Jakie były największe sukcesy Polskiego Związku Triathlonu w roku 2024? Czy na kolejne igrzyska wyślemy rekordową liczbę reprezentantów? Filip Szołowski, dyrektor sportowy PZTri o podsumowaniu roku 2024 i perspektywach rozwoju.
ZOBACZ TEŻ: Paweł Młodzikowski: wicemistrzostwo świata to jego największy sukces, ale to nie koniec
Akademia Triathlonu: Kiedy rozmawialiśmy o podsumowaniu roku 2023 pytaliśmy jaki to był rok dla PZTri. A rok 2024? Jaki był?
Filip Szołowski: Na pewno lepszy niż 2023 (śmiech). Na wyróżnienie zasługuje oczywiście wynik Roksany Słupek na igrzyskach olimpijskich. 13. miejsce – czyli miejsce, w które po cichu wierzyliśmy, ale nikt tego nie mówił na głos. Przed igrzyskami zliczyła też podium pucharu świata i o tym też nikt nie mówił głośno (śmiech). Ale wiedzieliśmy, że musi być wysoko, żeby zdobyć kwalifikacje do Paryża. Było to tak naprawdę pierwsze podium od wielu, wielu lat.
Dodatkowo zdobyliśmy brązowy medal mistrzostw Europy Juniorów w sztafecie mieszanej. Do tego Jakub Suchan indywidualnie zajął 8. miejsce, a Kuba Gajda 13. i to są zdecydowanie dwa najlepsze wyniki w tej kategorii wiekowej.
Końcówka sezonu dobra w wykonaniu chłopaków. Najpierw Michał Oliwa zajął 12. miejsce w pucharze świata w Rzymie. Później Maciek Bruździak 3. miejsce w pucharze świata w Korei, poprawione 14. miejscem dwa tygodnie później w Japonii.
AT: Działania PZTri przyczyniły się do tych wyników? W jakim dalej kierunku chcecie iść?
FS: Te wyniki są konsekwencją naszych działań w Polskim Związku Triathlonu. Natomiast ja do PZTri wszedłem w 2020 roku. W jednym z wywiadów dla Akademii Triathlonu już o tym mówiłem: obieram 12-letnią perspektywę mojej obecności w Polskim Związku Triathlonu tego, żeby zakręcić się w okolicach medalu igrzysk olimpijskich. Więc zostało 8 lat (śmiech).
Pierwsze cztery za nami i pamiętam, że jeszcze rok temu niektórzy, słysząc o kwalifikacji olimpijskiej pukali się w głowę. A w 2024 mieliśmy kwalifikację i 13. miejsce w Paryżu co jest dla nas naprawdę dużym przeskokiem. Poprzednie igrzyska w Rio to 22. miejsce Agnieszki Jerzyk, więc w Paryżu Roksana była blisko 10 oczek wyżej. A myślę, że mając większe doświadczenie na imprezach tak wysokiej rangi Roksana, uzyskałaby jeszcze wyższy wynik. Ale to jest też dobre, bo pozostaje niedosyt i chęć walki o coś więcej.
AT: Wiele osób niezainteresowanych triathlonem na co dzień chyba jednak nie do końca zdaje sobie sprawę, że to 13. miejsce to ogromny sukces. Jak Twoim zdaniem to lepiej tłumaczyć ludziom?
FS: Każdy musi sobie to na swój rozum przetłumaczyć. Dla mnie 13. miejsce na igrzyskach jest dużo lepszym wynikiem niż wygranie mistrzostw Europy w nieolimpijskiej konkurencji. Tym bardziej amatorskiej. Ja od dziecka jestem w tym sporcie i takie mam jego postrzeganie. Nie muszę tego wszystkim tłumaczyć i udowadniać, że tak jest. Ja to po prostu wiem i cieszę się z tego, że taki wynik jest.
Wiem, że to jest trochę dziwne. To jest 13. miejsce i faktycznie można powiedzieć, że jest to „odległe miejsce na igrzyskach olimpijskich”, ale dla nas to sukces. W wiosce olimpijskiej po starcie Roksany mieliśmy ciekawą sytuację. Rozmawialiśmy z pływakami, którzy powiedzieli nam: „jak wy to robicie? My byliśmy czwarci i wszyscy mówią, że polskie pływanie jest na dnie, a wy 13. miejsce i historyczny wynik?” (śmiech). No ale dla nas faktycznie to jest historyczny wynik.
Sam fakt, że największe mainstreamowe media mówiły o tym, jako o sukcesie świadczy o tym, że chyba faktycznie wynik Roksany tym sukcesem był. Kiedy siedzieliśmy w wiosce olimpijskiej, mnóstwo mediów pytało ją, jak to jest, że dyscyplina, która cztery lata wcześniej nie miała reprezentanta, nagle kwalifikując się rzutem na taśmę, ma 13. miejsce, gdzie nikt się tego nie spodziewał.
AT: Przed wywiadem powiedziałeś nam, że liczysz na cztery osoby na przyszłych igrzyskach olimpijskich. Chcesz o tym coś więcej powiedzieć?
FS: To jest chyba wszystko, co mam do powiedzenia (śmiech). Cztery osoby na kolejnych igrzyskach – to mój cel i wierzę bardzo w to, że i dziewczyny i chłopaki to wypracują. Zdecydowanie mają potencjał, żeby to zrobić, a PZTri będzie ich wspierało w tym, żeby zakwalifikować się na igrzyska i później na nich powalczyć.
Oczywiście przez kolejne cztery lata wiele może się wydarzyć, co pokazała ta olimpiada, gdzie były dołki i górki. Jeszcze rok temu wszyscy mówili, że Paulina Klimas na pewno będzie na igrzyskach, a okazało się, że kwalifikacje zdobyła jednak Roksana. Natomiast ta ścieżka do kwalifikacji jest tak długa, żmudna i czasochłonna, ze ciężko to przewidzieć w tak długiej perspektywie.
AT: Wspomniałeś też o Maćku Bruździaku i jego 3. miejscu w pucharze świata. Jak widzisz jego rozwój w ostatnim czasie i potencjał na kolejne lata?
FS: 12 lat temu podczas pucharu świata w Tongyeong Marek Jaskółka zajął 2. miejsce, więc możemy powiedzieć, że to szczęśliwa lokalizacja dla Polaków. Jeśli chodzi o rozwój zawodnika, to trzy lata zajęło Maćkowi, żeby znaleźć się w tym miejscu. To pokazuje jak długo i wytrwale trzeba trenować, żeby dojść do poziomu sportowego, który sobie obraliśmy. To pokazuje, że to nie jest tak, że na pstryknięcie palca będziemy w stanie wprowadzić kolejnego zawodnika do rywalizacji międzynarodowej. Do tego potrzeba czasu. Obycie się z samymi startami to jest 20-30 startów międzynarodowych takich jak puchar świata i wyżej, żeby w ogóle załapać o co w tym wszystkim chodzi. To jest zupełnie inne ściganie niż na polskim podwórku.
AT: Mieliśmy sporo pozytywów, ale sezon 2024 był nieco gorszy dla Roberta Wilkowieckiego. Jak patrzysz na ten rok z perspektywy kilku DNF’ów? Jakie są zapatrywania na kolejne lata?
FS: Można powiedzieć, że Maciek Bruździak i Robert zamienili się nieco pozycjami. Rok temu to Robert był zawodnikiem, który był w TOP10 mistrzostw świata IRONMAN w Nicei, natomiast ten rok niestety jest tym, w którym musi mierzyć się z problemami zdrowotnymi. Najważniejsze jest to, że znaleźliśmy źródło problemu. To jest kwestia naprawienia tego co jest nie tak i podjęcia kroków medycznych, które pozwolą mu spokojnie przygotować się do kolejnego sezonu.
Ja nieustannie wierzę w potencjał Roberta. Nie ukrywam, że dalej naszym celem jest medal mistrzostw świata IRONMAN czy to na Hawajach, czy to w Nicei. Ten medal jest realny i podpisuję się pod tym dwiema rękami. Wiem, że to trochę abstrakcyjnie brzmi z racji tego, że nie ukończył pięciu wyścigów w tym roku i obraz jego poziomu sportowego jest zupełnie inny. Natomiast ja bardzo wierzę w to, że może się ścigać z najlepszymi na świecie.
AT: Niekiedy w komentarzach pojawia się niezrozumienie, dlaczego zawodnik PRO schodzi z trasy…
FS: Jeżeli coś dzieje się zdrowotnie, to głupotą byłoby kontynuować wyścig. W tym przypadku tak było praktycznie za każdym razem kiedy Robert startował i nie kończył zawodów. Po co narażać się na dużo większe konsekwencje kontynuując wyścig? Dla mnie to jest jasne – wybieramy zdrowie.
My po pierwszych startach zweryfikowaliśmy stan Roberta u czterech niezależnych lekarzy i dali nam pewność, że problem nie jest na tyle duży, żeby nie mógł startować w zawodach. Dlatego próbował. Nadzieje umiera ostatnia w człowieku, a w zawodniku przede wszystkim. On jest zawodnikiem, który chce walczyć do samego końca. Mogliśmy odpuścić Hawaje, ale jeśli dostaliśmy zielone światło od lekarza, to próbujemy i walczymy. W sporcie jest takie łudzenie się – a może jednak tym razem się uda.
AT: Jak widzisz polski triathlon w najbliższych latach?
FS: Bardzo bym sobie życzył tego, żeby było jeszcze więcej młodzieży. Ta młodzież napływa, ale nie tak mocno jakbyśmy chcieli. Jest coraz więcej zawodników, ale chciałbym, żeby ten proces odbywał się ze zdwojoną czy strojoną siłą na przestrzeni następnych dwóch, czy trzech lat. Naszą rolą jako Polskiego Związku Triathlonu jest to, żeby jeszcze bardziej promować ten sport, co właściwe już robimy, ale pytanie, czy efekty przyjdą w kolejnym roku, czy może za dwa lata, a może za trzy? To jest podstawa do tego, żeby tej młodzieży było więcej.
Drugą rzeczą z tym powiązaną jest pobudzenie rynku trenerskiego i instruktorskiego, czego brakuje w ostatnich latach. Cztery lata temu opracowaliśmy program szkolenia instruktorów i trenerów i czekamy na jego zatwierdzenie przez ministerstwo. Wiem, że ma zostać potwierdzony jeszcze w tym roku lub na początku przyszłego. My będziemy przygotowywać się do tego, żeby te szkolenia przeprowadzić. Chcemy zrobić kursy online i w momencie, w którym dostaniemy zielone światło od ministerstwa ruszyć z grubej rury. To będzie unijny proces certyfikacji. Po pierwsze chcemy zaangażować potencjalnych trenerów. Po drugie wyjść do środowiska pływackiego, bo mamy sygnały z tego środowiska, że chcieliby spróbować triathlonu, ale nie do końca wiedzą jak.