Jestem niezniszczalny? Nie. Zniszczalny.

 

 

Po dwóch latach prób trenowania triathlonu i udziału w kilku zawodach na dystansie 1/2, w zeszłym roku po raz pierwszy ukończyłem dystans IM. Udało się. Może nie tyle 'udało się’ skończyć, co udało się znaleźć tyle czasu, żeby się przygotować. Udaje się, jak coś jest dziełem przypadku, trenowałem więc nie udało się, tylko: ukończyłem.

 

Przygotowywałem się dość sporo, łamiąc wszelkie zasady przyzwoitości bycia odpowiedniej ilości godzin w pracy. Zostawiając rodzinę samą sobie, jeździłem biegałem pływałem. Przez cały sezon nie miałem żadnej kontuzji, nic w zasadzie się nie działo, czasem pobolewał jakiś mięsień, trener kazał chłodzić, masować – chłodziłem, masowałem – pomagało. Proste? Proste! Z dużym optymizmem patrzyłem na treningi w tym roku. Ułożyłem sobie kalendarz, żeby i w tym roku 'zrobić’ IM, padło na Wolsztyn, blisko Wrocławia, szybka trasa – jedziemy.

 

Ale od początku sezonu ciągle coś boli: ramię, kolano, czwórka, biodro, a teraz achilles.

Odpuściłem już start na 10km i  w  półmaratonie. Nie byłem w tym roku na żadnych zawodach, kompletnie nie wiem w jakiej jestem formie. Za tydzień wybieram (albo wybierałem) się do Przytoku k.Zielonej Góry. W sobotę półmaraton, w niedzielę Piekło Przytoku – wyścig kolarski na 67km! :). Czy pojadę – jeszcze nie wiem.

 

Tym razem boli achilles: USG nic wielkiego nie wykazało, mam smarować maścią, jestem obklejony i ma przejść. Ale kiedy???? Chciałbym w końcu pozbyć się kontuzji.

 

Napisałem bo liczę na wsparcie duchem, i choć zdaje sobie sprawę, że nie jestem odosobnionym przypadkiem, a zawody to nie koniec świata – to mam małą chwilę zwątpienia.  Jak żyć triathloniści? Jak żyć?

 

Wiem, że zawiało pesymizmem, ale to chwilowe. W każdym razie niezniszczalni nie jesteśmy. Trzeba uważać. 🙂 dobrze się czasem o tym przekonać.

 

do usłyszenia

 

TS

 

Powiązane Artykuły

8 KOMENTARZE

  1. Ból to fikcja! 🙂 tak mawiał mój znajomy. Na własnym przykładzie mogę tylko powiedzieć, że im mniej treningów, tym bardziej boli tu i ówdzie 🙂 Tak więc wsparcie duchowe masz, gdybym był blisko kopnąłbym na szczęście i powiedział: 'Do działania!’ :-)) pozdrawiam

  2. słuchaj własnego ciała. Najgłupszą rzecz jaka amator może zrobić, to pójść po bandzie gdy ciało mówi dość. Kolega w zeszłym roku łaził w gipsie po zerwanym Achillesie, co prawda to był akurat koszykarz, ale też amator i też miał sporo ostrzeżeń bo bolało nie raz. Nie każdy ma w genach patent na niezniszczalność, więc należy dostosować poziom wysiłku do możliwości. Inaczej będzie dwa-trzy lata ostrej jazdy a później łażenie po lekarzach i rehabilitantach przez kolejnych kilka lat

  3. Tomaszu,pokory uczymy się całe życie.miałem podobnie po maratonie we Wrocławiu w 2014. wyrzeźbiłem wtedy 3:18 na mecie I poczułem się lekko niezniszczalny. był upał,a ja dałem rade-w końcu traithlonista ze mnie,no nie?!2 dni później wybrałem sie na lekki rekonesans mtb w okolice Welkiej Sowy,mieszkam obok Świdnicy I pokreciłem sobie 50km z odrobiną przewyższeń. rozłożyło mnie po 2 dniach przeziebienie na 2 tygodnie I prawie 3 tyg nic nie robiłem. to dopiero było roztrenowanie I 2kg w gore z wagą 😉 jak w temacie od Kolegów-luzu życzę,a sama forma wróci!

  4. Hmmm… Ja muszę powiedzieć, że mnie w ogóle ciągle coś boli 😉 To już chyba ten wiek 🙂 Zazwyczaj jest to kręgosłup lędźwiowy, czasem także inne części ciała, a ostatnio też mi zaczęły dokuczać achillesy, zwłaszcza lewy, więc trochę spasowałem z bieganiem (krótsze treningi i trochę mniej). Zatem łączę się w bólu i wspieram duchowo 🙂

  5. Dzięki. Faktycznie pokory uczą dystanse, ale i kontuzje. A może bardziej kontuzje, bo po prostu jak boli to się nie da. Czasem dobrze jak coś zaboli (ale lekkko:)) bo wtedy człowiek przypomina sobie, że trzeba o siebie dbać, rozciągać się, wpierać regenerację i takie tam różne, na które czasem brakuje czasu. Ale jestem dobrej myśli, że to nic poważnego, butów nie odstawiłem zupełnie tylko się nie forsuję. Jakby z dnia na dzień coraz lepiej. W sobotę za tydzień – ciągle mam zamiar biec. Wszystkiego Najlepszego z okazji Świąt. Nie przesiedźcie przed stołem całego dnia ! :):), choć jestem pewien, że nikomu z tego portalu to nie grozi.

  6. Oj uczą cierpliwości uczą. Jedenaście miesięcy w moim przypadku i dalej nie jest 100% tego co przed kontuzją, czego oczywiście nie życzę.

  7. Niestety, nie znane mi są przypadki osób, które trenując dość intensywnie przez kilka sezonów nie miały kontuzji czy w któryś momentach czuły się przemęczone. Patrz ostatni felieton Mkon. Wydaje się, że wszystko czyni zgodnie ze sztuką a może nawet więcej … I taki ,,koń’ ( sory Marcin) bywa przemęczony… wydaję się to normalne w takim sporcie. Potwierdził to w swojej książce jeden z braci Brownlee ,, triathlon to taki sport, że człowiek jest cały czas zmęczony’… Tylko on jest profesjonalistą i walczy o medale olimpijskie a my możemy pozwolić sobie wrzucenie luzu… czego Ci życzę….

  8. Trzymam kciuki za powrot do pelnego zdrowia! Kontuzje towarzysza uprawianiu sportu. Faktycznie,ucza pokory i cierpliwosci. Jeszcze raz: jak najszybszego powrotu do treningow i zawodow!

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,389ObserwującyObserwuj
434SubskrybującySubskrybuj

Najpopularniejsze