W weekend odbyły się dwie duże imprezy triathlonowe – w Malborku, gdzie na dystansie 1/4 Ironmana wystartoało około 0,5 tysiąca zawodników i w Sierakowie, gdzie impreza miałą dwudniowych charakter. Tegoroczna edycja zawodów w Sierakowie była mocno rozbudowana, ponieważ w ramach imprezy zawodnicy rywalizowali na dwóch dystansach: w sobotę na dystansie ½ IM, natomiast w niedzielę na modnym ostatnio dystansie ¼ IM. Wyczynowców do Sierakowa przyciągnęła rosnąca ranga zawodów i dogodny termin do rozpoczęcia sezonu, natomiast amatorów skusił atrakcyjny pakiet startowy oraz obfity „program gastronomiczny” podczas pasta party i na mecie do dyspozycji dla każdego finiszera.
Od kilu tygodni w sieci trwała debata nad warunkami terenowymi, z jakimi przyjdzie zmagać się triathlonistom w pierwszy weekend czerwca. Obawy dotyczyły niskiej m.in. temperatury wody, ciężkiej, górzystej trasy rowerowej i jeszcze cięższej trasy biegowej. Na szczęście były to tylko obawy, ponieważ w dniu zawodów temperatura wody wynosiła 16 stopni. Ponadto asfalt na 22,5-kilometrowej rundzie był niemal idealny. Pętla pozbawiona nawrotów była urozmaicona, ale także bardzo szybka. Dosyć przyjemnie wyglądała także cześć biegowa, która w 90 procentach wytyczona była leśnymi ścieżkami i duktami. Na pewno nie była to trasa do bicia rekordów biegowych, ale stopień jej trudności można uznać jako średni.
Ale przejdźmy do rywalizacji sportowej. Tu niestety pierwsze rozstrzygnięcia zapadły już w piątek. Na rozruchu rowerowym groźnego wypadku doznał faworyt na dystansie ½ IM Kacper Adam. Kacprowi, jadącemu zgodnie z przepisami ruchu drogowego, wyjechał z drogi podporządkowanej samochód. Triathlonista, chcąc uniknąć uderzenia w pojazd, gwałtownie odbił na przeciwległy pas ruchu wpadając na auto jadące z naprzeciwka. Zawodnik roztrzaskał swój rower, a sam znalazł się w rowie. Jak podkreślił Kacper, kask nie po raz pierwszy uratował mu życie. Zawodnik doznał kilku stłuczeń. Lekarze musieli założyć na ciele sportowca kilka szwów. Od razy było wiadomo, że w Sierakowie Kacper Adam nie wystartuje.
– Ale na Susz już wyzdrowieję! – z tradycyjnym uśmiechem na twarzy zapowiada Kacper!
Tego samego życzymy sympatycznemu zawodnikowi. A naszym czytelnikom przypominamy o obowiązku jeżdżenia w kasku.
Wobec braku Kacpra Adama walka o zwycięstwo miała rozstrzygnąć się pomiędzy Tomaszem Gągolą (ubiegłoroczny zwycięzca), a Filipem Przymusińskim (wielokrotny medalista MP debiutujący na dystansie długim). W strefie T1 pierwszy pojawił się Przymusiński. Jednak o wygranej zadecydowała bardzo mocna jazda na rowerze w wykonaniu Tomasza Gągoli. Zawodnik, na co dzień mieszkający w Irlandii, miał w strefie T2 tak dużą przewagę nad Przymusińskim, że na biegu nikt nie mógł odebrać mu wygranej. Tymczasem drugi z faworytów, na 19 km biegu został wyprzedzony przez Mariusza Olejniczaka. Podium mężczyzn w Sierakowie wyglądało więc następująco: 1. Gągola, 2. Olejniczak. 3. Przymusiński.
Rozmawiałem krótko z Filipem po starcie. Powiedział, że dystans długi z formułą „non-drafting” zdecydowanie różni się od ścigania na „olimpijce”. – Podczas startu popełniłem pewne błędy dotyczące m.in. odżywiania – powiedział Przymusiński kręcąc na swoim rowerze w stanowisku bike-fittingu. – Zamierzam je skorygować podczas najbliższego startu – dodał. – A gdzie planujesz koleje zawody? – zapytałem. – Jutro na ¼ IM – odpowiedział Filip wprawiając mnie w niemałe zdumienie.
Wśród kobiet dwie pierwsze zawodniczki uzyskały czasy poniżej 5 godzin. Zwyciężyła Joanna Susmanek, która pokonała o 4 minuty Aleksandrę Sypniewską. Na najniższym stopniu podium stanęła Daria Jałowiecka. Sobotni dystans ½ IM ukończyło 367 zawodniczek i zawodników.
Oferta tegorocznej edycji Triathlon Sieraków została poszerzona o start dystansie ¼ IM. W niedzielę do boju przystąpiła jeszcze większa liczba zawodników, przede wszystkim początkujących triathlonistów i debiutantów. Oczywiście w pierwszej dziesiątce znalazło się kilku znanych zawodników. Zwyciężył Jakub Kaczmarek przed Łukaszem Kalaszczyńskim. Trzecie miejsce zajął Dariusz Kowalski, który na części biegowej wyprzedził dzielnie walczącego Filipa Przymusińskiego. Cichy bohater weekendu w Sierakowie na dystansie ¼ IM zajął czwarte miejsce. Trzeba przyznać, że Filip zafundował sobie ekstremalny weekend: ½ IM i ¼ IM w dwa dni.
Wśród kobiet pierwsze miejsce zajęła Agata Pecyna. Drugie miejsce przypadło Annie Henczkowskiej, a na najniższym stopniu podium stanęła Jagna Łunkiewicz. W niedzielne zmagania ukończyło aż 429 triathlonistów.
Zawody w Sierakowie stały na wysokim poziomie organizacyjnym. Wszelkie informacje dla zawodników podawane były z odpowiednim wyprzedzeniem i w sposób jasny i zrozumiały. Od strony technicznej zabezpieczenie i oznakowanie trasy było bez zarzutu. Wszelkie niebezpieczne miejsca na trasie rowerowej i biegowej były dobrze oznakowane. Najcięższą częścią triathlonu był bezsprzecznie dobieg z wody do strefy T1. Ponad 400 metrowy odcinek pod górę ażurowymi płytami zapisał się w pamięci wielu zawodników. Mankamentem zawodów była mała liczba kibiców, w szczególności na trasie rowerowej. Także w lesie, podczas biegu, zawodnicy mogli skupić się na automotywacji. Z drugiej strony atutem sierakowskich tras jest to, że są malownicze i zróżnicowane. Zawodnicy, którzy przyjechali na „zwiedzanie” okolicy na pewno się nie nudzili. Godny uwagi był także „program gastronomiczny”, który organizatorzy zaoferowali kończącym triathlon. Hamburgery, lody, owoce, napoje izotoniczne i energetyczne – to tylko część smakołyków, którymi zajadali się zawodnicy w ramach pakietu startowego.
Organizatorzy Triathlon Sieraków podnieśli poprzeczkę naprawdę wysoko. Miejmy nadzieję, że inni też pójdą w ich ślad.
Na trasie kolarskiej dystansu 1/4 IM nie widziałem stosowania draftingu.
Jakieś drobne zgrzyty przytrafią się na każdych zawodach.
Przypomniało mi się jeszcze, że woda na trasie kolarskiej podawana była w butelkach, co bardzo utrudniało chwytanie.
Ale generalnie było na plus.
Były to moje pierwsze zawody, które zorganizowane były bardzo dobrze, ale:
– posiadam zdjęcia jak zawodnicy skracają trasę pływacką,
– sędzia w strefie napojów skarcił kolegę za drifting :), /ten sam sędzia na trasie 1/4 im nie wskazywał pierwszej dziesiątce strefy finiszu – stał sobie:)też mam zdjęcia:)- baran w żółtej kamizelce/,
– kolaże stosowali drifting bo było za mało sędziów /muszą wiedzieć o co chodzi/,
– trasa biegowa nie ma nic wspólnego z półmaratonem i była ekstremalna /korzenie, podbiegi itd. nawet szkoda pisać/.
Ps. pozdrawiam Pana Grass dzięki któremu /i książce/ biegi zamieniłem na takie zawody i pozbyłem się bardzo dużo kg.
Podsumowanie: piękne zawody, piękna organizacja, trasa biegowa jest przełajowa
Pan Jurek Górski na mecie – dla mnie mistrzostwo świata – chyba wszyscy czuli się na finiszu wyjątkowo. Wolontariusze – naprawdę super się spisywali, i nawet pogoda w niedzielę była jak dla mnie w sam raz. Ale przyznam się, że minę miałem nieciekawą po odprawie i po wizji lokalnej podbiegu do T1.
veni, vidi, vici….. sam z sobą 2:51 :). Pierwszy w zyciu 1/4 IM. Moja ocena zawodów 5-, minus za pływanie – a raczej to była sieczkarnia 🙂 Poza tym wszystko ok, fajna trasa biegowa, super asfalcik …… Polecam.