Wczoraj nieco po godzinie 15:00 Maciej Bodnar podszedł do próby poprawienia rekordy Polski w jeździe godzinnej. Przy gorący dopingu na torze Arena Pruszków uzyskał bardzo dobry wynik!
Wczoraj na torze kolarskim w Pruszkowie Maciej Bodnar podjął się próby poprawienia rekordu Polski w jeździe godzinnej na czas. Aktualny rekord należy do Wojciecha Ziółkowskiego, który przejechał 50,506 km. Bodnar walczył mocno i osiągnął wynik 49,156 km. Jak przebiegała próba poprawienia rekordu?
Widzowie zgromadzeni w Arenie Pruszków mogli słuchać profesjonalnego komentarza Jacka Kurowskiego oraz kolarza torowego Krzysztofa Maksela, który wyjaśniał meandry rekordu, objaśniając również, jak wygląda taktyka Macieja Bodnara.
ZOBACZ TEŻ: Maciej Bodnar: „Godzina na torze będzie bolała nieporównywalnie bardziej niż godzina na triathlonie”
Na początku jechał spokojnie
Strategia Bodnara rozpisana została przez profesora Michała Sławińskiego. Specjalista znany jest między innymi z tego, że wcześniej swoje wskazówki przekazywał Danowi Bighamowi oraz Filippo Gannie, którzy atakowali i poprawili rekord świata. Jednocześnie zawodnik powiedział przed próbą, że gorący doping będzie potrzebny szczególnie w drugiej części, kiedy zacznie przyspieszać.
– To wymaga mega dużo poświęcania, wyrzeczeń i potu. Nie bez powodu mówi się, że to jest prestiżowy rekord i podchodziło do niego wielu zawodników – tłumaczyła żona zawodnika Aleksandra Bodnar, która zajmowała się logistyczną częścią próby bicia rekordu Polski.
Zobacz zapis relacji na żywo z próby bicia rekordu Polski w jeździe godzinnej:
Świetny wynik Bodnara!
Zgodnie z zapowiedzią, w drugiej części godziny Bodnar zaczął przyspieszać, pokonując kolejne okrążenia toru w coraz lepszym czasie. Jednocześnie wzmagał się też doping kibiców, którzy mocno wspierali zawodnika przy każdym okrążeniu, dodając mu otuchy.
– Dostałem od Was potężne wsparcie w wiadomościach, w komentarzach i na żywo w Pruszkowie! Sędziowie powiedzieli, że nie pamiętają takiego dopingu na żadnych mistrzostwach Polski! Sam też wcześniej nie doświadczyłem takiego wsparcia – pisał później zawodnik.
W momencie, kiedy na zegarze zostało 20 minut, Bodnar jeszcze mocniej docisnął i zaczął przyspieszać. Na kilka minut przed końcem trener poinformował go, że do rekordowej prędkości brakuje około 1 km/h – zawodnik jechał z prędkością około 49, km/h.
Ostatecznie Maciej Bodnar w czasie godziny przejechał 49 kilometrów oraz 156 metrów. Do rekordu zabrakło więc ponad 1 kilometr. Zawodnik w wywiadzie na gorąco po zakończeniu próby przyznał, że tak wielkiego zmęczenia nie doświadczył podczas kilkunastoletniej kariery w triathlonie.
– Było dużo ciężej, niż się spodziewałem. Próbuję wrócić do ostatnich 15 minut i mam tylko przebłyski. Rekordu Polski nie ma, ale dałem z siebie wszystko. Jestem w triathlonie już 13 lat i takiego zmęczenia jeszcze nie doświadczyłem.
Dał z siebie wszystko
W podsumowaniu po próbie godzinnej Bodnar przyznał, że największy problem stanowiło odwodnienie. Wysoka temperatura na torze sprawiała, że pocił się jeszcze przed samym rozpoczęciem wyzwania.
– To, co dzisiaj okazało się największym wyzwaniem, to odwodnienie. Pociłem się na torze, nawet jak nic nie robiłem. W momencie startu już było mi ciepło, mimo że 5’ wcześniej miałem na sobie kamizelkę chłodzącą, wkładałem ręce do lodu i jadłem zimną papkę węglowodanową. Straciłem bardzo dużo wody. W domu po wypiciu ponad 2l płynów nadal ważyłem 1 kg mniej niż przed próbą – napisał.
Po około 30 minutach jazdy pojawił się ból głowy i skurcze łydki. Zawodnik wiedział już wtedy, że nie poprawi rekordu, ale nie zamierzał rezygnować do samego końca. Ostatnich 20 minut właściwie nie pamięta, bo jechał jak w transie, słysząc tylko głośny doping.
– To z czego jestem najbardziej dumny, to fakt, że po 30 minutach, kiedy zdałem sobie sprawę, że rekord dzisiaj nie padnie, nawet przez chwilę nie pomyślałem, żeby odpuścić. Cisnąłem do końca niezależnie od wyniku!
Czy Maciej Bodnar podejmie jeszcze próbę poprawienia rekordu Polski w jeździe godzinnej na czas? Na razie nie zamierza o tym myśleć. Całkowicie tego jednak nie wyklucza, chociaż w tym momencie nie wyobraża sobie takiego cierpienia.
Piekna sprawa Maciuś cos pięknego, tylko wlasnie zdziwiło mnie dlaczego termin nie został ustalony na taki aby była fajna temperatura na torze wrzesień, październik bardziej