Relacja z Poznania czyli to i owo w cenie złota

Minęło już parę dni, a ja ciągle żyję poznańską imprezą, imprezą pod znakiem Enea Poznań Triathlon 2014. Już wiem jak to jest płynąć 950 m, jechać rowerem 45 km i biec 10,55 km w jednym kawałku, wiem co się czuje na trasie jako zawodnik, w strefie zmian, na mecie i wiem które odczucie wygrało;)


Do Poznania przyjechałam w czwartek wraz z ekipą wspierającą w postaci TRImęża (który startował na dystansie długim), córki oraz rodziców. Trzeba było się zaaklimatyzować 😉 Jako, że można było już w czwartek odebrać pakiet startowy, to wieczorkiem potruchtaliśmy z TRImężem na arenę naszych zmagań sobotnio-niedzielnych. Na Malcie było widać, że coś tu się będzie działo. Największe wrażenie tego dnia zrobiły na mnie niezliczone ilości barierek. Po „zabranzoletkowaniu’ poszliśmy jeszcze zobaczyć strefę zmian i jak to trzeba będzie wybiegać na rower i bieg. Oczywiście już wcześniej wypatrywałam na wodzie gdzie jest bojka, którą trzeba będzie opłynąć, bo wody bałam się najbardziej ale nic takiego nie było. Może to i dobrze, bo po co miałam się jeszcze bardziej stresować niż już byłam.


Poznań to przede wszystkim koziołki;) więc w piątek mała wycieczka na stary rynek, by je zobaczyć, a wieczorem powrót na Maltę, dać Demona do strefy, iść na odprawę i pasta party. No i oczywiście spotkać się z ludźmi z AT. Najpierw odnalazłam się z Daśką, którą miło mi było gościć przez dwa dni i noce;), a po odprawie fajnie się było spotkać i pogadać z Grzegorzem i Dawidem.


Sobota. Dzień moich zmagań. Od rana niebo wskazywało, że to nie będzie chłodny, pochmurny dzień. W sumie to powinnam być na 100% pewna, że będzie piękna, słoneczna pogoda, bo wkońcu wszystkie moje ważniejsze debiuty (półmaraton, maraton, 1/8IM) odbyły się w warunkach 25+ oC przy pełnym słońcu;) Tak więc, jak przyjdzie mi do głowy debiut w ½ IM to pogoda w ten dzień wiecie jaka będzie;)


Stojąc do toi toja słyszę jak Jerzy Górski (miałam okazję z nim chwilę pogadać, świetny gość, świetny speaker) zaprasza wszystkich z grupy pierwszej do wody. To przecież ja! Zaczęła się we mnie już duża stracho-nerwówka. Po załatwieniu spraw fizjologicznych, szybko wracam do ekipy wspierającej, która już w całości dotarła na Maltę, ubieram piankę, od każdego kopa w pupę i lecę przekroczyć żółtą bramę oznajmującą, że odwrotu już nie ma. Płynę na linię startu i ukazują się one, bojki, które należy opłynąć. Chyba ktoś je przesunął, bo z brzegu nie były tak daleko! Była jeszcze chwila do startu, więc siup na plecki i wdech, wydech, wdech, wydech…, Bogna spokój, jak to miał napisane jeden z polskich skoczków narciarskich „luz w d…’;) Chyba pierwszy raz świadomy oddech pomógł mi opanować nerwy, strach. To znaczy dalej miałam obawy czy ktoś mnie nie utopi ale byłam już dużo spokojniejsza;)

Huk z armaty. No to zaczynamy. Ustawiłam się całkiem w tyle i widzę jak przede mną zaczyna się kotłować woda. Dobrze, że mnie tam nie ma;) Zaczynam odkrytym kraulem, szukam miejsca gdzie mogłabym swobodnie płynąć i już po chwili płynę pięknym kraulem z oddechem na dwa, fiu fiu ale mi idzie. Po jakimś czasie czuję, bo widzenie było dość utrudnione, jak dotykam jakiś nóg i w dodatku one strasznie kopią. Muszę przejść do żaby, bo przede mną zrobił się mały „korek’, wśród nich dużo żabkowiczów. Kurde, a tak mi dobrze szło tym kraulem. Szybko podejmuję decyzję, wkraczam kraulem pomiędzy dwóch, trudno albo ja albo oni. Odziwo nie zostałam skopana i tak choćby nawet miejsce zrobili, dzięki panowie albo panie;) Zrobiło mi się fajne miejsce do płynięcia, luz. No to płynę. Gdzie ta boja! O widzę, tuż, tuż. Korek, przechodzę do żaby, mijam boję i dawaj dalej kraulem;) Drugą boję omijam trochę szerzej, cięgle kraulem;) Teraz to tylko prosta do mety etapu pływackiego. Ponownie zrobiło się fajne miejsce do płynięcia, nikt na mnie nie napierał, ja nikomu nie wadziłam, nic tylko płynąć. Co jakiś czas patrzę czy ten luz nie wynika czasem z tego że płynę gdzieś na brzeg, bo mam tendencję do skręcania w prawo. Rzut okiem na moją pozycję, hmm jest nieźle. Są ludzie za mną więc taką łamagą pływacką nie jestem! No i ten spokój jaki mam w sobie! Normalnie wszystkie wodne strachy odeszły! Płynę więc, mijam jeszcze trochę ludzi zanim docieram do wyjścia z wody. Kurcze przepłynęłam ponad 500 m kraulem, bez zatrzymania, bez żaby, phi bułka z masłem;) Ta bułka z masłem kosztowała mnie 21 minut;)


Lekko oszołomiona, z lekko kręcącą się głową i zasapana biegnę do strefy zmian. Szukam mojego Demona, który mam nadzieję gotowy na podbicie dróg poznańskich. Jest mój piękny. Nie nerwowo ale w miarę swoich szybkich możliwości zamieniam strój pływacki na rowerowy, biorę rower i wyruszam na drugi etap tri. T1 – 2,35.


Wsiadam na rower, bo wskoczyć jeszcze nie potrafię i ruszam… w barierkę. Ruszam drugi raz… w barierkę, trzeci… udało się. Chyba oszołomienie wodne jeszcze nie przeszło, a może po prostu muszę nauczyć się ruszać rowerem:) Początek pod górkę więc kręcę na bosaka i dopiero jak w miarę się wypłaszcza zakładam buty. Wskakuję na drogę do Kostrzynia i czuję jak dostaję wiatrem w twarz. No fajnie, małe ochłodzenie, super ale już wystarczy. Jednak wiatr był uparty i całą drogę do pierwszego nawrotu hamował moje zawrotne prędkości:// Za to po wspomnianym nawrocie, to dopiero zaczęły się prędkości. Normalnie Demon gnał jak szalony. Non stop powyżej 30 km/h, łaaał. Normalnie jak się ma takiego Demona prędkości to etap rowerowy to pikuś;) Pikuś w 1.28,54.


Skoro Demon swoja robotę wykonał, odwiesiłam go do jego boksu, zmieniłam sprzęt na biegowy i z okrzykiem bojowym wyruszyłam na ostatni etap TRI. T2 – 3,35.


Słoneczko już ładnie świeciło i przygrzewało jakby było mi za zimno. Słyszę jak Jerzy Górski mówi, 'który wygra, co za emocjonująca walka’ czy coś w tym stylu, tak pierwsi wpadli na metę, a ja dopiero zaczynam 10,5 km bieg. Jest OK. Czuje się dobrze, nogi niosą oczywiście za szybko więc staram się zwalniać, puls na początku też lekko oszalał ale doszedł do normy. Biegnę więc swoim tempem, kibice dopingują, dodają tym większego kopa, kurtyny wodne pomagają się schłodzić choć na chwilę, bo przy tym słońcu to człowiek za chwilę jest suchy. Jest cudownie. Pierwsze okrążenie jakoś mija. Z zazdrością patrzałam na ludzi którzy zmierzali na metę, no ale jeszcze jedno kółeczko i też będę tam zmierzać. Tempo na drugich 5 km już zmalało. Słońce i zmęczenie dały znać o sobie ale ciągle biegłam. Na ostatnich 1,5 km dostałam dodatkowego kopa, chyba świadomość że upragniona linia z  napisem, cel moich i 1200 innych zawodników już tuż tuż. Czułam, że przyspieszam. Jest czerwony dywan. Czuję się jak gwiazda, wystarczy tylko pomachać rączką, a raczej dwoma w geście zwycięstwa;) Trzy, dwa, jeden META!!! Szczęście, radość, łzy. Luzik – 1.01,24.


Całość 2.57,28! Hip, hip, hura!!!


IMG 0207

Tak smakuje złoto, zloto zwycięstwa samego z sobą😉


Tiaaa. Bułka z masłem, pikuś, luzik – że niby takie heros baba ze mnie. Wszystko co powyżej opisane to prawda ale do tego muszę dodać, że:


Pływanie – gdy ruszyliśmy lekko mnie przytkało, chyba ze strachu ale dość szybko wróciłam do normalnego oddechu;

Rower – też dobrze, mimo upierdliwego wiatru w twarz przez 20 km ale na 30 km miałam kryzys i normalnie nie chciało mi się już kręcić;

Bieg – początek drugiego kółka to był koszmar. Całkiem opadłam z sił, zaczęły mi się mroczki przed oczyma pokazywać ale nadal człapałam. Ktoś mi podał lód, który okazał się zbawieniem. Pomógł mi wyjść z tego dołu. Oczywiście piłam, piłam choć mój żołądek już nic nie przyjmował, a myśl o połknięciu kolejnego żelu powodował odruchy powrotne.


Dziękuję wszystkim ludziom znajomym i nie znajomym, że mogłam przeżyć taką przygodę. Mężowi, że zaraził mnie TRI, córce, że zawsze dzielnie mi kibicuje, rodzicom, że ułatwiają mi trening i możliwość startu (co byśmy zrobili bez dziadków). Dziękuję Daśce za wsparcie przed zawodami, w trakcie, łapanie mnie w obiektywie – chyba jeszcze na tylu zdjęciach nie byłam;) za instruktarz foto. Mam nadzieję, że będę mogła się jej odwdzięczyć i ją uchwycić na zdjęciach w jej startach TRI. Oczywiście dziękuję kibicom, Dawid słyszałam Cię;) wy w naszych trudach, dajecie mega kopa do walki. A chyba największe podziękowania należy się organizatorom i wolotariuszom. Zrobiliście kawał dobrej roboty! Do Poznania na pewno jeszcze wrócę.


Fajnie było poznać członków i blogerów AT, Grzegorza, Dawida, Arka oczywiście Daśkę, która mam nadzieję nie uważa nas za rodzinę wariatów;)


Aaa, wiecie które odczucie wygrało? Powyższe zdjęcie chyba wyjaśnia.


Z soboty niestety nie mam zdjęć, bo trudno było by mi je robić startując ale w niedzielę was śledziłam obiektywem i poniżej link do galerii


https://plus.google.com/u/0/photos/107140725734186649590/albums/6042092082477018913


Powiązane Artykuły

14 KOMENTARZE

  1. Złamana trójka w debiucie, to conajmniej bardzo dobry wynik. Widać, że jesteś szwarno dziołcha ;-). W przyszłym roku pewnie połówka i to poniżej 6 godzina. Tak prognozuję i życzę :-). BB – Brawo Bogna!

  2. Dzięki wszystkim. Cieszę się, że niektórzy czytając poczuli klimat zawodów;) Teraz 1/8 w Katowicach to będzie pikuś z bułką z masłem, tiaa:)) 'Niezłe zdjęcia’ to mnie komplement z Twojej strony Daśka. W tej dziedzinie też będę jeszcze trenować;)

  3. Gratulację:) bardzo miło czyta się relacje, miło było poznać i życzę poprawiania uzyskanego czasu na kolejnych zawodach:)

  4. Gratki za wynik i styl na 'pikus dla mnie to bułka z masłem ’ . Aż poczułam atmosferę tych zawodów!

  5. A mowilem, że się uda!? 🙂 Gratuluję, również za super fotki! Mam nadzieje, że jeszcze nasze tri drogi kiedyś się połączą. …

  6. No kochana RZĄDZISZ!!! Świetna relacja, fantastyczny wynik. Gratulacje!!!!

  7. Bogna naprawdę niezłe zdjęcia 😀 chyba najbardziej podobają mi się z biegania jakoś. Ale szczegóły techniczne napiszę Ci gdzie indziej ;P Bardzo się cieszę, że mogłam Was poznać osobiście, jak to Twój mąż mówił 'rodzina Adamsów’ 😀 Ubawiłam się, było świetnie, a i jeszcze śląskiej gwary posłuchałam! Serdecznie Ci gratuluję, medal bardzo zasłużony! pozdrowionka

  8. Hej…..jeszcze raz gratulacje i dziekuje za mila rozmowe przed i po zawodach. Mam nadzieje ze juz niedlugo spotkamy sie na koljenych zawodach. I powodzenia w Katowicach!!!!!!:):):)

  9. gratulacje :))) zacząłem się wczuwać w klimat który za tydzień mnie czeka ;))))

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,318ObserwującyObserwuj
435SubskrybującySubskrybuj

Najpopularniejsze