„Gołdap – zawody na końcu świata” – Filip Przymusiński

Z Poznania na finał Garmin Iron Triathlon musiałem przebyć w jedna stronę około 600 km, a byli i tacy, którzy pokonali 800 km. Żeby choć jeszcze była jakaś autostrada. Po polskich drogach taki dystans to cały dzień w podróży. Pod koniec miałem naprawdę dość. Odbiło tym z Labo, zmuszać ludzi, by na finał jechali pod samą granicę z Rosją. Na FB widziałem wpisy innych zawodników: „Dalej się nie dało?” Gdyby nie triathlon moja noga nigdy by tu nie postała i… nawet bym nie wiedział, jak wiele bym stracił.

 

Logistycznie wyjazd zaplanowany był na piątek, tak by po podróży mieć całą sobotę wolną, zrobić jakiś rozruch, aktywnie odpocząć. Podobnie zrobił i Marcin Ławicki. Bardzo miło spędziliśmy czas. Obiad u podnóża Pięknej Góry. Wjazd wyciągniemy na szczyt, tam deser w restauracji będącej jednocześnie punktem widokowym.  Parkiet restauracji cały czas obraca się wokół własnej osi, delektując więc swoje podniebienie, delektujemy i zmysły, podziwiając całą okolicę. A w okolicy jest co zwiedzać. Są poniemieckie wiadukty, piękny ryneczek z fontannami czy potężne tężnie, między którymi ustawiona była meta zawodów. Trenuj, startuj, ale także zwiedzaj drogi triathlonisto. Niech pogoń za wynikiem sportowym nie zrobi z Ciebie konia z klapkami na oczach. Dopiero dostrzegając to, co jest wokół, korzystasz z piękna tego sportu w stu procentach.  

 

{gallery}goldap_przymus_2015{/gallery}

 

Garmin jako cykl to bardzo przemyślne zawody. Piszę o tym dopiero teraz, bo chciałem mieć pełen obraz poszczególnych elementów składowych. Wszystkie one pasują do siebie jak puzzle układanki. Wszystko jest wystandaryzowane – od regulaminów, strony www,  przez pakiety, po same zawody. Oprawa – jeden rzut oka i wiesz, że jesteś na Garminie. Zawsze dobrze zabezpieczona trasa i co ważniejsze starannie wymierzona. Każdy jeden start cyklu, co wcale nie jest ani łatwe, ani często spotykane. Zawody zawsze ruszają o tej samej godzenie. Wiadome są reguły, a na końcu wygrywa najlepszy, a nie najczęściej startujący. Rozkład kalendarza GIT też jest bardzo logiczny: nie koliduje z innymi dużymi imprezami, a co więcej często stanowi dla nich przetarcie. Nagradzana jest całkiem porządnie generalka, nie mówiąc już o klasyfikacji końcowej, kategorie wiekowe otrzymują zaś statuetki. Nagrody nie dublują się, co też jest dobrym posunięciem. Zawsze na końcu czeka na zawodników losowanie cennych nagród, zaś w wielkim finale jest szansa na samochód, który w tym roku trafił w bardzo dobre ręce Pawła Chorolewskiego. No i najważniejsze  – idea cyklu: Ironman na raty lub od tego roku ½ IM na raty. To wszystko tworzy jedną logiczną spójną całość. Co więcej, co roku cykl wygląda lepiej. Labo ma już kolejne plany i pomysły, i stopniowo rozwijając się, wciela wszystko konsekwentnie w życie.  Nawet jeśli czasem coś nie zagra, bo potknięcia mogą zdarzyć się każdemu, nie usłyszymy wymówek, tylko szczere przepraszam, poprawimy to.

 

goldap przymus1

 

A sam start? Z każdym kolejnym byłem bliżej Marcina Ławickiego, aż w końcu się udało. Pierwszego po wodzie Łukasza Michalaka goniliśmy 30 km, ale nie był to szaleńczy pościg. Było tu dużo spokoju, konsekwencji i rozwagi. Do boksu wpadła cała nasza trójka. Marcin nie miał dnia, ale walczył jak lew. Łukasza zgubiliśmy dość szybko.Po niecałych dwóch km byłem już sam, ale ”Ławka” nie odpuszczał. Zebrał się i na 5 km znów byliśmy razem. Nie czekałem aż odpocznie, tylko od razu poprawiłem, by ponownie odskoczyć na 30-40 sekund. Kolejne rundy to kontrola, czy Marcin aby nie zaatakuje ponownie. Aż mnie szyja boli od obracania się. Dziękuje wszystkim za gorący doping na trasie, szczególnie dobrze słyszałem Paulinę Kotficę, krzyknąłem do niej: ”Dziś nie oddam” i już do mety nie oddałem.

 

goldap przymus5

 

Ale na mecie spotkała mnie nowość jeżeli chodzi o reakcję organizmu.  Dopóki biegłem, czułem się wyśmienicie – jak dobrze nasmarowana maszyna, wszystko grało. Jak tylko się zatrzymałem, złapał mnie w dwugłowe uda taki skurcz, że wstać nie mogłem. Drugi na mecie Marcin, trzeci po fenomenalnym biegu Adam Głogowski. Im dalej w sezon tym bardziej się rozkręcam i na razie dobrze to wygląda. Oby tak dalej. A jak nie zagra i coś siądzie? To też nic złego się nie stanie, będzie to cenna wskazówka co za rok poprawić. Odpukać w niemalowane, na razie jest dobrze i zgodnie z planem.

 

goldap przymus3

 

Zapewne czeka mnie z Ławką jeszcze nie jeden piękny pojedynek. Jednego jestem pewien: jeden drugiemu na starcie nie odpuści o włos, ale po wszystkim zawsze możemy wyskoczyć na piwo i jeszcze dalej doskonale się bawić, bo przecież o to przede wszystkim w triathlonie chodzi.

 

 

goldap przymus4

Filip Przymusinski
Filip Przymusinski
Wielokrotny medalista Mistrzostw Polski, trener, wykładowca Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Powiązane Artykuły

1 KOMENTARZ

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,813ObserwującyObserwuj
21,700SubskrybującySubskrybuj

Polecane