Poprzedni sezon był dla Chelsea Sodaro okresem wzlotów i upadków. Mistrzyni świata IRONMAN postanowiła opowiedzieć o okresie ciąży, powrocie do sportu i zdrowiu mentalnym. – Był taki moment, że musiałam walczyć o siebie i szukać pomocy, aby powrócić do rywalizacji.
ZOBACZ TEŻ: Triathlon jako terapia. „Wybrałam lepszy nałóg”
W 2022 roku Chelsea Sodaro zadebiutowała na mistrzostwach świata IRONMAN i od razu zwyciężyła. Kolejne miesiące po tym sukcesie były jednak niezwykle trudne mentalnie, o czym opowiadała w podcaście Rich Roll.
„Właśnie urodziła się moja córka, a więc czemu nie jestem szczęśliwa?”
Narodziny dziecka były dla Chelsea Sodaro niezwykle ważnym momentem. Zawodniczka mówi, że dzisiaj jest bogatsza o wiele doświadczeń, które zebrała w tym niezwykle trudnym okresie. Wiele matek i zawodniczek zwraca się do niej z prośbą o pomoc, a tymczasem kwestie treningu w ciąży są rzeczą bardzo indywidualną.
Podobnie było już po narodzinach dziecka. Zawodniczka mówi, że miała to szczęście, że zdołała nawiązać kontakt ze specjalistami, którzy jej pomogli. Była jednak zaskoczona tym, jak trudny jest to czas. Potrzebowała wiele pomocy w zakresie fizycznym i psychicznym.
– Jest nawet taki filmik ze mną, kiedy jestem w ósmym miesiącu ciąży i mówię, że „urodzę to dziecko i wrócę do treningu po 3 lub 4 tygodniach”. Później zrobię zawody w Boulder i zakwalifikuję się do Collins Cup. Pomyślałam, że skoro przepadł mi sezon 2020, to nie może cały kolejny. Czułam wielką presję. To było ogromne wyzwanie.
Rzeczywistość zweryfikowała wszystkie plany. Nowo narodzona córeczka miała problemy zdrowotne, a zawodniczka nie mogła karmić piersią. Pojawił się ogromny stres i nerwowość. Sodaro mówi, że wraz z mężem nawiązali kontakt z pediatrą, który miał pomóc córce, ale było to bardzo „traumatyczne przeżycie”.
Zdecydowała się wtedy na terapię EMDR, która ma zadanie przetworzenie trudnych wspomnień. Mówi jednak, że efekt jej pracy z psycholożką był zupełnie odwrotny od zamierzonego. Poczuła, że jej problemy są wręcz błahe i mało znaczące.
Jak mogę się stąd wydostać?
Mistrzyni mówi, że częściowym rozwiązaniem była medytacja, ale nie da się w ten sposób poradzić z wszystkimi problemami mentalnymi. Czasem udawało jej się przekonać siebie, że wszystko jest w porządku. Kiedy wygrała w Konie, podczas ceremonii przyznania nagród, zrozumiała, że ciągle ma problem.
– Odwróciłam się do męża i zapytałam: co zrobimy, jeśli ktoś nagle zacznie tutaj strzelać. To jest problem, kiedy nie możesz docenić specjalnych momentów swojego życia. Kiedy nie jesteś w pełni obecna, aby docenić doświadczeń i ludzi wokół siebie.
Droga do momentu, w którym jest teraz i czuje się lepiej, nie była łatwa. Zawodniczka znalazła psychologa w Nevadzie, a całą historię opisała jednemu z dziennikarzy. Zanim materiał ukazał się w prasie, była bardzo mocno zdenerwowana. Część znajomych i rodziny nie wiedziała nawet, z jakimi problemami musi sobie radzić.
– Jeśli po przeczytaniu tego, chociaż jedna osoba zwróciła się o pomoc do psychologa: sukces. W jakiś sposób to wszystko sprawiło, że się uwolniłam.
Zawodniczka podkreśliła, że okres po zwycięstwie w Konie był również trudny z innego powodu. Wewnątrz czuła, że ma duży problem, który musi rozwiązać. Na zewnątrz była postrzegana jako mistrzyni. W ten sposób nie mogła wyrwać się ze swoistej spirali, w której była uwięziona.
„To było naprawdę dziwne”
Sodaro mówi, że po jej zwycięstwie w Konie współpracujący z nią fizjoterapeuta poprosił o zrobienie kilku testów. Zastanawiał się, jak będą wyglądały wyniki zawodniczki, kiedy znajdzie się w stresującej sytuacji. Okazało się, że serce pracuje podobnie, jak wcześniej. Powiedziała wtedy o nękających ją lękach. Przykładowo bała się nawet iść do sklepu na zakupy.
Mistrzyni znalazła pomoc w postaci psychologa w mieście Reno. Za leczenie zapłaciła ze swojej kieszeni, ale mówi, że miała po prostu dużo szczęścia. Nie wyobraża sobie, aby osoby z tak dużymi problemami mogły samodzielne szukać pomocy „będąc w tak ciemnym punkcie życia”.
Zawodniczka rozpoczęła współpracę z psycholożką, która znała sport i pracowała z zawodniczkami startującymi na paraolimpiadzie. Pierwsza diagnoza przeraziła zawodniczkę – miałą nerwicę natręctw.
– Opowiedziała mi o kilku strategiach, które mogą mi pomóc. Przepisała mi też bardzo małą dawkę antydepresantów. Byłam tym przerażona. Wydawało mi się, że przytyję, wpłynie to na moje wyniki lub osobowość.
Był to okres, w którym Sodaro nie potrafiła się nawet zebrać, aby codziennie trenować. Doskonale jednak pamięta moment, w którym leki zaczęły działać. Wspomina też, że miała nieco przerażającą obawę.
– Bałam się niesamowicie, że ta moja „ciemność”, którą noszę w sobie, a która dawała mi sens treningu, zostanie utracona i nie będę już umotywowana – wspomina.
Równość płci? Nie do końca
Chelsea Sodaro jest obecnie ambasadorką wszystkich zawodniczek i mam, które uprawiają sport. W triathlonie panuje równość dotycząca nagród, ale istnieje również duży problem (sportowy i społeczny) dotyczący dostępu do pomocy oraz ułatwienia startów kobietom, które zdecydowały się na dzieci.
– Jak przyjrzysz się trochę sprawie, to ta równość jest nieco pozorna. Nie wiesz, czy załapiesz się na politykę dotyczącą urlopu macierzyńskiego. Tracisz szansę na ściganie i wygrane, a także bonusy. (…) Tymczasem młode mamy są przecież na całym świecie ogromną „siłą”. Powinno się w nie inwestować – podkreśla.
Mistrzyni nie poprzestała na słowach i zauważeniu problemu. Przed jednym z wyścigów ogłosiła wsparcie organizacji, która zajmuje się promowanie regulacji dotyczących broni, w celu ochrony dzieci w szkołach. Wraz z firmą Canyon i organizacją AndMother (wspierającą kariery młodych mam) stworzyła specjalny rower, na którym jechała w Konie. Rozpoczęła także współpracę z organizacją, która wspiera młode matki stypendiami i tworzy specjalne stacje laktacyjne na wyścigach, tworząc tam też punkty wsparcia.
– W triathlonie mamy problem z równością. W wielu tych wyścigach jest 75% mężczyzn oraz 25% kobiet. Myślę, że to nie dlatego, że dziewczyny nie chcą startować. Po prostu nie czują się tam zapraszane lub nie mają odpowiedniego dostępu. Dlatego pomysły takie jak te stacje lub opieka nad dziećmi robią taką różnicę. Chcemy powiedzieć mamom: jesteście tutaj mile widziane.