Ostatnie tygodnie są pasmem doskonałych wyników Filipa Szymonika. Zdecydował się na starty na dłuższych dystansach i zbiera pierwsze plony swojej decyzji. Czy przejdzie na zawodowstwo?
Podczas MŚ World Triathlon na długim dystansie rozgrywanych na Ibizie Filip Szymonik popisał się świetnym czasem w OPEN (4. miejsce) i został wicemistrzem świata w kategorii M25-29. Kilka dni temu wygrał zawody Garmin Iron Triathlon w Nieporęcie, notując przy tym doskonały czas 03:46:44 na dystansie ½ Ironman.
Czy tak dobre występy budzą u niego apetyt na zawodowe starty? Zawodnik mówi, że chociaż takie myśli pojawiają się u niego w głowie, to na razie nie wyobraża sobie takiej zmiany. Musiałyby wiązać się z tym konkretne korzyści, a nie tylko przedrostek PRO przed nazwiskiem.
– Jeżeli okazałoby się, że jest jakaś firma, która chce po prostu wyłożyć na to pieniądze, to być może bym się zastanowił. Dla mnie PRO, szczególnie w Polsce, jest kompletnie bez sensu. Nie ma z tego tytułu żadnych korzyści – mówi.
„Nie czuję się PRO”
Kwestie finansowe są niezwykle istotne i stanowią ogromną przeszkodę. Zawodnik dodaje, że w Polsce praktycznie nie ma profesjonalistów, którzy mogą pozwolić sobie na całkowite poświęcenie się uprawianiu triathlonu, bez myślenia o tym, jak spiąć budżet. Trzeba zresztą myśleć długofalowo. Kariera profesjonalisty nie musi być długa.
– Wiem, że jak miałbym możliwość otrzymania budżetu na tyle dużego, żebym w 100% mógł oddać się treningom, przeznaczyć to na obozy, regenerację itp. to bym się mocno zastanowił, ale finanse musiałyby uwzględniać długi horyzont tej inwestycji. Mam cudowną grupę ludzi pod sobą i raczej w takim wypadku nie chciałbym z żadnej z nich „rezygnować”.
Obecnie wspierają mnie firmy Saltadis, Regenervit, TGM CMPNY czy Celino i wiem, że z nimi jak dobrze to poukładam, to jeszcze pokażę, że mogę walczyć w stawce z zawodnikami PRO którzy nie pracują i mogę wygrywać. Powyższe firmy pomagają mi w każdym aspekcie i współpraca jest bardzo zadowalającą. Co dalej? Czas pokaże, ale na pewno wiem, że to dopiero początek.
Odrębną, ale niezwykle istotną kwestią jest dla Szymonika radość z uprawiania triathlonu i wykonywanej pracy. Trenowanie siebie i innych zawodników jest jego wielką pasją i sprawia mu satysfakcję. Nie chce tego porzucać. Nie wyobraża sobie wspomnianego przejścia na PRO dla samej zasady. Profesjonalne starty rozumie jako całkowite podporządkowanie życia treningom i postawienie wszystkiego na ten konkretny cel. To oznaczałoby dla niego powtórzenie błędów z przeszłości. O tym opowiadał w rozmowie z Akademią Triathlonu.
ZOBACZ TEŻ: Filip Szymonik: „Nie chcę, aby porażki i sukcesy mnie definiowały”
Opinia innych go nie interesuje
– Ja przede wszystkim nie czuję się PRO. Każdego dnia wstaję do pracy. Każdego dnia poświęcam czas swoim zawodnikom. Między treningami nie wypoczywam, ale jestem ciągle w ruchu – pracuję fizycznie i konsultuję zawodników. Angażuję się też w inne projekty – wyjaśnia.
Zawodnik dodaje też, że nie sugeruje się opiniami i sugestiami innych. Ewentualna decyzja o startach zawodowych będzie oparta całkowicie na jego własnych doświadczeniach.
– Nie interesuje mnie opinia innych w tym kontekście. Ja doskonale wiem, ile pracuję i względem siebie nie czułbym się w porządku, startując z przedrostkiem PRO i będąc w takim trybie, w jakim jestem. Mam trochę oleju w głowie i wiem jedno – moje wyniki będą pokazywały, gdzie jestem, a to czy tam będzie przedrostek PRO, czy nie, jest bez znaczenia. Każdego dnia pracuję tak mocno, jak tylko mogę. Jak mam być PRO to pełną parą – dostaję informacje i na dzień kolejny nie wstaję do pracy. Dla mnie to jest PRO.
„Będę jeszcze szybszy”
Szymonik mówi też, że sezon dopiero się rozpoczął. W kolejnych miesiącach będzie wiele okazji, aby sprawdzić, w jakim miejscu się znajduje. Doskonały wynik 3:46 na połówce robi wrażenie, ale nasz rozmówca obiecuje, że jeszcze go poprawi!
– Polski Związek Triathlonu stwarza wiele okazji do wystartowania na równi z zawodnikami PRO czy czołowymi AG na przeróżnych dystansach i być może w tym roku będzie okazja, aby to wykorzystać. Powtarzam, wyniki mówią o tym, w jakim miejscu ktoś się znajduje. Nie prześledziłem dokładnie, czy jakiś zawodnik z AG zrobił kiedykolwiek wyniki 3:46 na dystansie 1/2 IM i szczerze mówiąc, nie ma to większego znaczenia. Szczególnie że będę jeszcze szybszy – zapowiada.
Nie znasz człowieka, a się wypowiadasz. Masz prawo bredzić 🙂
Boli, że mocny, oj boli..
umówmy się że w polsce sportu zawodowego poza piłkami jako tako nie ma, bo większość lekkoatletów reprezentujących nas na arenie międzynarodowej jest gdzieś zatrudnionych ( w dużej części służby mundurowe).
To jest kwestia bycia zawodnikiem (lic pro) albo nie, jak w przypadku całej reszty. Jak już poniżej napisałem, tylko w tri jest taki cyrk z rozdzielaniem tego i możliwością wyboru.
„Teraz czuję smak wakacji, wstaje rano ale nie do pracy.” to jest definicja PRO według niego
Tu jest pytanie kiedy człowiek staje się prosem. Dla mnie „ZAWODOWYM’ czyli prosem jest się wtedy jeśli zawód jest związany z daną dyscypliną.
Kiedyś do sportu podchodzilo się ambicjonalnie teraz zawodnicy tacy jak Filip patrzą na lajki i lans na socjalach. Mimo treningu z zawodnikami pro, posiadaniu szeregu sponsorow co wykładają kase i ciągłe bycie na obozach ten zawodnik zasłania się pseudo pracą 😂
kwestia licencji pro i age group to największa porażka triathlonu. W każdym normalnym sporcie (np. kolarstwo) albo się ma licencje i się ściga o tytuły, albo się jej nie ma i walczy o pietruszkę.
A w tri niestety jest straszne frajerstwo wśród ludzi co poświęcają całe życie na trening, a ścigają się z amatorami odbierając całą przyjemność z osiągania dobrych miejsc w wyścigach żółtodziobom….
Skoro ktoś regularnie kończy zawody grubo poniżej progów wymaganych na licke PRO to przypadkiem nie powinien być z obligowany do korzystania z niej, a nie ściemniać że jest amatorem?