Po prostu Ironman Zurich

Start w Ironman Zurich był dla mnie finałem dwuletniego cyklu treningu triathlonowego. Wszystko co robiłem rok i dwa lata wcześniej to było startowanie w triathlonach przy okazji – w jednym roku startów mtb – w drugim zaś – próby złamania 3 h w maratonie. W okresie tym przeżyłem fantastyczne chwile z porażkami włącznie. Samo życie, po prostu sport. Jedno jest pewne, nie był to czas zmarnowany.

No ale do rzeczy.

Ironman Zurich, wiadomo magia IM. Pomysł zrodził się za sprawą kolegów którzy w ubiegłym roku we wrześniu zaproponowali wspólny wyjazd. Nie brałem tego miejsca pod uwagę mając w pamięci relacje Ojca Dyrektora, prof. Artura Pupki i Olka Łakomskiego. Chciałem trasę szybką i może mniej wymagającą jak na debiut na pełnym dystansie. No ale jest wyzwanie jest zabawa.

Na około 2-3 tygodnie było nerwowe śledzenie pogody. Nie wyglądało to dobrze, upały w Szwajcarii i nagrzewająca się woda sprawiły ze powracały do mnie – jak mantra – słowa trzech muszkieterów sprzed dwóch lat. Na około tydzień „przed’ prognozy mówiły, ze w dniu startu będzie 24 i pochmurno. Ale jak to z prognozami bywa, nie zawsze się sprawdzają.

Na odprawie poinformowano nas, że decyzja o piankach będzie w niedziele rano, ale już w sobotę o 21.00 dostaliśmy informacje droga sms, że będą zakazane. Wiedziałem już ze zejście poniżej 10 h nie będzie raczej możliwe. W każdym razie przyjąłem to decyzje z pokorą pomimo ze nie jestem dobrym pływakiem.

Start odbył się systemie rolling start, który okazał się fantastycznym rozwiązaniem pozwalającym na komfortowe ułożenie się w stawce. Woda do pływania była rewelacyjna, czysta a temperatura rzeczywiście nie nadająca się na pływanie w piankach.

Etap kolarski wymagający z prawie 1400m przewyższeniami. Wymagający, ale z widokami jak na pocztówkach. Fantastyczny doping, którego zwieńczenie to podjazd na Heartbreak Hill. Dodatkowa atrakcja to zespoły lokalne które „ umilały’ zawodnikom czas na rowerze. Gorąco i silny wiatr dawało trochę w kość. Mając w pamięci ½ im w Poznaniu i mój zgon sprzed roku dużo piłem i kontrolowałem wartości mocy. Etap zakończyłem w dobrej formie.

Na biegu warunki pogodowe na trasie uległy „drobnej’ zmianie. Przestał wiać wiatr, było bardzo gorąco i parno. Rozpocząłem bieg tak jak planowałem – po 4.40/km – ale po kilku km zorientowałem się, że dzisiaj to będzie za szybko. Trasa bez jakiś trudnych podbiegów, ale pogoda doskonale uzupełniła te „niedoskonałości’. Bufety rewelacja. Było wszystko co trzeba, w tym lód który chyba cieszył się największą popularnością. I tak te 224 km jakoś zleciały, bez kryzysów i umierania, ale z wizytami w toitoikach na biegu 😉 Pojawiają się myśli ze może jednak za wolno było „tu’ i „tam’, ale to są tylko momenty. Cieszę się z tego co osiągnąłem. Ta moja sucha pozbawioną emocji relacja nie odda tego co przezywałem w trakcie jak i na mecie, a było to piękne doświadczenie.

Muszę jeszcze wspomnieć o moim rewelacyjnym towarzyszu niedoli Krzysku Sikorskim, który w debiucie mając za sobą jedynie start w połówce w Sierakowie ukończył IM Zurich w czasie 13:03:39 a pewnie byłoby znacznie szybciej gdyby nie problem techniczny z rowerem. Po prostu „anything is possible’ .

Mój czas na mecie: 10:42:11; miejsce w kategorii: 32; w open: 194. 

Powiązane Artykuły

5 KOMENTARZE

  1. Dzięki 🙂 Grunt to wyciągać wnioski z porażek. Przeanalizowałem wynik z 3 ostatnich edycji i wydaje się, że w tym roku średnia na rowerze była niższa niz w porównywanych latach. Pewnie przez silny, niesprzyjający wiatr. W każdym razie polecam Zurich bo woda fantastyczna i łatwa w nawigacji(chociaż wyszło mi z garmina 4130m ;)), wymagajca ale malownicza trasa i bieg z kibicami nie niemal na całej trasie. Jedyny minus to fakt, że Szwajcaria tania nie jest 😉 Bo pogody nie przewidzisz 🙂

  2. Grzesiu, dopiąłeś swego! Jak na debiut i warunki piękny czas! Gratulacje!!! Poznań utkwił mi w psychice również…. Polskie Hawaje jak to mówili…..

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,374ObserwującyObserwuj
435SubskrybującySubskrybuj

Najpopularniejsze