Pandemia koronawirusa bardzo mocno dotknęła organizatorów zawodów triathlonowych. Jak radzą sobie w tej nowej rzeczywistości? Redakcja Akademii Triathlonu rozmawiała z Pawłem Kotasem, który zajmuje się organizacją Greatman Triathlon Trilogy.
Greatman Triathlon Trilogy, to cykl zawodów, które odbywają się w Wielkopolsce. Parę dni temu w Śremie zawodnicy rozpoczęli sezon, a kolejne zawody odbędą się w Kórniku (7 sierpnia) oraz Kościanie – Nowym Dębcu (10 września). Redakcja Akademii Triathlonu udała się na zawody do Śremu, gdzie mieliśmy okazję porozmawiać z organizatorem rywalizacji Pawłem Kotasem.
ZOBACZ TEŻ: Szybki Krawczyk. Udany powrót Jerzyk [WYNIKI Greatmana Śrem]
Powrót wzbudza optymizm
Pandemia koronawirusa sprawiła ogromne problemy organizatorom zawodów triathlonowych. Lista przełożonych lub całkowicie odwołanych wyścigów była bardzo długa. Pojawiła się niepewność, czy niektóre z wydarzeń pojawią się na popandemicznej mapie triathlonowej.
Greatman Śrem powrócił po dwóch latach. Frekwencja dopisała, chociaż organizator zawodów Paweł Kotas mówi, że do liczb sprzed pandemii jeszcze trochę brakuje. To jednak obiecujący powrót, a zawodnicy tłumnie stawili się na starcie.
– Cieszę się bardzo, że udało nam się tutaj po dwóch latach wznowić ideę triathlonu w Śremie. Wiadomo, że ciężko jest po takiej długiej przerwie wrócić i znowu zaprosić zawodników na trasy. Udało nam się uzyskać tę liczbę, którą zakładaliśmy, czyli około 300 osób na dystansie 1/4 i 1/8 Ironmana – mówi.
„Mamy apetyt na więcej”
Zawodnicy dopisali, ale celem jest jeszcze większa frekwencja. Organizator Greatmana mówi, że z optymizmem patrzy w przyszłość. Chciałby powrotu do liczb sprzed pandemii i jest na to szansa. Ma wsparcie burmistrza Śremu.
– Mamy apetyt na więcej. Chcemy wrócić do tych liczb sprzed pandemii. Było tutaj wtedy chyba około 550 osób. Cieszę się, że udało się za trzecim podejściem zrobić te zawody na wiosnę. Mamy właściwie ustalone z burmistrzem, że w nowym sezonie triathlon wraca na stałe do Śremu, a więc pewnie będziemy te zawody organizować.
Życie w czasach pandemii nauczyło nas niepewności. Sezon w Polsce rozkręca się jednak na dobre i nie wygląda na to, aby koronawirus mógł ponownie pokrzyżować plany organizatorów wyścigów. Kotas jest umiarkowanym optymistą i uważa, że powrotu do czasów lockdownów już nie będzie.
– Jesteśmy w 100% pewni, że pandemia szybko przyszła, a teraz szybko zniknęła. Jesienią nie będzie żadnych problemów. Kolejna wiosna, a właściwie już też kolejna zima będą bardzo spokojne. Jakieś obostrzenia się pojawią, ale nie będzie to wpływało na takie firmy, jak nasza, które organizują eventy sportowe – mówi ze spokojem.
Bezpieczeństwo zawodników przede wszystkim
Organizacja zawodów triathlonowych jest skomplikowanym przedsięwzięciem logistycznym. Trudność sprawia głównie wyznaczenie odpowiedniej trasy rowerowej. Nie można ona generować zbyt dużej liczby utrudnień w ruchu. Musi być bezpieczna (prowadzona po płaskich, asfaltowych drogach), ale też nie za szybka na zjazdach. W przypadku Greatmana warunki te zostały spełnione.
– Wybierając trasę, musimy połączyć jezioro, często plażę, strefę płaskiego terenu pod strefę zmian, a następnie znaleźć trasę kolarską. W przypadku trasy biegowej wygląda to tak, że ona się nie liczy na początku. Ją zawsze jakoś można wyznaczyć. To kwestia liczby pętli lub tego, jak bardzo zawodnicy będą się musieli „kręcić” po lesie lub ośrodku. Trasa rowerowa generuje duże koszty i problemy organizacyjne. Najpierw trzeba spojrzeć na to, jakie są utrudnienia w ruchu, bo one mogą storpedować organizację zawodów. Potem chcemy, aby ta trasa była dla zawodników najbezpieczniejsza, jak to możliwe. Oznacza to dobry asfalt i mało ostrych zakrętów. Dobrze, że jesteśmy w Wielkopolsce, bo tutaj trasy są super płaskie lub z niewielkimi wzniesieniami. Nie ma więc przyspieszeń do 60 lub 70 km/h na zjazdach.
Na barkach organizatorów spoczywa odpowiedzialność za bezpieczeństwo zawodników. Odpowiednie przygotowanie trasy to tylko jeden z elementów. Na trasie znajduje się też grupa ratowników, którzy gotowi są interweniować w każdym momencie. Polskie przepisy są pod tym względem niejasne.
– Korzystamy z wytycznych europejskich. Polskie wytyczne nie istnieją albo pochodzą sprzed nawet kilkudziesięciu lat – teoretycznie mówią, że musi być jeden ratownik na jedną osobę. To jakieś nieporozumienie. U nas to 1 ratownik na 25 osób. Minimum jest to 9 ratowników. To minimalna liczba, nawet przy mniejszej liczbie uczestników – mówi.
Święto kibiców, święto rodzin
Niezwykle ważny jest też element zaangażowania lokalnej społeczności i rodzinna atmosfera otwartości Greatmana. Zawody zaplanowane są w taki sposób, aby fani mogli bardziej zaangażować się w kibicowanie, a do udziału przystępowały całe rodziny.
– Jesteśmy zwolennikami jak największej liczby pętli. Wiadomo, że nie będziemy robili 8 pętli, ale one pozwalają się lepiej zaangażować kibicom i częściej spotykać zawodników. Społeczność, która się buduje wokół Greatmana, to ludzie, którzy właśnie tego oczekują. Chcą spędzić czas razem. Harmonogram ułożony jest tak, aby rano, wystartować mogła żona, w południe dzieci, a po południu mąż. Wiemy, że wiele osób w ten sposób spędza niedzielę. Sami jesteśmy rodzicami i wiemy, czego my oczekujemy od zawodów i chcemy dać to samo zawodnikom.