Anything is possible – ironman barcelona

Piękne hasło IM (Anything is possible w skrócie AIP) świetnie opisuje to co może się wydarzyć w drodze do tego żeby zrealizować swoje marzenie. Dawno temu (tak ze 3 lata temu czy jak kto woli 25kg temu) jadąc do roboty usłyszałem jak Tomasz Lis życzył redakcyjnemu koledze (łukasz Grass) powodzenia w IM. Podał dystanse (3,8/180/42,2) i czas (chyba coś kolo 12h)… Nie dawało mi to spokoju później przez tygodnie… Jak to można zrobić??? … Nie możliwe… zwykły człowiek pracujący gdzies i takie odległości… to przecież na auto dystans… Później bieganie, pierwszy triathlon i oto sezon 2014 z zaplanowanym finałem jako Castle Malbork na dystansie IM. I tu wydarzenia zaczęły się komplikować: AIP 1 przeziębienie 2 tyg przed startem (i wszyscy znajomi lekarze mówią jasno „ryzykujesz zapalenie mięśnia sercowego”) ale były też nieliczne głosy (m.in. z tego portalu) mówiące 'dajesz! nie szukaj wymówek’ wiec nie szukałem i charcząc i plując wróciłem do treningów AIP 2Zepsuł się samochód i to w sposób jakiego wcześniej nie znałem – świeciła się kontrolka silnika jaka w instrukcji opisana jest jako „stój wariacie zaraz mnie zespsujesz i duuuzo za to zapłacisz”…ale to szybko naprawiłem AIP3 No i najgorsze -w piątek przed wyjazdem moja córka (9miesieczna) dostaje wysokiej gorączki i ląduje w szpitalu. Ze łzami w oczach odwołuje wyjazd – przede wszystkim jestem ojcem. Tu dzięki raz jeszcze za wszelkie słowa wsparcia od Was! No ale uparłem się zrobię tego IM i to w tym roku. Kiedy zona i córka wyszły ze szpitala szybka konsultacja z zona i decyzja zapadła lecę do Barcelony (Emi raz jeszcze dziękuję!! Wiem, że nie zywisz równie dużej miłości do tego sportu, ale bardzo doceniam, że pozwalasz mi/pomagasz/i nie przeszkadzasz w nim). Decyzję pieczętuje kiedy kumpel zgadza się mnie zasupportowac w czasie wyjazdu (Seba dzięki!) Czy musze pisać że pasmo wyzwań jeszcze się nie skończyło? AIP 4 – Ostatnie dni przed wylotem to nieustanne rozwolnienie (całe wcześniejsze mądre odżywianie szlag trafia)… No nic przed wylotem nie czekam aż samo przejdzie kupuje leki biorę i działa 🙂 Na miejscu zachowuje się jakbym przez stres stracił 90% IQ. Seba dzięki za cierpliwość i pomoc. Nie ogarnąłbym tego sam. jest dzień przed startem – wchodzę do wody… AIP 5 stres się nasilił i miał swoje powody… lekko pofalowana i na maxa słona woda… Tym razem żołądek był drażniony z drugiej strony… Ochota na wymioty trudna do okiełznania…. A zrobiłem ledwie 500m…jak tu skupić się na technice kiedy płynąć mam prawie 4km? skutek bardzo przewidywalny… psychika siada a pojawiają się pytania „po co się za to zabrałem”.. „Nie było lepszych pomysłów na cele?” przecież ta woda nie może się udać… a wtedy reszty tez nie będzie No nic jutro start – załatwiam wszystkie rzeczy związane ze startem, idziemy jeść i spać. AIP… Rozwolnienie powraca. Wiec leki. Rano pobudka o 6stej a tu AIP!!! na zewnątrz burza w ostrym wydaniu…..pioruny mocne opady.. ty chyba 6te zawody tri w jakich biorę udział, ale nigdy nie było takiej pogody… no pierwszy raz tak mam. Ciekawe czy zawody się odbędą przecież pioruny to chyba chętnie w wodę walą pianka przed porażeniem nie uchroni… No nic trzeba iść do roweru i na start. Ponieważ będzie mokro ubralem się od razu w piankę. Na miejscu słyszymy decyzję zawody będą ale opóźnione o pół godziny uffff trochę rozplywalem się – dziś idzie znacznie lepiej (może woda z deszczu rozpuściła sól?) bez odruchów wymiotnych … Jakkolwiek dobrze! Start – przepuść większość białych czepków (moja kategoria startowa), znaleźć nogi pod które się podebnę i ciągnąć raczej szeroko żeby inne czapki doganiajace mnie nie utopiły. Cel wykonany połowicznie. Nóg nie znalazłem a 2 kolejnie fale dogonily mnie i lekko wskazały moje miejsce. Przy okazji gorąco polecam każdemu na długim dystansie. Uważajcie w drugiej połowie lub po 2/3 istotny procent zmienia kraula na żabę. Osoba która była kilka metrów przed wami nagle jest na wyciągnięcie bardzo mocno kopiacej nogi. Od tego się nie umiera ale boli 🙂 Wychodzę z wody w czasie na mnie ok (choć ambicją mówiła 3,8 to tyle co najlepszy wynik na 1/2 razy dwa) ambicją nie miała racji Rower… Cóż wyjeżdżam z t1 i AIP słyszę jakieś walniecie i gościa obok mnie mówiącego coś jak 'u la la’. Zatrzymuje się więc i sprawdzam powietrze. Jest ok z przodu i tyłu… Ee to nie ja. Wiec jadę zajadajac kanapki jakie zrobiłem rano i przytwierdzilem do roweru. A w tle sz…. Sz……. Coś trze. Hmmm pewnie jakiś hamulec się przestawil – dobra klocek się wkrótce wytrze… 90 km uznałem ze to jednak za długo trwa. Zatrzymuje się. Hamulec przód ok. hamulec tył tez. Co to trze?… Minute później widzę. Strzeliła szprycha. Koło ugielo się i trze. Trochę je wyregulowalem ale wiele to nie pomogło. Anything is possible… No cóż wiele z tych 6h na rower raczej nie urwe trać kołem o widelec… Juz blisko końca pomyślałem kiedy miałem ostatni raz rondo z pomocą techniczną. Kilometr później (lub kilka) odpada korba lewa. To znaczy odpada od supportu buta się trzyma 🙂 zatrzymuje się wyciągam klucze rozkręcam zakładam skręcam mocno… Ruszam 100 m później znów korba trzyma się buta. Odpinam ja z buta biorę w rękę i ruszam tylko z prawa… Do mety z 10-15 km. Dam radę. W końcu ćwiczyłem ostatnio na jedną nogę i na drugą żeby poprawić efektywność kręcenia. W gruncie rzeczy dumny byłem z siebie podjezdzajac pod wzniesienia tylko prawa noga i machajac do kibiców korba. Ale nie ma co się czarować zajęło to trochę czasu.. Teraz tym bardziej wiedziałem – cel na dziś ukończyć nie walczyć o czas. Szczęśliwy dojechałem do t2. Szybkie przebranie i ruszamy. Biegalem przed startem dużo. Miałem trzymać się ok 5.30-5.45 żeby skoczyć bieg po 4 h. Juz po 5tym km wiedziałem ze to nie możliwe.po 15-16 rozpoczął się marszobieg. Wtedy już byłem na 99% pewien ze zostane ironem. Mogłem tylko iść. ale chciałem pomimo wszystkich przygód skończyć jakoś w miarę wiec handlowalem ze sobą… Idziesz dzień tego drzewa a później biegniemy… (różnie wyglądał rezultat tego handlu – zwykle nie dotrzymywałem umów związanych z bieganie :/) w międzyczasie przeżyłem jeszcze jedna rzecz warta wspomnienia… Po 20 km zachciało mi się spać :/ biegnę (akurat udało mi się siebie zmusić) a tu ziewam mało szczeki nie zwichnę i oczy się przymykają. nie taki jest cel coli ja trasie ale poratowala mnie 🙂 ostatnie 2 km pobiegłem przez metę przeskoczyłem. Tomasz You are an Ironman! I cel wreszcie zrealizowany!! Czy było ciężko? TAK, czy było warto TAK TAK TAK!! Czy jestem zadowolony? Oj bardzo… czy są rzeczy do poprawy? Oj na pewno czas i szczególnie wyniki biegu… wciąż nie daje mi spokoju czemu tak opadłem z sił… co dalej? Well… myślałem wcześniej, ze jak zrobię IM to zapisuję się na Norsemana… podczas wyścigu myślałem już tylko „to chyba pierwszy i ostatni IM”… teraz nie myslę tak kategorycznie… na pewno na ten dystans jeszcze trafię, ale chyba Norseman nie dla mnie w przyszłym roku… trzeba lepiej zbudować formę… na pewno więcej długich wybiegań i zakładek… chociaż jak znaleźć więcej czasu nie niszcząc życia poza triathlonem – pojęcia nie mam… a wiec na razie odpoczynek i regenrecja (żeby doprecyzować już dziś pomimo zmęczenia energia mnie rozpiera i chociaż krótko, ale bym poćwiczył – z drugiej wszystko boli a kostki spuchnięte jak banie)… a za tydzień wrócimy do lekkich treningów, zaplanujemy budowanie wyników mądrzej, jakies elementy siłowe, … i wtedy pomyśle nad planem startów na 2015. Wiem jedno. Czy będzie tam norseman czy nie… na pewno w tej 3przygodzie jest masa celów do osiągnięcia przedemną… a każdy z nich i droga do nich jest niesamowitym FUNem. I tego nie odpuszczę!! Raz jeszcze dziękuję zonie – za wsparcie, zrozumienie, motywację i umożliwienie realizacji tej pasji, Sebie za to, że umożliwił mi osiagniecie celu jakim był IM, Wam czyetlnicy moich wspisów za to, że wsparliście w ciężkich chwilach często Waszymi doświadczeniami. Anything is possible. Name Country Div Rank Gender Rank Overall Rank Swim Bike Run Finish Points Wnuk, Tomasz POL 263 1625 1819 01:35:24 06:34:12 05:20:37 13:39:11 1399

Powiązane Artykuły

12 KOMENTARZE

  1. Przede wszystkim gratuluję ukończenia. Myślę, że limit rożnych przypadków w tym roku już wyczerpałeś i już nie będą się Ciebie trzymały.

  2. panowie dziękuję! za cierpliwość (bo wpis wyszedł mi mega długi) i za Wasze komentarze. @Grzegorz – ja Tobie zazdroszcze wyników na maratonach – ale i ja może kiedyś dojde do 3.30, a Ty na pewno kiedyś ukończysz IM @ Jakub – moja recepta na teraz jest taka – jak tylko odpocznę wracam do treningów (chciałem już od dziś, ale troche kolana czuję na schodach)- nawet jesli na długim dystansie się bardzo nie poprawię, to choć trochę będzie lepiej. na złamanie 10 h mam jeszcze wiele lat przed sobą. po kawałeczku będe delektował ten tri tort 🙂 a w takim wariancie jakoś to z życiem się uda pogodzić… z doświadczeniem ostatniego roku powinno być nawet łatwiej 🙂

  3. Tomek, jesteś normalnie kowalem swojego losu. Jestem pod wrażeniem Twojej determinacji. No i udało się. A na bazie wypracowanej formy, kolejny IM będzie tylko szybszy 🙂

  4. Arturze, nie ma sprawy. Nie wiem jak Arek, ale ja już się nie starzeje. Kilka lat temu rozpocząłem treningi po ukończeniu 50-tki i ….zatrzymałem proces starzenia. To tylko organizatorzy różnych zawodów klasyfikują mnie w coraz to innych kategoriach. Ale ja jestem cierpliwy i po ustabilizowaniu wieku zacznę proces odwrotny. Niedługo zobaczycie mnie w kategorii 45-50!

  5. Właśnie, właśnie… wzbraniałem się przed IM aby nie spadła motywacja, gdy osiągnąłbym najtrudniejszy cel… Czyżby Jakuba już dopadło?! Postawiłem kropkę nad ,,i’ rejestrując się na Ostseemana. A mimo to jakoś nie czuję zapału…. Jesienne przesilenie? Dobrze, że chociaż Profesorre trochę inspiruje…. 🙂

  6. Brawo Tomasz! Gratulacje! Taki …double Ironman:))) Jakub! Ty sie pozbieraj i do …roboty!:)) Halo! To ja starzejacy sie tri-amator (wybacz Arku i Marku!) trenuje a Ty Mlodziaku?!?! :)))

  7. Tomku po pierwsze gratulacje za ukończenie i nie poddanie się. Po drugie mamy dokładnie takie same dylematy odnośnie treningów, z tymże u mnie morale spadło już prawie do 0… 🙁

  8. Tomek, mnie w Kopenhadze przed startem złamała się śrubka mocująca siodełko i myślałem,że to jest koniec świata. Twoją relacja to jest Odyseja, spalenie Rzymu, upadek murów Jerycha, potop bibilijny i szwedzki razem oraz epidemia dżumy w jednym. Jak ty, chłopie dałeś radę skończyć zawody i to w niezłym czasie? Takie debiuty się pamięta. Gratulacje! W przyszłym roku nie kuś losu i dbaj o zdrowie swoich dziewczyn, bo ciebie nic nie złamie! Pozdrawiam

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,389ObserwującyObserwuj
434SubskrybującySubskrybuj

Najpopularniejsze