Wczoraj (8.10) zacząłem trening o 18.30 i po 20 minutach biegałem po ciemnym lesie klnąc, że nie mam ze sobą ani czołówki ani rękawiczek… Biorąc pod uwagę, że jeszcze tuż przez wyjściem oglądałem kolejną Łukaszową relację z „gorrrrrących” Hawajów, te szewskie słowa jakie burczałem pod nosem mają swoje uzasadnienie. Mam jednak życiową zasadę, że nie ma co się kopać z koniem i wroga (jak nie można pokonać) to trzeba się z nim zaprzyjaźnić. Podobnie jest z zimą. Ja się po prostu nauczyłem lubić trenować zimą. Oto kilka powodów:
1. Bieganie po ciemnym lesie jest super. Chyba nic tak mnie nie nastawia pozytywnie jak następująca atmosfera: ja, punktowe światło z czołówki, ciemność dookoła i las. Super ćwiczenie dla psychy. Pomijam kwestie tego, że coś może wyskoczyć zza krzaka (jak wiadomo prawdziwi trajlończycy się nie boją), ale ta ciemność – podobnie jak głębia dla nurków – jest po prostu przerażająco piękna. Ma się poczucie, że jest to prawdziwa – jak w Ironman – walka ja vs. cała ciemna strona MOCY. Inna kwestia to technika biegu. Trzeba umieć biegać po ciemnym lesie. Wiem, że są czołówki, które powodują, że czujemy się jak w galerii handlowej, ale ja mam taką zwykłą (i nie chcę zmieniać) – za 30 zł. Światła z niej tyle, co mojej formy obecnie. Ale dzięki temu mam kolejne uatrakcyjnienie treningu. Zapewniam Was, że inaczej biega się jak trzeba kontrolować to, gdzie i jak stawiamy stopę. Oczywiście CIĄGLE mówimy o treningach tlenowych.
2. Tlen – to kolejna zaleta zimy. To okres gdzie objętość a nie szybkość jest moim towarzyszem treningowym. Tak więc wiem, że na tych treningach nic nie będzie bolało. Będzie wolno, przyjemnie i miło. A że czasami będzie mokro, albo zimno – na to też mam odpowiedź. Naprawdę nie mogę się doczekać biegania w bufce. Mojej bufce MOCY mkona 😉 Mam do niej sentyment, a spotykanie na treningu ludzi, których nie znam osobiście, ale biegają w tejże jest naprawdę przemiłe… Podobnie ma się z innymi triathlonowymi gadżetami. Swego czasu biegałem w Wilanowie i z naprzeciwka biegł kolega w koszulce finiszera z jakichś zawodów 70.3. Ja z kolei biegłem w koszulce z napisem MKON. Ja nie wiedziałem kim on jest, on nie wierzył, że to ja. Jak mi napisał potem na FB myślał, że to jakiś szczęściarz, który dostał ode mnie tę koszulkę. Fajnie jest widzieć na treningach, że jesteśmy z tego samego tri gangu ☺
3. Niedzielne kąpiele są kolejnym benefitem treningów zimowych. Kąpiący się zimą, morsowie i inni po*ebańcy, czyli ci, którzy uważają, że woda na razie jest… za ciepła żeby do niej wchodzić. Każde długie wybieganie zimą zaczynam i kończę nad jeziorem (lub w pobliżu beczki z wodą). Zaczynam, bo zostawiam tam auto (jeśli jezioro) stamtąd startuję, aby po treningu i obowiązkowej krioterapii potem szybko wskoczyć do auta, przebrać się i pojechać do domu. Jak robię trening w domu to wszyscy widzieli Red. Grassa i jego zimowe kąpiele w mojej przysaunowej beczce… tutaj z kolei trening zaczynam od wyrąbania przerębli – po treningu wystarczy już wtedy wskoczyć i jest… strasznie przez pierwszą minutę a potem już jest super.
4. Trenażer. Moja lista zaległości filmowych, które mam zamiar odrobić na trenażerze liczy dobrze ponad 30 pozycji. Czasami zastanawiam się, czy to nie jest tak, że liczę po cichu na słabą pogodę, żeby nie tyle potrenować na trenażerze, ale właśnie aby trenażer był pretekstem do obejrzenia filmu, prezentacji na TED lub… pogrania w grę… W tym właśnie roku mam plan, aby podczas tlenowego jeżdżenia położyć się wygodnie na kierownicy i spróbować pozabijać kilku faszystów podczas „call of duty” czy innej strzelanki. Nie wiem jak to będzie, ale liczę, że będzie zajmująco. Poza tym na facebookowym profilu filmy na trenażer, co rusz pojawia się jakaś nowa pro(pozycja).
Jedyną rzeczą, której mi brakuje jest rywalizacja z innymi. Udział w zawodach jest przecież kwintesencją trenowania. Ale w tym temacie też mam rozwiązanie – o tym wkrótce ☺
Arturze, dzisiaj trzeźwym okiem widzę, że przegiąłem! Twoja wszędobylskość jest czasami wskazana! 🙂 Mkon, wybacz staremu! 🙂
Jeny, zaraz jakis kaming ałt tutaj bedzie… Cichy, Ty jeszcze jestes uszkodzony po maratonie!!!! Lepiej sie regeneruj i tylko czytaj! Nie pisz:) Marcin, na trenazer prosze!
@ Arkadiusz C. A jak myślisz?
@ Marek P. no to prawda… gdzie nam Warmiakom do Mazurów 🙂
Słuchajcie no Konieczny, w tym lodzie to Wy zupełnie bez majtek?
mkon, mam ochraniacze neoprenowe i 2h spokojnie wytrzymałem, rękawice kupiłem rowerowe zimowe, super, ciepłe i elastyczne za ok. 90 w popularnym sklepie sportowym wiec spoko, a kurtka trochę za cienka taka cerata nieoddychajaca za pięć dych bardziej na jesień ale mam tez taką podobna do Twojej tylko jest trochę za szeroka ale wypróbuje w końcu nie o aero tu chodzi;))
@MKon – fajnie piszesz, ale gdzie Ty tam w tym dalekim Allenstein widziałeś Mazury – jako giżycczanin szowinista – veto 😉
@Marcin S. ja mam domowy sposób na kurtkę na rower. Mam taki staroć alpinusa czyli klasyczny wind i rain stoper. Ma zamki z boku więc jak za gorąco to mogę rozpiąć. A że lekko przechodzony to nie mam wyrzutów sumienia, że się lekko brudzi przy brzydkiej pogodzie. Co do rękawiczek to kiedyś powiedziano mi, ze najlepsze są narciarskie. Od tamtej pory innych zimą nie używam. Mam też patent na buty – po pierwsze mam buty zimowe a po drugie zainwestowałem w covery z neoprenu. Zanim to to mamuśka uszyła mi covery z…. dawnej kurtki puchowej. Ale to nadaje się na felieton z czyklu patenty mkona…
Na samą myśl o trenażerze w tym roku mnie wzdryga! nie poddaje sie więc i dzisiaj przy 7’C (o odczuwalnej nie wspomnę) 2h szosa po pagórkach;)) nowe ochraniacze na buty i rękawiczki zdały egzamin natomiast nad kurtką musze popracować:)
Rywalizacja na trenażer, polecam Zwift.com 🙂 do końca paźdzernika za darmo, później około 10USD miesięcznie. Pozdrawiam
Witaj Andrzej
Trzymam kciuki za Ciebie i wszystkich naszych
Powodzenia
Krzysztof
A tu u nas jutro(sobota) w Kona, 31C( z wilgotnoscia 70% odczuwalne jak 38C) .
Spokojnie , wietrzyk 11km/h w porywach do 18km/h .
W Hawi 20km/h w porywach do 30km/h.Powinno byc OK.
Tez lubie trenowac zima , na jednym bidoni robie spokojnie cale wybieganie . Tutaj na jutro na rower przygotowalem 5l . 🙂
Trzymajcie kciuki !
Ja się też nauczyłem lubić trenować zimą. Czasem tylko… lubię to trochę mniej 😉 Dzisiaj u mnie -3.
Kolego Cichecki. Zapraszam na Mazury tej jesieni. Dzisiaj w nocy -4 😉
Szkoda Marcin, że Ty nie mój sąsiad. Ale byśmy dali ognia. :)) ja jeziora nie mam, takiego baniaka też ale mam w ogrodzie starą dużą wannę w której kończę prawie każdy trening. Na minusie lub około zera pierwsza minuta to walka z sobą a potem przyjemne szczypanie….
Po wyjściu rewelacja
Miłego krioterapingu :)))
Marcinie bardzo dobrze Cię rozumiem, ja mam podobne podejście do zimy. Może nie biegam po ciemku po lesie, tylko po parkowych alejkach lub okolicznych wioskach, ale reszta taka sama. Też nie mogę się doczekać tych kąpieli, no i nie wiem czy zdecyduję się na granie podczas jazdy na trenażerze, to już lekko hardcorowe 😉
Halo, Szpicbródka, to już taka zima u Was?! 🙂
Dobrze, że jeszcze mamy jesień :-).
Jak ja bym tam teraz wskoczył Marcin! Ale dzisiaj wieczorem wskoczymy jeszcze w Ocean. Po mroźnym felietonie mkona, szykujcie się na pływanie po trasie Ironman Hawaii. wieczorem film i rozmowa w miejscu, gdzie już w sobotę wystartują Mistrzostwa Świata 🙂 Pozdrawiam Was serdecznie z Kona!…mkona 🙂 tak się jakoś zrymowało…