„Najpierw wychować człowieka, potem zawodnika” – Andrzej Szołowski, cz.II

Wczoraj prezentowaliśmy pierwszą część wywiadu z Andrzejem Szołowskim. Dziś drugi odcinek rozmowy, którą Ludwik Sikorski przeprowadził ze znanym i szanowanych trenerem, wykładowcą i działaczem triathlonu. Miłej lektury.

 

Wiele lat w triathlonie za Tobą: jakie chwile wspominasz najlepiej?
Satysfakcja z pracy z podopiecznymi, którzy nadawali na tych samych falach co ja! Organizacja, Mistrzostw Polski w Duathlonie w Chęcinach ( dwa razy). To była dobra robota organizacyjna. Sportowo  i marketingowo dla nas doskonała promocja. Mark Kalwat mógł się pokazać swojej publiczności,  bezapelacyjnie zwyciężając i zdobywając  złote medale Mistrzostw Polski w Duathlonie. Zawsze cieszyłem się razem z zawodnikami z ich sukcesów. Byłem dumny z ich medali Mistrzostw Polski, smuciłem z porażek, ale te są nieodłącznym towarzyszem rywalizacji sportowej.  Trzeba było przełykać również i te gorzkie pigułki.  Bardzo miło wspominam także  Marka Jaskółkę(reprezentował nasz klub przez 3 lata).  Był pierwszym  Olimpijczykiem w naszym Klubie.  Cieszę  się ze Marysia Cześnik, uczestniczka dwóch Olimpiad, przez 3 lata także trenowała z nami . Miłych wspomnień dostarczył również medal Marka Kalwata na Mistrzostwach Europy w duathlonie (drużyna) i Kasi Wierciak  w Młodzieżowych Mistrzostwach Europy w Duathlonie . Oczywiście nie zapomnę też pierwszego medalu Filipa w Mistrzostwach Polski Seniorów w triathlonie w Chodzieży.

Czy jest coś, czego żałujesz w swojej karierze trenerskiej?
Nie oglądam się zbytnio za siebie, ale na pewno można było zawsze zrobić coś lepiej, inaczej.  Starałem się to w miarę możliwości korygować, ale jak to się mówi: „mądry Polak po szkodzie”.  Najbardziej żałuję tego, że nie było możliwości pozyskania takich finansów, które pozwoliłyby mi całkowicie oddać sie triathlonowi, zatrzymać w klubie najlepszych i poświęcić im niezbędny czas na ich rozwój. Z triathlonu nie dało sie normalnie „wyżyć”, a i teraz, od 8 lat pracuję w triathlonie społecznie.  Ta sytuacja zmusiła mnie  do szukania możliwości zarobkowych i dzisiaj pracuję jako Trener Przygotowania Fizycznego w piłce nożnej. To spowodowało też, że obecnie już mniej czasu poświęcam na triathlon.

A czy jest jakieś marzenie sportowe, którego nie udało Ci się osiągnąć i dlaczego?
Marzenia nic nie kosztują więc można mieć ich do woli! Tak. Mam jeszcze kilka marzeń nie tylko sportowych, ale o nich nie chciałbym mówić aby nie zapeszać.

To zdradź nam, czy dotyczą one triathlonu…
No to przewrotnie odpowiem tak: mam dwoje wnuków – dzieci Filipa – może  to one kiedyś wybiorą triathlon i zrealizują to co nam obu się nie udało.

Praca trenera jest specyficzna i często pełna frustracji. Czy straciłeś kiedyś cierpliwość i przy jakiej okazji zdarzyło się to człowiekowi, którego sporo osób uznaje za „stoika”?
Z natury jestem cholerykiem, bardzo spontanicznie i impulsywnie reaguję na denerwujące mnie kwestie i sytuacje. Najlepiej o tym wiedzą moi byli zawodnicy. Niemniej jednak, jest to cecha nad którą staram się pracować.

 

Podczas trenowania tylu osób, tylu osobowości, z pewnością spotkałeś kilka szczególnych, bardzo wyjątkowych.
Marek Kalwat – do bólu asceta, lojalny, pracowity, oddany temu co robił, zawsze wierzył, że się uda. W pierwszym swoim Ironnmanie  na Mistrzostwach Europy w Jumme osiągnął wynik  8:51. Znosił każdy trening, mógł trenować 10 godzin dziennie, a potem zapytać: „Czy to już wszystko na dziś?!”. A w swoim pierwszym maratonie na Majorce osiągnął wynik około 2:19.

Filip Szołowski  – przewidywalny w treningu, systematyczny „killer”  w rywalizacji sportowej
Przemek i Dominik Szymanowscy – determinacja w dążeniu do osiągnięcia celu sportowego, dla nich żadna pogoda, nawet ta najgorsza, nie była straszna
Katarzyna Gorlowska Zaraś – tytan pracy, potrafiła trenować z mężczyznami
Mikołaj Luft – ciągle jeździł  z plecakiem pełnym ciuchów do treningu , trenował wszędzie gdzie był w danym czasie , „smyk” na rowerze.

Ogólnie dobierałem zawodników z charakterem, takich którzy od pierwszego mojego pytania: „Czy podejmujesz się ciężkiej pracy w triathlonie, gdzie prawdziwe efekty mogą przyjść dopiero po kilku latach?”, bez zastanowienia odpowiadali „Tak!”. Nie lubię natomiast zawodników  „chłopskich filozofów”.

A kto to jest „chłopski filozof”?
„Mędrek”. Moja wersja :  to taki człowiek, który po bardzo krótkiej przygodzie z wiedzą (czyli tak ogólnie ujmując niewiedzą)na jakikolwiek temat, ma czasami więcej do powiedzenia niż ci, którzy zdobywali ją latami np. trener , nauczyciel , szef itp.

Podczas prowadzenia zajęć na kursie instruktora triathlonu podkreślałeś nie raz: „Najpierw musicie wychować człowieka, potem zawodnika”.
To jest dla mnie oczywiste! Sportowcem się bywa przez jakiś czas. W sporcie obowiązują  zasady, których trzeba przestrzegać  i o tym z młodym człowiekiem należy często rozmawiać. Trzeba mieć świadomość, że sport się po jakimś czasie kończy, resztę życia trzeba spędzić godnie. Każdy zawodnik  powinien wcześniej  mieć  już swoja receptę na to, co dalej i jak?

Obecnie pracujesz także  z piłkarzami. Na czym polega ta praca?
Przez pięć lat byłem trenerem przygotowania fizycznego w Ekstraklasowej drużynie Korony Kielce. Obecnie kontynuuję tę pracę z piłkarzami Młodej  Ekstraklasy (bezpośrednie zaplecze I drużyny Korony). Mówiąc krótko: muszę robić wszystko, aby zawodnicy mieli siłę biegać przez pełne 90 minut, wykonywać dużo sprintów (na zmęczeniu), co w piłce jest bardzo ważne. Muszę także doprowadzić organizm do takiej zdolności, aby po ekstremalnym przyspieszeniu, akcji, czy mocnym treningu mógł się jak najszybciej regenerować. Moim zadaniem jest również kształtowanie świadomości zawodników na temat tego co, jak, dlaczego należy wykonywać w treningu, aby  miało to dobry efekt w pracy zespołowej. Cała praca opiera się na obserwacji zawodników, analizie badań wydolnościowych, zakwaszenia na poszczególnych treningach, a do tego odpowiednio skonstruowany trening.

W polskiej piłce panuje niemały bałagan. Gdy kiedyś powiedziałem ci, że nie zazdroszczę nikomu, kto pracuje w footballu, stwierdziłeś, że „gdy w czymś się jest, to nie wypada tego tylko krytykować, lecz przede wszystkim naprawiać”. Jak zatem udaje ci się naprawianie piłki nożnej?
Po pierwsze, edukacja – zarówno trenerów jak i zawodników. Po drugie, zmiana złych nawyków (żywieniowych, regeneracyjnych, świadomościowych, jakości wykonywania  poszczególnych ćwiczeń, odnowy, nawadniania itp.).Piłka również bardzo się zmienia.  Poprzez wysokiej klasy zawodników (Lewandowski, Szczęsny, Błaszczykowski, Dudek itp. ) dociera do nas coraz więcej myśli szkoleniowej,  tej którą tak podziwiamy patrząc na grę zawodników najlepszych lig piłkarskich. To tam „na zachód” trenerzy jeżdżą na staże i to pomaga w rozwoju „piłki” w Polsce

A co z naprawianiem triathlonu. Jest co naprawiać w Polsce, czy nie? Jeśli mamy coś naprawić, to CO? I JAK?
Tu trzeba gruntownej zmiany!  Ja nie będę się wymądrzał, bo przecież tak naprawdę też byłem przez spory czas częścią tej maszyny po tytułem PZTri . Nie jako działacz, ale jako trener klubowy , który na pewno mógł zrobić coś lepiej.  Dziś potrzeba młodych, znających języki, sprawnych menedżersko, otwartych na  zmiany. Akademia i paru byłych zawodników udowadnia że się da, że można!  Jest tylko jedno „ale” o którym napisał w felietonie Grzegorz Zgliczyński : czy znajdą się nowi chętni,  którzy pociągną ten „wózek” ,który moim zdaniem jest o wiele trudniejszy w prowadzeniu niż przygoda z rekreacją  triathlonową . Tutaj miarą tego „dobrego” jest wynik sportowy na wysokim poziomie, a do tego trzeba mieć wykonawców. W tak przypadkowym systemie wyłonienie jednostki wybitnej jest o wiele trudniejsze.  

 

szolo senior

A co można było zrobić lepiej. Co TY mogłeś zrobić?
To już powiedziałem – trzeba świeżości. Lepszy system szkolenia młodzieży. Na dzień dzisiejszy robią to pasjonaci, często nie pobierający wynagrodzenia za swoja pracę, tak zwani „przy okazji trenerzy”. Proszę się za to określenie nie obrazić. Sam oprócz trenerki zajmuje się jeszcze kilkoma sprawami .Lepszy kontakt z mediami, pozyskanie sponsorów, aby to zrobić trzeba ten nasz produkt pod tytułem  triathlon lepiej „opakować”. Może dobrą  jest droga, którą podąża  Akademia Triathlonu w kwestii „masówki”, a co za nią idzie doskonała promocja triathlonu poprzez znanych ludzi czyli ambasadorów. Może to da impuls do tego, aby w końcu triathlon nie był mylony z biatlonem, żeby ludzie nie pytali czy kiedyś triathlon będzie na Igrzyskach, jak  również uświadomić  że tę naszą ukochana dyscyplinę może uprawiać każdy, z uśmiechem na twarzy i z pożytkiem dla zdrowia i psychiki . Jak doczekamy się relacji na żywo z zawodów triathlonowych to i więcej młodzieży będzie podążać za swoimi kolejnymi idolami. Może kiedyś doczekamy się tego za sprawą Agnieszki Jerzyk  i „Jerzykomanii” lub innych, zdolnych i pracowitych zawodniczek i zawodników.

Wychowałeś wielu mistrzów – w tym jednego we własnym domu – jaka jest recepta na sukces?
Jest kilka ważnych kwestii decydujących o sukcesie. Na przykład odpowiednia osobowość  z charakterem do pracy indywidualnej. Stawianie sobie celów – tych bliższych (łatwiejszych) i tych dalszych (trudniejszych). Ważne jest, aby od początku kształtować u zawodnika świadomość tego, co robi na treningu, dlaczego i po co. Temu służy dzienniczek treningowy, który uczy systematyczności  i pozwala na świadome uczestnictwo  zawodnika w procesie treningowym. Po sukcesie zawsze trzeba zawodnikowi najpierw pogratulować, a później mówić o tym, co złe (po sukcesie zawodnik może w przypływie euforii przyjąć więcej uwag krytycznych). Po porażce nie można „dołować”, nie analizować na gorąco. Zawodnik tego nie jest w stanie przyjąć do wiadomości w tym stanie psychicznym. Trzeba starać się w tym momencie znaleźć coś pozytywnego, co pozwoliłoby mu szybko zapomnieć o porażce, zająć myślenie kolejnym celem w rywalizacji sportowej. Kolejnym składnikiem takiej recepty jest bycie konsekwentnym, ale w dzisiejszych czasach dużą sztuką jest  kompromis na linii trener – zawodnik. Wymagać od mistrza więcej jak od „młodego” – nie miałem nigdy problemu z tym, żeby prosto w oczy powiedzieć to co myślę! I chciałem dodać coś o relacjach rodzinnych w sporcie – podobno z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. My z Filipem jesteśmy tego żywym zaprzeczeniem, mimo, że jak to czasem w życiu – bywa różnie.

 

Bardzo Ci dziękuję za rozmowę i przekazaną wiedzę.

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,814ObserwującyObserwuj
22,300SubskrybującySubskrybuj

Polecane