Jak działania Polskiego Związku Triathlonu przekładają się na wyniki sportowe? Filip Przymusiński, trener-koordynator kadr narodowych o perspektywach rozwoju, angażowaniu młodych zawodników i przyszłości triathlonu w Polsce.
ZOBACZ TEŻ: Czym zajmuje się menadżer zawodników Pro? Opowiada Marek Drob
Aby osiągać wyniki potrzeba czasu i cierpliwości. Jednak nie zawsze rezultaty są najważniejsze. Zdaniem Filipa Przymusińskiego, trenera-koordynatora kadr narodowych Polskiego Związku Triathlonu, liczy się coś jeszcze. Co takiego? Wyjaśnia w rozmowie z Akademią Triathlonu podczas gali PZTri.
Akademia Triathlonu: Jakie działania Polskiego Związku Triathlonu w ostatnich latach najbardziej pomogły w pozyskiwaniu i szkoleniu młodych zawodników?
Filip Przymusiński: To jest szereg działań powiązanych ze sobą. To efekt budowania pewnych elementów. W tym współzawodnictwa, gdzie ludzie mają gdzie trenować. Przykładem jest, chociażby puchar Polski. Z tego wynikają nagrody, które są środkami wolnymi i kluby mogą je przeznaczyć na te rzeczy, które chciałyby kupić, a niekoniecznie jest je na to stać. Zakres potrzeb jest olbrzymi, a my na tyle ile możemy, staramy się to pchać.
Są programy naborowe takie jak Talent ID, gdzie celujemy w najlepszych, ale są też takie, jak TriPOP, czyli programy popularyzacyjne. Wiele rzeczy powstaje na zasadzie burzy mózgów. Przykładowo, kiedy mieliśmy grupę TriPOP to aż się prosiło, żeby zawodnicy mogli gdzieś rywalizować. Na wiosnę mamy aquathlony, ale stwierdziliśmy, że również latem trzeba zacząć coś robić. W luźnej dyskusji powstał TriPOP Cup – zawody dla dzieci, które są ogólnodostępne. Już pojawił się pomysł podobnych przedsięwzięć crossduathlonowych na jesień.
To, co jest bardzo ważne, to jest pokazanie ścieżki rozwoju, opartej na zasadach i kryteriach. Jesienią zawsze organizujemy konferencję, gdzie trenerzy odbywają szkolenia, na których pokazujemy, co trzeba zrobić, aby przejść z jednego etapu rozwoju do kolejnego.
To wszystko skumulowane sprawia, że ludzi przybywa. Pomalutku idziemy do przodu. Zawsze mówię, że to nigdy nie będzie rewolucja. To wymaga czasu.
AT: W ostatnich latach w triathlonie kwalifikowanym zaczęły pojawiać się dobre wyniki. To efekt działań Polskiego Związku Triathlonu?
FP: Tylko i wyłącznie, bo jeżeli nie, to kogo innego? Te osoby [które osiągają dobre wyniki] podkreślają, że udało im się, dzięki oparciu o PZTri, oparciu o uczciwą dystrybucję środków. Na te osoby postawiliśmy i to nie jest postawienie do pierwszego potknięcia. Roksana Słupek miała bardzo trudny okres, ale nikt w nią nie zwątpił i w efekcie wystartowała na igrzyskach. Maciek Bruździak trzy lata ciężko trenował, a niektórzy mówili, żebyśmy dali spokój, bo jest za stary. My wiedzieliśmy, że ma doskonałe parametry i się rozwija. Wynik jest kwestią czasu.
To jest konsekwencja we wszystkich działaniach, ale też stworzenie zawodnikom odpowiednich warunków. Jakiś czas temu mieliśmy szkolenie z trenerem francuskim, będącym trenerem mistrza olimpijskiego. Jeśli chodzi o koncepcję szkolenia, to nie ma tam żadnej rewolucji. To nie jest nic, czego byśmy nie wiedzieli. To się sprowadza do znalezienia talentów i stworzenie im możliwości do rozwoju.
Czasami trzeba łamać też pewne schematy działania. Powtarzając to samo przez ileś lat, trudno, żebyśmy mieli inne wyniki. My te zmiany wprowadzamy i staramy się mieć na bieżąco feedback. Jeżeli zmiany przynoszą korzyści, to je rozwijamy. Jeżeli nie, to patrzymy co nie grało i to poprawiamy.
AT: Być może dzieci, które teraz uczestniczą w programie TriPOP za 12 lat będą na igrzyskach…
FP: A skąd wzięła się Roksana Słupek? Piotrek Netter wymyślił program naborowy aquatlonów. Roksana się tam pojawiła.
Oczywiście nie zapominajmy też, że to jest olbrzymia praca klubów. PZTri nie może istnieć w oderwaniu od klubów. To kluby są głównym motorem napędowym. Nam chodzi o wspieranie ich rozwoju. To jest symbioza.
AT: Jak my jako środowisko triathlonowe powinniśmy zachęcać dzieci do triathlonu?
FP: Sami świata nie naprawimy. To szerszy koncept podejścia do sportu jako działania przeciwko chorobom cywilizacyjnym. To jest chociażby WF w klasach 1-3, dostęp do infrastruktury czy społeczne podejście do uprawiania do sportu. Musimy jako społeczeństwo wiele rzeczy odrobić.
To, co my możemy zrobić w naszym środowisku to też jest edukacja. Chociażby mówienie o sporcie młodzieżowym i wskazanie różnić w tej dyscyplinie. Wiele osób bierze się za triathlon i pokutuje u nich mit Ironmana – człowieka z żelaza. On trochę straszy dzieci, a przecież w triathlonie mamy też supersprinty, aquathlony i zawody dedykowane dla dzieci.
Trzeba więcej pokazywać miejsca, gdzie bawimy się triathlonem jak np. w programie „mój pierwszy triathlon”. To były po prostu zajęcia gdzie dzieci pływały na trenażerze pływackim, jeździły na rowerach i biegły dookoła sali. Ktoś z nich trafi do triathlonu? Być może. My po prostu zasiewamy informację, że takie coś się dzieje.
AT: Jak widzisz przyszłość młodzieży w polskim triathlonie i działań PZTri z tym związanych?
FP: To wszystko idzie w bardzo dobrym kierunku. Przede wszystkim widzę bardzo dużą zmianę mentalną wśród zawodników. Kiedyś sama kwalifikacja na mistrzostwa Europy była dla nich celem. Później myśleli, że wchodząc do finału A już zrealizowali swoje założenia. Dzisiaj zawodnicy jadą po konkretny wynik. Finał A jest dla nich oczywistością. Oni stoją na starcie i chcą medali, a nie ukończenia zawodów.
Oczywiście tych zawodników ciągle jest za mało. Ciągle musimy uważać na kontuzje. Nie mamy 200 zawodników i długiej ławki rezerwowej. Ale to też powoduje, że my o tych sportowców jeszcze bardziej dbamy. Przez monitoring, badania, współpracę z Instytutem Sportu. Nawet takie prozaiczne rzeczy jak to, że gdy zawodnik dostaje się na główną imprezę, to zaraz ma dostarczaną do domu paczkę z kompletem strojów. To się wydaje normalne, ale tego kiedyś nie było. To są proste rzeczy, które budują tę dyscyplinę.
AT: Ilu będziemy mieli reprezentantów podczas igrzysk olimpijskich w Los Angeles w 2028?
FP: Dwóch zawodników indywidualnie i sztafeta. Ale mam jeszcze szybszy plan niż Los Angeles. Myślę, że sztafeta w składzie z Roksaną Słupek, Pauliną Klimas, Maćkiem Bruździakiem i Michałem Oliwą to jest ekipa do powalczenia o medal mistrzostw Europy w supersprincie. Mamy po drodze cele, które możemy osiągać, a o których nigdy nie marzyliśmy.
AT: Nie mamy więc dobrych wyników tylko jednej osoby, a szeregu osób…
FP: Kiedyś usłyszałem bardzo mocne stwierdzenie, że o jakości pracy w klubie decyduje wynik trzeciego czy czwartego zawodnika. Tak samo jest w kadrze. Jeżeli mamy jednego zawodnika na trzydziestu, to można powiedzieć, że trafił nam się samorodek, talent, który ma na dobre warunki i trochę szczęścia. Ale jeżeli mamy wyniki w juniorach młodszych, a seniorzy przebijają się i punktują to to jest cała grupa zawodników. To są rzeczy, które wynikają ze szkolenia systemowego.
AT: Chcesz na koniec powiedzieć coś dzieciom i młodzieży, która chciałby spróbować triathlonu?
FP: Żeby przede wszystkim nie kładli nacisku na wynik, tylko na frajdę, kontakty i relacje. Jeśli będą się tym bawić, to wynik będzie tego wypadkową. Jeżeli zawodnik jest nastawiony tylko na wynik, to czasami nie wytrzymuje. A to jest sport wytrzymałościowy. Tu na wynik pracuje się latami. Trzeba więc bawić się, cieszyć i rozwijać. Samo uprawienie sportu daje dużo wartości, które często są ważniejsze niż sam wynik. Ważne, żeby pamiętały o tym nie tylko dzieci, ale również ich rodzice. Najlepsza inwestycja w dziecko to zachęcanie go do sportu, a triathlon jest najbardziej wszechstronny.
Przymus widzę lekko dziabniety, ale to fajnie znaczy udana imprezka. Natomiast nowa władza odetnie Orlen od wspierania sportu i da na lpgt to zobaczycie nowa młodzież jak świnia niebo. Poza tym w Polsce jest kryzys demograficzny bo koszty życia są tak ogromne że nikt dzieci nje chce, ale widzę że środowisko tri w tym zakresie tez odklejone.