Martyna Lewandowska o Wings for Life: „Nie spodziewałam się, że taki wyniki będzie w moim zasięgu”

Triathlonistka Martyna Lewandowska była jedną z uczestniczek biegu Wings for Life World Run. Zawodniczka dobiegła do 41 kilometra, co dało jej fantastyczny wynik i 5. miejsce w Polsce. W rozmowie z Akademią Triathlonu opowiada o atmosferze wokół biegu i tym, że… prawie w nim nie wystartowała!

ZOBACZ TEŻ: Wings for Life World Run: Polka najlepsza na świecie

Kilka dni temu odbyła się jubileuszowa edycja biegu Wings for Life World Run. Jedną z uczestniczek była triathlonistka i pomysłodawczyni marki Race Ready Martyna Lewandowska. Zawodniczka przebiegła 41,35 km co dało jej doskonałe 5. miejsce na w kraju i 23. miejsce na świecie. Porozmawialiśmy z nią o biegu i jej świetnym wyniku.

Akademia Triathlonu: We wpisie w mediach społecznościowych podkreśliłaś, że Wings for Life World Run jest jedną z Twoich ulubionych imprez biegowych. Czemu akurat ten bieg?

Martyna Lewandowska: Z tym biegiem wiążą się same ciepłe wspomnienia. Atmosfera biegu jest zupełnie inna niż podczas startu na konkretnym dystansie. Każdy biegnie w jednym, szczytnym celu. Nie czuć rywalizacji i wszyscy uczestnicy są wobec siebie bardzo życzliwi. Nazwałabym to takim „biegowym piknikiem”. Poza tym sama formuła imprezy jest unikatowa i wszyscy nieźle się przy tym bawią.

Akademia Triathlonu: Dzień przed Wings for Life World Run miałaś pewne problemy i musiałaś udać się do fizjoterapeuty? To spora dawka determinacji przed startem!

Martyna Lewandowska: W środę na porannym rozruchu wykręciłam kostkę i dosyć mocno chrupnęło mi w stawie. Dotruchtałam do domu te 2 km i stwierdziłam, że skoro mogłam wrócić do domu i nie bolało mnie bardzo przy chodzeniu, to do niedzieli powinnam się zregenerować. Niestety w piątek kostka była delikatnie opuchnięta, a do mnie zaczął przemawiać rozsądek, żebym odpuściła i nie nabawiła się większej kontuzji.

Na szczęście dosłownie rzutem na taśmę udało się dostać do naszego znajomego fizjo Kacpra Półtoraka, który porozluźniał napięte struktury, zatejpował nogę i dał zielone światło na start. Co prawda uraz nie był poważny, ale wyciągnęłam z tego dobrą lekcję na przyszłość – oszczędź sobie nerwów i zamiast łudzić się, że samo przejdzie, idź od razu do specjalisty.

Akademia Triathlonu: Czy kiedy rozpoczęłaś bieg, miałaś jakiś konkretny kilometrowy cel, który chciałaś osiągnąć, czy startowałaś raczej bez planu?

ML: Zazwyczaj jakiś cel w głowie przed startem się rodzi, ale przede wszystkim chcę się tą imprezą bawić, więc nigdy nie nakręcam się mocno na wynik. Po cichu myślałam o magicznej „40”, ale ze względu na kostkę obiecałam sobie, że jeśli cokolwiek będzie bolało, to weryfikuję plan. Wszystko przebiegło sprawnie, więc udało się nawet uciec kilometr dalej.

AT: W biegu uczestniczysz od kilku lat. Praktycznie co roku robisz progres. Czy ten bieg jest w Twojej ocenie pewnym wyznacznikiem postępów treningowych i progresu umiejętności?

ML: W pewnym stopniu na pewno tak. Jednak bardziej pod tym kątem patrzę na biegi z atestem. Wings For Life traktuje bardziej jako dobrą okazję na mocniejszego long runa.

AT: Dobiegłaś aż do 41 kilometrów (dokładnie 41,35). To 5. miejsce w Polsce i 23. na świecie – niesamowity wynik! Jesteś zadowolona? Co myślałaś na „personalnej” mecie?

ML: Nie będę ukrywać, że ostatnie kilometry już były ciężkie. Nogi zaczęły mocno odczuwać tak daleki dystans. Jak tylko wyprzedził nas samochód pościgowy, to pojawiło się czyste szczęście, łezki wzruszenia i ogromna satysfakcja z rezultatu.

Pamiętam, jak pierwszy raz w 2016 roku przebiegłam niespełna półmaraton, a teraz 7 lat później niemalże podwoiłam ten wynik. Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek będzie to w moim zasięgu.

AT: Startowałaś w półmaratonie warszawskim, później był półmaraton w Berlinie, gdzie wspierałaś tatę. Startowałaś też w Poznaniu, a teraz Wings for Life World Run. Jesteś zadowolona od strony treningowej w kontekście przedsezonowych przygotowań?

ML: Bardzo. Na półmaratonie Warszawskim wywalczyłam nową życiówkę, więc później mogłam się pobawić pozostałymi startami. Mam nadzieje, że wiosenne rezultaty będą dobrym prognostykiem na sezon triathlonowy. Trener mocno czuwa nad moim przygotowaniem i na bieżąco manewruje obciążeniem. Jestem bardzo ciekawa, co przyniesie kolejny sezon. Na ten moment jeszcze do mnie nie dociera, że już niedługo pierwsze starty.

AT: Dziękujemy za rozmowę.

Grzegorz Banaś
Grzegorz Banaś
Redaktor. Lubi Lionela Sandersa i nowinki technologiczne. Opisuje ciekawe triathlonowe historie, bo uważa, że triathlon jest wyjątkowo inspirującym sportem, który można uprawiać w każdym wieku. Fan dobrej kawy i książek Jamesa S.A. Corey'a.

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,815ObserwującyObserwuj
22,100SubskrybującySubskrybuj

Polecane