W 2022 roku Gustav Iden znajdował się w najlepszym momencie swojej kariery. Następny sezon okazał się z kolei najgorszym w jego życiu. Na początku 2024 Norweg wrócił do ścigania, jednak jak sam przyznaje, ma sporo zaległości do nadrobienia.
ZOBACZ TEŻ: Maraton Ironman w mniej niż 2:30? Zadanie dla debiutanta
Jeszcze dwa sezony temu Gustaw Iden znajdował się na triathlonowym szczycie. Po wygranych mistrzostwach świata IRONMAN na Hawajach kolejnym planem Norwega było zwycięstwo na igrzyskach olimpijskich Paryż 2024. Wysoka forma utwierdzała kibiców w przekonaniu, że Iden jest jednym z pretendentów do kolejnej wielkiej wygranej.
Rok 2023 brutalnie zweryfikował jednak plany triathlonisty. Po długiej chorobie zmarła mama Gustava Idena. Na problemy osobiste nałożyły się również te sportowe. Pod koniec czerwca po występie w WTCS Montreal, pisał, że jest „daleko od miejsca, w którym chciałby się znajdować”. W zawodach zajął dopiero 32. miejsce.
Efektem gorszych występów było pominięcie go w kadrze na event testowy w Paryżu. Poleciał do Singapuru, aby wziąć udział w wyścigu PTO Asian Open. Tam z kolei miał wypadek, po którym wycofał się z rywalizacji, doznał kontuzji ścięgna Achillesa i przerwał sezon. Wycofanie ze ścigania sprawiło, że jak mówił, poczuł „swego rodzaju ulgę”.
Najgorszy rok w życiu
W podsumowaniu ubiegłego sezonu Iden nie krył rozczarowania. Przyznał, że tak naprawdę nic nie poszło po jego myśli, a rok 2023 był najgorszym w życiu.
– Rok 2023 był najgorszym rokiem zarówno w mojej karierze, jak i ogólnie w życiu. Niewiele można o nim powiedzieć w kategoriach pozytywów. Nie miałem ani jednego wyścigu, z którego byłbym zadowolony i było bardzo niewiele sesji treningowych, które szły w dobrym kierunku, w zasadzie wszystko było wyzwaniem w tym roku – mówi Gustaw Iden.
Początkowo z pozoru niegroźna kontuzja ostatecznie okazała się większym problemem. Jeszcze kilka miesięcy po wypadku Norweg odczuwał ból, który utrudniał mu powrót do treningów.
Nieudany powrót
Na początku maja 2024 Iden ogłosił swój powrót do ścigania. Po roku przerwy od profesjonalnych startów wystartował w zawodach IM 70.3 Majorka. Dla wielu kibiców było to sporym zaskoczeniem, ponieważ jeszcze jakiś czas temu Iden sugerował, że w pełni gotowy może być w tym roku dopiero przed samą Koną.
Ostatecznie jednak powrót triathlonisty nie należał do udanych. Przy jego nazwisku pojawiło się DNF. Sam Iden nie skomentował szerzej sytuacji. Wyjaśnił tylko, że wpłynęły na to problemy techniczne.
Daleko do najwyższego poziomu
Kolejnym przystankiem w powrocie do sportu był wyścig w Warszawie. W stolicy Iden przez długi czas walczył o podium jednak jego plany pokrzyżowali Casper Stornes, Jorik van Egdom oraz Kacper Stępniak, którzy zajęli miejsca na podium.
Iden do mety dotarł jako czwarty zawodnik. Ściganie w Polsce przyniosło Norwegowi kilka refleksji. Po zawodach przyznał, że: „trochę się boję, kiedy widzę, jak daleko jest do najwyższego poziomu”.
– Cieszę się, że dotarłem do mety. Trzeba pamiętać, że był to mój najdłuższy bieg od czasu kontuzji, a z mojej bazy treningowej wynik był całkiem niezły. Dziękuję wszystkim za wsparcie po powrocie do ścigania po naprawdę ciężkim roku – dodał.