Bohaterem dzisiejszego wywiadu jest młody, ale doświadczony zawodnik. Obok Kacpra Adama to jeden z najzdolniejszych polskich triathlonistów młodego pokolenia na dystansach długich. Finisz, jaki Tomasz Spaleniak i Kacper Adam zafundowali widzom na tegorocznych zawodach w Borównie, już przeszedł do historii polskiego triathlonu. Tomek ma zaledwie 22 lata, a w Panasonic Evolta Triathlon na dystansie Half Ironman zajmował już wszystkie miejsca na podium. O swoich triathlonowych początkach, startach i planach Tomek opowiada w bardzo skromny, ale ciekawy i dokładny sposób.
Sebastian Dymek: Jak zaczęła się Twoja przygoda ze sportem?
Tomasz Spaleniak: Jako junior trenowałem kick-boxing. W ramach przygotowań trochę biegałem. Zresztą sporty wytrzymałościowe od zawsze mi się spodobały. Jednak same bieganie mi nie odpowiadało, chciałem czegoś więcej, dlatego postanowiłem spróbować swoich sił w triathlonie.
No właśnie, jak to się zaczęło?
Na początku startowałem tylko w sprintach i super sprintach. W sierpniu 2009 roku pojechałem na pierwszą „olimpijkę” do Górzna. Było to dla mnie wielkie przeżycie. Bardzo denerwowałem się na starcie, a ukończenie dystansu olimpijskiego sprawiło mi wiele radości. Od tych zawodów zacząłem trenować triathlon bardziej na poważnie.
Ja też debiutowałem na dystansie olimpijskim na tych zawodach. Chyba później mocno trenowałeś? W 2009 roku w Górznie zająłeś 65 miejsce, a już za 13 miesięcy byłeś trzeci w Borównie. Co było kluczem tak wielkiego postępu?
Ranga oraz forma zawodów. Na dystansie Half Ironman pływanie nie ma tak dużego znaczenia. Także dystans robi różnicę. Na dłuższych zyskuję przewagę nad przeciwnikami. Nie mam problemu z długimi dystansami, lubię trening tlenowy. Mimo wszystko debiut w HalfIronmanie był dla mnie zaskoczeniem! Trzecie miejsce to był sukces!
Jaki jest Twój ulubiony dystans triathlonowy?
Oczywiście na razie „połówka”. Może się to w przyszłości zmieni.
Zawody, które najlepiej wspominasz i które najbardziej dały Ci w kość?
To są jedne i te same zawody. Susz 2011 był trudny w przygotowaniach, ale same zawody były fajne. Widać, że profesjonalnie zorganizowane, frekwencja wzrosła. Zawody się po prostu rozwinęły. Miło wspominam także swój dobry bieg w tych zawodach. Rok później był to z pewnością mój najgorszy start w „połówce”. Nie wiem co dokładnie się stało, ale myślimy wraz z trenerem, że to było zatrucie. Cały dystans walczyłem, żeby ukończyć te zawody. Już na pływaniu czułem się źle, po wyjściu z wody miałem zawroty głowy. Susz 2012 to były dla mnie najgorsze zawody. Paradoksalnie na tej samej trasie, na której rok wcześniej tak dobrze mi szło. To była moja porażka. Przygotowania przebiegały dobrze, ale w dniu startu nie byłem sobą.
Ale później się odbudowałeś? Dziesiąte miejsce w Radkowie i tradycyjnie na podium w Borównie.
W Borównie to był bardzo specyficzny wyścig (śmiech). Tą walkę zapamiętam do końca kariery. Byłem prawie pewien, że dogonię Kacpra na biegu. Wyciągałem z siebie ile mogłem. Te sceny już mi się wryły w pamięć na dobre.
Z pewnością ten finisz przejdzie do historii polskiego tiathlonu. Ale przejdźmy do Mistrzostw Świata w duathlonie w Nancy? Startowałeś w age grup. Czy drafting był dozwolony jak u elity? Zająłeś wysokie 4 miejsce w kategorii 20-24. Czy była szansa na medal?
Elita ma dozwolony drafting, natomiast kategorie wiekowe mają jazdę indywidualną na czas. Poza tym mieliśmy inne trasy niż elita. Pierwszy bieg na 10 km ukończyłem na trzecim miejscu. Nie mam dużego doświadczenia w takich zawodach, biegłem więc z minimalną rezerwą. Wraz z rowerem zaczęły się kłopoty. Spadłem na ósmą pozycję. Trasa była bardzo trudna technicznie. Dużo wiaduktów, zakrętów, nawrotów po 180 stopni, zjazdów i podjazdów. Nie miałem miejsca, żeby się rozkręcić. Na drugim biegu udało się trochę nadrobić. Na ostatniej prostej wskoczyłem na czwartą pozycję. Widziałem przed sobą trzeciego zawodnika, jednak nie dałem już rady go dogonić.
Porozmawiajmy o treningu? Kto jest Twoim trenerem? Jaki i gdzie trenujesz?
Moim trenerem jest Piotr Netter. W klubie zawsze zaczynamy w grudniu od konsultacji i wdrożenia. Wszystko jest dokładnie poukładane. Nie rzucamy się na trening. Na początku kładziemy nacisk na pływanie i wybieganie, w szczególności te tlenowe. Rower zaczynamy, jeśli pogoda pozwoli, od wiosny. W zimę kręcimy na rolkach i trenażerach. Od wiosny zaczynamy intensywne przygotowania do sezonu. Zazwyczaj na tydzień przed zawodami robimy mocną zakładkę.
Którą konkurencję lubisz najbardziej?
Jednej nie mam. Powiem, że po prostu lubię trenować triathlon.
Gdzie zobaczymy Tomasza Spaleniaka w 2013 roku?
Planów jeszcze nie mam. Nie znam kalendarza imprez. Na pewno pojawię się na najważniejszych triathlonach w Polsce. Startów zagranicznych też jeszcze nie planuję. Chciałbym mocno przetrenować okres przygotowawczy, wypracować formę i dopiero konkretnie coś zaplanuję.
{gallery}spaleniak_wywiad{/gallery}
A jakie są Twoje plany dalekosiężne, bo masz dopiero 22 lata? Co za kilka lat, Ironman?
Chyba tak, wszystko do tego zmierza. Dobrze się czuję „w tlenie”. Chciałbym sam się sprawdzić, być może będzie lepiej szło niż w „połówkach”. Chciałbym, ale myślę, że na razie jest za wcześnie.
Dziękuje za wywiad i życzę powodzenia w realizacji planów.
PS: Jeszcze w tym roku przed Tomaszem Spaleniakiem jeden ważny strat. 14 października wystartuje w Maratonie Poznańskim. W poprzednim roku w Poznaniu Tomek uzyskał wspaniały wynik 2:37:06.