Łany kwitnącego rzepaku

             Już tradycją jest, że z dolnośląskim końcem kwietnia odbywa się maraton rowerowy zwany „Żądłem Szerszenia’.


          W tym roku przypadła X edycja, w jakiś sposób skłaniająca do refleksji i przemyśleń. Nie będę przynudzać podsumowaniami poszczególnych edycji, tym bardziej, że przecież nie na wszystkich byłam. Jednak to co jest zauważalne od razu (po kilkuletniej przerwie) to rewelacyjnie oznaczona trasa, dodatkowo jeszcze wzmocniona w newralgicznych punktach osobami, które wskazują w którą stronę pojechać. Nie jest to takie trywialne,

gdyż maraton odbywa się przy ruchu otwartym, a dodatkowe zmęczenie zawodnika może spowodować, że oznaczonej drogi nie zauważymy.

           

             Pogoda wszystkich pozytywnie zaskoczyła. Jeszcze tydzień temu prognozowano deszcze, wiatry i prawie arktyczne zimno, a jedynie co się sprawdziło to wiatr. Trzebnica przywitała słońcem, z przyzwoitą i zadowalającą wszystkich temperaturą, a rozległe pola rzepaków zdążyły się jedynie zażółcić. Na szczęście to dopiero początek ich kwitnienia, gdyż normalnie słodkawy, mdły i duszący zapach kwiatów teraz jest jeszcze nieodczuwalny. Dla mnie te pola wyglądają cudnie właśnie teraz, a potem już tylko na fotografiach. Są prześliczne! Później, gdy kwiaty są dojrzałe, jazda pomiędzy nimi przez kilka godzin potrafi zemdlić.


13123038 10207752550389301_3032524010597306207_o

 fot. Mieczysław Chodaczek

           

            Od kilku lat na „Żądle’ są dwie możliwości wyboru dystansu: mini- 85 km i mega – 150 km. Mini jest po prostu płaską, szybką trasą, która prowadzi kolarzy pomiędzy przepięknymi jeziorami trzebnickiej ziemi. Nic tylko zejść z roweru i popłynąć na drugi brzeg! Szybcy zawodnicy pokonują

ją w czasie ok. 2 godzin!

             Trasa mega pokrywa się z mini do 60 kilometra. Jest ona płaska do około setnego kilometra, a potem zaczynają się Wzgórza Trzebnickie potocznie nazywanymi  Kocimi Górami z kultowym już krótkim podjazdem (14%) zwanym „Prababką’. Wydaje się, że nie są to duże pagórki, lecz te wybrzuszenia kolejnych 50 kilometrów dają się we znaki. Obiecałam sobie w tym roku solennie, że za rok to ja już tak sobie nogę wyćwiczę, że nawet nie zauważę, że jakieś wzniesienia się zaczynają. Obym tylko dotrzymała danego sobie słowa!


13123148 10207752548269248_2368067857376711640_o

fot. Mieczysław Chodaczek

               


                   Ponieważ dystanse nie są jakieś bardzo długie, cały maraton trwa stosunkowo krótko. Trzebnickie Szerszenie po królewsku i w tym roku zorganizowały dla prawie tysiąca uczestników wspaniałą biesiadę. Można było jeść ile się chce- jak po zawodach triathlonowych. Natomiast co tę imprezę przewyższa, to fakt, iż nie ma tu strefy finishera, wiec jeść można ciągle i wszędzie! Dla mnie ma to bardzo duże znaczenie, bo niestety nieumiejętne nawadnianie na trasie oraz niejedzenie powoduje, że na metę wpadam najczęściej odwodniona i głodna.

                 

                 Dla mnie osobiście szerszeniowe żądło było w tym roku wyjątkowo łaskawe: II miejsce w open kobiet, II miejsce – za wjazd na „Prababkę’ (oczywiście kobiet) oraz I miejsce w K50 – i jak tu się nie cieszyć?



13147735 10207752584470153_785918477531020988_o

fot. Mieczysław Chodaczek


Powiązane Artykuły

10 KOMENTARZE

  1. Srednia ponad 28km/h na 150km to ponad nawet moimi marzeniami 🙂 – gratulacje ogromne, w pelni zasluzone podium.

  2. Chłopaki- przesadzacie! Nie jestem, aż tak mocna jakbym chciała, ale też nie będe sobie przyjemności jazdy na kolarzówce psuła tymi rozmyślaniami. Jadę jak potrafię. Jak wcześńiej już napisałam, wiem że do 100 km mogę jechać bez jedzenia i picia, problem jest potem. Niby próbuję jakoś wyrobić w sobie nawyk sięgania po bidon, ale…na zawodach po prostu o nim zapominam. Z jedzeniem czegokolwiek jest jeszcze gorzej. To niestety przekłada się potem na wyniki. Co do trasy to te 150 km zajęło mi 5 h 14 min. W sumie było o 4 minuty gorzej niz w ubiegłym roku, ale…czy to ma znaczenie? Ja naprawdę cieszę się, gdy tylko mogę dlużej pojezdzić. Sprawia mi to dużą przyjeność, nawet jeśli jestem potem wykończona. Poza tym za każdym razem jest inaczej. W tym roku po prostu bardzo wiało. Jakby nie jechać to wiatr był albo boczny, albo centralnie w twarz. Chyba, że tylko mi on takie numery robił. Do 100 km średnią miałam w granicach 31- 32 km/h . Widać jak bardzo ostatnie 50 km zwolniłam skoro wyszło mi potem to co wyszło. Lecz- było SUPER i autentycznie jestem zadowolona z pierwszego rowerowego maratonu. Tym bardziej, że jezdziłam bardzo sporadycznie i z uwagi na brak czasu mogłam poświęcić na jadę tylko jedną godzinę.

  3. Piotruś, ale z Tobą to zawsze chętnie rywalizuję… zwłaszcza jak mi rozgrzeszenie dajesz….

  4. Swoją drogą te Gosie bardzo ambitne i wysportowane. W zeszłym roku moja koleżanka zdobyła I miejsce w swojej kategorii na IM w Bydgoszczy

  5. I ktoś tu ostatnio pisał, że nie robi dużych objętości, a tu proszę 😉 Gratuluję wyników, z czystej ciekawości możesz podać czas? Arek z tego co widać Małgosia startuje wszędzie gdzie się da, może być ciężko znaleźć jakąś lukę dla siebie 😉

  6. Gratulacje za wpis i start! Dobrze, ze prof. wspomnial o trudnych odcinkach, bo mozna bylo by pomyslec, ze poszedla na latwizne -:)) A Arek, no coz, biedaka juz prawie wszystkie zawody musi omijac..Albercik, co to sie porobilo ….

  7. Małgosiu, mocna jesteś….! Niestety z tych kobiet, które ,,biją’ facetów. Napisz gdzie startujesz, to będę omijał te zawody szerokim łukiem… 🙂

  8. Dzięki za gratulacje. Co do asfaltów – takie są na całej trasie. Na mega- nie było lepiej. Dużo rozsypanego piachu i żwiru. Na niektórych podjazdach można powiedzieć, że było coś co miało przypominać asfalt – ze względu na zbliżony KOLOR. i to chyba jedyny element wspólny. Ale takie są nasze polskie drogi i tego raczej nie przeskoczymy w najbliższej przyszłości. To nie są zawody triathlonowe, w których asfalt jest piękny jak blat stołu.

  9. Ponownie: gratulacje!!!! Uzupelnie tylko, mini to szybka trasa ale trzeba podkreslic, ze jest troche (nawet wiecej) trudnych odcinkow. Zla nawierzchnia: tralka, dziury, klasyczne odcinku prawdziwego bruku, miejscami rozsypany zwir, dodatkowo dosc sporo zakretow. Dodac wiatr i zeby szybko przejechac trase to jedzie sie interwalami z bardzo intensynymi tempowkami:) Ale wyscig ma swoja historie, charakter (starty w grupach co 2min i numery w postaci placht mocowanych archaicznie z przodu na kierownicy co dziala jak lekki hamulec przy szybkiej jezdzie:)), atmosfere i przyciaga dosc sporo zawodnikow: prawie 500 w mini (dystans 85km) i ponad 200 w dlugim (150). Jeszcze raz gratulacje za pudla i wynik!:)

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,299ObserwującyObserwuj
434SubskrybującySubskrybuj

Najpopularniejsze