What happens in Vegas, stays in Vegas! Z tym optymistycznie brzmiącym zawołaniem na ustach pojawiłem się w Las Vegas na 11 dni przed zawodami Ironman 70.3 World Chamipionship 2013. Po kilku dniach szaleństwa, podróży i zwiedzania z upychaniem treningu gdzie tylko się da, porzuciłem „imprezowe” życie i od środy jestem przykładnym triathlonistą. Jem jak triathlonista, śpię jak triathlonista i nawet zacząłem myśleć jak triathlonista. Wcześniej, nie ukrywam, moja doba wyglądała jak doba Rich Rolla jeszcze przed jego przemianą w Ultramana: „piwko”, słodycze, nocne życie Las Vegas i mało snu, o czym możecie przeczytać w jego książce „Ukryta siła”. Wyszedłem z założenia, że aklimatyzacja i zmiana czasu i tak nie pozwolą mi się wyspać. Stwierdziłem, że skoro polecieliśmy z żoną na drugi koniec świata, to trzeba to wykorzystać, bo formy sportowej już nie podniosę – co miałem wytrenować, wytrenowałem przez wiele miesięcy. Pierwsze 3 dni spędziliśmy w samym centrum Vegas, mieszkając w hotelu przy The Strip, gdzie zaciera się granica między dniem a nocą. Przepraszam! Tej granicy nie ma! Szczególnie w kasynie, gdzie nastrój i brak zegarów zmusza Cię do bezrefleksyjnego przetaczania ciężko zarobionych pieniędzy przez młyny fabryki hazardu.
Przegrałem 10 dolarów i…Viva Las Vegas – zabawa na całego…w końcu trener kazał się aklimatyzować i nawadniać!
Nie wnikając w szczegóły powiem tylko, że aklimatyzacja przebiegła pomyślnie i czwartego dnia przespałem całą noc…wracając oczywiście przed jej upływem do pokoju. Wieczorno-nocne życie LV to również musicale i tzw. „Show”. Dzięki Marii Randolph, która od 11 lat mieszka w Henderson pod Las Vegas mogliśmy obejrzeć przedstawienie LOVE oparte na utworach Beatlesów.
Maria to z pewnością najlepszy polski kibic w Nevadzie, jeśli nie w całych Stanach Zjednoczonych. Wie o tym doskonale Ewa Bugdoł, która nie raz mogła już liczyć na jej pomoc i doping (podobnie jak wsparcie Doroty i Darka Drabent). Świetnie, że będę miał takie wsparcie również na trasie zawodów! Ale do „godziny 0” zostało jeszcze kilka ładnych dni, więc wspieraliśmy się z żoną w podbijaniu Vegas i okolic. Po 3 dniach szaleństwa w centrum miasta, przeprowadziliśmy się do Marii, która mieszka w Henderson – 10 minut spacerem od mety zawodów. Zacząłem już poważniejsze treningi, bo w hotelu mogłem zaliczyć jedynie basen i bieganie na bieżni, z dala od nieziemskich upałów. Pierwsza przejażdżka rowerem to niesamowite wrażenia w Parku Narodowym Lake Mead.
{gallery}grass_vegas_2013_A{/gallery}
Pływanie zacznie się tuż przed jego granicami w Lake Las Vegas, w którym na co dzień nikt nie pływa…zamulona woda o dziwnym brązowym kolorze skutecznie odstrasza wszytkich turystów, ale oczywiście triathloniści muszą się wszędzie wepchnąć.
Po kilku kilometrach od opuszczenia T1 czeka nas jazda na Marsie albo innej planecie. Miejsce, w którym można trenować jest z innego świata! Krajobraz jak z raju, temperatury jak z piekła! Pusta, szeroka droga, bezkres, kompletna cisza, od czasu do czasu mijam się z trenującymi zawodnikami, raz na jakiś czas przejedzie wolno samochód. Żadne słowa nie oddadzą tego, co człowiek czuje, trenując w takich warunkach.
Kolejny dzień to…
…drugi trening na rowerze na trasie zawodów i wyprawa na Tamę Hoovera oraz pierwszy dzień w Grand Canyon. Oba te miejsca wyglądają nierzeczywiście, jak z obrazu. Ma się wrażenie, że część tego, co widać w oddali to fototapeta, kawałek płótna, który możesz dotknąć wyciągając daleko rękę. Wielki Kanion chcieliśmy zobaczyć również o zachodzie słońca, więc pędziliśmy w wypożyczonym samochodziku, od czasu do czasu przekraczając Speed Limit, ale na tak pustych i szerokich autostradach czasami ponosiła fantazja. Drugi dzień w Grand Canyon, to pobyt w raju. W tym miejscu człowiek czuje się mały jak mrówka, bezbronny, tu ponad wszelką wątpliwość przyroda pokazuje człowiekowi, gdzie jego miejsce.
{gallery}grass_vegas_2013_B{/gallery}
Nevada, Arizona, Colorado to bez wątpienia jedne z najlepszych miejsc do trenowania. Nie dość, że możemy potrenować w górach, to jeszcze w upale, co przygotowuje nas na zawody rozgrywane w gorącym klimacie. Szkoda, że takie miejsca nie są bliżej. Noc spędziliśmy w miasteczku Williams, na trasie legendarnej Route 66, w motelu jak z westernu.
{gallery}grass_vegas_2013_C{/gallery}
Wstałem wcześnie rano i pamiętając nasz cykl na Akademii Triathlonu „Trenuj, gdziekolwiek jesteś”, wybrałem się na 10km biegu po okolicy. Po powrocie amerykańskie śniadanie złożone wyłącznie z napompowanych, słodkich bułeczek i ciastek. „Liznąłem” tylko fast foodowe żarcie i pojechaliśmy do marketu po świeże owoce i warzywa oraz coś, czego w Polsce nie mogę dostać…wodę kokosową! 100% kokosowego, nasyconego elektrolitami płynu, który doskonale nawadnia i uzupełnia to, co zabrał upał.
Czwartek. Red Rock Canyon.
Tego dnia termometr wskazywał ponad 40 stopni Celsjusza. Nawet delikatny trening rowerowy w takim upale oznacza utratę sporej ilości wody i elektrolitów. Mały podjazd wydaje się wielką górą, którą można pokonać tylko na najmniejszych przełożeniach. Wybraliśmy się w „Czerwony góry”. Maria jak zwykle ze swoją nieodłączna bronią – aparatem fotograficznym. Dzięki temu mam zdjęcia, jakich nigdy w życiu jeszcze nikt mi nie zrobił.
{gallery}grass_vegas_2013_D{/gallery}
Jazda rowerem po amerykańskich drogach to czysta przyjemność. Jest bezpiecznie, bo rowerzysta ma swój pas, albo…ma swój pas i znak, który przypomina kierowcy:
…oczywiście są też momenty, w których to rowerzysta przestaje być numerem 1. Zobaczcie napis na znaku – klasyczny konflikt interesów!
Piątek.
Kiedy piszę ten artykuł jest jeszcze czwartek, więc jutro bieganie po trasie zawodów. 4km zgodnie z zaleceniami trenera Filipa Szołowskiego. Trenerze! Gdybyś ty wiedział, jak dobrze w takim upale widzieć tylko 4 przy kilometrach 🙂
Sobota – leniuchowanie!
Niedziela – spełnienie jednego z wielu marzeń – start w Mistrzostwach Świata Ironman 70.3. Kocham ten sport! Zmienił wiele w moim życiu i choćby z tego powodu nie powiem o triathlonie złego słowa :-). Trzymam kciuki za Wasze marzenia!
P.S. To już ponad tydzień w Las Vegas i wciąż nie możemy spotkać się z Redaktorem Dowborem! Skandal! Ale pewnie mój rywal trenuje w samotności, chcąc ukryć przede mną swoją formę, techniki aklimatyzacji itp.
Pozazdrościć.
Powodzenia 🙂
Jakby ktoś miał chęć zobaczyć jak wygląda Lake Las Vegas, wystarczy klikąć 🙂
https://picasaweb.google.com/114948869925509950924/LAKELASVEGAS?authuser=0&feat=directlink
Przeczytane jednym tchem… Jak zawsze Twój artykuł jest super 🙂 Zdjęcia amazing… Jak dobrze widzieć Was oboje uśmiechniętych i wypoczętych 🙂 Pozdrowienia gorące (choć tego gorąca macie tam pod dostatkiem) dla Ani!! A dla Ciebie Łukasz, powodzenia od nas na zawodach w LV! Trzymajcie się Rodzinko. Asia i Paweł
w tak pięknych okoliczościach przyrody i niepowtarzalnej …
Panowie nie pozostaje nam nic innego, jak spiąć mocno poślady i wziąć się ostro do roboty, a nagrodą będą te pięknle widoki live 🙂
Łukasz powodzenia.
Dajcie z Maćkiem czadu 🙂
Wybitny człowiek we właściwym miejscy. Życzę sukcesu jaki sobie zaplanowałeś.
Dobrze Cię widzieć Lukasz w zdrowiu z uśmiechem na twarzy:)
Zatkalo mnie! Co za zdjecia! Co za widoki! I to zderzenie niesamowitej natury z nieukrywajmy tandetną rozrywką jaka króluje w stanach;)
Powodzenia w niedziele! Pozdrowienia dla Ani!
Świetny artykuł. Poniżej wklejam link do fajnego artykułu na temat trasy pływackiej, którą będzieci pokonywać i wskazówek jak to popłynąć najlepiej.
http://www.feelforthewater.com/2013/09/make-sure-you-do-your-open-water.html
Naprawdę jestem pod wrażeniem relacji przed… Nie mogę się doczekać relacji po… Jak już dojdziecie do siebie po tym morderczym starcie.
Jak zwykle motywujące :-).
Pomyślnych wiatrów!
Wow! Zdjęcia rewelacja! Dobrej zabawy! 🙂
Ładnie tam:)
A woda kokosowa jst już do kupienia (tak mi się wydaję) w Piotrze i Pawel na al.Ken w wawie. Powinna też być w sklepie wietnamskim w hali mirowskiej..:)
Łukasz, powodzenia! Baw się dobrze 😉
Czy ktoś wie czy gdzieś będzie jakaś transmisja z zawodów, tak jak to było w przypadku MŚ IM z Kona? Jakiś czat jest planowany?
Powodzenia… Dajcie z siebie wszystko!
Nielicznym udaje się zrealizować swoje marzenia…Ty do nich należysz! To musi być mega przeżycie! Trzymam kciuki! :-)))
Zawsze jak czytam artykul redaktora Grassa to nie mysle o niczym innym tylko jak tu rzucic wszystko i isc na trening.
Ten to potrafi zmotywowac czlowieka!
Powodzenia!
Powodzenia na starcie, uwazajcie tam na siebie 🙂