Dokładnie 29 lat temu narodził się triathlon w Polsce!

Wszystkim polskim triathlonistom doskonale jest znana legenda o trzech amerykańskich żołnierzach, pływaku, kolarzu i biegaczu, którzy jako pierwsi wpadli na pomysł zmierzenia się w tych trzech dyscyplinach na raz na morderczym dystansie Ironman. Ale pierwszy odnotowany w dokumentach triathlon odbył się w 25 września 1974 r. w San Diego w Kalifornii (USA) na dystansie 500 yardów pływania, 5 mil jazdy rowerem i 6 mil biegu. Jednakże eksplozja zainteresowania i popularności wiąże się z datą 28 lutego 1978 roku. W tym dniu po raz pierwszy wystartowali zawodnicy na wyspie Oahu na Hawajach (USA) na dystansach 3,8 km pływania, 180 km jazdy rowerem, 42,195 km biegu, które przeszły do historii dyscypliny jako dystans „Ironman”. W 1981 roku przeniesiono zawody do Kona na wyspie Big Island. Wymyślona przez Amerykanów dyscyplina szybko znalazła wyznawców w Europie. Po raz pierwszy triathlon na Starym Kontynencie rozegrano 21 czerwca 1980 roku w Czechosłowacji na dystansie 2km pływania – 60 km jazdy na rowerze i 20 km biegu. Już w 1984 roku dziesięć państw powołało do życia Europejską Unię Triathlonu (ETU). Były to Austria, Belgia, Irlandia, Holandia, Czechosłowacja, Dania, RFN, Francja, Wielka Brytania i Szwecja. W roku 1985 po raz pierwszy rozegrano Mistrzostwa Europy na trzech dystansach: krótkim, średnim i długim (IRONMAN).

Jak to się zaczęło w Polsce?

 

Pierwszy raz o triathlonie i Ironmanie Polacy przeczytali dzięki znanemu dziennikarzowi sportowemu, obecnie senatorowi, Andrzejowi Personowi. Na łamach kultowego tygodnika „Sportowiec” Person opublikował w 1983 roku artykuł o Mistrzostwach Świata w Ironman na Hawajach. – W redakcji sportowca mieliśmy zaprenumerowane renomowane brytyjskie pismo „Sports Illustrated”. Gdy zobaczyłem na okładce zdjęcie triathlonisty zainteresowałem się tym. W dziale „Gwiazdy sportu” opisany był Mark Allen. Artykuł, który zamieściłem w „Sportowcu” wzbudził spore zainteresowanie – wspomina Andrzej Person.

Dzięki rosnącej w Ameryce i Zachodniej Europie modzie na triathlon, także w Polsce rosło zainteresowanie tą dyscypliną sportu. W 1984 roku Ogólnopolską Spartakiadę Młodzieży organizował Zarząd Wojewódzki Towarzystwa Krzewienia Kultury Fizycznej w Poznaniu. Po raz pierwszy do programu Spartakiady wciągnięty został triathlon. Na miejsce zawodów wyznaczono podpoznański Kiekrz. W sobotę 14 lipca 1984 roku (a więc dokładnie dziś przypada 29 rocznica) na starcie stanęło 137 zawodników, w tym 3 kobiety. Dystans, jaki mieli do pokonania zawodnicy to 1500 m pływania – 50 km jazdy na rowerze – 20 km biegu. Oczywiście nikt nie pływał wtedy w piankach, a temperatura wody w Jeziorze Kierskim wynosiła tego dnia zaledwie 11 stopni Celsjusza. Przepisów stanowiących, przy jakiej temperaturze pływanie jest dozwolone lub zabronione w Polsce jeszcze nie opracowano. Jak wspomina jeden z uczestników tego triathlonu, Karol Majewski, na uczestników czekały nie lada wyzwania. – Podczas części rowerowej zrobił się upał. Czołówka zawodników jechała w grupie. Pilotem był motocyklista. Część trasy prowadziła przez budowaną drogę, pokrytą świeżo wylanym asfaltem. Zawodnicy utknęli wąskimi kołami w rozgrzanym asfalcie. Musieli biec poboczem z rowerami na plecach.

Ale po kolei! Gdy w poznańskie Towarzystwo Krzewienia Kultury Fizycznej podjęło decyzję o zorganizowaniu pierwszego w Polsce triathlonu, otrzymali kilkaset zgłoszeń z całego kraju. Wiele z nich odrzucili z powodu np.: braku badań lekarskich lub … karty rowerowej. Już podczas triathlonu w Kiekrzu odbyły się I Mistrzostwa Polski Dziennikarzy. Jerzy Bednarz – organizator zawodów – był współpracownikiem poznańskiej prasy. Zawody były także egzaminem na „żółty czepek”.

Zdecydowanym faworytem klasyfikacji generalnej był Jan Olesiński, olimpijczyk z Moskwy i mistrz świata w pięcioboju nowoczesnym. Jak wspomina dziś Jan Olesiński, był wtedy w optymalnym wieku dla pięcioboisty. Przez bojkot Igrzysk Olimpijskich w Los Angeles postanowił poszukać alternatywnego zajęcia do uprawiania pięcioboju.Zgodnie z przewidywaniami Olesiński, wraz z jeszcze jednym zawodnikiem, oderwał się od grupy już na pływaniu. Szybko osiągnęli ponad 150-metrową przewagę. Jednak z wody wyszedł pierwszy Jarosław Łabus, student AWF Poznań. Jak relacjonował po zawodach Łabus, dopłynął do białej boi i zrobił nawrót. Sęk w tym, że biała boja była kierunkowa, a czerwona, ustawiona znacznie dalej, była nawrotową. Brak wystarczającej obsługi ratowników sprawił, że Łabus pomylił trasę całkowicie nieświadomie. Dopiero na drugim miejscu z wody wyszedł Olesiński. Ale to nie koniec bałaganu.

 

Podczas części rowerowej sędziowie nie zdołali policzyć, ile rund przejechali zawodnicy (o chipach nikt wtedy nie słyszał). Pech chciał, że dwaj zawodnicy przejechali o jedną rundę za dużo, wśród nich był właśnie Jarosław Łabus. Za organizację części kolarskiej poznańskim działaczom ostro dostało się w lokalnych mediach. Trasa była słabo oznaczona, nie było punktów żywieniowych, ani sędziów na niebezpiecznych zakrętach. Na newralgicznym zakręcie we wsi Napachanie miejscowi chłopi sami wzięli sprawy w swoje ręce: kierowali ruchem, zatrzymywali nadjeżdżające samochody i traktory oraz podawali zawodnikom wodę z wiadra. Także na biegu nie było do końca wiadomo, kto przebiegł cały dystans, czyli trzy pętle, a kto tylko dwie.

 

scan0002

 

Wielki faworyt, Jan Olesiński, potrzebował 3 godz. 19 min. 15 sekund na pokonanie dystansu. Ciekawostką jest, że drugie miejsce, ze stratą 15 minut, zajął Stanisław Zajfert. Obecnie 65-letni zawodnik z Kędzierzyna Koźle nadal aktywnie startuje w triathlonach. 14 czerwca tego roku podczas Mistrzostw Europy w tureckiej Alanyi Stanisław Zajfert zajął trzecie miejsce na dystansie olimpijskim w kategorii wiekowej 65-69. Warto dodać, że pan Stanisław miał najlepszy czas pływania w swojej grupie 28:26!

O to, jak trafił do triathlonu postanowiłem zapytać samego Jana Olesińskiego, który obecnie jest trenerem w amerykańskim Roswell. Jak to się zaczęło Panie Janie?

J.O. – Triathlonem interesowałem się już od 1982 roku. W szczególności ciekawił mnie Ironman na Hawajach. Na obozach w Dżonkowie bawiłem się w triathlon. Pływałem 1 km na basenie, później jeździłem na rowerze i biegałem. W lipcu 1984 roku jechaliśmy na obóz do Dżonkowa. Usłyszałem o zawodach w Kiekrzu i postanowiłem wystartować „po drodze”. Nawet nie pamiętam, od kogo pożyczyłem rower.

 

S. D. – Która konkurencja okazała się najtrudniejsza?

J.O. – Bieg był najłatwiejszy. 20 km pobiegłem w 1:15 lub 1:19. Najgorszy był rower, bo prawie wcale nie jeździłem. Stanisław Zajfert doszedł mnie na rowerze, ale starałem się utrzymać dystans do niego. Na biegu wyszedłem na prowadzenie, którego nie oddałem do mety.

 

S. D. – Nie myślał pan o stałym przekwalifikowaniu się na triathlon?

J.O. – Przez bojkot Igrzysk Olimpijskich w Los Angles trochę się załamałem. Byłaby to moja druga olimpiada. Zdobyłem kwalifikacje, trenowałem naprawdę mocno, byłem w czołówce. W przygotowaniach do Olimpiady nie pozwoliłbym sobie na start w triathlonie. Później trochę próbowałem starować w triathlonie. Dołączyłem do Warszawskiego Towarzystwa Triathlonu. Tworzyli go także pięcioboiści. Wystartowałem w 1987 roku w Roth na Mistrzostwach Europy (na dystansie HalfIronman). Ale w wieku 30 lat zaczynałem myśleć o życiu bardziej na poważnie. Nie chciałem zaczynać czegoś absolutnie od początku, tym bardziej, że z triathlonu nie było pieniędzy. Wracając do Roth, tam totalnie mi nie poszło. Pływanie zaczęło się całkiem nieźle. Byłem jednym z dwóch zawodników, którzy płynęli bez pianki. Pomimo to dopłynąłem ok. 25 miejsca. Tak zmarzłem, że nie mogłem się przebrać. W zmianie T1 spędziłem z 15 minut. Na rowerze to już nie było to. Startowałem trochę na dziko.

 

scan0003

 

S. D. – Czy jest pan zaskoczony, że triathlon stał się tak popularny, zarówno w Stanach, i jak i w Europie.

J.O. – Wcale nie jestem zaskoczony. Od prawie od 25 lat jestem dyrektorem lokalnego triathlonu na dystansie 0,4km-14km-4km. Tu w Roswell nie ma wielkich tradycji sportowych. To jest typowo amatorski triathlon. Ale w ostatnich latach organizuję także triathlon F1. Kolejność konkurencji jest następująca: 800 metrów pływania – 14 km rower – 4 km biegu – 14 km rower – 4 km biegu. Pomimo, że dystans jest również krótki, zawody są naprawdę wyczerpujące. Z frekwencją nie mam kłopotów od samego początku, ludzie ciągle szukają czegoś nowego. Co do mody w Polsce, to myślę, że za kilka lat zostaną ci najtwardsi. Nastąpi selekcja. Jednak taki jest sport.

 

Dziękuję za wywiad i życzę wielu sukcesów w pracy zawodowej. 


OD REDAKCJI:

W ZWIĄZKU Z UPŁYWAJĄCYM CZASEM I SŁABĄ DOKUMENTACJĄ HISTORII POLSKIEGO TRIATHLONU CHCEMY W AKADEMII TRIATHLONU STWORZYĆ PRAWDZIWĄ I OBSZERNĄ KRONIKĘ. MAMY APEL DO WSZYSTKICH, KTÓRZY DYSPONUJĄ ZDJĘCIAMI I JAKĄKOLWIEK DOKUMENTACJĄ Z ZAWODÓW Z POCZĄTKU LAT 80-TYCH I 90-TYCH. PROSIMY O KONTAKT POD ADRESEM: [email protected] 


BĘDZIEMY WDZIĘCZNI ZA UDOSTEPNIENIE WSZELKICH INFORMACJI, ZDJĘĆ I DOKUMENTACJI. 


scan0007


Powiązane Artykuły

3 KOMENTARZE

  1. Szczypta humoru do fajnego artykułu. Jakiś czas temu rozmawiałem z starym Romem, który oświadczył, że to cyganie wymyślili konwencję trzech dyscyplin sportowych „… gdy cygan, biegnie na basen po rower, to jest triathlon”, ciężko mu odmówić racji 😉

  2. A pamięta ktoś może z nieco starszych czytelników Duathlon organizowany w moim rodzinnym Czarnkowie, bądź Lubaszu? Były to lata ’90. Byłem wtedy małym chłopcem, fantastyczne zawody!

    • Popytaj Leszka lub Pawła obsługiwaliśmy często duathlon w Czarnkowie jako harcerze:) Od 1996 roku bralem udział jako zawodnik

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,772ObserwującyObserwuj
19,300SubskrybującySubskrybuj

Polecane