Różne znaki na niebie i ziemi zwiastowały rychłe nadejście wydarzeń zadziwiających i niezwykłych. Najpierw liście zmieniły kolory. Potem opadły. Znienacka, w ciągu jednej nocy zamarzła woda w sadzawce, a posłowie zmienili prawo. Następnie spadł śnieg i tradycyjnie zaskoczył wszystkich. Na koniec przyszło najgorsze. Moja żona przestała jeść. Pomyślałem, że może to jakiś protest o podłożu politycznym – tyle wkoło nieprawości i niesprawiedliwości. Ot, chociażby ostatni, niezrozumiały werdykt Komitetu Noblowskiego w zakresie szkód rolniczych czynionych przez bobry na Podlasiu. Ale nie, okazało się, że przeszła na dietę Antywegan. Zaczęła jeść tylko mięso. Jakby tego było mało, kilka dni później wróciłem wcześniej do domu i przyłapałem żonę! Korzystała z bieżni w zakresie funkcji podstawowych. Czyli biegała. Poważna rozmowa była nie do uniknięcia. Od biegania w tej rodzinie to jestem ja. Na dodatek pływam i jeżdżę na rowerze. Nie pozwolę zepchnąć się – ot, tak – na boczny tor.
Rozmowa została przeprowadzona zgodnie z regułami rekomendowanymi przez takie poradniki jak: „Ona jest z Wenus, ty jesz Marsa, dlaczego do cholery wybraliście Ziemię?”, „Jak przeżyć 100 lat z tą samą kobietą i nie zwariować”, czy „Sztuka rozmowy z żoną, w tym także z własną”. Ze łzami w oczach żona wyznała mi, że milowymi krokami, lekko utykając na lewą nogę, zbliża się kolejna Gala Grubych Ryb i 23 Urodziny Radia KOLOR. I nie może być tak, żeby tylko triathloniści byli smukli. Ona też chce!
Skoro zbliża się impreza, trzeba zawiadomić Kapitułę i rozesłać wici. Zanim jednak mogliśmy przystąpić do ostatniego aktu roztrenowania przed sezonem, czekało nas sporo przygotowań i wyrzeczeń. Niektórzy musieli przyjechać. Na przykład z Teneryfy albo Berlina. Inni – w tej liczbie autor – musieli nabyć licujące z okazją odzienie. Po mojej modowej katastrofie, która miała miejsce w trakcie ostatniej Gali Triathlonu, żona postawiła mi ultimatum – albo nowy garnitur, albo zostajesz w domu. Ale jak to? A koledzy? Oni tam, a ja tu? Sam? Bez darmowych drinków i ocierania się o celebrytów?
Najpierw próbowałem konflikt rozwiązać kompromisem, nawiązując do motywów ekonomicznych. W ciągu ostatnich dekad zebrałem pokaźną kolekcję garniturów w przygnębiających odcieniach szarości i granatów. Rozpiętość rozmiarowa też duża. Tak około plus/minus 25kg. Za to bogactwo krojów i stylów. Jeden wieczór poświęciłem na prezentację. Apelowałem: „Zaoszczędzimy na garniturze, Tobie kupimy coś bardziej szykownego”. Odpowiedź; „Sobie już kupiłam, a ty wyglądasz jak dziad!” Niestety, nic nie przeszło przez surowy proces benchmarkingu, gdzie za wzorzec z Sèvres w zakresie mody męskiej służył medyk z zawodu, niejaki Artur P. Zrezygnowany nabyłem nowy garniaczek. Informacje o mojej inwestycji musiały dotrzeć na Dolny Śląsk i wystraszyły rzeczonego Artura P., medyka z zawodu. Słysząc o mojej inwestycji odrzucił zaproszenie, aby uniknąć konfrontacji.
Ekipę udało się zebrać zacną i międzynarodową. W składzie sześcioosobowym mieliśmy jednego złotego Age Grupera Ironman All World Athlete, dwóch srebrnych i jednego brązowego. Papierz, ze względu na swoje powiązania z Watykanem, nie przyjmuje żadnych wyróżnień świeckich. Chyba, że wiążą się z korzyściami finansowymi. Wszyscy potwierdzili podwójne sloty na imprezę. I tu pierwsza niespodzianka. O ile na twarzach kolegów triathlonistów widać trudy kolejnego sezonu, zmarszczki i bruzdy wyżłobione strumieniami potu, zniszczone i odbarwione basenowym chlorem włosy (u tych, którym włosy zostały), o tyle partnerki wyglądały olśniewająco. Wszystkie szczuplejsze niż rok temu, młodsze i pełne werwy. Okazuje się, że wielogodzinny trening wytrzymałościowy jest korzystny, ale bardzie dla partnerek niż dla trenujących.
Impreza przebiegała zgodnie ze znanym z lat ubiegłych scenariuszem. Chociaż wiek 23 lata stawia Radio KOLOR w kategoriach młodzieżowych Age Grouperów, to było bogato i elegancko. Wręczono nagrody Grubych Ryb w kilku kategoriach. Ogłaszanie werdyktów było przerywane okrzykami kolegi Papierza -„ Gdzie jest Doda, gdzie jest Doda?”. Na okoliczność kolega Papierz włożył nawet czarną koszulę (bo podobno wyszczupla), co w przypadku mieszkańca Berlina nie zawsze dobrze się kojarzy. Kiedy dowiedział się, że kategorię „Przebojowy głos” wygrał pieśniarz liryczny i nastrojowy Kortez, zażądał wspólnego recitalu.
Wbrew krążącym w kuluarach plotkom nie przyznano zapowiadanej nagrody „Grubej Żaby” w kategorii „Nieortodoksyjny pływak triathlonowy”.
Według informacji nieoficjalnych z kręgów zbliżonych do organizatorów, statuetka została zagubiona w czasie transportu. Wersja alternatywna, jeszcze mniej oficjalna, ale z kręgów jeszcze bardziej zbliżonych mówi, że nagrodę miał otrzymać mąż Pani Prezes i cała sprawa na ruską wiorstę trąciła nepotyzmem, kolesiostwem i układem gorszego sortu. W związku z tym żabie ukręcono łeb. W trakcie imprezy dokooptowaliśmy do Kapituły Triathlonistów kolegę Piotra P. Zdobył naszą życzliwą uwagę stwierdzeniem, że w debiucie w Gdyni zrobił 5:01. Dodatkowym plusem jest fakt, że zawodowo ma dostęp do rowerów Cube po mocno atrakcyjnych cenach. Tradycyjnie parkiet był naszym królestwem. Przez ostatnie 12 miesięcy Redaktor Grass zsynchronizował ruchy rąk i nóg z muzyką i nie rzucał już ubiegłorocznych haseł typu: „idziemy interwałowo!!” lub „wysoki łokieć”!!.
Wykrystalizowały się dwa modele współpracy z partnerkami. Pierwszy, tak zwany „Nadopiekuńczy”, polegał na trzymaniu partnerki cały wieczór za rękę i wirowaniu w najbliższej odległości. Drugi, zgodnie z twierdzeniem „Żona jak weksel – zawsze wróci” dawał partnerce wolne ręce i więcej swobody. O ile dominacja Kapituły na parkiecie była bezdyskusyjna, to dały się zauważyć pewne symptomy niepokojące. Otóż kolega Herman zniknął po angielsku przed godziną 1am, co może świadczyć o pewnym przetrenowaniu, a kolega Olek Ł. zmył się tuż po 1am, co z kolei może świadczyć o niedotrenowaniu.
Na szczęście jest jeszcze trochę czasu, żeby te mankamenty wyeliminować, no i oczywiście wytrzeźwieć przed następnym treningiem.
Piotrze, sprostowania celne i adekwatne. Jednak ja myślałem, że robię Ci grzeczność zapisując Twoje okrzyki w przytoczonej wersji. Według innych rymowałeś coś o lodach, a to już brzmiało mocno dwuznacznie.
P.S. Garniturek nowy, paragon mogę okazać na żądanie 🙂
ach, zupelnie bym zapomnial, dziwi kompletny brak chocby wzmianki na temat TUTW,
Oczywiscie opis jak zwykle przedni!!!! Choc jest w tekscie pare niescislosci lub niejasnosci. Po pierwsze, czarne koszule, to raczej Rzym, a nie Berlin. A ze z Rzymu, do Watykanu blisko, to wyjasnia wszystko. Wystarczy przeskoczyc przez plot, chociaz to zajecie dla ludzi z Gdanska. Papierz nie krzyczal „gdzie jest Doda?” tylko „Ladna Nagroda” no i ostatnie pytanie, czy ten garnitur byl na pradwe nowy?
Podejrzewam, że garnitur znanego medyka to również sprawka płci pięknej!
Niniejszym informuję, że zostałem zobligowany do zamieszczenia sprostowania. Otóż w nowy garnitur, który wystraszył Artura P. zaiwestowała Koleżanka Małżonka
Może mi się wydaje ale jakby wielebny mszalnego skosztował…. albo jakąś pokutę czyni…. 🙂