Triathlon w Polsce amatorami stoi. To oni utrzymują sklepy, branżowe media, oraz zapewniają frekwencję na zawodach. Oferta dla nich jest właściwie tak szeroka, że każdy znajdzie coś dla siebie. Sport wyczynowy kojarzy się z tzw. PRO, którzy w większości wypadków są byłymi zawodnikami lub bardziej utalentowanymi amatorami. Przeciętny triathlonista nie ma bladego pojęcia, kto znajduje się w kadrze Polski, lub kto reprezentuje nasz kraj na imprezach mistrzowskich. Doskonałym przykładem jest tu mistrzostwo Europy Małgorzaty Szczerbińskiej, z zakwalifikowaniem którego nie poradziły sobie nawet niektóre fachowe media. Utarła się opinia, że triathlon wyczynowy w Polsce jest na mizernym poziomie zarówno sportowym jaki i finansowym. Można by pomyśleć, że to powłóczące nogami garbusy, jeżdżące na rozklekotanych rowerach i pływające w podartych kąpielówkach. A tak naprawdę, to nie wiadomo czy w ogóle istnieją, niczym potwór z Loch Ness lub Yeti.
Na tym tle pomysł Labosport na zorganizowanie cyklu w dużej mierze przeznaczonego dla sportu wyczynowego, wydawał się przedsięwzięciem co najmniej ryzykownym. Dystans olimpijski z zakazem draftingu uważam za półśrodek, choć zgadzam się z argumentami dotyczącymi bezpieczeństwa uczestników. Trzeba również przyznać, że ITU imprezy dla amatorów robi w ten sam sposób. W naszym kraju jest to formuła niezwykle podobna do popularnej ćwiartki i trudno jej będzie z tym utartym schematem konkurować. Do większej popularności tak zorganizowanych zawodów potrzebować możemy jeszcze trochę czasu i zmiany mentalności uczestników. Musimy przestać być więźniami czasu i życiówek, nie przejmować się ewentualnymi stratami spowodowanymi dłuższym etapem pływackim. Jestem przekonany, że taka chwila nastąpi ponieważ lubimy stawiać sobie coraz to trudniejsze cele. Rekordowy czas na trasach w stylu „z górki na pazurki”, nie da tyle satysfakcji co dobre miejsca w trudnych zawodach.
Z punktu widzenia osoby, której zależy na rozwoju triathlonu w Polsce, najlepszą częścią cyklu Elemental Triathlon Series był dystans sprinterski z możliwością jazdy w grupach. To świetna (i rzadka) okazja dla zawodników do regularnych startów z formułą przydatną zarówno dla juniorów jak i elity. Amatorzy natomiast korzystali z możliwości startu z niską barierą wejścia, rozumianą zarówno w kontekście finansowym jak i sportowym, a także mogli porównać się w bezpośrednim pojedynku z najlepszymi triathlonistami w Polsce. „ Kim jest ta laska?”, to pytanie usłyszałem od zdziwionego znajomego, który startował w Białymstoku. Jedyne co zdążył zarejestrować to postać młodej, drobnej dziewczyny, która minęła go z prędkością Pendolino. Była to właśnie i jedna z tych juniorek, o których zwyczajowo mówimy „eee tam, ci nasi to słabi są”. Dzięki cyklowi wielu z nas wyrobić sobie mogło własne zdanie na tematy, o których słyszymy na zasadzie plotki podawanej z ust do ust. Trzeba tu także nadmienić, że formułą taką wyszliśmy przed szereg, wyprzedzając światowe trendy. Wspomniane wcześniej ITU olimpijkę dla age-grouperów co prawda robi bez draftingu, ale już amatorski sprint w ramach imprez towarzyszących ITU WTS ma być w 2016 roku poligonem doświadczalnym do zniesienia tego zakazu. Jeżeli formuła się sprawdzi, w przyszłości kategorie wiekowe na wszystkich dystansach odbędą się z dozwoloną jazdą w grupach.
Chciałbym być to dobrze zrozumiany, mój tekst nie jest peanem pochwalnym dla organizatorów i ich cyklu w wąskim rozumieniu recenzji zawodów. Tu pewnie znalazłyby się rzeczy, do których można było się przyczepić, jak chociażby trasa biegowa w Białymstoku. Mnie jednak nie interesują szczegóły, zawartość pakietu czy rozmiar medalu na mecie. Istotne jest dla mnie, że powstaje coś nowego, przybliżające nasz rynek do standardów krajów o znacznie dłuższej tradycji. Mam nadzieję, że biznes się opłaci, ponieważ w dłuższej perspektywie skorzystamy na tym wszyscy.
Lang robi kilka wyścigów kolarskich i jakoś nie ma problemu z bezpieczeństwem jak i w wypadkami, byłem startowałem. Według mnie warto o tym pomyśleć i tak naprawdę zaakceptować to co robi duża część amatorów, jeździ w drafcie, choć kilka metrów by coś urwać. Po co się z tym szarpać skoro te wyścig są dla amatorów?
Maciej, fajna obserwacja! Ja akurat lubie formule olimpijki z draftingiem. Dwukrotnie startowalem na takowej w Olsztynie i dalo mi to mnostwo frajdy:) W tym roku jezddzilem duzo w grupie i czuje sie oswojony z taka jazda:)
Brawo dla organizatorów. Wprawdzie na sprincie i to z draftingiem nigdy nie zauczestniczę bo nie uznaję sprintu jako jednostki startowej (jestem powolnym mamutem) nie mam też kompetencji jazdy w grupie. Szkoda tylko, ze bez prywatnych firm juniorzy nie mają się gdzie ścigać 🙂 w Polsce