Agnieszka Gadomska: „Nie marzę o starcie na Hawajach”

Mieliśmy przyjemność porozmawiania z Agnieszką Gadomską, czołową zawodniczką AG w Polsce, która opowiedziała nam m.in. o tym, czym dla niej jest triathlon, ile trenuje, żeby osiągać tak dobre wyniki i dlaczego póki co nie rozstaje się ze swoją „szosą”.

Akademia Triathlonu: W 2021 Polski Związek Triathlonu wybrał cię jedną z czołowych zawodniczek krajowych. W tym roku to już chyba będą musieli pomyśleć o jakimś pomniku…

Agnieszka Gadomska: Bez przesady. Jeszcze mam sporo do zrobienia, ale zgadza się: w 2021 roku zostałam wyróżniona przez Polski Związek Triathlonu. Zaliczyłam parę dobrych występów na mistrzostwach Polski na dystansie sprinterskim. Zdobyłam medal. W swojej kategorii wiekowej miałam pierwsze miejsce. Wówczas też zdobyłam kwalifikację na mistrzostwa Europy w Walencji, na których wystartowałam i mimo tego, że borykałam się z kontuzją, to zameldowałam się na mecie w swojej kategorii wiekowej jako czwarta zawodniczka.

ZOBACZ TEŻ: Gadomska i Szymonik najlepsi w supersprincie

AT: Czy przed triathlonem uprawiałaś jakiś sport?

AG: Od dziecka byłam aktywna fizycznie – tak nas wychowali rodzice. W czasach szkoły podstawowej zaczynałam od akrobatyki, ale to nie trwało długo. Od zawsze też pływałam. Chodziłam na naukę pływania, potem na doskonalenie pływania, następnie na ratownictwo wodne. Nigdy jednak nie robiłam tego wyczynowo. Potem zaczęłam jeździć na rowerze MTB. Pod wpływem znajomych z liceum zaczęłam również biegać, no i połączyłam to wszystko w całość.

AG: Co najbardziej lubisz w treningach?

AG: Lubię być w samym procesie. Jestem osobą bardzo aktywną fizycznie i uwielbiam być w ruchu. To mnie wprowadza w dobry nastrój. Mam też satysfakcję z każdej dobrze wykonanej jednostki treningowej. Lubię każdą z tych trzech dyscyplin, a właściwie z czterech, bo obok tych trzech triathlonowych jest jeszcze trening siłowy.

Jak jest sezon i te objętości są większe, tak jak teraz, gdy startuję od kwietnia, to pojawia się momentami uczucie zmęczenia i czasami w głowie trzeba stoczyć małą walkę, żeby wyjść na trening. Ale ogólnie sprawia mi to wszystko mnóstwo frajdy i przyjemności.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Agnieszka Gadomska (@aga_gadomska)

AT: Ile czasu zajęło ci dotarcie do miejsca, w którym jesteś? 

AG: Moim pierwszym sezonem triathlonowym był sezon 2017. Trenowałam bez żadnego przygotowania, można powiedzieć, że „z biegu”. Nie miałam też swojego roweru, tak więc wystąpiłam w trzech imprezach na rowerach szosowych, które za każdym razem musiałam od kogoś pożyczyć. Potem trzy lata startowałam w barwach poznańskiego Klubu Sportowego Cityzen. Wtedy uczęszczałam na treningi grupowe. Gdy podjęłam decyzję, że chcę się dalej rozwijać, zdecydowałam się na podjęcie współpracy z Jakubem Czają z CTS-u, który przyjął mnie pod swoje skrzydła. Nasza współpraca trwa już dwa lata. Jak widać, z fajnymi efektami.

ZOBACZ TEŻ: Natalia Zych: „Na pierwszych zawodach międzynarodowych przeżyłam szok”

AT: Czym dla ciebie jest triathlon? Czy to jeszcze rekreacja? Czy to mocno zaangażowane amatorstwo? A może wszystko jest wstępem do przejścia na zawodowstwo?

AG: O zawodowstwie w ogóle nie myślałam. Znam swoje miejsce w szeregu. Nazwałabym to bardziej „amatorskim wyczynem”. Nie ukrywam, że logistycznie musi to wszystko być dobrze spasowane, żeby połączyć pracę na etacie z treningami, kiedy dziennie mam do wykonania dwie lub czasem trzy jednostki treningowe. Objętość tygodniowa waha się od 15 do 20 godzin.

Triathlon to dla mnie oprócz rywalizacji również sposób na poznawanie nowych ludzi, na wspólne spędzanie czasu. Dzięki startom poznałam wiele osób i nawiązałam wartościowe kontakty. Triathlon pozwala mi również odwiedzać nowe miejsca.

AT: Powszechnie wiadomo, że ścigasz się na rowerze szosowym. To jest jakieś twoje przywiązanie, przyzwyczajenie, czy powód jest bardziej prozaiczny?

AG: To, że jeżdżę na „szosie”, niestety wynika z tego, że nie mam funduszy na rower czasowy. Jak widać, można ścigać się na takim rowerze i też zdobywać czołowe lokaty. Nie ukrywam, że jednak coraz częściej pojawiają się w głowie myśli, również moi znajomi mnie cisną o to, żeby jednak tę „czasówkę” jakoś zdobyć, więc może na jesieni zacznę myśleć o tym, jak ten projekt sfinansować.

AT: Orientowałaś się, jak mogłyby się poprawić twoje osiągi na rowerze, gdybyś przesiadła się na rower do jazdy czasowej?

AG: W tym roku na fittingu u kolarza Artura Kozala usłyszałam, że przy moich warunkach mogłabym uzyskać przyspieszenie rzędu 3 km/h. Z drugiej strony też słyszę głosy, że mam dobrą pozycję na „szosie”, więc nie jest powiedziane, że „czasówka” by mnie aż tak przyspieszyła. Wiem, że na takim rowerze są inne opory, inna pozycja. Sama czuję, że pewnie byłoby znacznie szybciej.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Agnieszka Gadomska (@aga_gadomska)

AT: Wiemy, że twój partner również jest czołowym zawodnikiem AG w Polsce. Czy zdarza się, że trenujecie razem? Czy wspólne trenowanie spaja związek?

AG: Zdarza się. Mieszkamy w różnych miastach, ale najczęściej widujemy się w weekendy i tak dogrywamy swoje treningi, żeby część robić albo wspólnie, albo żeby się to jakoś pokrywało. Czasami robimy razem wspólne rozjazdy. Innym razem idziemy biegać i każdy biega swoje. Jak już jesteśmy razem, to staramy się to robić tak, żeby było 2 w 1, tzn. czas spędzony razem połączony z treningiem.

Odnośnie związku myślę, że tak. Zawsze są to chwile spędzone razem. Ponadto widzimy się w różnych sytuacjach, w różnym stanie, nie tylko w pełni wypoczęci i radośni, tylko też, gdy wchodzi w grę zmęczenie. Myślę, że to pomaga.

AT: Już w najbliższy weekend odbędą się mistrzostwa Europy w Monachium. Z jakim nastawieniem jedziesz na te zawody?

AG: Przed zawodami nigdy nie zakładam, że ścigam się o medale. Moim celem jest zrobienie swojego w takim stopniu, na jaki jestem przygotowana i wytrenowana. W głowie pojawiają się różne myśli. Zwłaszcza, że gdy startowałam w Walencji, to zajęłam 4. miejsce w kategorii wiekowej, a startowałam z pewnym dyskomfortem na biegu. Wiadomo, że chciałabym się zaprezentować z jak najlepszej strony. Po mocno przepracowanym ostatnim weekendzie mój trener powiedział, że jestem gotowa na Monachium. Okaże się w niedzielę.

ZOBACZ TEŻ: Michał Oliwa: „Na polskim podwórku będziecie mnie widzieć coraz rzadziej”

AT: Czy do tego niedzielnego startu, gdzie będziesz walczyć o medale ME przykładasz jakąś większą wagę niż normalnie?

AG: Do wszystkich zawodów podchodzę dość ambitnie i chcę się pokazać z dobrej strony, ale po tym, jak zakwalifikowałam się do startu w Monachium na zawodach w Suszu, to jest to mój główny start. Zawody odbywają się na „moim dystansie” i jest to „moja dyscyplina”, bo jest to rywalizacja z draftingiem, więc nie ma „czasówek”. Tak, to jest najważniejszy start tego sezonu.

AT: Jakie są twoje sportowe marzenia? Planujesz trzymać się krótkich dystansów, czy będziesz je wydłużać?

AG: Na razie startowanie na dłuższym dystansie w ogóle mnie nie rajcuje. Nie chciałabym tego robić. Mówi się, że marzeniem każdego triathlonisty jest start na MŚ na Hawajach, jednak ja o tym nie marzę. Chciałabym zostać przy krótszych dystansach. Może w przyszłości chciałabym wystąpić na zawodach rangi mistrzostw Europy i tam zdobyć jakąś dobrą lokatę.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Agnieszka Gadomska (@aga_gadomska)

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,772ObserwującyObserwuj
19,200SubskrybującySubskrybuj

Polecane