Sylwester Kuster – nazwisko tego zawodnika przez wiele lat wymieniane było na mecie wszystkich najważniejszych imprez triathlonowych w Polsce. W sprincie i olimpijce zawsze był w czołówce i zdobywał medale mistrzostw Polski. Kiedy prawie dwa lata temu władze PZTri zawieszały go w prawach zawodnika, nie miały wyjścia – informacja z Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie była jednoznaczna – wynik pozytywny. PZTri mogło jedynie „żonglować” długością kary zawieszenia – zdecydowano się na wersję 1,5 roku. Sylwester Kuster od początku powtarzał, że wykrycie w jego organizmie niedozwolonej substancji, to efekt leczenia za granicą, kiedy podczas obozu treningowego w Portugalii wylądował w szpitalu z poważną chorobą. Dziś fakty są takie, że kara minęła, a Kuster wraca do gry. Tuż po aferze usunął się w cień, trenował siebie, ale również zaczął trenować innych. Nie startował. Dopiero w Sierakowie po raz pierwszy od prawie dwóch lat stanął na linii startu. Wskoczył na pudło. O tym starcie, a także o jego planach i wnioskach, jakie wyciągnął przez ostatnie miesiące, rozmawiałem z Sylwkiem dość długo. Oto skrót tej rozmowy w wywiadzie.
Sylwek, z przyczyn oczywistych nie było Cię w triathlonie prawie dwa lata. Opowiedz nam, jak spędziłeś ten czas, jakie wnioski wyciągnąłeś z tego, co się wydarzyło, jak sobie poradziłeś z tym wszystkim?
Trenowałem. Nie tylko siebie, ale zacząłem również trenować amatorów i muszę się pochwalić, że dwoje moich zawodników, którzy startowali w Sierakowie w kategoriach wiekowych zdobyło podium. Moja zawodnicza zajęła drugie miejsce, mimo, że jeszcze kilkanaście miesięcy temu nie potrafiła pływać, a mój drugi zawodnik – Mateusz Kubat – po półrocznym przygotowaniu do triathlonu osiągnął w swoich pierwszych zawodach fantastyczny wynik 4h 37 minut! Mateusz był kiedyś sprinterem, ale chyba minął się z powołaniem, bo ma niesłychane predyspozycje wytrzymałościowe, chociaż kiedy zaczynaliśmy, nie potrafił przejechać 60km na rowerze, tak go to męczyło. A jeżeli chodzi o mnie… nie miałem zbytniego wyboru. Jakakolwiek walka o udowodnienie, że jestem bez winy, wiązała się w moim przypadku z bardzo dużymi kosztami. Zrobiłem to, co każdy normalny facet zrobiłby w moim przypadku – pogodziłem się z tym i zająłem się swoimi sprawami. Trenowałem sporo pływania ze swoimi trenerami od tej konkurencji: Mariuszem Waliczkiem i Arturem Kieljanem. Odpuściłem nieco bieganie, bo stwierdziłem, że skoro nie startuję, to nie będę katował się ciężkimi treningami biegowymi. Poza tym samo bieganie jest jednak kontuzjogenne i wolałem oszczędzać stawy na przyszłość. O moje przygotowanie biegowe dba dzisiaj trener Dariusz Jurkowski.
Ale czy już wtedy, po decyzji Komisji i PZTri pogodziłeś się z myślą, że nie wrócisz do triathlonu olimpijskiego, zmieniasz filozofię treningu i przygotowujesz się pod dystans długi?
Nie. Ten trening, który teraz wykonuję nie jest pod dystans długi. Szczególnie pływanie, które w moim przypadku ma sporo ciężkich zadań, typowo pod pływanie na dystansie olimpijskim. Podobnie bieganie,w które wplatam sporo zadań tempowych, biegam kilometry nawet po 2:50/km. Jak wspomniałem nie są to duże objętości, ale pilnuję intensywności. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Eksperymentuję. Będę startował na krótkich i długich dystansach. Przemyślałem wszystko i wiem, że nawet jeżeli zdecyduję się na długie dystanse, to i tam muszę mieć szybkość, jeżeli chcę konkurować z najlepszymi. Warto jest inwestować w szybkość, póki można ją jeszcze rozwijać. Trzeba moim zdaniem robić to tak długo, jak to możliwe, kiedy organizm jest jeszcze bardzo podatny na łatwą stymulację pod tym kątem. Nie oszukujmy się – jeżeli ktoś chce rywalizować ze światową czołówką, to musi biegać półmaraton w 1:10 – 1:13 i to po etapie rowerowym przejechanym ze średnią 42-43km/h. Żeby pobiec półmaraton w takim tempie, to 10km trzeba biegać w około 31 minut. Inaczej się tego nie zrobi. Zawodnik, który biega 10km w 33 minuty, nie pobiegnie półmaratonu w 1:10…to proste. Trzeba złapać szybkość, bo żeby pobiec 10km w 31 minut, to 5km trzeba biegać w 14:30, a żeby pobiec tak 5km, to najpierw trzeba pokonać 1km poniżej 2:40. Nie ma możliwości osiągania dobrych wyników, jeżeli zawodnik nie ma podstawy szybkościowej. Poza tym w triathlonie na dystansie długim zaczynamy obserwować coś, co do tej pory miało miejsce tylko na olimpijce, a mianowicie z wody wychodzi już grupa zawodników, na rowerze do T2 – nawet z zachowaniem odstępów – również dojeżdża grupa zawodników i o wszystkim decyduje szybki bieg.
Czy w ciągu tych ostatnich dwóch lat startowałeś gdzieś, tak mówiąc kolokwialnie „po cichu”?
Nie, tylko trenowałem. Nie chciałem wzbudzać jakiejś sensacji, pokazywać, że jestem niepokorny i się buntuję. Została mi przyznana kara, przyjąłem ją. To czy była słuszna czy nie, to już dla mnie zamknięty rozdział, zostawiam go za sobą, nie chcę tego rozpamiętywać i chciałbym skupić się na treningu. Nie chcę nosić w sobie żalu, jakiś urazów, uzewnętrzniać się z tym wszystkim. Chcę się już skupić na treningu i przyszłości. Nie startowałem, chociaż wiele osób mnie namawiało. Na pewno łatwiej byłoby mi wrócić do sportu zawodowego, jeżeli brałbym udział w zawodach. Organizm cały czas byłby bodźcowany. Tym bardziej, że byłem zawodnikiem, który do swojej docelowej formy dochodził startami, rozkręcałem się ze startu na start. Taki mam organizm.
fot.BikeLife.pl
A jak oceniasz swój start w Sierakowie?
Dobrze, ale masakryczny był bieg. Kompletnie nie byłem przygotowany na tę trasę, nie znałem jej, a jestem zawodnikiem, który lubi szybkie i płaskie ściganie na asfalcie. W Sierakowie musiałem zmierzyć się z podbiegami po lesie i piachu. Do dziś czuję to w nogach. Byłem pod wrażeniem Łukasza Kalaszczyńskiego, który ewidentnie był przygotowany na taki rodzaj trasy, „wciągał” te wszystkie podbiegi z taką łatwością, a na zbiegach miał piorunujące tempo! Gdybym próbował zbiegać tak jak on, to pewnie zabiłbym się o pierwszy lepszy korzeń. Niesamowicie rozpracował te trasę. Rozmawiałem z Łukaszem na mecie i powiedział, że miał już ustaloną taktykę, wiedział jak biec. Ja potraktowałem to jak zwykłą trasę asfaltową, zacząłem po 3:25 z założeniem, że będę trzymał 3:30, a kiedy wbiegłem do lasu, to zderzyłem się z rzeczywistością. Ostatni kilometr biegłem chyba 5 min. Podczas jazdy na rowerze trzymałem się bardzo daleko za prowadzącymi chłopakami. Sędziowie jechali na motorze praktycznie cały czas obok mnie i bałem się jakiegokolwiek posądzenia o drafting. Jechałem nawet 20, 50 metrów za poprzedzającym mnie zawodnikiem. Widziałem też, ile dały moim rywalom pełne koła, chyba muszę w to zainwestować. Kacper Adam całkowicie nam odjechał, ale to już inna historia…wydaje mi się, że na początku popełniliśmy z Mikołajem Luftem błąd. Mikołaj po pływaniu próbował bardzo szybko zgubić mnie na rowerze i narzucił kosmiczną prędkość około 47km/h, ja chciałem go przytrzymać, a mogłem głupi jechać swoje, byłem bardzo dobrze przygotowany. No i po 15km „postawiło” nas obu. Kacper do nas dojechał i minął z uśmiechem, nie byliśmy w stanie nawet zareagować na jego przejazd. Byliśmy wypłukani. Czułem się jak po 20km na olimpijce. To był bardzo ciężki wyścig, szczególnie półmaraton w lesie, po piachu…do dzisiaj dochodzę do siebie. To był mój pierwszy start po dwuletniej przerwie, wszystko mnie boli. Sponiewierała mnie ta trasa w Sierakowie.
fot.BikeLife.pl
Ciekawy jestem jakie miałeś odczucia, kiedy po dwóch latach startowej abstynencji ustawiłeś się na linii brzegowej, usłyszałeś syrenę startową, jak się czułeś?
Bardzo dobrze! Muszę też przyznać, że odczułem ciepłe przyjęcie zarówno od sędziów jak i zawodników, każdy chciał zamienić kilka słów. Nie spodziewałem się takiego przyjęcia, a już kompletnie byłem zdziwiony, że obcy ludzie mnie poznawali, pytając czy jestem Sylwester Kuster i gratulowali mi decyzji o powrocie do ścigania. Nie wiem, czym to było spowodowane, ale było mi bardzo miło. Cieszę się, że pierwszy start wypadł mi właśnie w Polsce.
A jakie plany na ten sezon?
Powiem szczerze, że nie mam jakiegoś super ustalonego planu. Chciałbym wystartować w sprintach, żeby przetrzeć się z mocnymi zawodnikami. Trochę dziwi mnie ta ilość Mistrzostw Polski na różnych dystansach. Kiedyś było tak, że mieliśmy prestiżowe mistrzostwa na sprincie i na olimpijce i kiedy ktoś wygrywał taką olimpijkę wiadomo było, że jest „gość”, najlepszy zawodnik w kraju. Dziś niknie w tłumie, jest tyle medali różnych mistrzostw Polski…. nie wiem, czy to idzie w dobrą stronę. Zmniejsza się prestiż medalu Mistrza Polski…
Ale zamierzasz jednak startować w olimpijce na Mistrzostwach Polski?
Myślę, że nie jest to zły pomysł. Zawodnicy z pierwszej piętnastki Mistrzostw Świata nawet długich dystansów, regularnie startują w olimpijkach. Cały czas stymulują w ten sposób szybkość. Żeby robić dobre wyniki na połówkach, trzeba jednak cały czas pilnować tempa. To są wszystko moje obserwacje, nie mam trenerskiego doświadczenia na tym poziomie, ale intuicja podpowiada mi, że to dobra droga. Jeżeli się „zamulisz” wolnym treningiem, to nie osiągniesz dobrych wyników. Kiedyś poznałem na obozie na Fuertaventura Fryderika van Lierde, Mistrza Świata z Hawajów. Kiedy się spotkaliśmy nie był jeszcze Mistrzem Świata, ale startował już w Ironmanie. Opowiadał mi, że również wywodzi się z dystansu olimpijskiego, a 10km biegał w 32 minuty.
Za mało na olimpijkę, ale dobra podstawa do szybkiego biegania na długich dystansach…
Dokładnie. Stwierdził, że ze swoim słabszym pływaniem i „wolnym” bieganiem na olimpijce nie ma szans na sukces na tym dystansie. Przerzucił się na długi. Mówił mi, że lubi krótsze zawody i czasami w nich startuje, traktując wyścig jako stymulację szybkości.
fot. BikeLife.pl
Gdzie Cię jeszcze zobaczymy na zawodach w kraju w tym roku?
Supersprint i Sprint w Chażykowie i Suszu. Zastanawiam się nad MP w Szczecinie. Decyzję podejmę wkrótce, bo muszę zobaczyć jak mój organizm zareaguje na starty na bardzo krótkich dystansach. Jestem zmęczony treningami i potrzebuję świeżości. Dystans długi mogłem jeszcze zrobić z takiego treningu, ale na sprint i olimpijkę potrzeba już dużego odpoczynku. Zgłosiłem się już do Poznania na połówkę i zastanawiam się nad Herbalife Ironman 70.3 Gdynia.
Sylwek, powodzenia na ten sezon i kolejne. Dzięki za rozmowę i jeszcze raz gratuluję udanego startu w Sierakowie.
Dziękuję i do zobaczenia na zawodach.
Nie chce oceniać tej sytuacji, zaznaczam tylko jedno każdy sportowiec złapany na dopingu tłumaczy się tak samo – szpital, leki, choroba, ewentualnie odżywki o złym składzie. Myślę, że to mydlenie oczu osobą niezorientowanym, dla osób siedzących w tym, sprawa jest bardzo prosta i jednoznaczna.
Zgadzam się każdy powinien dostać drugą szansę, dlatego się cieszę z powrotu i życzę powodzenia.
Pozdrawiam.
Ale babola zrobiłem… Aż oczy bolą za co przepraszam 😉
Ja odniosłem trochę inne wrażenie co do „wybielania się”. Wręcz dla mnie tutaj jest przykład wzięcia na klatę tego co przyszło i robienie dalej swojego bez szumu. No ale widać każdy widzi to co chce…
Co do dopingowiczów to jest to dość delikatny temat… Nawet jeżeli prawdą jest to co twierdził Krzysztof to i tak będzie się to za nim zawsze ciągnęło mimo iż swoje odpokutował.
Powrót do TRI jak najbardziej mu się należy i szczerze rzyczę powodzenia.
Nie wierzę w dopingowiczów „bez winy”. Z drugiej strony, każdy powinien mieć drugą szansę. Ale takie próby wybielania się są dla mnie żałosne. Wpadka to wpadka. Trzeba powiedzieć „sorry, błąd”, wyciągnąć wnioski i jechać dalej.