Ola Kieda: „To, co było, już nie wróci. Mogło dać nam tylko cenną lekcję” 

Ola Kieda, znana jako IronWoman FIT udowadnia, że optymizmem i wiarą w siebie można osiągnąć każdy cel. Jak zmienił się jej sposób myślenia dzięki triathlonowi? Czego nauczył ją sport? 

ZOBACZ TEŻ: Maria Cześnik: Co zmienia się w polskim triathlonie? Kiedyś i dziś

– Choroba i śmierć taty, rozwód, bycie samodzielną mamą na etacie, realizującą swoje marzenia i kochającą swoją pasje. Gala Triathlonu, charytatywne 500km, Mistrzostwa Europy, Ironman Gdynia, Mistrzostwa Polski i dwa medale – złoto i srebro, nominacja do kadry na Mistrzostwa Świata w Anu Dhabi, wymarzone Mistrzostwa Świata na Hawajach – podsumowuje rok 2022 Ola Kieda. 

W wywiadzie z Akademią Triathlonu opowiada zarówno o tym, co bolesne, jak i tym, co piękne i motywujące. 

Nikodem Klata: Sport nie był obecny w Twoim życiu od zawsze, prawda? 

Ola Kieda: Podchodzę z małego miasta, z Knyszyna pod Białymstokiem. Nie było tam żadnych pozalekcyjnych zajęć sportowych. Na wf-ie, zawsze byłam najlepsza ze wszystkiego. Były takie momenty, kiedy chodziłam na zajęcia z chłopakami. Jeździłam na różne zawody, byłam wystawiana do wszystkiego. Czułam w sobie, że mam duszę sportowca. Mam trochę żal do nauczycieli, że nikt nigdy nie widział we mnie potencjału, albo nie chciał go widzieć. 

W liceum, pamiętam to jak dziś, pchnęłam kulą tak, że przerzuciłam możliwą skalę. Dopiero wtedy mój nauczyciel stwierdził, że jest we mnie jakiś potencjał i wysłał mnie na zawody wojewódzkie. Na studiach zostałam skierowana na sekcję lekkoatletyczną. Zajrzałam tam parę razy, ale tak naprawdę potem zaczęło się studencie życie. Sesje, imprezki, złe odżywanie, bardzo przytyłam. 

NK: Kiedy pojawił się triathlon i dlaczego? 

OK: Triathlon pojawił się 7 lat temu, gdy poznałam swojego już teraz byłego męża. On trenował triathlon i on mnie tak naprawdę nauczył triathlonu. Pierwszy raz, gdy w jego mieszkaniu zobaczyłam czasówkę wiszącą na ścianie, to zastanawiałam się do czego taki rower służy, bo był trochę inny niż wszystkie. 

Źródło: Archiwum prywatne

NK: Tak jak sama mówisz, do triathlonu wciągnął cię Twój mąż. Później się rozstaliście, jednak triathlon z Tobą został. Już wtedy wiedziałaś, że będzie Twoją terapią?

OK: Triathlon pomagał mi w życiu codziennym. Każde wyjście na trening pomagało mi zwyciężyć słabsze dni, słabsze chwile. Oczywiście musiałam przewartościować swoje życie. Na pierwszym miejscu dziecko, później praca, a dopiero później był triathlon. Ale pokochałam sport. Jest częścią mnie. Nie wyobrażam sobie codziennie siedzieć na kanapie i nic nie robić. 

NK: „Ta sama dziewczyna, to samo miejsce, jednak reszta totalnie inna… Ciało, mental, marzenia, sposób i styl życia.” – napisałaś w poście na instagramie. Co zmieniło się w Tobie dzięki triathlonowi? 

OK: Na pewno nauczyłam się stawiania sobie marzeń i celów. Wcześniej o czymś tylko marzyłam, a teraz wiem, że sport pozwala mi te marzenia realizować. Każde swoje zawody traktuję jako cele. Start w danych zawodach to jest mój cel, do którego dążę. Marzenia zmieniam w cele. Najpierw start na mistrzostwach świata na Hawajach to było tylko marzenie. Później, kiedy dostałam kwalifikację, stał się celem. Sport nauczył mnie realizacji marzeń i celów krok po kroku. 

Ważne, aby te marzenia i cele były małe, realne. Duże mogą nas szybko zdemotywować. W wypadku małych, gdy widzimy postęp, to to cieszy i motywuje. Chodzi o to, żeby cele były mierzalne, miały czas realizacji. Trzymanie w ryzach w postaci wyznaczonych celów działa, przynajmniej na mnie, bardzo dobrze. 

NK: W jednym z wywiadów powiedziałaś też, że triathlon nauczył cię walki, nie tylko na zawodach, lecz także w życiu prywatnym. O co musiałaś lub nadal musisz walczyć? 

OK: Na ten moment już chyba skończyłam swoje walki w życiu codziennym. Nie lubię się kłócić i żyć w nieporozumieniu z innymi ludźmi. Ważne jest to, aby wybaczać, bo to daje spokój i harmonię. Jestem na fajnym etapie luzu psychicznego. Jestem wolna i szczęśliwa. 

NK: Przeszłaś ogromną metamorfozę zarówno psychiczną jak i fizyczną. Były jakieś przeszkody, które wydały się nie do pokonania? 

OK: Właściwie to nie było. Moim zdaniem chcieć to móc. Gdy zaczęłam bawić się w triathlon, to każdy start mnie napędzał i dawał satysfakcję. Metamorfoza przyszła z czasem. Nie było problemów, bo jeżeli czegoś się chce, to się to osiągnie. A ja chciałam i nadal chcę. Chcę więcej, lepiej i mocniej. 

Źródło: Archiwum prywatne

NK: Co jest Twoją największą motywacją do pokonywania trudnych chwil?

OK: Na ten moment jestem na tyle zmotywowana, że nic mnie nie musi motywować. W zeszły weekend przebiegłam Ultra Leszcza 70 km. Zapisując się na te zawody, zastanawiałam się czy jestem w stanie je ukończyć. Będąc już na trasie, nawet przez sekundę nie pomyślałam, żeby z niej zejść. Motywacja we mnie jest bardzo duża i chciałabym to nieustannie podkreślać i przekazywać wszystkim ludziom: jeśli czegoś się chce to można, tylko trzeba ułożyć sobie w głowie pewne wartości. Zawsze trzeba walczyć do końca. 

NK: Po biegu napisałaś, że pokochałaś tę dyscyplinę, bo to taka chwila, gdzie masz mnóstwo czasu, żeby o wszystkim pomyśleć. Trening to czas, kiedy układasz sobie pewne trudne męczące Cię kwestie? Nie utrudnia Ci to skupienia się na zadaniu, które masz wykonać?

OK: Jest naprawdę dużo czasu, żeby wiele rzeczy sobie przemyśleć, poukładać i postawić nowe cele. Podczas tego wyścigu myślałam bardzo dużo o córce, o swoich planach na nadchodzący sezon. Uprawiając sport, mogę przemyśleć kwestie życiowe, zawodowe i to jest naprawdę fajne.

NK: Gdybyś mogła cofnąć czas do czasów, gdy byłaś tą inną dziewczyną – co byś jej powiedziała?

OK: Podsunęłabym jej definicję triathlonu (śmiech). Na pewno zachęciłabym ją do aktywności. Do tego, żeby spróbowała żyć lepiej, mocniej. Żeby znalazła czas dla siebie, żeby mogła poczuć endorfiny. Nakierowałabym ją na sport. Nie na konkretną dyscyplinę, tylko pokierowałabym ją tak, aby sama coś wybrała i to pokochała. 

NK: Jesteś samotną mamą, pracujesz i do tego realizujesz swoje marzenia, trenując triathlon. Jak radzisz sobie z natłokiem obowiązków? 

OK: Organizacja to klucz sukcesu. Jeśli wszystko mamy rozplanowane to jesteśmy w stanie naprawdę dużo wyciągnąć z 24-godzinnej doby. Na pierwszym planie jest dziecko, później praca i dopiero triathlon. W tym momencie mam większe możliwości treningowe ze względu na nową pracę, bo jestem koordynatorem maratonu kolarskiego Ultra Duch Puszczy. To jest tak naprawdę praca marzeń. Robię to, co kocham, realizuję się w tym i znajduję możliwość trenowania, bo mam elastyczne godziny pracy. 

Źródło: Archiwum prywatne

NK: Rok 2022 z pewnością był dla Ciebie bardzo trudny. Umarł Twój tata. Mimo wszystko mówisz że chociaż był trudny i bolesny to był też piękny. Co go takim uczyniło? 

OK: Triathlon. Spełnienie marzenia i start na Hawajach. Jestem bardzo szczęśliwa, że mogłam tam być w 2022 roku. Po pierwsze triathlon wrócił na Wielką Wyspę po 2 latach i to było bardzo duże wydarzenie.  Po drugie, niestety IRONMAN zmienił format tego wyścigu, rozdzielając mężczyzn i kobiety i jest mi z tego powodu przykro. Wiem, że to nie będzie już to samo wydarzenie, które było w 2022 roku, dlatego jestem mega szczęśliwa, że mogłam wziąć udział we wspólnych startach. Byli tam wszyscy najlepsi na świecie. Móc być i przebywać wśród nich… to robiło ogromne wrażenie. 

NK: Sprawiasz wrażenie bardzo pozytywnej osoby. Ten optymizm jest u Ciebie wrodzony czy udało Ci się go jakoś wypracować? 

OK: Wydaje mi się, że zawsze byłam uśmiechniętą osobą. Nawet gdy miałam nadprogramowe kilogramy. Jednak w tym momencie, kiedy czuję, że mam fajne ciało, czuję się dobrze sama ze sobą i kocham siebie, to emanuję jeszcze większą radością na zewnątrz. Nie lubię narzekania i ludzi, którzy narzekają, bo wszystko możemy w sobie zmienić. Oczywiście, trafiają się trudne chwile w życiu. 9 marca będzie rocznica śmierci mojego taty i nie możemy mówić osobie, która przeżywa żałobę, że ma się z tego cieszyć, ale chodzi o to, żeby z takich momentów czerpać wiedzę i naukę. Skoro nasze życie jest tak przewrotne i kruche, to cieszmy się z niego, doceniajmy każdą chwilę, każdy dzień. Trzeba iść do przodu. Nie oglądajmy się za siebie. To, co było, to już nie wróci i mogło dać nam tylko cenną lekcję. 

NK: W mediach społecznościowych dzielisz się wieloma motywującymi cytatami i hasłami. Które jest Twoim ulubionym?

OK: Najbardziej motywującą rzeczą jest zobaczenie mojego zdjęcia sprzed paru lat i to jak wyglądałam (śmiech). Moim hasłem jest „Anything is possible”. Typowe, sztampowe hasło, ale ono znaczy w moim życiu najwięcej, bo wiem, że wszystko jest możliwe. 

ZOBACZ TEŻ: Jerzy Górski: „Oddanie się triathlonowi to duże wyzwanie. Zawsze coś za coś”

Nikodem Klata
Nikodem Klata
Redaktor. Dziennikarz z wykształcenia. W triathlonie szuka inspirujących historii, a każda z nich może taką być. Musi tylko zostać odkryta, zrozumiana i dobrze opowiedziana.

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,772ObserwującyObserwuj
19,500SubskrybującySubskrybuj

Polecane