Od kilku dni mistrz olimpijski w triathlonie Alistair Brownlee przygotowuje się do sezonu w słonecznej Kalifornii. W poprzednią niedzielę wygrał zawody z serii Mistrzostw Świata w San Diego. Po zawodach pozwolił sobie na kilka dni relaksu. Na swoim fejsbukowym profilu zamieścił zdjęcie, jak beztrosko szaleje na skuterze wodnym.
Wydawać się mogło, że mistrz spoczął na laurach. Nic bardziej mylnego! Alistair dostał zaproszenie do udziału w prestiżowym mitingu Payton Jordan Invitational rozgrywanym na uniwersyteckim stadionie w Stanford. W zawodach udział biorą najlepsi uniwersyteccy średnio- i długodystansowcy z całych Stanów Zjednoczonych. Podczas zawodów rozgrywane są wszystkie konkurencje biegowe od 800 do 10000 metrów. Alistair wystartował w drugiej (słabszej) serii w biegu na 10000 metrów. Już przed zawodami Alistair narzekał na późną porę swojego biegu. Zgodnie z programem zawodnicy ruszyli o godz. 22.20! Po zawodach było jeszcze gorzej, bo wszystkie sklepy były zamknięte i mistrz musiał zadowolić się pizzą na kolację. Ale wracając do biegu, najlepszy triathlonista świata od początku utrzymywał sie w ścisłej czołówce. Na 400 metrów przed metą zaatakował i wyszedł nawet na prowadzenie. Na ostatniej prostej Meksykanin Jose Antonio Uribe skutecznie skontrował triathlonistę i wygrał serię. Alistair na metę dotarł drugi z czasem … 28:32.48.
Aby uzmysłowić Wam, jak to jest szybko, dodam tylko, że średnio każdy kilometr Brownlee musiał pokonać w 2 minuty 51 sekund. Wynik ten wybił z ręki ostatni argument mojemu tacie. Twierdził on, że na triathlonie olimpijskim w Londynie zawodnicy mieli do pokonania 9,5 km biegu. Tam Alistair pobiegł „dyszkę” w 29:07, a Gomez w 29:16. Gdy mój tata usłyszał wynik Brownlee z Kalifornii, powiedział, że teraz wierzy w te 29:07 na Igrzyskach.
W 2009 roku Alistair pobiegł w Manchesterze 10 kilometrów w 29:30. Widać, że bardzo mocno stawia na bieganie. Przyczyna tego stanu rzeczy jest powszechnie znana. Nazywa się drafting. Wystarczy mocno popłynąć, szybko zrzucić piankę i załapać się do pierwszej grupy kolarskiej. Tempo grupy zazwyczaj jest „obrzydliwie” wolne. Płaskie i łatwe technicznie trasy sprawiają, że naprawdę trudno samotnie odjechać od grupy. Toteż wszyscy oszczędzają się na bieg, gdzie dopiero zaczyna się ściganie. Śledziłem przygotowania braci Brownlee do olimpiady. Gdy robili trening łączony, pierwsze trzy kilometry biegu zaczynali w tempie po 2:45/km. Cel był jeden: zgubić jak największą ilość rywali już na początku biegu. Taktyka sprawdziła się prawie w 100 procentach, ponieważ tylko Gomez utrzymał tempo braci.
Po biegu Alistair zapytany, czy może biegać jeszcze szybciej powiedział:
– To będzie trudne. Chciałbym myśleć, że mogę biegać szybciej. Ile … może 20-30 sekund szybciej, ale jest mi naprawdę ciężko, aby powiedzieć dokładnie.
Zapytany, czy czas poniżej 28 minut to realistyczny cel odpowiedział.
-Myślę, że jako cel życia to tak. Byłbym bardzo szczęśliwy, gdybym mógł złamać 28 minut. Myślę, że to jest dobry cel i chciałbym go kiedyś zrealizować.
Swoim wspaniałym wynikiem Alistair trochę namieszał w brytyjskim światku biegowym. Mistrz olimpijski Mo Farah i Chris Thompson (pobiegł 27:40 w pierwszej serii na mitingu w Stanford) są pewniakami na przyszłoroczne Igrzyska Wspólnoty Commonwealth, które odbędą się w Glasgow. Po biegu Alistair jest trzecim kandydatem do startu w Igrzyskach.
Brownlee porównał również bieganie 10 km w triathlonie i to „na sucho”.
– To są dwie różne sprawy. W triathlonie jesteś zmęczony od samego początku. W samym biegu pierwszą połowę, do około 5 km, biegło się względnie wygodnie. Wysiłek i ból narastają powoli i stopniowo. Dopiero od 7 km nogi naprawdę zaczynają boleć, a gdy jesteś na końcowych 500-600 metrach to wchodzisz w „świat bólu.
Alistair komentował na Twitterze tuż po wyścigu „do trzeciego kilometra tempo okrążenia w 68 sekund było względnie lekkie. Ale od ósmego utrzymanie 69 sekund było ciężkie. Nie mogę się doczekać na kolejnego biegu”.
Brownlee odpuszcza najbliższy triathlon z serii Mistrzostw Świata w Yokohamie. Już teraz szlifuje formę na zawody w Madrycie i Kitzbühel.
Z „pochodzenia” jestem biegaczem, więc wynik ten zainspirował mnie do sprawdzenia, jak dużo mógłby osiągnąć Alistair w samym bieganiu. Za wyznacznik biorę oczywiście czas 28:32.
A więc . . .
– aktualny wynik Brownleego jest 4. w Europie. OK. Sezon się dopiero zaczyna, jest sporo biegów w kalendarzu. Jednak w zeszłym roku wynik ten dałby mu wysoką 20. lokatę!
– w poprzednim roku Alistair zająłby 190 miejsce w światowym rankingu na 10000 metrów
– oraz trzecie w brytyjskim zestawieniu.
A gdyby Alistair Brownlee był Polakiem to:
– tylko dwa razy w historii nie udałoby mu się zdobyć tytułu Mistrza Polski (w 1975 i 2009 r.) na 10000 metrów
– a za każdym razem znalazłby się na podium!
– aktualnie wśród biegających Polaków porównanymi do Alistaira wynikami mogą się pochwalić: Marcin Chabowski pobiegł 28:27 oraz nasz najlepszy maratończyk Henryk Szost 28:31 (obydwa wyniki z 2009 roku)
– w polskim zestawieniu all-time zajmowałby 17 miejsce.
Poniżej możecie obejrzeć epicki bieg Alistaira Brownlee.
Jako, że na swój debiut w triathlonie wybrałem dystans długi ITU to nieco się zmartwiłem czytając Wasze komentarze… Muszę zdecydowanie bardziej popracować na rowerze.
Szczerze przyłączam sie do gratulacji! Myśle, ze to dobra taktyka a na pewno dlugofalowo bardziej efektywna niż konfrontacja ze słabszymi i przez to lepsze miejsce na zawodach, bo i tak koniec końców trzeba sie będzie zmierzyć z tymi najlepszymi na ME, MS czy IO jesli uda sie wywalczyć kwalifikacje. Życzę powodzenia! Gratulacje dla Maćka Chmury, który jest trenerem Artura ale pośrednio trochę moim tez… tzn. Artur ma Maćka a ja mam Artura mozna by tak powiedziec;) To teraz jestem już spokojny o starty Artura w tym roku… o swoje mniej:)
Dzięki Sylwek za wyczerpującą odpowiedź! Faktycznie, gratulacje dla Maćka! 🙂 Trzymamy kciuki za kolejne zawody.
Gratuluje Wszystkim ale Mackowi Chmurze w szczegolnosci! Bo to moj Trener i Kolega. To racja, ze konsekwencja i bardzo ciezka praca pozwolily Mackowi osiagnac projektowane cele! Tak dalej Maciej!:))
Jeszcze korzystając z okazji chciałbym pogratulować Maćkowi Chmurze uzyskania kwalifikacji na ME 🙂
Kilka faktów zanim „krytycy” zabiorą głos , Maciek sam z własnych środków finansował sobie przygotowania do sezonu oraz start w PE, to że się zakwalifikował, oraz sam start uważam za wielki sukces dla Niego. Trenowaliśmy razem na zgrupowaniach i niech to będzie przykład dla młodszych zawodników że wiara w siebie poparta ciężką pracą, pozwala na osiąganie celów o których nawet nie marzymy.
Na początku sezonu gdy spytałem Maćka o jego cele sportowe w 2013 roku powiedział że chciałby wystartować w PE… a tu taka niespodzianka 🙂
Ciesze się bardzo że moi koledzy (Przemek, Maciek i Kaziu) trenują z roku na rok coraz ciężej i wiem że przyniesie to rezultaty 🙂
Pozdrawiam wszystkich
Dziękuje Łukasz 😉
Osobiście to mogłem spodziewać się w Turcji wszystkiego , wiem że ciężko sobie to wyobrazić ale bardzo duży wpływ na mnie miała zmiana strefy w San Diego (9h różnicy) do tego podróż z planowanych 32 godzin zrobiło się ponad 50h, w samolotach z powodu awarii silnika i późniejszych konsekwencji czyli braku miejsc w najbliższych lotach.
Teraz wiem że jeśli człowiek nie przeżyje tego na sobie to nie wie jaki to ma wpływ na dyspozycję. Gdy przyleciałem do Polski nie wiedziałem czy to jest wtorek czy już środa 🙂 hehehe
W każdym razie cel w Turcji był prosty uzyskanie „widocznej” kwalifikacji i oczywiście punktów w rankingu. Pływanie poszło mi słabo , mocno obijałem się z rosyjskim zawodnikiem i przez to spadłem z 1 do 2 grupy. Na początku bardzo zależało mi na tym żeby dojechać ewentualnie stracić jak najmniej (choćby jak na PE w Portugalii) do 1 grupy, jednak grupa była bardzo liczna jechało w niej wielu zawodników którzy dobrze biegają i na to też się nastawiali. Jazda była mocno szarpana co chwilę zwalnialiśmy i przyspieszaliśmy tym czasem w 1 grupie spokojnie po zmianach jechała sobie 15 osobowa paczka. Jestem zawiedziony miejscem , nie dziwie się też temu że ludzie oceniają mój start ogólnie jak przeciętny. Zrealizowałem plan minimum czyli zakwalifikowałem się na ME , zrobiłem trochę punktów (17 zawodnik już nie punktował z uwago na stratę ponad 5%, normalnie punktuje pierwszych 20). To jest dla mnie takie minimum przyzwoitości, które sam dla siebie sobie określiłem. Triathlon to bardzo złożony sport, ja też jestem tylko człowiekiem, ciężko mieć formę od marca do października. Ja sam wobec siebie jestem bardzo krytyczny, patrze na zawody nie tylko pod katem zajętego miejsca ale również poziomu sportowego to on jest dla mnie wykładnią rozwoju zawodnika. Moim celem jest przesuwanie się w rankingu ITU tak żebym w momencie rozpoczęcia kwalifikacji na IO w Rio mógł startować na tych imprezach na których będę chciał a nie na tych na których zostaje wolne miejsce. Chce to jednak zrobić poprzez wysoki poziom sportowy , zdobywanie punktów w imprezach o dobrym poziomie rywalizacji. Niestety z punktu widzenia medialnego nie jest to najlepsze, jednak uważam że podnosić swój poziom mogę tylko ścigając się z lepszymi a nie słabszymi zawodnikami. Choć najlepiej było by pogodzić to i to i chyba tak będę musiał 🙂
Chciałbym podziękować Polisch Energy Partners za pomoc jaką mi okazali a firmie Planet X za rowery które otrzymałem , powiem tylko że jeden to ROWER CZASOWY 😀 zatem jeśli tylko czas pozwoli wystartuje w zawodach no drafting 🙂
Panowie…a ja odebrałem to „obrzydliwie wolne” z przymrużeniem oka – w końcu mamy tam cudzysłów 🙂 luzik. Bardzo fajny artykuł Sebastian. Pozdrowienia!
@Sylwek – gratuluję szybkiego biegu w Turcji. (chyba drugi wynik jeśli dobrze pamiętam) Co Twoim zdaniem zawiodło w tych zawodach?
Hej,
tak jak napisał Sylwester – trasy w ironmanie są proste- kładziesz się na lemondce i możesz utrzymać dany output mocy bez żadnych zachwiań ze względu zakręty/czyjeś hamowanie jak jedziesz na kole itd. Wiadomo, też masz wzniesienia i wiatr. Chyba przesadziłeś ze średnią predkością na IM. Luke Mckenzie, najlepszy chyba teraz kolarz obok Rappa w IM, miał na Kona średnią 38 km/h. Jordan Rapp, na NYC IM, który jest szybką trasą miał 40km/h. Przecież Fabio Cancellara na TT osiąga średnie predkości rzędu 47km/h…
Na zawodach ITU trasy są ułożone zazwyczaj tak, że kilka razy na okrążaniu zawodnicy muszą mocno wytracić prędkość, żeby potem jak najszybciej do niej powrócić. Zupełnie inny typ wysiłku, przy którym puchniesz dużo szybciej.
Pozdro
Janusz
„obrzydliwie wolne” – może użyłem niefortunnego sformułowania 🙂
Zobaczcie jednak, jaką średnią prędkość mają najlepsi na świecie IronMani na 180 km (np. Vanhoenacker, Jacobs, Realert, Kienle czy chociażby Starykowicz). Jadą bez draftingu ze średnią prędkością 42-44km/h. W takim razie jazda w grupie na dystansie 40 km z tą samą prędkością wydaje mi się „obrzydliwie wolna”.
Poza tym, gdyby na dystansie olimpijskim obowiązywała jazda indywidualna, nawet bracia Brownlee mieliby kłopot ze złamaniem 30 minut w biegu.
Bardzo fajny artykuł ale…skoro tempo na rowerze na dystansie Olimpijskim jest „obrzydliwie wolne” to czemu Bracia Browlee jeżdżą po 600km w tygodniu na rowerze, biorą udział w kryteriach kolarskich ? Zupełnie inna jazda jest jak jedziesz 40km wchodząc i schodząc w wysoki kwas mlekowy , trasy na zawodach ITU są na pętlach gdzie jest pełno zakrętów jazda wygląda tak że hamujesz prawie do zera i musisz rozkręcić do 50km/h.
Możliwe że dla Braci Browlee jest to wolne tępo , są po prostu świetnie przygotowani teamy kolarskie składały im oferty startów w ich drużynach. Moim zdaniem wydatek energetyczny i adekwatne zmęczenie podczas jazdy indywidualnej na czas jest mniejsze niż podczas ciągłego schodzenia i wchodzenia w prędkości nad progowe, nawet średnia z roweru może być ta sama jednak wydatek energetyczny zupełnie inny. A proste, płaskie , mało techniczne tras, napisz proszę gdzie takie były na dużych imprezach? Chyba że wliczasz Górzno 😉
Jednak temat bardzo inspirujący myślę że godny rozwinięcia.
Pozdrawiam Wszystkich.
Ps.(Do każdego forumowicza) Zabierając głos ZAWSZE SIĘ PODPISZ 😀
„Wystarczy mocno popłynąć”- że jeszcze Polscy zawodnicy na to nie wpadli. A zdanie że tempo grupy na rowerze jest obrzydliwie wolne to już w ogóle nieporozumienie. Może rzadko ktoś odjeżdża ale tempo na poziomie 43/44km/h nie jest obrzydliwie wolne nawet dla zawodników PRO.