Laura Philipp — mistrzyni Europy IRONMAN, która w Hamburgu była o włos od ustalenia nowego rekordu świata. Kiedy w 2019 roku zajęła na Hawajach czwarte miejsce, obiecała, że wróci walczyć o podium. Wrócić musiała również ze względu na… kamień. O tym, jak pech obudził w niej głód walki, opowiedziała w wywiadzie dla 220Triathlon oraz w rozmowie z Bobem Babbittem w programie „Breakfast with Bob”.
Klątwa bogini ognia
W wywiadzie dla 220Triathlon Laura Philipp zdradziła swoją tajemnicę. W 2019 roku zabrała z Hawajów kamień z zastygłej lawy. Dopiero po powrocie do domu, dowiedziała się, że popełniła błąd.
Legenda głosi, że Madame Pele, czyli hawajska bogini ognia i wulkanów, której ucieleśnieniem jest lawa, mści się na ludziach, którzy zabrali cokolwiek z jej wyspy i w ramach kary zsyła na nich nieszczęścia.
– Czułam się trochę, jakby ktoś mnie przeklnął, czułam się też trochę winna.
– Musiałam patrzeć na ten kamień przez trzy lata, z nadzieją, że wyścig się odbędzie, aby móc go zwrócić. Przed wyjazdem musiałam się upewnić, że na pewno go spakowałam.
ZOBACZ TEŻ: Lucy Charles-Barkley: „Jeśli chcę wygrać w Konie, nie mogę myśleć o St. George”
Pokrzyżowane plany
Wierzyć klątwie lub nie, Laurę Philipp bez wątpienia spotkał ogromny pech. Kiedy jej przygotowania do startu w Mistrzostwach Świata IRONMAN Utah 2021, były już na ostatniej prostej okazało się, że zawodniczka nie będzie mogła wziąć udziału. W programie „Breakfast with Bob” opowiedziała o tym, co ją spotkało oraz jak nieudany start wpłynął na jej dalsze losy.
– Miałam wtedy bardzo dobry okres przygotowywaczy, a potem, w dniu, w którym chcieliśmy lecieć do USA, zaczęłam odczuwać pierwsze objawy Covid.
– Od razu zrobiłam test i wyszedł pozytywny. Od tego momentu musiałam czekać 11 dni, zanim wynik był ponownie negatywny, więc oczywiście marzenie o wyścigu w St. George zniknęło.
Głód ścigania
Kiedy w 2019 roku zajęła na Mistrzostwach Świata IRONMAN Kona czwarte miejsce, jasno zadeklarowała, że wróci walczyć o podium.
– Minęło trochę czasu. Prawie trzy lata. To czwarte miejsce definitywnie pozostawiło we mnie uczucie głodu. Od razu po skończonym wyścigu, powiedziałam, że chcę wrócić w następnym roku i się poprawić, że chcę stanąć na podium. A potem musiałam czekać trzy lata, aby w końcu wrócić.
O tym, że niedosyt jest dla niej najlepszą motywacją, mogliśmy przekonać się podczas Mistrzostw Europy IRONMAN w Hamburgu w 2022 roku, kiedy pokonała trasę w czasie 8:18:20, nie tylko wygrywając wyścig przed swoją publicznością, ale dominując zawody, będąc o 7 sekund od poprawienia rekordu świata na tym dystansie.
– Myślę, że to było sześć tygodni po Covidzie. Byłam bardzo niepewna swojej formy, ale również tak głodna ścigania się — to była moja zemsta za St. George. Chciałam się ścigać i pokazać, że jestem w dobrej formie.
– To było wyjątkowe doświadczenie, ścigać się w Niemczech przy własnej publiczności i być w stanie dać tak dobry występ.
Wyświetl ten post na Instagramie
Czas na Hawaje
Jeżeli Philipps powtórzy wyczyn z Hamburga, może okazać się w Konie bezkonkurencyjna. Hawaje są dla niej codzienną motywacją. Przy tak mocnej obstawie, na czele z Danielą Ryf, Anne Haug, Lucy Charles-Barclay czy Chelsea Sodaro kluczowym będzie trzymanie się założonych strategii, podejmowanie mądrych decyzji, a przede wszystkim zachowanie cierpliwości. Jednak jak twierdzi Philipps, jest ona gotowa na wszystko.
– Jest tak niewielu ludzi, którzy mogą wygrać na Hawajach, a bycie jednym z nich byłoby spełnieniem marzeń.
Laura Philipp w programie „Breakfast with Bob”
Całość rozmowy możecie zobaczyć na naszej stronie lub bezpośrednio na kanale Babbittville na YouTubie.
ZOBACZ TEŻ: Kona w liczbach – hawajskie rekordy wszech czasów