Trening w otoczeniu gadżetów czy bez? Nowość, która zadziwia

Monitorowanie treningu coraz bardziej staje się obsesją. Od kiedy wynaleziono urządzenie do pomiaru laktatu, wiele się zmieniło, ale przez ostatnie lata wynalazki wprost rewolucjonizują podejście do trenowania, jakość treningu, a także prewencję przed urazami, przetrenowaniem i niedotrenowaniem. Mierniki mocy, wszelkiego rodzaju czujniki, tunele wiatrowe, trenażery z komputerami, zegarki z XXII wieku, itd. Przeciwnicy włączania technologii w trening mówią: „Słuchaj własnego ciała! Po co ci te wszystkie gadżety?!” To prawda, że przy nieumiejętnym stosowaniu sprzętu, mogą one zabić nie tylko przyjemność z trenowania, ale również przynieść odwrotny skutek od zamierzonego, czyli brak pożądanych efektów. 

 

Ostatnio wpadłem na ciekawy artykuł w Business Insider pokazujący zupełnie nową technologię służącą do monitorowania jakości treningu ogólnorozwojowego i siłowego. Zabawka nazwywa się Athos i może przypominać trochę bezprzewodowy elektrokardiogram podłączony do ludzkiego ciała, ale podczas wykonywania ćwiczeń. W specjalnych spodenkach jest osiem czujników, a w koszulce aż 12, które niczym plątanina pajęczych sieci zdają się oplatać nasze ciało.

 

athos gear2

 

Nie czujemy tego, ale w specjalnej aplikacji na swoim smartfonie możemy w czasie rzeczywistym obserwować pracę swoich mięśni! Wynalazcy tego sprzętu używają różnej argumentacji na potwierdzenie skuteczności tego gadżetu. Jednym z nich ma być monitorowanie pracy tych mięśni, które angażujemy bardziej podczas treningu, a może zbyt bardzo, bo np. z powodu niedawnej kontuzji podświadomie staramy się ćwiczyć tak, aby unikać bólu niedawno naciągniętego mięśnia. To może powodować kolejne urazy, a także utrwalać błędne nawyki ruchowe. Jest oczywiście jeszcze czynnik motywacji, który zmusza cię do większego wysiłku, jeśli zauważysz, że twoje mięśnie „nie palą się zbyt mocno”.

 

 

Ciekaw jestem, jak wy trenujecie? Opiszcie w komentarzach, czy i jak często stosujecie sprzęt do monitorowania treningu biegowego lub rowerowego, a wśród komentarzy rozlosujemy książkę pt. „Podręcznik treningu z miernikiem mocy” Joe Friela. W komentarzu proszę podać swoje imię i nazwisko, odszukamy Waszego maila w panelu administratora. Do końca weekendu czekamy na komentarze! 

Powiązane Artykuły

9 KOMENTARZE

  1. Ja ostatnio biegam z lassem. Ponieważ spadło trochę śniegu i zwierzęta w puszczy po której biegam nie są już tak szybkie, moje szanse na łup bardzo wzrosły. Mam juz niewielkie zoo koło domu. Zamierzam wkrótce udostępnić je dla zwiedzających ( tak sie składa że mieszkam po drodze do kościoła) i w ten sposób sfinansować nietanie opłaty startowe w nadchodzącym sezonie.

  2. @Łukasz, każdy ma swój zakres kadencji i o tego sądzę, że należy się trzymać. Oczywiście kombinuję z tym parametrem ostatnio. Sprawdzam relację z tętnem, jak nogi reagują na jazdę z niższą wartością.
    Co do mocy u mnie nagle uświadomiłem sobie, że trenuję za słabo. Aktywności które docelowo maiły być już w pewnym stopniu rozbudowujące, były na poziomie regeneracji! A przynajmniej tak wynika z zakresów.
    Mateusz Półrola

  3. Zgadzam się z Lidią (jak mógłbym się z trenerką nie zgodzić 😉 ), że rower sam za nas nie pojedzie, a pianka nie popłynie – ale…
    Dla mnie sport, triathlon to doskonała okazja i dobry pretekst do tego, aby kupić sobie fajne gadżety. Fajnie się biega i pływa z Garminem 920, faktycznie trochę wstyd z moim tempem, ale nie przeszkadza mi to za bardzo. Idąc dalej fajnie jest mieć ładny i szybki rower, nowe buty do biegania itd… Innymi słowy, jeśli ktoś ma zasoby finansowe to dlaczego nie używać najnowszych gadżetów 🙂 Oczywiście z pełną świadomością, że nic nie zastąpi solidnego treningu.

  4. Hmmmm… To ja chyba należę do dinozaurów:D. Trenuję ze zwykłym pulsometrem z gpsem,ostatnio bez paska na tętno w starych butach biegowych . Jednya inwestycja to był zakup po 5 latach roweru czasowego:). Ale gdyby pewnie kieszeń by mi na to pozwalała to pewnie nie omieszkałabym zaopatrzyć się w dodatki i gadżety.Do czego dążę?
    Do tego aby osoby które zaczynaja przygodę ze sportem nie popadali w przesadną gadżetomanie:).Najważniejsze są chęci a później proponuję inwestycję w dobry sprzęt. Oczywiście jężeli amator posiada duzy zasób finansowy na koncie to zawsze mówię ,że super i fajnie ,że może na pewne rzeczy powzolić. Ważne żeby to nie był przesadny snobizm bo rower sam nie pojedzie a pianka sama nie popłynie:)

  5. Witam
    Nie uważam, żeby było coś takiego jak „minimum/maksimum” ilości gadżetów jaka jest potrzebna do treningów.
    Każdy jest inny i każdy potrzebuje innych bodźców do tego, żeby ruszyć tyłek z miejsca, lub poprawić to i owo.
    Są przecież ludzie którzy „od zawsze” trenują kolarstwo/bieganie. I oni już po tylu latach poznali swoje ciało na tyle, że im gadżety nie są potrzebne. Bo oni WIEDZĄ, jak szybko jadą/biegną, jakie mają obciążenie itp. Ja zauważyłem po sobie wraz z upływającymi treningami też wyrabiam w sobie takie samopoznanie. Już nie patrzę na licznik kadencji jak jadę na rowerze. Nie patrzę na prędkość biegu/tempo na zegarku. Jedynie w sytuacjach kiedy dociera do mnie, że „coś jest nie tak”(zadyszka, za duża prędkość, kolka) wtedy wykonuję rzut oka po przyrządach żeby wyłapać w czym tkwi problem. Bo co tu dużo gadać…nieraz jak się fajnie jedzie/biegnie to poniesie. A jak mam na treningu zrobić wybieganie na max 75% to nie dobrze jest biec na 85% 🙂 Dlatego to jeszcze kontroluję od czau do czasu.
    Co do samych gadżetów to za wiele nie posiadam: licznik na rower sigma z pomiarem kadencji, na pomiar mocy jeszcze nie mam kasy…choć w dalszej perspektywie jak będę się chciał rozwinąć bardziej jest to nieunikniony wydatek 😀 Do biegania mam Suunto Ambit 2 z pasem HR, a do pływania sam zegarek. Do tego kilka rzeczy przydatnych w treningu(pullboy, łapki, płetwy).
    Triathlon to nie jest tani sport. Firm produkujących coraz to nowsze zabawki jest cała masa. Co roku coś nowego. a nie problem się spłukać i mieć wszystko. Gadżety zakupione w celu wykorzystywania…owszem. A tylko dlatego, żeby mieć i się móc pochwalić…to już przesada 😉
    Zawsze powtarzałem, że facet zawsze pozostaje dzieckiem, tylko zabawki ma coraz droższe 🙂
    I tak jest z nami triathlonistami(i nie tylko). Bo pewnie jak nie w sport to ktoś ładował by kasę(topił/inwestował) np w samochód..i nie tylko 😉

  6. Mateusz – z tą kadencją to są „cyrki”. Też wielokrotnie dyskutowaliśmy na ten temat. Ostatnio, przy okazji wizyty Bretta Suttona w Polsce i naszego pobyty na Hawajach rozmawiałem z Rafałem Medakiem na ten temat. Jeździ na bardzo niskiej kadencji. Ja próbowałem wysokiej kadencji, ale przy takim „miśku” i zerowej przeszłości z kolarstwem, lepiej jeździ mi się na niższej. Chyba tak optymalnie 82-85 🙂

  7. Na początku trenowałem w klubie pod okiem trenera, gadżety były zbędne, oczywiście jedynie stoper :). Zaczęły się studia, współpraca nie miała szans przetrwać. Po pewnym czasie zacięcie do ścigania wróciło. Pierwszy gadżet to zegarek od TomToma Multisport Cardio- firma typowo od nawigacji wypuściła serie sprzętów sportowych. Bardzo przyjemna opcja to pomiar tętna z nadgarstka. Trzeba „jedynie” dobrze założyć zegarek bo czasem wariuje. Przydaje się podczas przyjemnych dłuższych wolniejszych biegów! Nowy sprzęt na rynku, zbytnio, niestety do pomiaru mocy nie ma możliwości rozbudowy, jedynie pomiar kadencji. Do biegania oraz pływania nadaje się bardzo dobrze. Wskoczyłem na pomiar kadencji od TomToma, nowy parametr, na rowerze, niestety bardziej informacyjnie.
    Pod koniec zeszłego roku zdecydowałem się na pedały Garmina z pomiarem mocy, no i konieczny był zakup „czytnika” mocy. Padło na Edge 500. Strzał w dziesiątkę moim zdaniem z pomiarem. Można dyskutować który pomiar lepszy- pedał, korba, koło, jednak to już bardzo potężne narzędzie treningowe. Jeżeli można sobie pozwolić na zakup tego urządzenia, gorąco polecam, nie ważne w jakiej formie i czy nasze zdolności kolarskie na to zasługują. Co do ciekawostek z kadencją, na konkurencyjnym portalu wywołałem małą „burzę” w związku z wartościami kadencji, bo u mnie to wartości 110-120rpm, a czasem przy interwale wskakuję jeszcze na wyższy pułap. Sądzę, że współpraca właśnie z czujnikami tętna-kadencji-mocy pozwala tutaj odnieść się do tych wartości i uzyskać poza samym progresem w kolarstwie wnioski, żeby na przykład nieco zwolnić na korbach, bądź dalej „młynkować”.

  8. Kuba, ja od prawie 2 lat jestem przywiązany do miernika mocy na rowerze 🙂 ale trochę luzuję z gadżetami… szczególnie na biegu nie spoglądam na zegarek co kilometr…jak kiedyś 🙂

  9. jakub gzyl
    używam na każdym treningu sprzętu do monitorowania swojej pracy. Na rowerze trenuje z czujnikiem mocy i po 5 miesiącach widzę różnice w efektywności.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,299ObserwującyObserwuj
434SubskrybującySubskrybuj

Najpopularniejsze