Wielokrotnie medialne sensacje okazywały się zwykłą dziennikarską kaczką. Ale wiele jest też takich informacji z nieoficjalnych źródeł, które się potwierdzają i obracają sprawy o 180 stopni. Czy tak będzie tym razem? Czy faktycznie, jak pisze New York Times, Lance Armstron zamierza publicznie przyznać się do winy? Przyznać się do transfuzji krwi i stosowania niedozwolonych środków, o co oskrażyła go Amerykańska Agencja Antydopingowa dożywotnio dyskwalifikując, a Światowa Federacja Kolarska odebrała 7 tytułów triumfatora Tour de France? Jeszcze nie tak dawno temu, tuż po ogłoszeniu decyzji Armstrong prowokował zamieszczając na Twitterze (prawie 4 milony fanów!!!) zdjęcie ze swojego salonu, w którym odpoczywał patrząc na żółte koszulki lidera TdF. To była jego odpowiedź na zarzuty, które od zawsze kolarski mistrz odrzucał. Dlaczego teraz miałby zmienić zeznania? Jak pisze New York Times amerykański sportowiec chce zadbać o swoją przyszłość, być wiarygodny i wrócić do ścigania. Armstrong swoje w sporcie już osiągnął, ale ubiegłoroczne starty w triathlonie pokazały, jak wielką przyjemność sprawia mu sport, rywalizacja i wygrywanie. Chce wrócić, ścigać się, choć zwycięstwo w Mistrzostwach Świata w triathonie w wieku 41 lat to raczej mission impossible. Kiedy dziennikarze NYT zapytali prawnika Armstronga, czy amerykański kolarz zamierza przyznać się do stosowania dopingu, Tim Herman odpowiedział: „W tej sprawie Lance Armstrong musi mówić sam za siebie. Wariant, w którym Armstrong przyznaje się przed członkami Komisji Antydopingowej nie był brany pod uwagę.” NYT twierdzi, że Armstrong spotkał się nawet z samym szefem Komisji Travisem Tygartem i rozmawiał o swojej sytuacji, ale Herman stanowczo temu zaprzeczył.
Trzeba się jednak zastanowić, co by było gdyby Armstrong faktycznie przyznał się do stosowania dopingu. Jak wpłynęłoby to na obraz kolarstwa za jego czasów, ilu jeszcze czołowych zawodników zdemaskowałyby zeznania, tym razem samego mistrza? I wreszcie, jak jego ewentualne zeznania wpłynęłyby na przyszłość kolarstwa. Wiem, że to naiwne myślenie, ale w dzisiejszym, często zakłamanym świecie sportu, w którym liczy się przede wszystkim zwycięstwo za wszelką cenę, kosztem kolegów i przyjaciół, a przede wszystkim zdrowia a nawet życia, przydałoby się jakieś niestandardowe zachowanie mistrza, człowieka, który mimo tak poważnych zarzutów jest dla wielu wzorem, bo nie wierzą w to, że Armstrong stosował niedozwolony doping. Wyobrażcie sobie taką sytuację: niedzielnę popołudnie, jecie obiad z rodziną, włączacie CNN, a tam transmisja konferencji Lance Armstronga. Zwołał ją w swojej posiadłości w Austin, w tym samym salonie, w którym odpoczywał sycąc się widokiem 7 żołtych koszulek. Ze łzami w oczach przeprasza, że przez tyle lat okłamywał swoich partnerów, najbliższych i kibiców, przyznaje, że dokonał transfuzji krwi, stosował niedozwolone środki, oświadcza, że oddaje koszulki triumfatora TdF i deklaruje, że jego Fundacja od dziś będzie współfinansowała badania i akcje edukacyjne, które prowadzi Amerykańska Agencja Antydopingowa…no dobrze, przesadziłem, naoglądałem się za dużo amerykańskich filmów…wsytarczy tylko krótkie oświadczenie na papierze, że brał. Ale jeśli Lance Armstrong brał doping, to marzy mi się, żeby w świetle kamer, do cna się oczyścił.
Czekając na rozwój wypadków odwiedziłem Twitter Lance’a Armstronga. Ostatni wpis z 2 stycznia. Armstrong zamieszcza zdjęcie basenu z informacją o ostatnim treningu – piramida: 100/200/300/400/500/500/400/300/200/100 w 1h 15 minut.
I jeszcze jedno zdjęcie – tym razem pytanie i odpowiedź na TT, czy LA wystartuje niedługo w triathlonie 🙂
A co Wy myślicie o całej sprawie?
@DK. W amerkańskiej prasie i TV cisza.
Moim zdaniem było to najzwyklejsze wypuszczenie balonika i czekanie na reakcję.
Linia odzieżowa NIKE-Livestrong nie sprzedaje sie. Sprzęt sportowy z logo Livestrong możesz teraz kupić za 1/3 ceny.
Ktos traci pieniądze, duże piniądze .
Trzeba cos zrobić.
Jeszcze jeden mały komentarz do poprzedniej wypowiedzi. Nie chciałbym, aby ktoś odniósł wrażenie, że popieram doping w sporcie. Zdecydowanie nie. Jestem absolutnie dopingowi przeciwny. Marzy mi się jednak jakaś systemowa metoda wyeliminowania czarnych owiec. Byłoby świetnie, gdyby tak jak pisali zdroof i Artur Pupka panowało przeświadczenie o nieuchronności kary i nieuchronności tejże kontroli. I dodatkowo o równości wszystkich wobec faktu dopingu, czyli np. dożywotniej dyskwalifikacji od pierwszego razu. Siebie i swoje latorośle uczę takiego życia, aby codziennie rano z podniesioną głową patrzeć w lustro. Tylko jak sprawić, aby to samo dotyczyło wyczynowych sportowców? Jak sprawić, żeby ukarany był nie tylko LA, ale całe ogromne przedsiębiorstwo, które sprawiało, że machina działała tak skutecznie w ukryciu. Dlatego zaakceptowałbym każdą metodę, która sprawi, że koksu w sporcie będzie mniej. A najlepiej wcale.
A tak BTW: Czy wie ktoś może, jaki był, czy jest ciąg dalszy afery LA?
Tu się zgadzam z Łukaszem. Szkolenie i budzenie świadomości sportu. Zakazami nie uda się nic. Owoc zabroniony i limitowany dostęp do towaru plus przepustka za jego pomocą do elity są i zawsze będą z punktu widzenia psychologii człowieka najsilniejszym napędem. Towar powszechny, ogólnie dostępny i dozwolony przestaje być na topie właśnie z tych powodów, że jest łatwo dostępny i mogą go mieć wszyscy. A dodatkowo jest pod kontrolą i przestaje napędzać ogromne zyski, więc staje się również mniej atrakcyjny biznesowa.
Sprawdziłem na gripexach – jest tam taki właśnie specyfik, pseudoefedryna. Oznacza to, że przynajmniej kilka razy już startowałem na dopingu. I mam się z tego powodu biczować? Nie poczuwam się do winy. Sięgam po takie środki jak gripexy w ostateczności i tylko po to, żeby uniknąć dłuższej kuracji antybiotykowej. Więc oznacza to, że z premedytacją jadę na dopingu. Niech w takim razie pierwszy rzuci kamień ten, kto nigdy nie zażył antyprzeziębiaczy.
A prawda jest taka, że w wyczynie biorą wszyscy. Ja mam w głowie bardzo pesymistyczny obraz, jednak wydaje mi się, że pozostają jedynie ludzie nie przyłapani, czyli dysponujący olbrzymim sztabem medycznym i wiedzą i finansami, które pozwalają ukrywać doping. Więc skoro tak jest, to niech to będzie legalne. A być może brak kibiców i sponsorów w grupie koksującej wymusiłby czystość sportu, bo tylko brak popytu jest w stanie zlikwidować podaż.
O rany! dobrze że całej tej dyskusji nie czytałem wczoraj, bo przynajmniej weekand był udany. Panowie, nie chce myśleć że w NASZYM sporcie coś takiego funkcjonuje. Zabrałoby to sens wszystkiemu co robię, zdrowemu sposobowi na życie.
Zabawa i zdrowa rywalizacja, często z samym sobą – to jest piękne.
Każda impreza, która jest powiązana z Polski Związkiem może spodziewać się kontroli antydopingowej chodź nie sądzę, że kontrolerów interesują amatorzy. Dlatego szczerze wątpię, że przyjadą do Szczecinka, a już na pewno nie będą badać wszystkich medalistów tylko ew. zwycięzców całych zawodów.
@Maciek, @Darek – obok walki o pierwsze miejsce i w tym kontekście uzasadnienia dla dopingu, trzeba pamiętać o jeszcze jednej, o wiele ważniejszej sprawie – zdrowie i życie ludzi, etyka. Sportowe organizacje międzynarodowe nie mogą zapalać zielonego światła dla metod i środków narażających ludzi na utratę zdrowia bądź życia, nieuczciwe osiąganie celów. Kartele narkotykowe są, ale policja z nimi walczyła i zawsze będzie walczyć. Ludzie unikają podatków i stosują różne sztuczki, ale US ścigają takie osoby. To, że jakieś negatywne zjawisko występuje, nasila się, nie może być argumentem dla jego legalizacji. Wtedy jest to dowodem słabości. Przyczyny częstszego stosowania dopingu leżą jednak głębiej – w wychowaniu i szkoleniu dzieci i młodzieży, współczesny przekazie medialnym, kreowaniu herosów i naciskaniu na bicie rekordów, oglądalności. Zobaczcie jak świat sportowy zmienił się na przestrzeni zaledwie 20 lat. Kiedyś skoki narciarskie były tylko zimą, dziś są również latem, kiedyś wiele dyscyplin sportowych miało swój czas rozgrywania zawodów, cykliczność z uwzględnieniem przerwy (wtedy zawodnicy odpoczywali, regenerowali się, przygotowywali się na kolejny sezon) dziś te przerwy są znacznie krótsze. Kolejna sprawa to gigantyczne – wręcz nieprzyzwoite pieniądze jakie zarabiają niektórzy sportowcy, co powoduje u młodych myślenie: „ja też tak chcę! Dlaczego w wieku 25 lat nie miałbym mieć kilku milionów dolarów na koncie, willi z basenem nad morzem i świetnego samochodu?” takie myślenie włącza zielone światło dla stosowania każdej formy dojścia do tego celu. Życie jest krótkie, więc dlaczego z tego nie skorzystać? Osobiście mówię NIE dla legalizacji dopingu i tworzenia jakieś ligi cyborgów napędzanych EPO. To po prostu nieetyczne.
Nie jestem idealista:) Ale to slepa droga. Mam przyklady sportow (ze swojej praktyki), ze wszyscy biora i …biora coraz wiecej i mocniejsze srodki. Zaczynajac kazdy z nich myslal, ze ma nad tym pelna kontrole. Jak koncza?!? Za malo miejsca zeby dokladnie napisac. Czesto zle.
Podam przyklad. Forumowicze maja dzieci. Chcecie zeby Wasz syn lub corka zaczeli brac w 16 r.z. hormon wzrostu lub „tescia”, lub EPO?! Bo koledzy z silowni, z maty zapsniczej, z druzyny kolarskiej to biora?! Chcecie?! Mysle, ze nie… Zycie jest pelne hipokryzji ale to nie znaczy, ze musimy takie postepowanie na kazdym kroku uwierzytelniac!
Panowie, spójrzmy prawdzie w oczy. Historia ludzkości pokazuje, że żadne radykalne rozwiązania są nieskuteczne! Lata 20 – prohibicja -największe spożycie alkoholu, ustrój komunistyczny – upadł w Europie, światowa walka z narkotykami – coraz większa liczba uzależnionych i coraz bogatsze kartele w Ameryce Południowej. Wracając do spraw sportu, koncerny farmaceutyczne są sędziami we własnej sprawie, najpierw wymyślają „koks”, a później specyfik, który pozwala go wykryć! Możemy wierzyć w szczytne cele ale prawda jest okrutna. Czy ktoś z Forumowiczów wierzy, że można jechać 2500 km ze średnią predkością 41 km/h, z przewyższeniami 10 000 metrów, tylko na płatkach z „Biedronki”?! Uważam, że przyzwolenie na doping, prozaicznie pozwoli oczyścić sport. Bo po co się faszerować skoro „wszyscy to robią” i nie da to przewagi?!
Wlasnie przygotowuje ten artykul pod takim katem:)
@Artur Pupka, a może dałoby się przygotować listę zabronionych substancji, z którymi zwykły amator ma szansę spotkać się na co dzień?
Darek, nie zgadzam sie z takim podejsciem. To troche tak jakby „puscic” wszystkich po drogach z jaka chca jezdzic predkoscia. Bo i tak to robia… A jednak policja i radary temperuja takie zabojcze zachowania. Kontrola musi byc. Samo zagrozenie kontrola i realna dyskwalifikacja powoduje, ze delikwent dwa razy sie zastanowi. A to tylko przysluzy sie jego zdrowiu. Amator startujacy w profesjonalnych zawodach rangi mistrzowskiej tez musi wiedziec o podstawach kontroli antydopingowej. Ptzygotowuje artykul o tym problemie. Niedlugo na lamach AT.
A w srodkach p/kaszlowych i stosowanych w „przeziebieniach” czesto jest efedryna lub pseudoefedryna znajdujaca sie na liscie srodkow zabronionych.
Ja zaś nie widzę w ogóle potrzeby kontroli dopingowej u amatorów. Nie widzę nawet wśród zawodowców, poza pierwszą trójką, która ukończy zawody. Wtedy, niezależnie od przyczyny,dożywotnia dyskwalifikacja, ale nie od startów, ale od wszelkich nagród za zwycięstwa. Siebie samego podejrzewam, że niejednokrotnie biegłem na dopingu. Wszystkie te gripexy i szybkie metody wali z przeziębieniami zawierają chyba substancje zabronione, ale nie do końca się w temacie orientuję. A nawet, jeżeli zawierają to i tak nie mam sobie nic do zarzucenia, jak czasem wezmę jakieś antyprzeziębiacze, żeby nie wpaść w chorobę.
A już na 100% byłbym szczęśliwy, gdyby w pełni zalegalizowano doping. I niech będzie oddzielna kategoria koksownicza. Kto chce sobie łamać zdrowie niech koksuje do woli.
A młodzieży od dopingu nie uchroni żadna nagonka dopingowa. Uchronią rodzice, którzy nie będą wymagali za każdym razem zwycięstw za wszelką cenę i mądry trener, który będzie prowadził zawodnika tak, aby był świadom swych możliwości ale i ograniczeń.
W zeszłym roku TdF była prawie czyste. I co? I było beznamiętnie nudne w oczach wszystkich telewizji, kanałów sportowych i znajomych, z którymi o nim rozmawiałem. Więc niech „koks” daje ludziom igrzyska, a pozostali niech walczą o grono najlepszego wśród nie dopingowiczów. I wtedy za odkrycie dopingu – przeniesienie dożywotnie do grupy wspomagania. Jakie oszczędności na kontrolach dopingowych!
Zgadzam sie ze kontrole nie wyeliminuja dopingu szczególnie u „zawodowców” natomiast można stworzyć pewne mechanizmy żeby młodzi ludzie nie siegali po doping przede wszystkim należy mocno piętnować takie postępowanie i tu nie zgodze sie z tezą ze tylko LA „niszczą” sam sie zniszczył a skoro był dla wielu taka legenda to tym bardziej powinien zostać naznaczony
Obecnie jest tak ze zawodnik przyłapany traci miejsce medal nagrodę i może zostać na jakiś czas zdysklasyfikowany a może jeszcze powinien zapłacić karę pieniężna 10x nagrody za 1 miejsce myśle ze szybko przeliczyliby ze sie nie opłaca
A amatorzy – oczywiście nie ma szans na masowe badanie amatorów ale np w czasie MP amatorów już taka konieczność widzę jeśli jednak cześć amatorow startuje dla rywalizacji to maja prawo wierzyć ze przegrali uczciwie koszty sa duże ale gdyby badania były wykonywane szerzej to koszt pojedynczego mógłby być mniejszy i wreszcie dla sponsora dodatkowe 20 tys pln na przebadanie ok 20 zawodników na dużych zawodach to nie jest jakiś duży koszt ale korzyści dla popularyzacji zawodow i przez to sponsora wymierne
Myśle ze na początek wystarczyłoby zapisać w regulaminie zawodow ze organizator przewiduje kontrole antydopingowa i miejsce do zaznaczenie przy rejestracji ze wyrażam zgodę na ew kontrole
Ja tez sie chętnie poddam badaniu po zawodach jeśli tylko jakimś cudem uda mi sie zrobić dobry czas to chyba sam poproszę o badanie żeby sprawdzić czy nikt mi niczego nie dosypal;))))
🙂 jasne, że 180 stopni. Zakręciłem się o 360 🙂
Mała uwaga co do matematycznej części – jeśli coś obrócimy o 360 stopni, nadal będzie podążało w tym samym kierunku, prawdopodobnie chodziło o 180 stopni 😉
LA był, jest i będzie legendą. Nie dla wszystkich, ale dla pewnej części na pewno. Był najlepszy w peletonie, gdzie brali „wszyscy”. Tomasz Jaroński kiedyś podał, że gdyby chcieć wyznaczyć zwycięzcę TdF, z lat gdy wygrywał LA, z tych nigdy niepodejrzewanych o doping to zwycięzcą byłby zawodnik z 3. lub 4. dziesiątki. Czy gdyby peleton był czysty to znaczy że LA by nie wygrywał? On był MŚ długo przed zwycięstwami w TdF, wtedy też był dopingowiczem?
Jeśli miałbym możliwość zmierzyć się z LA na trasie dowolnych zawodów z wielką chęcią to zrobię:)
Dlaczego niszczy się tylko LA a nie rusza tych, którzy też brali w tamtym czasie i wpadli?
A przyznanie się do winy wynika moim zdaniem tylko z ryzyka procesu o krzywoprzysięstwo.
A co do kontroli amatorów. Na pewno byłoby to bardzo medialne, nie miałbym nic przeciwko temu. Ale „my” amatorzy musimy zadać sobie pytanie: czy mamy taką wiedzę o niedozwolonych środkach, że mamy pewność, że nawet nieświadomie ich nie przyjmujemy? Czy mamy pewność, że wszelkiego rodzaju odżywki, których używamy na treningach czy wyścigach są czyste? Czy mamy pewność, że to co spożywamy na co dzień jest czyste? Moim zdaniem kontrola wśród amatorów mogłaby przynieść zaskakujące wyniki, nawet dla tych, którym wydaje się, że są czyści. Czy wiemy czy leki, które zdarza nam się zażywać są dozwolone i ewentualnie jak długo zostawiają ślady w organizmie? A co np. z astmatykami? Jeśli mówimy o jednorazowej kontroli amatorów to jak rozwiązać problem „dozwolonego” użycia leków? komu to zgłaszać? Wydaje mi się, że przygotowanie systemu kontroli antydopingowych dla amatorów analogicznego do tego dla zawodowców na jedną imprezę może byc niemożliwe…
Myślę, że niewiele osób zdaję sobie sprawę z tego, że badania antydopingowe są dość kosztowne i właśnie dlatego wielu organizatorów z nich rezygnuje.
Nie mam przekonania, czy badanie amatorów ma sens. Przecież, kiedy taka osoba sięga po niedozwolone środki dopingujące, to oszukuje przede wszystkim siebie.
Sens kontroli antydopingowej widzę w odniesieniu do zawodowców. Oni walczą o wysokie nagrody finansowe, na które w pewnym sensie składają się wszyscy uczestnicy zawodów masowych. Jeśli zdobywają te pieniądze poprzez oszustwo, to są zwykłymi złodziejami. I dlatego należy traktować ich jak zwykłych bandziorów.
W przeciwnym wypadku doping trzeba zalegalizować – zawodowcy niech szprycują się do woli, a amatorzy mają być czyści. Tylko, że wtedy nikt nie chciałbym oglądać takich „zawodowców”. Bo o wyniku nie decydowałby wyłącznie talent i ciężka praca, a dostęp do farmaceutyków. I to jest paradoks współczesnego sportu. Chcemy, żeby sportowcy co roku poprawiali rekordy świata, ale oburzamy się, kiedy udaje się to w skutek dopingu.
Zresztą… nie oszukujmy się! W większości sportów, w których są duże pieniądze doping był, jest i będzie.
Chyba nie wierzycie w to, że zawodnik NBA bez wspomagania może grać mecze 4-5 razy w tygodniu przy 2:15 cm wzrostu i 130 kg wagi przemierzając w międzyczasie setki mil i kilka stref czasowych? Albo tenisista, który po 6-godzinnym pojedynku wychodzi na drugi dzień na kort i gra jak natchniony! I tak przez 7 do 10 kolejnych dni na Australian Open:)
Moim zdaniem kontrole antydopingowe nie wyeliminują zjawiska dopingu w sporcie. Ale z nimi jak z demokracją – na razie nic lepszego nie wymyślono. I dlatego podczas HTG je zrobimy…
Chętnie, z własnej woli poddam się takiej kontroli. Ale zdroof masz rację – w dzisiejszych czasach organizatorzy imprez powinni już uwzględniać w budżetach wydatek na badania antydopingowe. Z tego co pamiętam, jedno takie badanie kosztuje 900 złotych.
Michał – bardzo dobrze! to jest pierwszy krok:) Ale uważam, że amatorzy czy pół profesjonaliści także powinni czuć oddech kontroli na plecach – wg mnie prawdopodobnie więcej przypadków różnego rodzaju dopingu może mieć miejsce właśnie u tych zawodników, którzy teoretycznie nie ścigają się o „medale” ale chcąc rywalizować mogą ulec pewnym złym podpowiedziom – chodzi o to, że takie oficjalne informacje być może pozwoliłyby im uniknąć tego kroku; uważam, że na każdych zawodach także komercyjnych powinien być zapis w regulaminie, że każdy startujący jest zobowiązany na życzenia organizatora/komisji antydopingowej oddać próbkę do badania pod rygorem. o którym pisałem. To już byłby krok milowy.
Filip – taki sposób kontroli losowej o ile to jest losowe, że np badamy 1,2 i 5 nie jest zły, bo bać się musi każdy a nie tylko Ci, którzy stają na podium (gorzej jeśli tego 3 się opuszcza z innego powodu ale mam nadzieję, że tak nie jest). Odniosłem się też do tego tematu na wątku na forum dot. Szczecinka – wg mnie taka „groźba” badania powinna istnieć – jeśli nawet funduszy będzie tylko na 10 badań to i tak warto ale oficjalnie powinien być komunikat, że każdy startujący szczególnie zdobywający miejsca 1-2-3 powinien się liczyć z możliwością kontroli a w przypadku odmowy nie będzie oficjalnie sklasyfikowany i traci miejsce. Zdaje sobie sprawę, że takie postępowanie byłoby pewnym szokiem ale ktoś musi być pierwszy. Pomyśl o tym.
zdroof – podczas Herbalife Triathlon Gdynia 2013 planowana jest wyrywkowa kontrola antydopingowa zawodników z kategorii PRO
Zdroof – ja jako zawodnik miałem kontrole zawsze jak zdobywałem Mistrzostwo Polski w Seniorach.
Powiem Ci, że nie zawsze była badana pierwsza trójka seniorów. Np. w Górznie kiedyś na kontrolę był brany pierwszy, drugi i piąty zawodnik.
Wątpię, że gdziekolwiek w naszym kraju była kontrola wszystkich kategorii wiekowych na Mistrzostwach Polski. Jak startowałem w juniorach i młodzieżowcach też nigdy nie miałem kontroli.
Wg mnie jest tak:
1. jeśli to co piszę NYT jest prawdą to pokazuje, że nawet jeśli to zrobi to nie z poczucia winy tylko z wyrachowania tzn. chce na tym ugrać zgodę na swoje przyszłe stary w tri;
2. przyznanie się do winy publicznie wg mnie z niczego go nie oczyści tzn. dla mnie już nigdy nie będzie wiarygodny
3. wg mnie jak chce startować w tri to niech to robi… dla fanu jak mu to taką frajdę sprawia ale nigdy nie powinien być oficjalnie sklasyfikowany; budując swoją wieloletnią formę ma dopingu nadal ma przewagę nad innymi nawet jak już teraz go nie stosuje
4. jeśli tri ma być opanowany przez byłych zawodników kolarzy i pływaków trenujących i wygrywających na dopingu to nie ma nic gorszego co mogłoby się tej dyscyplinie przydarzyć
5. po raz kolejny wracam z tym tematem na nasze podwórko – na których zawodach komercyjnych tri w Polsce są dokonywane kontrole antydopingowe? Herbalife? Garmin? Beko? Nie słyszałem a taką miałem propozycję, żeby jednak na tych zawodach organizatorzy do kosztów dorzucili obligatoryjne badanie pierwszej trójki w kategorii generalnej i wiekowych jeśli są to np. oficjalne MP jak w Szczecinku – czy pierwsze 3 osoby w każdej kategorii wiekowej w Szczecinku będą przebadane? jak nie to MP będą fikcją. Ja tego tematu nie odpuszczę;-))) Tak jak obligatoryjnego badania „ambasadorów” żeby pokazać społeczeństwu, że oni to osiągnęli „na czysto” – lepszej promocji tri nie ma!
(na marginesie rozmawiałem ostatnio dużo z kolegami biegaczami i w tym środowisku mówi się dużo o tym, że jak na zawodach, w których za pierwsze miejsca są nagrody pieniężne jest „groźba” kontroli to ilość startujących biegaczy szczególnie z kontynentu na południe od Europy i z kraju na wschód od Polski drastycznie spada)