Sandra Kopiczko: „Nie rozumiem tego, że nie docenia się triathlonu kwalifikowanego”

Sandra Kopiczko trenuje triathlon od kilkunastu miesięcy, a już zdążyła sięgnąć po srebrne medale mistrzostw świata i mistrzostw Europy AG. Przy okazji rozmowy o starcie w Abu Dhabi poruszyliśmy temat typowych problemów, z jakimi borykają się obiecujący zawodnicy AG. 

ZOBACZ TEŻ: Aleksandra Kieda: „Jan Frodeno przytulił mnie w trakcie wyścigu – to dodało mi skrzydeł”

Akademia Triathlonu: Jeśli spojrzymy na okres od ME w Walencji do MŚ w Abu Dhabi, w których wystartujesz za nieco ponad tydzień. Jeśli spojrzymy na to, które miejsca zajmowałaś w najważniejszych imprezach w kraju i za granicą, dojdziemy do wniosku, że mamy do czynienia z zawodniczką bardzo utalentowaną lub pracowitą, lub jedno i drugie. Czy możesz o sobie powiedzieć, że jesteś triathlonowym talentem, może objawieniem?

Sandra Kopiczko: Nie, tego talentu nigdy nie było. Ja wywodzę się z pływania i w tamtych czasach zawsze musiałam dwa razy więcej pracować na to, żeby dorównać moim konkurentkom. Czasami sobie myślę, że w genach może mogłam otrzymać jakiś „dar”. W triathlonie wcześniej świetnie sobie radził mój brat.

Trochę szkoda, że tak późno rozpoczęłam swoją przygodę z triathlonem. Wcześniej wolałam stać z boku i przyglądać się karierze mojego brata. Może mogło się to inaczej potoczyć, a tak oczywiste jest to, że obecnie czas nie gra na moją korzyść. Jest jak jest. Może wcześniej bym się wypaliła. A teraz mam dużą motywację do tego, żeby się rozwijać i mam nadzieję, że to będzie trwać.

AT: Podkreślasz w swoich wypowiedziach, że ojcem Twoich sukcesów jest trener Piotr Gritzner. Napisałaś o nim i o jego pracy piękne, a nawet wzruszające słowa po styczniowej gali PZTri. Czym trener Cię ujął i jaki znalazł patent na dotarcie do Ciebie?

SK: Trener ujął mnie swoim zaangażowaniem w triathlon i tym, w jaki sposób dba o zawodników i jak bardzo chce. To widać od razu po człowieku, że się stara i mimo tego, że nie miałam jakiś sukcesów, to zawsze robił i robi wszystko, żeby mi pomóc. Do tego zawsze traktował mnie bardzo poważnie, mimo iż jestem zawodniczką AG. Ponadto jest mentorem, z którym zawsze mogę porozmawiać nie tylko na tematy treningowe, lecz także o sprawach prywatnych. Jest to niezwykle istotne, bo sfera prywatna w dużym stopniu rzutuje na treningi i dyspozycję zawodnika.

Trener Piotr jest trenerem z powołania. Zależy mu na tym, żeby wspierać swoich zawodników nie tylko w sferze sportowej, lecz także w każdej innej płaszczyźnie. Oddaje nam całe swoje serce i robi to czasem nawet kosztem zaniedbywania swoich własnych prywatnych spraw. Jak miałam kryzys po MŚ w Montrealu, gdy nie wiadomo było, z czego bierze się mój nagły spadek formy, trener stawał na głowie, żeby znaleźć rozwiązanie tego problemu. Bardzo dużo czytał. Przeprowadził wiele konsultacji z innymi trenerami i specjalistami. Nie spotkałam wcześniej na swojej drodze trenera, który tak bardzo chce i dba, a miałam styczność z wieloma trenerami z pływania, ale też i z triathlonu. Dla mnie mój trener jest trenerem kompletnym – lepiej nie mogłam trafić.

ZOBACZ TEŻ: Zaraża sportem i uśmiechem. Agata Staniek o MŚ w Abu Dhabi 

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Sandra Kopiczko (@triordii)

AT: Z czego wynikał kryzys, blokada mentalna po MŚ w Montrealu [Sandra zdobyła wicemistrzostwo świata w sprincie – przyp. red] ? Jak udało Ci się wydostać z tego dołka?

SK: Ogólnie rzecz ujmując, nie do końca wiem, co sprawiło, że tak nagle zaniemogłam. W tym okresie nawarstwiło się dużo rzeczy. Z Kanady wróciłam z obrzydliwym jet lagiem. Miałam dużo stresów, bo musiałam w ciągu kilku dni się przeprowadzić, a nie miałam jeszcze dokąd. Pracowałam. Na studiach miałam końcówkę sesji. Te pozasportowe sprawy mocno mnie stresowały, a do tego frustrowało mnie to, że nie mogę robić treningów. Do tego wisiało nade mną widmo napisania pracy magisterskiej, a przed tym jeszcze zaliczenia egzaminów. Nie pomagało to, że nie bardzo miałam nawet gdzie spać.

Tydzień później były zawody w Suszu. Do tego startu praktycznie nic nie zrobiłam treningowo, bo nie mogłam. Moje samopoczucie było złe, mięśniowo też nie czułam się dobrze, ale jakoś ten wyścig poszedł. Ogólnie miałam niedosyt startów, lecz niestety z każdym kolejnym było coraz gorzej. Nie wiedziałam, co się dzieje, za to czułam, że coraz bardziej mnie wszystko bolało.

Podjęłam kilka ważnych życiowych decyzji, co kosztowało mnie sporo nerwów, bo nie byłam ich do końca pewna. Myślałam, że to coś zmieni, jednak w treningach nie było żadnej poprawy. Zmienialiśmy dietę, konsultowaliśmy się z fizjoterapeutami. To sprawiło, że pojawiły się pozytywne zmiany, które niestety po paru dniach się cofały i wracaliśmy do punktu wyjścia.

Początkowo nie chciałam, ale ostatecznie wystartowałam na olimpijce w Białymstoku. Chciałam nabrać doświadczenia przed MŚ w Abu Dhabi, a był to dopiero mój drugi start na tym dystansie w karierze. Nie był to start marzeń, ale biorąc pod uwagę moje ówczesne możliwości, było w porządku. Nie czułam żadnej presji przed tym startem i wiedziałam, że mogę potraktować go treningowo. Jechałam na pożyczonym dysku. Na poprawę mojej kondycji psychicznej duży wpływ mieli moi przyjaciele, z którymi dużo rozmawiałam.

Po tym starcie miałam chwilę roztrenowania i z tego powodu także dysonans w głowie, bo wiedziałam, że powinnam nadrabiać zaległości treningowe. Nie da się ukryć, że ta przerwa też wpłynęła na mnie korzystnie – mogłam nieco odświeżyć głowę. Niespodziewanie musiałam zrobić wszystkie badania, bo skoczyła mi waga. W sumie nie wiadomo dlaczego. Dalej nie jest to może moja optymalna waga startowa, ale najważniejsze jest to, że mogę trenować.

AT: Wiemy, że niedawno skończyłaś studia na politechnice, w lutym rozpoczęłaś pracę, tak więc wstępnie wybrałaś „cywilną” drogę życiową. Powiedz szczerze: serce nie rwie się do tego, żeby skupić się jeszcze bardziej na sporcie? Jesteś krótko w triathlonie, ale masz już na swoim koncie medale MŚ i ME. Myślisz o zmianie licencji na PRO w jakieś perspektywie?

SK: Na ten moment jest jeszcze za wcześnie na takie deklaracje, aczkolwiek nie ukrywam, że jest to moim marzeniem, które mnie motywuje do dalszej pracy. Bardzo bym chciała rywalizować z najlepszymi zawodniczkami na świecie nie tylko w kategoriach wiekowych. Niestety istnieją pewne ograniczenia, które blokują wielu zawodników przed zmianą licencji. Jestem świadoma tego, że bez odpowiedniego wsparcia jest to niemożliwe. Chciałabym oczywiście, żeby to się zmieniło.

Na bazie dotychczasowych doświadczeń po MŚ w Montrealu mogę powiedzieć, że na przykład sądziłam, że ten wynik spotka się z większym odzewem ze strony społeczności. Niestety dystans sprinterski i olimpijski nie cieszy się u nas tak dużym zainteresowaniem jak połówka i pełny. Żeby zaistnieć, musiałabym wydłużyć dystanse, a jesteśmy z trenerem tego zdania, że chcemy wypracować jak najlepszą bazę w krótkich wyścigach, póki jest jeszcze jakakolwiek szybkość, a dopiero możemy zastanowić się nad zmianami.

AT: Nie masz masz wrażenia, że przez wielu triathlon kwalifikowany (olimpijski) i ściganie się na krótkich dystansach jest postrzegane jako triathlon drugiej kategorii, jako coś mniej prestiżowego niż wyścigi stricte komercyjne na długich i średnich dystansach?

SK: Niedocenianie triathlonu olimpijskiego nie jest grzechem jedynie społeczności. Problemem jest to, że podobnie myślą też sponsorzy. Do większości współprac dochodzi z zawodnikami z dłuższych dystansów. Często na drugi plan schodzi poziom sportowy, a liczy się to, że zawodnik startuje w eventach z „M z kropką”.

Powiem szczerze, że relatywnie niewielkie zainteresowanie startami elity mocno mnie zdziwiło. Nie do końca to rozumiem, bo zawody na dystansie supersprinterskim, jak i sprinty, a nawet zawody na dystansie olimpijskim są o wiele bardziej dynamiczne niż ściganie się na długich dystansach. Te wyścigi rządzą się innymi prawami. Tutaj trzeba być skupionym w każdej sekundzie, bo każda sekunda ma znaczenie i niektórych błędów nie da się później odrobić. W mojej opinii trend jest teraz taki, żeby skracać dystanse. Coraz popularniejszy staje się supersprint, który jest po prostu bardziej widowiskowy dla odbiorców [patrz: rozgrywki Super League Triathlon – przyp. red].

To widać, że niektórzy zawodnicy AG, którzy występują na długich dystansach, mają lepsze zaplecze niż zawodnicy elity przygotowujący się do udziału w igrzyskach olimpijskich, już w ogóle nie mówiąc o juniorach. Bardzo szkoda, że te akcenty są w ten sposób rozłożone.

ZOBACZ TEŻ: Henryk Brzóska: „W zeszłym roku pobiłem wszystkie życiówki. Liczę, że jeszcze się poprawię”

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Sandra Kopiczko (@triordii)

AT: Wróćmy do prozy życia zawodnika AG. Jeszcze niedawno byłaś „biedną studentką”, a po tym, jak uzyskałaś sloty na tegoroczne imprezy międzynarodowe, stanęłaś przed problemem, z jakim mierzy się wielu obiecujących zawodników age-group: brak finansów. Żeby spiąć budżet, wspomagałaś się zbiórką społecznościową. Czy dzięki podjęciu pracy i wsparciu sponsorów możesz powiedzieć, że ciężki okres masz już za sobą? Masz teraz większą swobodę w planowaniu kolejnych startów?

SK: Do tej pory bardzo duże wsparcie otrzymałam od rodziny, a także ze strony Miasta Giżycko. Wspierało mnie również Centrum Sportu Politechniki Gdańskiej. Dzięki ich hojności mogłam startować naprawdę dużo. Gdyby nie było tych środków, mogłabym wziąć udział w zaledwie jednej imprezie międzynarodowej.

Z drugiej strony, mając na względzie moje załamanie formy, z którym się zmagałam, warto odnotować, że być może działałam w tym sezonie na zbyt dużych obrotach. W tym kontekście istotne może być to, że teraz odszedł mi jeden z czynników stresogennych, bo ukończyłam w tym roku studia.

Jak to często bywa, jest też druga strona medalu. Owszem jest odrobinę lepiej z finansami, ale mam mniej czasu, który mogłabym wykorzystać na przygotowania. Muszę stale kombinować, jaki trening jestem w stanie zrobić, a jaki pominąć. Już w ogóle nie mówię o całkowicie leżącej u mnie regeneracji. To jest właśnie ta przepaść, jak myślę, między zawodnikami PRO a AG. Taki stan rzeczy blokuje rozwój sportowców, a przynajmniej taki rozwój, o którym ja myślę. Wszystko sprowadza się do tego, na jakim poziomie ktoś chce uprawiać triathlon.

AT: Jakie masz oczekiwania względem swojego udziału w MŚ w Abu Dhabi? Czy jesteś w pełni zdrowa i będziesz mogła pokazać wszystko to, co wypracowałaś wraz z trenerem?

SK: Z tyłu głowy mam jakiś plan na ten start i pewne oczekiwania względem siebie. Z drugiej strony wiem, w jakiej jestem dyspozycji. Jestem na etapie odbudowywania się. Myślę, że może mi zabraknąć trochę czasu. To nie zmienia faktu, że swoją robotę już zrobiłam przygotowaniami do Montrealu, teraz chodzi o to, żeby złapać trochę świeżości. To będzie dopiero mój trzeci start na dystansie olimpijskim i ciągle łapię doświadczenie i nie mam na sobie dużej presji. Pierwszą część sezonu przepracowałam zgodnie z planem. Mogę powiedzieć, że teraz już nic nie muszę, tylko mogę, ale na pewno będę walczyć na całego, bo nie byłabym sobą, gdybym nie zostawiła serca na trasie.

ZOBACZ TEŻ: Pamela Broniarek: „Do Abu Dhabi lecę spełnić swoje marzenie. Chcę poczuć tę atmosferę”

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Sandra Kopiczko (@triordii)

AT: W jednym z wywiadów podkreślałaś rolę supportu w trakcie startu. Zabrakło go w Montrealu i musiałaś sobie radzić bez pełnego rozeznania w sytuacji. Czy ktoś będzie Cię wspierał podczas startu w Abu Dhabi?

SK: Prawdę powiedziawszy, myślę, że ten wyścig mógłby się potoczyć trochę inaczej, gdybym wiedziała, że mam tutaj takie plecy. Pozostał mały niedosyt, że zabrakło tych paru sekund [Meksykanka, która sięgnęła po złoto MŚ, wyprzedziła Sandrę tuż przed metą – przyp. red.] Ale to już za mną. Mam motywację na przyszłość. Ostatnio okazało się, że do Abu Dhabi poleci moja mama. Muszę ją teraz tylko przeszkolić z tego, jak pracuje support. Do tej pory pomagał tata, który ma doświadczenie w supportowaniu startów mojego brata. Po przeszkoleniu mama też da radę.

AT: Wraz z Abu Dhabi pewnie skończy się Twój sezon startowy. W tym roku zaliczyłaś kilka imprez rangi międzynarodowej. Czy wiesz już, jaki start może być Twoim głównym startem w 2023 roku?

SK: Na pewno będę chciała poprawić wynik z MŚ w sprincie. Poza tym nie mam jeszcze ustalonego głównego kalendarza. Teraz jest pełne skupienie na starcie w Abu Dhabi, a szczegóły na przyszły sezon będziemy ustalać wraz trenerem po moim powrocie. Mam jeszcze jeden pomysł, który chodzi mi po głowie, ale w najgorszym wypadku będzie to niespodzianka. Zobaczymy tylko, czy udana czy nie. [śmiech].

Na koniec chciałam podziękować wszystkim osobom, które mnie wspierają nie tylko pod względem finansowym, lecz także pod względem mentalnym. Widzę to i doceniam, jak dobrze mi życzycie. To jest niezwykle miłe i bardzo mnie motywuje do dalszej pracy. Dziękuję też za to, że nie opuszczacie mnie, mimo że w trakcie sezonu różnie to bywa ze mną w kwestii dostępności.

Dziękujemy za rozmowę i życzymy powodzenia w MŚ w Abu Dhabi.

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,773ObserwującyObserwuj
19,200SubskrybującySubskrybuj

Polecane