podobne, a nawet lepsze ciuchy, „można było kiedyś kupić na bazarku”. Ubrania w komentarzach w mediach społecznościowych zostały okrzyknięte: „jedną z najgorszy kolekcji olimpijskich”. 

Wydaje się jednak, że na aktualności zyskało powiedzenie: „historia zatacza koło”, które w tym przypadku należałoby zmienić raczej na „moda zatacza koło”. Retromania w ciągu ostatnich lat daje o sobie znać. Na ulicach nietrudno o zaobserwowanie oversizowych krojów, krótkich koszulek, vintage nadruków i szerokich dresów. Jak uważa jedna z komentujących: „wszystko się zgadza, moda wraca i to jest mega stylówka”. 

Niemiecka firma robi polskie stroje

Głównymi zarzutami kierowanymi w stronę Polskiego Komitetu Olimpijskiego jest fakt, że projekt i wykonanie strojów zlecone zostały niemieckiej firmie Adidas. Internauci zwracają uwagę, że na rynku są polskie firmy. Za przykład podają 4F, które: „w niczym nie ustępuje innym, światowym firmom, a często je przewyższa”. Poprzednie kolekcje 4F m.in. na igrzyska olimpijskie w Tokio cieszyły się powszechnym uznaniem. Obecne stroje Adidasa, zdaniem internautów nie mogą się równać z kolekcjami 4F. 

„4F nie było sponsorem”

4F polskich olimpijczyków ubierało nieprzerwanie od 2010 roku. W 2023 nowy prezes PKOl, Radosław Piesiewicz, rozpoczął negocjacje z Adidasem.

Ich efektem było ogłoszenie umowy w październiku ubiegłego roku. Co zadecydowało o zmianie? Prawdopodobnie przede wszystkim kwestie finansowe. 

Firma 4F nie była sponsorem Polskiego Komitetu Olimpijskiego, a firma Adidas jest sponsorem Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Było pytanie, kto kogo wspierał – podkreślił Radosław Piesiewicz. 

Prezes PKOI „zachwycony”

Prezes PKOI dodał również, że „osobiście jest zachwycony”. Podobnie jak sportowcy. 

W czwartek byłem we Francji na oficjalnej prezentacji kolekcji i widziałem, że nasi sportowcy byli zachwyceni. To jest dla mnie najważniejsze i to pokazuje, że idziemy w dobrą stronę – stwierdził w rozmowie z portalem Sport.pl.

Jak podaje „Rzeczpospolita”: „prace nad strojami przygotowanymi przez BIZUU trwały dziewięć miesięcy. Te z Adidasem – niespełna rok, ale w praktyce znacznie krócej, ze względu na moment zawarcia umowy. Mówi się, że PKOl miał wpływ głównie na kolorystykę i detale, a nie główne założenia. To zmieni się przy okazji kolejnych igrzysk, w Mediolanie i Cortinie d’Ampezzo (2026), gdy czasu będzie znacznie więcej”. 

*Podane w tekście cytaty internautów są wypowiedziami zaczerpniętymi z komentarzy zamieszczonych w mediach społecznościowych. 

Pomysły Sebastiana Kienle na triathlonową emeryturę: fitness i gravel

0

Sebastian Kienle zakończył triathlonową karierę, ale nie myśli o tym, aby odpoczywać od zawodowego sportu. Po zainteresowaniu się fitnessem i obiecujących wynikach w Hyrox zastanawia się, czy nie powalczyć o dołączenie do elity tego sportu. Nie rezygnuje również z roweru!

ZOBACZ TEŻ: Sebastian Kienle wydaje pożegnalną książkę: „Historia, z którą mogą się utożsamić wszyscy” 

Czy po zakończeniu kariery w profesjonalnym triathlonie Sebastian Kienle zostanie zawodnikiem fitnessowej Elity Hyrox? Legenda zastanawia się, czy ostatnie wyniki nie predysponują go do rywalizacji z najlepszymi. Chodzi też o ekscytację i utrzymanie dobrej formy. – Czuję, jak serce podskakuje mi, kiedy naciskam przycisk „zapisz na zawody” – pisze.

Kolejne wyzwanie kariery

Na początku tego roku Sebastian Kienle zadebiutował w zawodach Hyrox. Wyścigi tego typu zyskują na popularności i łączą biegi z treningiem funkcjonalnym. Podczas każdego startu zawodnicy wykonują 8 ćwiczeń, pomiędzy którymi biegają dystans 1 kilometra. Niemcowi spodobała się rywalizacja, po debiucie w Manchesterze, postanowił startować dalej.

W marcu Kienle wziął udział w Hyrox Karlsruhe. Prowadził w wyścigu do połowy, ale później rywale go wyprzedzili. Ukończył zawody z czasem 1:04:43. Zajął 14. miejsce pośród wszystkich zawodników.

Kilka dni temu „Sebi” wystartował w swoim 3. wyścigu Hyrox, tym razem w Berlinie. Tam zdołał złamać barierę godziny, co dało mu świetne, 8. miejsce.

Trzy starty zajęło mi złamanie godziny. Miałem taką umowę ze sobą, że jeśli to zrobię, to spróbuję awansować do elity na sezon 24/25. Berlin to był dość szybki tor, a więc nie wiem, czy się liczy – pisał Kienle.

Elite 15 Series to rywalizacja najlepszych zawodników Hyrox, którzy ścigają się w wyścigach Majors między innymi w USA oraz Skandynawii. Kienle dodał, że widzi jeszcze możliwości poprawy swojego czasu, a dodatkowo świetnie odnajduje się w treningu. Czy spróbuje powalczyć o elitę Hyrox? Na razie tego nie wiemy, ale były triathlonista zapytał o opinię swoich fanów w mediach społecznościowych i trudno wyobrazić sobie, aby ci nie zagłosowali na „tak”.

Awansuje na mistrzostwa świata UCI w gravelu?

Fitness nie jest jedynym zainteresowaniem Sebastiana Kienle. Pod koniec marca zawodnik ogłosił, że zapisał się na wyścig kwalifikacyjny do mistrzostw świata UCI w gravelu.

Jestem trochę zdenerwowany, bo od pewnego czasu nie startowałem w takim dużym fieldzie, ale uwielbiam tę moją mieszankę treningów. Czuję, jak serce podskakuje mi, kiedy naciskam przycisk „zapisz na zawody” – napisał.

Niemiec wystartuje w wyścigu, który odbędzie się w Aachen 12 maja. Tam czekają go 3 wyczerpujące okrążenia po 42,6 km.

Kacper Stępniak wysoko w rankingu T100. Wyprzedził mistrza świata 

0

Świetny występ Kacpra Stępniaka w Singapurze pozwolił mu wskoczyć na wysoką pozycję rankingu cyklu T100. Wyprzedził m.in. mistrza świata IRONMAN Sama Laidlowa. 

ZOBACZ TEŻ: T100 Singapur: Kacper Stępniak na 8. miejscu!

Kolejne dzikie karty dla Stępniaka?

W drugim starcie serii T100 Triathlon Tour Kacper Stępniak zaliczył bardzo udany występ. Triathlonista zajął 8. miejsce i udowodnił, że jest w stanie rywalizować ze światową czołówką. Miejsce w TOP10 imponuje zawłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że w Singapurze zawodnicy muesli mierzyć się z wysoką temperaturą i wilgotnością. 

W środowisku krążyły nawet plotki, mówiące o potencjalnym odwołaniu zawodów. Przed startem w rozmowie z Akademią Triathlonu Stępniak przyznał, że w 2023 roku to właśnie upał sprawiał największy problem podczas wyścigu. Do tego trasa rowerowa była wymagająca technicznie ze stromymi podjazdami. 

8. miejsce Stępniaka już w pierwszym wyścigu, w którym brał udział pozwoliło mu zdobyć 14 punktów w rankingu T100. Oznacza to, że dzięki jednemu startowi wskoczył na 15. pozycję. Wyprzedził tym samym m.in. mistrza świata IRONMAN Sama Laidlowa czy mistrza świata IRONMAN 70.3 Rico Bogena. 

Oprócz samego awansu Stępniak udowodnił, że jest jednym z najlepszych kandydatów do otrzymania dzikiej karty na kolejne starty. Sam zawodnik zgłosił chęć starania się o kartę na prawie wszystkie wyścigi T100. Wyjątek stanowią zawody Las Vegas, które odbywają się w terminie zbyt bliskim mistrzostwom świata IRONMAN na Hawajach. 

Pełny ranking dostępny jest tutaj.

Mistrzostwa Polski w duathlonie. Kto sięgnął po tytuły? [WYNIKI] 

0

8. edycja mistrzostw Polski w duathlonie na dystansie sprint wyłoniła najlepszych zawodników w kraju. Kto stanął na podium? 

ZOBACZ TEŻ: Marta Łagownik wygrywa Challenge Gran Canaria!

Na starcie tegorocznych mistrzostw Polski w Rumi stanęło blisko 400 zawodników z całego kraju. Podczas Lotto Duathlon Energy uczestnicy ścigali się o mistrzowskie tytuły w kategoriach Age-Group, Młodzik, Junior Młodszy oraz Elita. 

Słupik broni tytuł. Kuriata mistrzynią amatorów

W kategorii AG w wyścigu mężczyzn od początku swoją dominację starał się zaznaczyć ubiegłoroczny mistrz Tomasz Słupik. Pierwsze 5 km przebiegł w czasie 15:47, dzięki czemu w strefie zmian miał 29 sekund przewagi nad Dawidem Jankowskim. Jako trzeci bieg skończył Tomasz Spaleniak. Na etapie rowerowym Słupik utrzymywał przewagę, jednak goniący go Jankowski skutecznie niwelował przewagę. Na trzecie miejsce z bardzo mocnym tempem wskoczył natomiast Jarosław Górecki, który w drugiej połowie wyprzedził również Jankowskiego, a nawet Słupika. O ostatecznych pozycjach zadecydował drugi bieg. Finalnie Tomasz Słupik powrócił na prowadzenie, Dawid Jankowski na 2. miejsce, a Jarosław Górecki uplasował się na najniższym stopniu podium. 

W kategorii kobiet po pierwszym biegu na prowadzenie wyszła Sandra Kopiczko, która jeszcze przed startem zapowiadała ściganie „z bojowym nastawieniem”, chociaż start był dla niej jedynie mocnym sprawdzianem. W drugiej połowie etapu rowerowego Kopiczko wyprzedzona została przez Karolinę Jahnz i Zofię Kuriatę. Ostatecznie Kopiczko utrzymała 3. pozycję, a Kuriata wyprzedziła Jahnnz, zostając mistrzynią Polski. 

Gajda w roli faworyta. Zwycięski bieg Ferchmin

W kategorii Elita w wyścigu mężczyzn głównym pretendentem do zwycięstwa był Kuba Gajda. Rok temu przegrał z Kamilem Kulikiem o 6 sekund. W tegorocznej rywalizacji zabrakło jednak dotychczasowego mistrza Polski, ponieważ wraca do zdrowia po kontuzji. 

Ostatecznie Gajda zgodnie z przewidywaniami zdobył pozycję lidera już po pierwszym biegu, jednak różnica nad grupą pościgową wynosiła zaledwie 5-7 sekund. Na etapie rowerowym do Gajdy dołączył Wiktor Zasada, a siedem sekund za nimi znajdował się Jakub Suchan. Ostatecznie walka o tytuł mistrza Polski rozstrzygnęła się na drugim biegu. Gajda utrzymał prowadzenie, a Suchan wyprzedził Zasadę, wskakując na 2. pozycję. 

W wyścigu kobiet od początku bardzo mocne tempo narzuciła Joanna Woźniak, co przełożyło się na 42 sekundy przewagi w strefie zmian nad grupą pościgową. Przewaga została jednak zniwelowana w połowie etapu kolarskiego, kiedy dogonił ją peleton. Na etap biegowym Józefina Młynarska, Magdalena Sudak, Zuzanna Sudak i Aleksandra Ferchmin wybiegły w niewielkich odstępach. Ostatecznie najmocniejszy bieg zaprezentowała Ferchmin i zdobyła tytuł mistrzyni Polski. Na 2. miejscu uplasowała się Joanna Woźniak, a brązowy medal powędrował do Magdaleny Sudak. 

Rywalizacja młodzieży

8. edycja mistrzostw Polski w Rumii była rekordowa pod względem liczby biorących w niej udział młodych triathlonistów. W wyścigu wystartowało aż 170 osób w Systemie Sportu Młodzieżowego.

W kategorii Młodzik tytuł mistrza Polski zdobył Igor Wereszczyński, który wyprzedził Mateusza Bąka oraz Wojciecha Sonnenberga. Rywalizacja między czołową trójką była naprawdę zacięta. Zawodników na mecie dzieliła sekunda. Wereszczyński ukończył wyścig z czasem 00:17:13, Bąk 00:17:14 a Sonnenberg 00:17:15. 

Wśród Młodziczek najlepsza okazała się Martyna Peszt. Zawodniczka po pierwszym biegu zajmowała 3. miejsce, jednak odrobiła straty, wyprzedzając Natalię Salińską o 15 sekund. Na najniższym miejscu podium stanęła Aleksandra Rumiejowska

W wyścigu Juniorów Młodszych po złoty medal sięgnął Kacper Serwiński, który przekroczył linię mety, mając ponad 20 sekund przewagi nad drugim Adamem Dąbrowskim. 3. miejsce zajął Igor Mentel

Wśród kobiet najlepszy wynik osiągnęła Martyna Gajda. Podium uzupełniły Zofia Rosin oraz Julia Sikora. 

Wyniki dostępne są tutaj

IRONMAN Valencia 70.3 – Bergere niepokonany na połówce, niepocieszeni Polacy

0

Ogromna liczba profesjonalistów startowała w wyścigu IRONMAN 70.3 Valencia. Na liście startowej było ponad 80 osób. Był to również pierwszy start sezonu dla Tomasza Brembora i Michała Grabowskiego. Świeżo po mistrzostwie Polski w indoor triathlonie ścigał się Maciej Bruździak.

ZOBACZ TEŻ: Prawie 500 watów na rowerze. Maciej Bruździak o MP w indoor triathlonie

Leo Bergere, Jan Stratmann, a także znany ze zwycięstw w Norsemanie Jon Breivold byli pośród zawodników, którzy mieli w niedzielę wystartować na połówce w Valencii. Wyścig otwierał europejski sezon IRONMAN. Kibicowaliśmy również Maciejowi Bruździakowi, Michałowi Grabowskiemu oraz Tomaszowi Bremborowi, którzy walczyli o dobry wynik.

Bergere kontynuuje świetną serię

Bergere i Bruździak nie byli jedynym zawodnikami, których znamy z występów w zawodach World Triathlon. O slota na mistrzostwa świata w Taupo walczyli również między innymi Joao Pereira, Christophe De Keyser oraz Johannes Vogel. Przed wyścigiem Michał Grabowski powiedział nam, że nie jest jeszcze w pełni skoncentrowany na treningu i wyścig traktuje jako swoisty test.

W każdym razie traktuję ten start trochę jako „kontrole” formy, głównie zobaczyć czy wyeliminowałem resztki problemów z poprzedniego sezonu – mówił.

Sven Thalmann był zawodnikiem, który jako pierwszy ukończył pływanie. Czas 22:14 dawał mu 2 sekundy przewagi nad Leo Bergerem i Olliem Turnerem. Tomasz Brembor miał 11. czas pływania (15 sekund straty), a Bruździak był 20.

Wspomniany Bergere szybko wyszedł na prowadzenie. W połowie dystansu roweru miał prawie 2 minuty przewagi. W T2 był ponad 2 minuty nad Joshuą Lewisem i Jannikiem Schauflerem. Brembor i Bruździak byli w TOP20 mając około 5 minut straty.

Na mecie Leo Bergere miał czas 3:40:25. Wygrał z przewagą ponad 3 minut nad Janem Stratmannem (3:43:25) oraz Jannikiem Schauflerem (3:43:26), który przegrał 2. miejsce na samym finiszu zawodów.

Dotychczas Leo Bergere startował na połówce IRONMAN trzy razy. Wszystkie trzy wyścigi wygrał, a więc kontynuuje zwycięską passę.

fot. Leo Bergere/IRONMAN

Maciej Bruździak uplasował się na 17. miejscu (3:47:23), a Tomasz Brembor był 30. (3:50:12). Michał Grabowski zajął 62. miejsce (4:03:43).

TOP5 IRONMAN Valencia 70.3

  • Leo Bergere – 3:40:24
  • Jan Stratmann – 3:43:25
  • Jannik Schaufler – 3:43:26
  • Joao Pereira – 3:44:05
  • Christophe De Keyser – 3:44:23

Polscy PRO komentują start

Polscy zawodnicy nie byli zadowoleni z tego startu. W krótkim wpisie w mediach społecznościowych Tomasz Brembor podziękował za doping i dodał, że z Walencji wraca na tarczy, ale chce to sobie „odbić w kolejnym starcie”.

Michał Grabowski również nie był zadowolony ze swojego występu. Strata w wodzie sprawiła, że trudno było mu się przebić do przodu na płaskiej trasie.

Następny start już trochę bardziej w moim stylu w Aix en Provence gdzie są znacznie większe przewyższenia. W międzyczasie trzeba popracować nad aerodynamika, żeby rywalizować na płaskich trasach – skomentował.

Z kolei Maciej Bruździak nie był usatysfakcjonowany z pływania („daleko do perfekcji” – efekt marcowej kraksy i problemów z ręką), ale podkreślił, że rower był lepszy i zrobił duże postępy na biegu, gdzie miał tempo 3:25/km.

Rower według założeń, jeśli chodzi o moc. Bieg również według założeń. Miałem zrobić średnią 3:25 i to się udało. Na rowerze miałem przejechać 350 watów, a jechałem 360. Cały czas odstaje techniczne na czasówce. Za mało wysiedziałem na tym rowerze. Na szosie bym sobie lepiej poradził na tych zjazdach. Tam dostałem chyba 15 pozycji w plecy. Tutaj największe problemy były. Jeszcze na wjeździe spadł mi łańcuch – powiedział w rozmowie z Markiem Drobem.

Łukasz Wietecki i Jacek Krawczyk wygrywają puchar świata! Coraz bliżej igrzysk paralimpijskich 

0

Polscy paratriathloniści kontynuują rywalizację o kwalifikację na igrzyska parlimpijskie w Paryżu. Dzięki startowi w pucharze świata w Turcji umocnili swoje pozycje. 

ZOBACZ TEŻ: Marta Dzieciątkowska z „niemal pewną” kwalifikacją na igrzyska paraolimpijskie 

W niedzielę 21 kwietnia tandem Łukasz Wietecki/Jacek Krawczyk oraz Monika Belczewska zameldowali się na starcie zawodów World Triathlon Para Cup Yenisehi. Wyścig był kolejnym ważnym krokiem w rywalizacji o kwalifikację na igrzyska paralimpijskie w Paryżu. 

Okres kwalifikacji na igrzyska rozpoczął się 1 lipca 2023 roku i trwać będzie do 1 lipca 2024. Zgodnie z regulaminem dostępne jest 120 miejsc – 54 dla mężczyzn, 50 dla kobiet i 16 bez względu na płeć. Spośród 120 slotów, 104 zostaną zakwalifikowane poprzez proces rankingowy, a 16 poprzez dwustronne zaproszenie World Triathlon. 

W kategorii PTS5, w której rywalizują Monika Belczewska oraz Marta Dzieciątkowska dostępnych jest po 9 slotów w kategorii kobiet i mężczyzn. Podobnie jak w kategorii PTVI, gdzie startują Łukasz Wietecki i Jacek Krawczyk.

Awans Wieteckiego i Krawczyka. Podium Belczewskiej

Przed startem w Turcji Monika Belczewska zajmowała 9. miejsce natomiast tandem Łukasz Wietecki/Jacek Krawczyk 17. W Turcji Polacy zaliczyli jednak świetne wyścigi. 

Wietecki i Krawczyk po udanym wyścigu zajęli 1. miejsce, wypracowując sporą przewagę nad pozostałymi siedmioma drużynami (dokładne wyniki zaktualizowane zostaną po zamieszczeniu ich na stronie przez World Triathlon). Zwycięstwo przybliżyło Polaków do startu na igrzyskach w Paryżu. Dzięki zdobytym punktom przesunęli się na 14. pozycję w rankingu. Przed tandemem jeszcze 5 startów, w których walczyć będą o awans do TOP9, co da im przepustkę do Paryża. 

W wyścigu kobiet w kategorii PTS5 miejsce na podium zajęła Monika Belczewska. Paratriathlonistka zdobyła brązowy medal, wyprzedzając czwartą zawodniczkę o ponad 3 minuty. Wysoka pozycja Belczewskiej pozwoliła jej utrzymać 9. miejsce w rankingu paralimipijskim. Oznacza to, że na kilka startów przed końcem okresu kwalifikacyjnego aż dwie polskie zawodniczki znajdują się na liście startowej w Paryżu. Marta Dzieciątkowska zajmuje obecnie 6. miejsce. 

Marta Łagownik wygrywa Challenge Gran Canaria!

0

Fantastyczne rozpoczęcie sezonu Marty Łagownik. Zawodniczka na kilka dni przed Challenge Gran Canaria pisała, że będzie „mocno” i słowa dotrzymała. Została najlepszą zawodniczką tego wyścigu!

ZOBACZ TEŻ: Challenge Gran Canaria: Sowiński i Łagownik na starcie

Ściganiem w Challenge Gran Canaria Marta Łagownik i Miłosz Sowiński rozpoczynali sezon startowy. W Hiszpanii czekała ich techniczna trasa rowerowa z przewyższeniami i płaski bieg. Ostatecznie Marta Łagownik zwyciężyła w zawodach, znakomicie rozpoczynając ten sezon. – Zaskoczyła siebie i zaskoczyła świat triathlonu – skomentowali organizatorzy.

Zostawiła Niemki w pokonanym polu

Pośród rywalek Łagownik były między innymi Leonie Konczalla i Svenja Thoes. Druga z zawodniczek sklasyfikowana jest na 29. miejscu rankingu PTO i ma na koncie sporo dobrych wyników. Polka pływanie rozpoczęła dość spokojnie, ale na 2. okrążeniu przyspieszyła, dołączając do czołówki.

Chloe Sparrow pokonała dystans 1,9 km w czasie 25:36. Łagownik miała 6. czas i traciła niecałą minutę do liderki. Na rowerze zawodników i zawodniczki czekały 4 okrążenia technicznej i trudnej trasy z 1,4 km przewyższeń. Polka zaczęła bardzo dobrze, bo szybko przesuwała się do przodu.

fot. James Mitchell dla Challenge

Łagownik wyszła na prowadzenie na 3. okrążeniu wyścigu, ale miała za sobą bardzo blisko Rebeccę Robisch, Margie Santimaria i Chloe Sparrow. Cztery zawodniczki ruszyły na bieg, mając między sobą sekundy różnicy. Tam jednak Polak nie dała większych szans rywalkom!

Już po 2,5 km Łagownik miała 10 sekund przewagi nad najbliższą rywalką. Po 10 kilometrach przewaga urosła do prawie minuty, a na ostatnim okrążeniu wynosiła już 1,5 minuty. Profesjonalistka z Gdańska przybiegła na metę w czasie 4:15:36, zwyciężając w zawodach! To jej pierwsze zwycięstwo jako PRO!

Na 2. miejscu uplasowała się Rebecca Robisch (4:19:21), a podium uzupełniła Leonie Konczalla (4:20:26).

TOP10 zawodniczek Challenge Gran Canaria:

  1. Marta Łagownik – 4:15:36
  2. Rebecca Robisch – 4:19:21
  3. Leonie Konczalla – 4:20:26
  4. Justine Guerrard – 4:22:18
  5. Margie Santimaria – 4:23:38
  6. Jeanne Collonge – 4:24:11
  7. Chloe Sparro – 4:26:23
  8. Svenja Thoes – 4:25:55
  9. Melanie Maurer – 4:27:59
  10. Rosie Wild – 4:36:20

Zwycięstwo Harretta pośród mężczyzn

W wyścigu mężczyzn jednym z faworytów był Kristian Hogenhaug, który w przeszłości wygrywał już na połówce. Sezon rozpoczynał Miłosz Sowiński.

Hogenhaug przejął prowadzenie na rowerze i z T2 wybiegł jako lider, mając ponad minutę przewagi nad Iestynem Harrettem. Duńczyk tej przewagi jednak nie zdołał utrzymać. Około 14 km Harrett wyprzedził go i nie oddał prowadzenia. Przybiegł na metę w czasie 3:44:54, odnosząc pierwsze profesjonalne zwycięstwo w karierze.

Miłosz Sowiński uplasował się na 12. miejscu. Na mecie miał czas 3:55:42.

TOP10 mężczyzn Challenge Gran Canaria:

  1. Iestyn Harrett – 3:44:54
  2. Kristian Hoegnhaug – 3:45:29
  3. Ugarte Mikel – 3:46:26
  4. Casimir Moine – 3:48:01
  5. Luke Pollard – 3:48:18
  6. Tom Vaelen – 3:49:00
  7. Dries Mathys – 3:51:59
  8. William Draper – 3:52:23
  9. Dieter Comhair – 3:53:12
  10. Pim van Diemen – 3:53:31

Udany występ Polek w pucharze świata. Roksana Słupek na 6. miejscu w Wollongong!

0

Reprezentantki Polski wystartowały w pucharze świata w Australii. Zawody odbywały się na dystansie sprintu. Dość niska temperatura i bardzo mocny wiatr nie przeszkodziły Roksanie Słupek w wywalczeniu świetnego wyniku.

ZOBACZ TEŻ: Prawie 500 watów na rowerze. Maciej Bruździak o MP w indoor triathlonie

W sobotni poranek polskiego czasu Roksana Słupek i Paulina Klimas wystartowały w australijskim Wollongong na dystansie sprintu. To był naprawdę dobry występ Polek, chociaż przed startem musiały zmagać się z szeregiem problemów. Słupek zajęła 6. miejsce, a Klimas uplasowała się na 14. pozycji.

Problemy zdrowotne przed startem

Droga do występu w Australii była dla obu reprezentantek Polski bardzo wyboista. Słupek pisała, że z Hong Kongu (gdzie zawodniczki skarżyły się na fatalną jakość wody) wyleciała „chora i sfrustrowana”, a jej problemy zdrowotne trwały aż dwa tygodnie. Z kolei Paulina Klimas pisała na początku kwietnia, że problemy zdrowotne sprawiły, że musiała szukać pomocy w szpitalu.

Ostatnie kilkanaście dni przemieliło mnie totalnie i chociaż jestem w wymarzonym miejscu na świecie, to były momenty, że nie chciałam tu być ani chwili dłużej (…). Rezonans, szpital, szukanie lekarzy i fizjoterapeuty… a to wszystko tak daleko od domu… mam jednak szczęście, że jestem w miejscu, gdzie ludzie są przemili i przepomocni i nigdy nie odeślą cię nie próbując rozwiązać problemu – pisała zawodniczka.

Z numerem „1” w Australii startowała Rachel Klamer. Zawodniczka z Holandii sklasyfikowana bardzo wysoko w rankingach. Na liście były też między innymi Ainsley Thorpe (zajmowała czołowe miejsca w pucharze świata), Ilaria Zane (w Hong Kongu zajęła 5. miejsce) i Lisa Perterer (w marcu wygrała Americas Cup w Barbadosie).

Trasa wymagająca, górzysta. Dzisiaj jest bardzo wietrznie – komentował przed zawodami trener Mateusz Kaźmierczak.

Puchar świata: Roksana Słupek wysoko, świetna Mansson

Emma Jeffcoat jako pierwsza wyszła z wody, mając czas 8:38. Słupek traciła 9 sekund, co plasowało ją na 8. miejscu. Paulina Klimas była nieco dalej, bo na 17. miejscu. Traciła 25 sekund.

Zawodniczki jechały w dużej, 20-osobowej grupie, gdzie były obie Polki. Taka sytuacja utrzymywała się już do końca roweru. Na końcu warunki były już bardzo trudne, bo do silnego wiatru dołączył jeszcze deszcz.

Źródło: Polski Związek Triathlonu.

Na pierwszym okrążeniu biegu grupę zawodniczek prowadziła Rachel Klamer. Słupek miała 6 sekund straty i biegła tuż za rywalkami. Klimas była w drugiej „10” wyścigu.

Słupek doskoczyła do prowadzącej grupy sześciu zawodniczek i biegła w niej do samej mety. Na ostatnich kilkuset metrach bardzo mocno ruszyła Rachel Klamer, ale Holenderka nie dała rady dobiec do mety na pierwszym miejscu. Świetnie finiszowała Tilda Mansson ze Szwecji, która wygrała z czasem 1:00:40. Sekundę później linię mety przekroczyły Maria Velasuez Soto, Ainsley Thorpe oraz wspomniana Klamer.

Roksana Słupek uplasowała się na świetnym, 6. miejscu (1:00:47). Paulina Klimas zajęła 14. miejsce (1:01:22).

„Jeden z najlepszych wyników w mojej karierze”

Słupek po wyścigu cieszyła się z 6. pozycji (to jeden z jej najlepszych wyników), chociaż wspomniała, że popełniła błędy w T2.

Kończę wyścig na 6. miejscu. To niesamowite uczucie po wielu miesiącach niestartowania lub startowania na poziomie, na którym myślę, że mnie stać. Dzisiaj przegrałam wyścig w drugiej strefie zmian, gdzie dziewczyny wbiegały we mnie jak szalone, bo miałam dopiero 20 numer. W Australii było tak zimno, że nie mogłam włożyć stóp w buty – powiedziała.

Zawodniczka dodała, że biegnąc sama, nie była osłonięta od wiatru, przez co marnowała sporo energii. Był to efekt błędu w T2, przez co musiała bardzo mocno ścigać rywalki.

Za błędy w strefie zmian trzeba swoje zapłacić. (…) Jak już dogoniłam rywalki, to znalazłam się w sytuacji, w której nie jestem często – walczyłam o wygraną. To również trzeba ćwiczyć – dodała.

Z kolei Paulina Klimas powiedziała po wyścigu, że pomimo kontuzji, walczyła o jak najwyższą pozycję w klasyfikacji końcowej.

Odczucia po starcie są mieszane, wiem, na co mnie stać, ale po ostatnich problemach zdrowotnych i kontuzji, którą nadal mam, dzisiaj zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, żeby zająć jak najwyższe miejsce.

TOP10 zawodniczek pucharu świata w Wollongong

  1. Tilda Mansson – 1:00:40
  2. Maria Velasquez Soto – 1:00:41
  3. Ainsley Thorpe – 1:00:41
  4. Rachel Klamer – 1:00:41
  5. Erica Hawley – 1:00:42
  6. Roksana Słupek – 1:00:47
  7. Ellie Hoitink – 1:00:53
  8. Jolanda Annen – 1:01:10
  9. Romana Gajdosova – 1:01:12
  10. Sian Rainsley – 1:01:14

Pełne wyniki znajdziesz tutaj.

Kolejny występ Roksany Słupek i Pauliny Klimas już 29 kwietnia. Zawodniczki wystartują w pucharze świata w chińskim Chengdu.