Niedawno opisywałem jak World Triathlon Corporation próbuje rozszerzać swój portfel imprez poprzez wykupowanie kolejnych, dywersyfikując ofertę pomiędzy różne dyscypliny i dystanse. Dziś, dla równowagi, pora na pomysły konkurencji. 3 czerwca 2017 w miejscowości Šamorin na Słowacji zostaną rozegrane pierwsze mistrzostwa świata Challenge na dystansie połowy Ironmana. Wyścig odbywać się będzie w otoczeniu fantastycznego kompleksu sportowego X-Bionic Centre, który jest w stanie zapewnić bazę treningową dla przedstawicieli 27 dyscyplin olimpijskich, zajmując przy tym powierzchnię blisko miliona metrów kwadratowych.
Challenge przeznaczyło minimalną kwotę 150 tysięcy Euro jako pulę nagród dla startujących zawodników. Uczestnicy będą mogli walczyć o kwalifikację do Šamorin na 46 imprezach organizowanych na całym świecie. Dla profesjonalistów zarezerwowano miejsca dla pierwszych pięciu zawodników i zawodniczek Igrzysk w Rio, pierwszej trójki rankingu ITU WTS, długiego dystansu ITU, mistrzostw świata Ironman, zarówno na dystansie długim, jak i „połówce”. Amatorzy kwalifikować się będą przez zajęcie miejsca w pierwszej szóstce kategorii wiekowej na zawodach Challenge. Słowacka miejscowość będzie gospodarzem mistrzostw w roku 2017 i 2019, w roku 2018 odbywać się będą one poza Europą. Piękie… ale spróbujmy przyjrzeć się szczegółom.
Zaczynając od pozytywów należy pochwalić europejską lokalizację. Ironman 70.3 swoje mistrzostwa w 2016 roku organizuje w Australii, rok później w USA. To spore obciążenie logistyczne i finansowe dla triathlonistów z naszego kontynentu. Słowacja może być tu dobrą alternatywą. Rok poolimpijski to dobry czas na namówienie do startów największych gwiazd z ITU, które taki sezon traktują zwykle bardziej ulgowo. Brak bariery wejścia dla czołówki, przy całkiem dobrych nagrodach może się dobrze sprawdzić.
I to by było chyba na tyle…
Pora na wątpliwości. Największą wartością cyklu Ironman są zawody w Kona. Stoją one na szczycie piramidy sportowych marzeń, i wszystkie drogi podążają w tym kierunku. Mistrzostwa 70.3 są w sensie sportowym imprezą drugiej kategorii i próbą skanalizowania nadmiaru chętnych, przy ograniczonych możliwościach logistycznych hawajskiej wyspy. Dla Challenge takim specjalnym miejscem jest Roth. Nie ma ono oczywiście magii narodzin długiego dystansu, ale z całą pewnością jest najcenniejszą imprezą w cyklu. Roth jednak nie jest w pełni wykorzystywane. Aby tam wystartować musimy po prostu się zapisać, jedyną trudność stanowią możliwości karty kredytowej i liczba dostępnych miejsc. Zero wyzwania sportowego w momencie zapisu. Challenge wreszcie zrozumiało potrzebę stworzenia kolejnych stopni zawodniczego wtajemniczenia dla uczestników swoich imprez. Eliminacje, imprezy dla wybranych, kolejne bariery do pokonania, to rzeczywiście dodaje smaczku zabawie. Ale dlaczego Słowacja? Dlaczego legenda Roth nie zostaje tu jakoś wykorzystana? Wiem, inny dystans, ale to nie jest najważniejsze. To wszystko można przecież zaplanować od podstaw.
Kolejne wątpliwości dotyczą przyszłości tej imprezy. Co z zawodnikami WTS w kolejnych latach? Po „przerwie” po Rio wrócą oni do ciężkiego ścigania się w swoim cyklu. To właśnie tam są duże pieniądze dla najlepszych, na Słowację przyjedzie drugi garnitur. Roth przypomina nieco maraton w Berlinie, gdzie wszystko podporządkowane jest biciu kolejnych rekordów. Dobór zawodników, szybka trasa, wysokie startowe dla elity. Bonusem jest świetna atmosfera panująca wśród mieszkańców, kibiców i zawodników. Ale to nie przekłada na inne lokalizacje. Šamorin musi sobie na wszystko zapracować od podstaw.
Na dziś żadna z imprez kwalifikacyjnych nie odbywa się na terenie Wielkiej Brytanii. Zawodnicy z największego rynku triathlonowego w Europie (niektóre źródła uważają, że największym rynkiem wciąż są Niemcy) zmuszeni będą do co najmniej dwukrotnego wyjazdu za granicę, co znacznie zwiększa koszty, a zmniejsza zapał. To drobiazg, ale świadczy o sporych lukach w kompleksowej strategii.
Czy można powiedzieć, że Challenge jest najbardziej dynamicznym, pełnym pomysłów i kreatywnym organizatorem? Nie jestem tego taki pewien. Mówiąc brutalnie, mam wrażenie, że Challenge się mota, szukając jakiejś cudownej metody na wyjście z cienia M z kropką. Rzeczywiście próbują wielu nowych rozwiązań, ale szczerze mówiąc niewiele z nich utkwiło mi w pamięci jako udane. Wpadki na rynku amerykańskim, porażka pomysłu Triple Crown (gdzie imprezy Challenge zastąpiły zawody z cyklu Ironman), czy niezbyt dobrze oceniana ostatnia impreza w Poznaniu. Właściwie na każdym polu rozczarowują swoich zwolenników.
Ironman nie musi nawet szczególnie walczyć z tym organizatorem. Wystarczy jak będzie pozwalał im na wprowadzanie w życie kolejnych nowinek.
Czy nowe mistrzostwa świata będą wyłomem od tej reguły – czas pokaże. Z całą pewnością sytuacja zaczyna przypominać mnogość tytułów federacji bokserskich, gdzie trudno nadążyć kto jest mistrzem czego. Na tym może korzystać tylko jedna impreza – Ironman Hawaje, jako jedyna „czytelna” impreza najwyższej rangi na dystansie długim.
Patrząc na tę sytuacje po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że w życiu należy robić dobrze jedną rzecz, a z rozmnażaniem pomysłów przez pączkowanie powinno się być bardzo ostrożnym. Jeżeli brakuje miejsca na jednym polu lepiej jest poszukać go sobie w innej niszy (patrz wykup imprez WTS przez Ironmana).
Dla jasności, nie jestem zwolennikiem żadnej z konkurujących firm. Challenge życzę jak najlepiej z ich nowym pomysłem, ale trudno pozbyć mi się wątpliwości, kiedy patrzę na hurraoptymistyczne zapowiedzi dotyczące tych zawodów. Jako zawodnik dość sceptycznie podchodzę do kolejnych mistrzostw. Czasami wydaje mi się, że to tylko sposób na zaspokojenie sportowych ambicji jak największej liczby amatorów spragnionych poważnie brzmiących tytułów, nawet jeżeli te ambicje są nieco na wyrost (Mistrzostwa Europy w Poznaniu?). Obym się tym razem mylił.
Pani Małgorzato,
Oczywiście, że może mieć Pani odmienne zdanie. Wszyscy możemy 🙂 Dzięki temu świat jest bardziej kolorowy 🙂
Tak naprawdę te niezbyt przychylne opinie i komentarze zmusiły mnie do pogrzebania w różnych danych. Czyli trochę mnie douczyły 🙂
Inna perspektywa nie oznacza oczywiście nic złego, ale na pewno powoduje odmienny sposób interpretacji. Czepiam się tu tylko idei kolejnych mistrzostw.
Chciałem przybliżyć trochę szczegółów z zaplecza. Nie pisałem nic o skróconych trasach, punktach odżywczych itp. Od tego są relacje uczestników.
Stąd te różnice perspektyw. Co ciekawe, wcale nie muszą się wykluczać.
W tym tekście rzeczywiście „narzekam” trochę na Challenge, bo ich pomysł budzi u mnie wiele wątpliwości.
Mógłbym również napisać wiele o wpadkach Ironmana, wcale nie mniejszych.
Zróbmy sobie jednak chwilę przerwy pomiędzy narzekaniami 🙂
Challenge kontra Ironman to temat na wielotomowe dzieło, a tu mamy tylko kilka tysięcy znaków.
Proszę mi wierzyć, że ja też chciałbym, żebyśmy dostawali MEGA imprezy. Ale co to jest mega? Szykuje się kolejny kontrowersyjny temat 😀
Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję, bo dały mi sporo materiału do przemyśleń.
A ja Wam po prostu dziękuję za merytoryczną dyskusję! niezależnie od poglądów i ocen różnych faktów. Generalnie to jest jakiś fenomen. Przeglądam kilkanaście stron internetowych dziennie – taki mam zawód. Prawie wszędzie hejt. Dziękuję, że u nas jest z kulturą i merytorycznie! Naprawdę, bardzo Wam za to dziękuję!
Panie Macieju – w felietonie z racji już samej użytej formy wyrażamy subiektywny punkt widzenia, do tego zabarwiony złośliwością. Nikt od nikogo nie oczekuje „głoszenie prawdy absolutnej”. Ponieważ został opublikowany, stał się tym samym przyczynkiem do dyskusji. Jak napisałam- nie rozumiałam celowości tego felietonu. Niektóre wątki w odpowiedziach – zostały rozwinięte i tym samym nabrały dla mnie przejrzystości. Jednak, też nie ze wszystkim się zgadzam co przeczytałam, dlatego o swoich wątpliwościach napisałam. Mam nadzieję, że , jako czytelnik Pana felietonu, mam do tego prawo.
Co do Samorin – to takie wróżenie z fusów odnośnie imprezy, która dopiero ma się odbyć. Przypomina mi to kontrowersje i emocje jakie wzbudzał, swojego czasu, warszawski „Orlen Maraton”, kiedy po raz pierwszy miał się odbyć. Zanim go zrealizowano już dyskutowano, że nie ma szans na realizacje i kontynuację, a przede wszystkim zrujnuje warszawski maraton z tradycjami. Czas pokazał, że jest miejsce dla dwóch imprez. W tym przypadku też bym się nie obawiała kolejnych zawodów, na dodatek ze świetnym zapleczem. Do tego sam organizator odcina się od nazywania tej imprezy „Mistrzostwami świata”. Są to po prostu mistrzostwa uczestników Challenge.
Wpadki zdarzają się wszędzie. Jak sam Pan stwierdził, „nie myśli się ten, kto nic nie robi” – i tak jest w każdej dziedzinie. W przygotowaniu i realizowaniu zawodów również. Nawet jeśli zdarzają się wpadki i niedociągnięcia- to przecież tę pracę wykonuje olbrzymia grupa ludzi, a każda z osób ma własne słabe strony. Co innego, jeśli organizator imprezy nie wyciąga wniosków tylko tkwi w samozachwycie – dość szybko rzeczywistość i jego dopadnie.
Ma Pan rację- mamy różną perspektywę. I wcale nie dlatego, że jako amator potrzebuje „mistrzowskiego picu”. Ja się cieszę, że ktoś m.in. dla mnie poświęca czas i przygotowuje MEGA IMPREZĘ. I mogę tylko życzyć takiemu orgowi, by robił to coraz lepiej.
Co do manipulacji. Przedstawił Pan w taki sposób Challenge, że po przeczytaniu można tylko usiąść i lamentować na „challendzką niemotą”. Stwierdził Pan, że nie jest zwolennikiem żadnej z konkurujących firm. Jednak wydźwięk felietonu jest jednoznaczny.
Na koniec zostawiłam sobie tę wg mnie „nieprawdziwą” informację. Muszę uderzyć się w pierś (a może w piersi, będzie bardziej wymownie ), gdyż to ja byłam w błędzie. Rzeczywiście jest tak jak Pan napisał, że 6 pierwszych osób z kategorii zdobywają kwalifikacje na Mistrzostwa. Mea Culpa – proszę o wybaczenie.
MKB, w informacjach prasowych można było znaleźć wersje z 3,5 lub 6. Stąd pewnie te watpliwości.
Oczywiście kierować się należy regulaminem imprezy.
Nie do końca rozumiem zamieszanie w okół alokacji slotów na Słowację. Wg mnie jasno jest napisane sloty (po 1) dla każdego zawodnika top6 każdej AG z każdej połówki i pełnego Challenge poczynając od zawodów 23.04.16 kończąc na Rimini w maju 2017. Skąd niejasność?
Arkadiusz,
Ten znak zapytania to pewien skrót myślowy. Chodziło mi tu właśnie o tworzenie imprez z tytułami, ale bez szczególnej obsady. Oczywiście tu, jak i w całym tekście omawiam raczej Elitę niż kategorie wiekowe.
Małgorzato,
Mamy różną perspektywę. Mnie interesują tylko konkrety organizacyjne. Które informacje są nieprawdziwe, a które zmanipulowane?
Grzegorz,
Kto konkretnie mi zapłacił za ten tekst? Przelew nie doszedł… 🙁
Maciej,
Zdanie innych warto zawsze szanować. Można się z nim nie zgadzać…
W felietonie wyrażam swoje zdanie. Nie głoszę prawdy absolutnej.
Mistrzostwa Europy, w których brakuje czołówki zawodników długiego dystansu z naszego kontynentu tracą wiele ze swojej rangi.
Challenge wiele swoich nowych pomysłów wprowadza w sposób niedopracowany, lub coś w nich zgrzyta. Z wpadkami na rynku amerykańskim i w krajach arabskich na czele.
Maraton berliński jest specyficzną fabryką rekordów, tak jest ustawiany przez organizatorów. Nie ma to nic wspólnego z jakością (w tym przypadku świetną) imprezy.
Gdynia nie jest lepszą imprezą od Nieporętu. Jest inna. Żadna z tych imprez nie występuje jako mistrzostwa.
Igrzyska olimpijskie to nie mistrzostwa świata. Ile federacji organizuje mistrzostwa świata w piłce nożnej, koszykówce, siatkówce, pływaniu, lekkiej?
Można się oburzać, a można sprawdzić dlaczego ktoś ma inne zdanie.
Nic w tym tekście bym nie zmienił. Z kwalifikacjami jest rzeczywiście zabawa. W różnych informacjach prasowych podawane są różne kryteria. Top 3, 5, 6. Tia… 😀 Sprawdzanie tekstu zajmuje zwykle więcej niż napisanie, choć ten się nie myli, kto nic nie robi 😉
Jak ktoś brał udział w imprezie i dał z siebie wszystko – to super dla niej/niego. Sceptycznie podchodząc do koncepcji nie przenoszę tego na uczestników.
Przykro mi, że ktoś może się czuć urażony, ale nie jestem gościem, który cieszy się jak ktoś mu mówi, że jest Ironmanem po ukończeniu warszawskiej olimpijki, ani człowiekiem z żelaza na mecie innego triathlonu.
Jestem przeciętnym amatorem, cieszę się sportem i nie potrzebuję mistrzowskiego picu. Mam zbyt duży szacunek do takich tytułów jak mistrz świata czy kontynentu.
Miłego wieczoru! 😉
Brawo Małgosiu! Nie wiem chyba przez grzeczność ugryzłem się w język a w zasadzie w palce przy klawiaturze… Bardzo sobie cenię ,,pióro” Maćka ale tym razem chyba się trochę zamotał… Czyżby brak tematów? 🙂 A już za cholerę nie rozumie dlaczego przy Poznaniu jako mieście rozgrywania ME jest znak zapytania. To piękne miasto, piękna baza, wspaniały potencjał … tylko trzeba dobrego organizatora. Jeszcze raz podkreślam, że Challenge stanowi dobrą alternatywę, jest jakąś konkurencją a wiadomo jakie są je mechanizmy…
Pani Małgosiu, proszę pogratulować Synowi 🙂
Mają przysłać mailem kod do rejestracji ważny 7 dni. Po 7 dniach jeśli Zawodnik nie zarejestruje i opłaci wpisowego traci prawo startu.
Niestety dystrybucja informacji o zdobyciu slota na THECHAMPIONSHIP 2017 nie jest wykorzystana profesjonalnie. Pani wpis najlepiej o tym świadczy…
Co innego, że Akademia Triathlonu też mogłaby się pokusić o pełna listę i pogratulować zdobytej kwalifikacji. Na liście tej znajdują się również członkowie AT…
„Age group athletes will have the opportunity to qualify with a top six age* group finish at any CHALLENGEFAMILY event worldwide during the qualification period. Top 3 teams in the male, female and mixed categories in relay events will qualify for THECHAMPIONSHIP at CHALLENGEFAMILY events.
*Note: CHALLENGETAIWAN, CHALLENGEFUERTEVENTURA and CHALLENGERIMINI occur twice in the qualification period. For the 2016 editions of each of the above races only the top 3 finishers in each age group will qualify. The same will apply for the 2017 editions of the above races.”
Strzelaj Malgorzato ! Strzelaj !!! :-)))
Wierze , ze jestes w stanie zakwalifikowac sie na Hawaje i wtedy jak wiele juz osob przed Toba zmienisz zdanie .
Magia tego miejsca jest wyjatkowa !!!! Wyjatkowa !!!!
Miejsce gdzie postokroc umierasz na biegu i przysiegasz sobie , ze nigdy wiece, a nastepnego dnia juz od rana kombinujesz jak tu wrocic w przyszlym roku .:-))
Tak Hawaje podobnie jak Boston czy Wimbledon sa………..jedyne !
Na Hawaje nie jada zawodnicy z odleglych miejsc , zasady „roll-down” sa inne niz w 70.3 i w zaleznosci od liczby zawodnikow w grupie „roll-down” nie idzie nizej niz do dziesiatego, dwunastego miejsca .
A tak Madame Pele( bogini wulkanicznego ognia ) usmiechem zaprasza wszystkich na
Big Island( Hawaje 30 07 2016):
http://www.dailymail.co.uk/news/article-3715583/Mother-nature-flashes-smile-Hawaii-volcano-appears-red-hot-grin-complete-glowing-eyes-molten-lava-hits-sea.html
Z zainteresowaniem przeczytałam wywody Pana i przyznam, że do samego końca nie rozumiem celowości tego artykułu. Poda informacje są nieprawdziwe, ewentualnie niesprawdzone lub odpowiednio zmanipulowane. Nie wiem sama jak mam je odczytać, stąd też moje rozterki. Z jednej strony chce Pan pokazać pozytywy, lecz tak naprawdę chodzi chyba o zdyskredytowanie zawodów The Challengeship 2017 zanim w ogóle się odbędą. Bo czemu ma służyć porównanie ich do Kony? Przecież one nawet nie pretendują do tego by się do nich lub z nimi porównywać. Czy gdzieś jest to napisane?
To tak jakby powiedzieć, że Mistrzostwa Świata w innych dyscyplinach nie mają żadnego sensu, skoro co cztery lata jest Olimpiada. Po co również tworzyć i mnożyć jakieś Puchary Europy, czy też Puchary Skoczni itd., czyżby sportowcom ten jeden, za to najważniejszy, tytuł nie wystarczył?
Nie rozumiem również Pana wątpliwości co do wartości tych zawodów, skoro odbędą się po raz pierwszy! Wartość można ocenić dopiero po imprezie, przed – jest to malkontenctwo i, niestety z przykrością to stwierdzam, obrzydliwe typowo polskie narzekanie na jakiekolwiek działania.
Tak dla przypomnienia regulaminu The Challengeship2017, nie jest tak jak Pan napisał, że „w kategoriach pierwsze sześć miejsc zdobywają kwalifikacje”, lecz tylko pierwsze trzy miejsca. Jeśli czegoś nie doczytałam to chętnie się dowiem i z pewnością m. in. również mój syn się ucieszy, bo w Poznaniu był czwarty. Warto przy tym zauważyć, że w zawodach Challenge nie ma możliwości zdobycia slota dlatego, że ktoś z poprzednich miejsc z niego rezygnuje. W ten sposób czasem na KONA przyjeżdżają zawodnicy z odległych miejsc.
Zastanawia mnie również, dlaczego to Słowacja ma nie być dobrym miejsce na Mistrzostwa Świata dla połowy dystansu, a Roth, wg Pana, jest miejscem niewykorzystanym. Czyżby w Challenge pracowały jakieś „nieogary”, które tak prostych spraw nie są w stanie zauważyć? Może dobrze, że Roth robi to co robi i nie trzeba dodatkowo jeszcze dorzucać im innych odpowiedzialności?
Nie wiem skąd u Pan wątpliwości co do przyszłości imprezy. Triathlon jest dyscypliną, która rozwija się bardzo dynamiczne i która każdego roku ogarnia coraz szerszą rzeszę jej sympatyków, nie bacząc na wiek. Cóż to się w tym przypadku takiego dzieje, że impreza się jeszcze nie rozpoczęła, a Pan się już o nią martwi? Na tym etapie mnie akurat nie martwi, natomiast mogę tylko im kibicować. Nie bardzo rozumiem przywołania berlińskiego maratonu. Co takiego jest w nim złego? Ze zbyt szybka trasa? To może należy zasugerować, aby bardziej ją skomplikowali. Byłam tam i muszę przyznać, że jak dla mnie, jest to jeden z najlepszych maratonów- zarówno pod względem organizacyjnym, jak i przebiegu trasy. Chętnie bym tam pobiegła kolejny raz, lecz wiem, że są inne miejsca i zawody, w których bym chciała uczestniczyć.
Nie znam zbyt dobrze Challenge, ale …chyba to dobrze, że poszukuje się różnych rozwiązań. Ja to nazywam „poszukają”, natomiast Pan – „motają” – wszystko zależy od punktu widzenia lub od tego jak chcemy coś ocenić. Stwierdzenie o Challenge jakoby „..na każdym polu rozczarowują swoich zwolenników” jest po prostu nadużyciem. Gdyby tak było to by brakowało chętnych do udziału w zawodach przez nich organizowanych. Poznań nie jest mekką i na jego podstawie nie można dokonywać uogólnień, typu że wszędzie zawodnicy są rozczarowani. To jest po prostu obrażanie twórców zawodów.
Jestem mocno zaskoczona ostatnim akapitem. Nigdzie nie czytałam (poza moimi wpisami) „hurraoptymistycznych” wpisów dotyczących tych zawodów. Podkreśleni natomiast wymaga fakt, że zupełnie inne podejście do nich jest na stronach niemieckich, gdyż tam jest niezmącona radość, że zawodnik – amator otrzymał przywilej wystartowania w Mistrzostwach Świata Challengeship 2017.
Jako ZAWODNIK – amator, nie jestem sceptycznie do NICH nastawiona. Zawodnik sceptycznie nastawiony do zawodów- to zawodnik, który te zawody przegrywa. Więc sceptyczny zawodnik po prostu w nich nie startuje.
Dla mnie kwalifikacja do Samorin jest niesamowitą dawką energii do pracy nad sobą.
Kokieteruje Pan, że nie preferuje ŻADNEJ z firm. Wydaje się wręcz odwrotnie – albo Hawaje, albo nic.
„Czasami wydaje mi się, że to tylko sposób na zaspokojenie sportowych ambicji jak największej liczby amatorów spragnionych poważnie brzmiących tytułów, nawet jeżeli te ambicje są nieco na wyrost (Mistrzostwa Europy w Poznaniu?). Obym się tym razem mylił.”
Szczerze – to już nie mogę tego słuchać… Najpierw, że strefa za daleko – nie będzie życiówek. Potem pływanie skrócone – no wszyscy to przewidzieli i pojechali po życiówki…
Rozumiem, że tytuły z Poznania są nic nie warte, bo są z Poznania… Tymczasem będąc trzecim z Polaków w swojej kategorii nie załapałem się na obrzydliwy Samorin bo nie załapałem się do pierwszej szóstki a lewie do dychy… Więc chyba na Samorin z łapanki nie biorą.
Nie – nie myli się Pan. Zapłaciłem fortunę za wpisowe, potem kostium, przypilnowałem kilku rzeczy mając malutką nadzieję na pudło… W zamian dostałem potężnie w dupę a ugrałem jedynie życiówkę – szczęśliwie dużo lepszą od poprzedniej, więc skrócone pływanie nieszczególnie mnie boli.
Kolega w powyższym tekście jawnie z moich aspiracji drwi.
Więc – jak się należy spodziewać – nieszczególnie szanuję Kolegi zdanie w tej kwestii…
Ciekawy artykuł. Jednak obiektywny to on nie jest. Trzeba by dopisać, że „zawiera lokowanie produktu”. A już tekst, że autor nie jest zwolennikiem żadnej z konkurujących firm budzi mieszane uczucia. Myśle, że w triathlonie jest miejsce dla wielu organizatorów i wielu imprez. Konkurencja poprawia jakość produktu. Trochę mnie niepokoi, że zaczyna się „detaliczna sprzedaż imprez”, gdzie uczestnik staje się klientem. Niestety sposób sprzedaży, używane metody reklamowe także zbliżają się do „detalu”. Nieuchronnym i bardzo smutnym, kolejnym krokiem, będzie reklamowanie imprezy przez czołowych zawodników (oczywiście sponsorowane przez organizatorów imprez). Dowiemy się, że zawody w Gdyni są lepsze od tych w Nieporęcie a do Poznania nie ma po co jechać. Amator, taki jak ja, który w sumie finansuje imprezę, dowiaduje się, że jego start, wysiłek i zaangażowanie było niewiele warte, bo impreza nie zyskała dobrej oceny u „krytyków”. Słabe to …
Racja Arku ! Podroz z Polski na Hawaje na 2 tyg to okolo $4000 Ale dobierajac sie we dwóch , koszty (hotel/condo , samochod) z wyjatkiem biletu , dziela sie na dwa i mozna zejsc do $2500-3000 .
Nie trzeba tez brac drogiego hotelu w zatloczonej Kona ale np 40km dalej, co wiekszosc preferuje , za polowe ceny . Mozna tez np wziasc hotel w pierwszy tydzien w okolicach Hilo(najwieksze miasto) gdzie jest naprawde tanio i przeniesc sie blizej Kona dopiero na tydzien przed .
I jak juz to kilkakrotnie pisalem: IM jest jak NASA, NASA i dlugo dlugo …… .
Challenge choćby na głowie stawało nigdy nie dorówna legendzie IM na Hawajach. Jest zaledwie substytutem ale jak sam zauważyłeś nie każdego stać na podróż na Hawaje, pomijając zdobycie slota… Dlatego pomysł Challenge ma racje bytu i jest fajną alternatywą….