Iron Dziadki, doktor i profesor, AT Team, czyli Susz 2015

Triathlon to nie tylko sportowa rywalizacja z przeciwnikami i samym sobą. To przede wszystkim społeczność fantastycznych ludzi, z którymi można spotkać się na obozie sportowym lub, co o wiele częstsze, na zawodach. Tak też było podczas weekendowego Euco Susz Triathlon. Spotkanie z członkami Akademii Triathlonu, ich znajomymi i rodzinami, to zawsze czas pełen pozytywnych emocji. Tym razem doszło coś jeszcze, bo w Suszu, i po raz pierwszy w polskim triathlonie, wystartował doskonale znany czytelnikom AT nasz sympatyk z Kanady – Andrzej Kozłowski. Nie obyło się bez przykrych niespodzianek, ale jak się dowiedziałem, Andrzej jest już zaprawiony w bojach z liniami lotniczymi, bo te kilkukrotnie gubiły mu walizkę rowerową ze sprzętem. Zwykle działo się to po zawodach, ale tym razem rower wcięło na dwa dni przed imprezą w Suszu. Andrzej musiał czekać w Warszawie, aż walizka z Londynu przyleci następnego dnia. Niestety pewnie cała ta nerwowa sytuacja spowodowała lekki stres i już na miejscu nasz doświadczony Ironman z Hawajów nie dokręcił jednej ważnej części. Poluzowany pedał odkręcił się w czasie jazdy, co w efekcie skończyło się wywrotką i stłuczeniami łokcia i żebra. Mamy nadzieję Andrzeju, że to bolesne przywitanie z triathlonem w Polsce nie będzie Twoim ostatnim… to znaczy… oby bolesne było po raz ostatni, ale  przyjeżdżaj do nas jak najczęściej. 

 

Oczy społeczności AT zebranej w Suszu zwrócone były na Iron „Dziadki” War, czyli bezpośredni pojedynek Arkadiusza Cicheckiego z Andrzejem Kozłowskim, Arka z Professore i Professore z Doktorre. O tym wydarzeniu było głośno już na kilka dni przed zawodami. Fejsbuki donosiły m.in:

 

ironwar susz

 

Rywalizację wygrał Arkadiusz Cichecki, o czym za chwilę sam opowie. Nie mniej emocjonująca wojenka w mniejszym wydaniu, toczyła się między panami, którzy przed nazwiskami mają budzące respekt tytuły naukowe – doktor kontra profesor! Marcin Stajszczyk vs. Artur Pupka. Ten ostatni, mimo, że był drugi, poprawił życiówkę aż o 8 minut, ale dzień wcześniej zdążył wprowadzić niepewność w szeregach triathlonistów używających szytek, bo na…gładkiej jak stół trasie, złapał gumę. Ale przejdźmy już do rozmowy, jaka toczyła się przy stole z grochówką i makaronem, tuż po przekroczeniu mety. Panel dyskusyjny zaszczycili swoją obecnością: Andrzej Kozłowski, Arkadiusz Cichecki, Marcin Stajszczyk, Olek Sachanbinski, Olek Łakomski, a wszystkiemu przysłuchiwał się kronikarz, Ojciec Dyrektor Łukasz Grass. 

 

Grass: Jak wrażenia Andrzeju?

AK: To jest mój pierwszy triathlon w Polsce i w porównaniu do imprez organizowanych w Kanadzie, muszę przyznać, że tutaj jest dużo lepiej – organizacja pierwsza klasa. Pomijając Mistrzostwa Świata organizowane w Mont Tremblant, u nas nie spotyka się na zawodach czegoś takiego jak koszyki przy rowerach, wykładziny w strefach zmian. Nagrody również są rzadkością. Dla mnie te zawody mogły się skończyć gorzej niż się skończyły, bo rano w dzień startu miałem kraksę na rowerze. Ponieważ mój sprzęt doleciał do Polski z opóźnieniem, skręcałem go wieczorem, dzień przed zawodami i zapomniałem dokręcić pedał. Cały czas czułem i czuję ból żebra, mam poobijany łokieć. 

 

Grass: A jak oceniasz swój start?

AK: Analizując wyniki poszczególnych konkurencji widać, że przegrałem z Arkiem pływaniem…

 

Arek: Nie bez kozery zarządzam pływalnią! To zobowiązuje! 

 

Andrzej: Rower i bieg miałem szybszy…

 

Grass: Generalnie Iron „Dziadki” War wygrał Arek z czasem 4:50:48.

 

Andrzej: Tak, o 26 sekund! 

 

(tutaj znajdziesz szczegółowe wyniki dystansu długiego – wyniki)

 

iron dziadki_susz2015

Andrzej Kozłowski i Arek Cichecki

 

Grass: A mieliście kontakt wzrokowy na trasie, wiedzieliście, co się dzieje?

 

Arek: Oczywiście! Czułem jego oddech na plecach. 

Andrzej: Widzieliśmy się na biegu i później żartowałem, że brakowało jeszcze tylko jednego kółka… i bym go miał! 

 

Grass: Czyli na nawrotach była wymiana spojrzeń?

Andrzej i Arek: TAK! TAK

 

Arek: Czułem ten oddech, czułem spojrzenie i powiem, że pierwszy raz w życiu tak się motywowałem, żeby dać z siebie aż tyle. Zawsze na zawodach nie do końca jestem zadowolony, bo mi się po prostu nie chce, a tutaj, dzięki Andrzejowi…

 

Andrzej: Ale ja absolutnie Arka nie goniłem! Nigdy z nikim się nie ścigałem i nie ścigam, walczę z samym sobą. Biegnę ustalonym tempem i trzymam się założeń. 

 

Grass: No dobrze, ale teraz mieliśmy nadzwyczajną sytuację…

 

Andrzej: No tak, chciałem wygrać, ale biegłem po prostu swoim tempem. 

 

iron dziadki2_susz2015

 

Grass: Panie Cichecki! gratulacje „Dziadku”! 

Arek: Dziękuję! 

 

Grass: Zapytam jak się płynęło, skoro Andrzej już wskazał, gdzie z Tobą przegrał. 

Arek: Wbrew pozorom nie popłynąłem najlepiej…

 

Grass: Ale wiecie, że pływania było co najmniej 100m wiecej?

Arek, Andrzej, Marcin, Olek: Ooooo!!! 

 

Olek Łakomski: I to mi poprawia humor! 

Grass: Mnie też. 

 

Arek: Ale muszę dodać, że chyba po raz pierwszy podczas pływania tak się zachłysnąłem wodą. Nie mogłem złapać oddechu, wyrównać go, utknąłem. Bardzo lubię środowisko wodne, nie mam jakiś zahamowań, ale pierwszy raz tak się przestraszyłem. Napiłem się wody tuż przed środkową bojką nawigacyjną. Dopiero za czerwoną boją nawrotową wszystko się unormowało, ale niestety sporo straciłem. 

 

Grass: Chciałem teraz pogratulować panu doktorowi, który tak spokojnie siedzi obok. Gratuluję życiówki. 

Marcin: Dziękuję bardzo. jestem bardzo zadowolony. Nastawiałem się na to, że złamię 5h 30 minut, bo w tamtym roku kończyłem z czasem 5:32, a to co wyszło, czyli 5:19:30… jestem bardzo pozytywnie zdziwiony. 

 

Grass: I to na trasie, która wcale nie była taka łatwa. 

Marcin: Trasa rowerowa była dla mnie wymagająca. Etap rowerowy zrobiłem w 2:43, a w tamtym roku ponad 2:50…

 

Arek: I trzeba dodać, że po nawrocie wiatr był silny…

Marcin: I tak naprawdę, żeby utrzymać średnią trzeba było się starać, na zjazdach mocno pracować. Ale wiem, że rower pojechałem na granicy swoich możliwości, bo na 2km przed końcem zaczęły łapać mnie kurcze mięśniowe – podobnie jak na Majorce. Puściły, ale na biegu na drugim kilometrze znowu kurcz i dokładnie jak na zawodach na Majorce złapał mnie w lewą nogę. Musiałem przejść do marszu, trochę się porozciągać i zacząłem bieg tempem około 5:15. W sumie udało mi się utrzymać tempo średnie 5:20, co jest najszybszym biegiem. Jestem zadowolony. 

 

Grass: 4:46:50 to czas Olka Łakomskiego. Życiówka?

Olek: Życiówka poprawiona o dwie minuty. I to mimo słabego roweru. Jadąc tu samochodem chyba za bardzo uwierzyłem w jakość tego asfaltu, myślałem, że będzie nas niosło. Ruszyłem tak ostro na pierwszej pętli, że na drugiej słono za to zapłaciłem. Ale zawody w Suszu oceniam bardzo dobrze, świetna trasa rowerowa, pogoda dopisała, pobiegłem również życiówkę w półmaratonie – lepiej niż na „czysto”. Miałem czas 1:34. 

 

Olek Sachanbinski: Ja też zrobiłem dzisiaj życiówkę, poprawiłem czas o 4 minuty (5:15). Byłem bardzo zadowolony po pływaniu, bo wychodząc z wody zobaczyłem naszego Profesora! 

 

Grass: Proszę, jak Professore potrafi uszczęśliwić!

Olek: On lepiej pływa, więc pomyślałem, że i ja popłynąłem tego dnia świetnie! Niestety czas pokazał, że popłynąłem słabo. Miałem problem z nawigacją, nie widziałem bojek. Na rowerze jechało mi się świetnie, pojechałem na 85% swoich możliwości, a w biegu realizowałem to, co zalecił trener Filip Szołowski, nie robiłem nic więcej. 

 

Grass: Panowie, kończąc może coś zaproponuję… chyba trzeba zrobić teraz Iron „Dziadki” War w Kanadzie….

 

(cisza)

 

Grass do Arka: No co się pan tak patrzy, panie Cichecki? Andrzej przyleciał do Polski, to teraz my do Kanady…

Arek: Ale słyszałeś jak tam jest organizacja, co?

 

(śmiech)

 

Marcin: Wiecie, nie wiem, co na to Profesor, ale chciałem zaznaczyć, że w drugiej wojnie… „Dr. War”…udało się…

Grass: OK, OK! W drugiej wojnie z Profesorem Arturem wygrał doktor Marcin! 

Marcin: Mimo, że Profesor zrobił życiówkę! 

 

Grass: Profesora niestety nie ma teraz z nami, gdzieś uciekł…

Arek: Profesor ma teraz rozważania natury filozoficznej, nie wolno mu przeszkadzać. 

 

profesor bieg_susz2015

 

Grass: Ja tutaj muszę usprawiedliwić naszego zacnego Profesora, bo nie wiem czy wiecie, ale start w Suszu był jego szóstym startem w tym sezonie, czwartym z rzędu, a m.in. w Radkowie na wymagającej trasie – najtrudniejszej ćwiartce w Polsce, zrobił swoją życiówkę. Poza tym przygotowuje się do zawodów w Poznaniu i Ironmana w Kalmar, więc dzisiaj miał prawo nie wygrać z Wami… choć i tak, jak wspomniał Marcin, pobił o kilka minut swoją życiówkę na połówce. A już zupełnie na koniec chciałem bardzo podziękować Iwonie Brzezińskiej za organizację AT Team Roomu, stworzenie nam idealnych warunków, bezstresowej sytuacji przed zawodami i komfortu po, a także…

 

Arek: Jak to? To jest dzisiaj AT Team Room w Suszu?!

 

(cisza) 

 

Marcin Stajszczyk: No proszę… obudził się…

Powiązane Artykuły

14 KOMENTARZE

  1. Super artykuł, super walka, super gratulacje… Coś czuję, ze Artur ostatniego słowa jeszcze nie powiedział 🙂

  2. Dzięki serdeczne wszystkim za miłe słowa. Bardzo to budujące! Cieszy, że ktoś jeszcze zwraca uwagę na ,,wyczyny” młodych inaczej :-)))

  3. A ja zauważyłem na stołopalecie puszkę niezdrowego napoju energetycznego. Jeszcze rozumiem, gdyby tam było piwo, ale takie sztuczne gazowane napoje? A przecież te artykuły czyta młodzież i może zejść na złą drogę!

  4. Super rywalizacja i imponujące wyniki! Serdeczne gratulacje dla wszystkich uczestników.

    Kiedy powiedziałem o Waszych osiągnięciach miejscowym (eksperci przed sklepem spożywczym w Żytkiejmach/Suwalszczyzna) a szczególnie, że jesteście dużo szybsi ode mnie, to strasznie im to zaimponowało.

  5. Jeszcze raz gratulacje Arek. Wyznaczasz nowe granice dla pojęcia: ” w sile wieku” 🙂

  6. Gratulacje Panowie,
    startu, życiówek ale i super atmosfery i spotkania po zawodach
    pozdrawiam

  7. Gratulacje dla pana Arka Cicheckiego i Andrzeja Kozłowskiego.Cieszy, że poziom w tej kategorii wiekowej jest na tak wysokim poziomie. Uczciwa praca i dążenie do perfekcji w końcu musi zaowocować.Proszę nie spoczywać teraz na laurach i trzymać formę jak najdłużej.

  8. Panowie w IronDziadkiWar były tylko dwa miejsca i tą rywalizacje zaszczylcili swoją obecnością Andrzej i Arek! To czego dokonali jest godne podziwu a ze przy tym fajne chłopaki są tym bardziej cieszy;) Natomiast my z Arturem do IronDziadkow na razie nie pretendujemy bo i wiek nie ten (przynajmniej średni:) i moc za młoda;)) My bawimy sie w swoją „Doc War”;) @Michał oczywiście, ze stosuje, dzięki temu szybciej uporalem sie z problem ale jak mnie lapie na rowerze i w biegu (zeby było jasne to jest przyśrodkowa glowa 4-gł uda a nie łydka) to ból jest ogromny i noga robi sie sztywna w ułamku sek, musze na chwile zupełnie rozluźnić bo najmniejszy ruch powoduje pogorszenie. O tym ze lewy 4-gł jest spięty wiedziałem juz przed zawodami ale nie udało mi sie odpowiednio rozciągnąć.

  9. Gratulacje dla wszystkich, nie robiłem tego wcześniej bo czekałem na jakiś opis właśnie. Arku i Andrzeju wyniki naprawdę imponujące, tak jak już wcześniej pisałem nie jeden młodzian chciałby takie mieć. pozazdrościć. A odnośnie Kanady to być może kiedyś się tam wybierzemy na jakieś zawody….

  10. Hopsa! Wyniki robia wrazenie, choc Olek L. i Marcin S. to chyba takie przyszywane dziadki.
    Natomiast Urgroßvater Cichecki: Może jak znajdę chwilę opiszę na blogu…..Rozumiemy. Brak czasu: wywiady, wizyty w zakladach pracy, ciezkie jest zycie celbryty -:))))))))

  11. Eeee, Marcin Stajszczyk w Iron DZIADKI War?! Siwe włosy masz ale żeby od razu do wojny dziadków? Może się mylę i źle oszacowałem wiek… 😉

    Kurcze – Marcin próbowałeś hiperwentylacji tak jak nauczałes kiedys na AT? Mnie pomogło w Sierakowie. Bez przechodzenia do marszu kurcze puściły.

  12. Ładne mi „dziadki”. Gdybym ja ukończył w takim czasie, to by mi sie mordka przez tydzień śmiała. Gratulacje!

  13. Lukasz, ściągnąłeś moje zdjęcia z FB, które miałem dać na bloga! Samowolka! Łobuz! MKB, przyjacielu drogi, wiem, że masz dobre intencje ale to nie tak, nie tak…
    W gwoli wyjaśnienia. Nie czuje się zwycięzcą!!! Andrzej był po dłuuugiej podróży, po stresujących przygodach…. Jestem przekonany, że w innych okolicznościach pokazałby mi moje miejsce w szeregu! Nadal zostaje moim niekwestionowanym Guru! Przez te dwa dni poznałem go bliżej. Jest nie tylko super sportowcem ale serdecznym, ciepłym człowiekiem z niesamowitą klasą. Miałem nosa do wyboru swojego Mistrza. Jego obecność sprawiła, że potrafiłem wnieść się na szczyt swoich możliwości, złamać pewne granice…. Bez niego to najwyżej mógłbym połamać swoje stary gnatki! :-))) Wracając do samych zawodów to faktycznie rewelacja! Może jak znajdę chwilę opiszę na blogu… Wszystkim a szczególnie społeczności AT gratulacje !

  14. Gratuluję wszystkim. Czasy i postępy zaiste imponujące. 'Dziadki’ rządzą! Oczywiście Król może być tylko jeden;) (tak miałem napisać Arku?)

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,772ObserwującyObserwuj
19,300SubskrybującySubskrybuj

Polecane