Pokonała najdłuższy dystans w historii Hardej Suki. Iza Żmuda: „Wszystko rozegrało się w głowie”

Jest najmłodszą Polką, która wystartuje na Hawajach. Podczas Hardej Suki przebiegła 68 kilometrów, mierząc się z ekstremalną pogodą i własnymi słabościami. Iza Żmuda opowiada, o tym, że do startu zainspirował ją wykładowca na studiach, a kluczem w górach okazał się mocny mental.

ZOBACZ TEŻ: Mistrzostwa Polski w Indoor Triathlonie: ostatnie dni zapisów!

Kilka lat temu przed debiutem na pełnym dystansie Iza Żmuda myślała, że będzie to jednocześnie jej ostatni etap przygody z triathlonem. Okazało się, że spontaniczny start i medal mistrzostw Polski rozbudziły jej sportowy apetyt. W zeszłym roku jako pierwsza zawodniczka przebiegła w Harde Suce niecałe 70 kilometrów! Co czuła podczas tych zawodów? Jak poradziła sobie z mentalem i jakie ma dalsze plany?

Grzegorz Banaś: W 2023 roku zrobiłaś pełny dystans. Pisałaś wtedy, że pomyślałaś wcześniej, że to miał być taki ostateczny triathlonowy cel… ale zdecydowałaś się na dalsze starty. Co zdecydowało, że triathlon został z Tobą i startujesz dalej?  

Iza Żmuda: Tak, Ironman to miało być tylko kolejne wyzwanie, ale z treningu na trening coraz bardziej przekonywałam się o tym, że triathlon zostanie ze mną na dłużej. To już jest część mnie i lubię tę moją codzienność. Chociaż nie zawsze jest łatwo, to naprawdę sport w moim życiu zmienił wiele i daje mi dużą radość oraz siłę na co dzień. A co do debiutu na pełnym dystansie, to był on tak spontaniczny i tyle rzeczy poszło nie tak, że wbiegając na metę, czułam niedosyt i wiedziałam, że jeszcze się muszę policzyć z Ironmanem. 

GB: Cofnijmy się jeszcze trochę. Powiedziałaś w jednej z rozmów, że start na pełnym dystansie zaświtał Ci, kiedy… przejechałaś 1.800 km rowerem nad Bałtyk! Sport uprawiasz od zawsze, ale czy Ty masz w sobie taki gen szaleństwa i poszukiwania wyzwań? 

IŻ: Chyba od zawsze miałam jakieś głupie pomysły w głowie, które często okazywały się później super przygodami, ja po prostu lubię adrenalinę i nutkę niepewności w życiu, a każde wyzwanie to przesuwanie swoich kolejnych granic. Myślę, że trzeba korzystać z życia i podejmować ryzyko. 

GB: Z rowerem sobie poradziłaś, a jak wyglądały początki w dwóch pozostałych dyscyplinach – pływaniu oraz bieganiu? 

IŻ: To, że sobie poradziłam, to dużo powiedziane, bo jeszcze mnóstwo pracy przede mną, ale tak, rower to zdecydowanie moja ulubiona dyscyplina. Myślę, że najciężej było z pływaniem, bo tutaj zaczynałam praktycznie od zera, chociaż z bieganiem też nie było łatwo, bo 5 km brzmiało jak wyzwanie. Takie są właśnie początki i trzeba to zaakceptować, robić każdego dnia małe kroki i nie porównywać się do innych tylko do samych siebie. 

GB:  Czym triathlonistka Izabela Żmuda zajmuje się na co dzień?

IŻ: Na co dzień studiuję fizjoterapię, jestem trenerem personalnym, oprócz tego mam swoje konie, więc dużo czasu spędzam w stajni no i wiadomo – trenuję triathlon. Poza nim mam też inne sportowe zajawki na każdą porę roku i okoliczności. Także mówiąc w skrócie, nie nudzę się.

fot. Iza Żmuda – archiwum prywatne

GB: Startowałaś na krótszych, średnich i dłuższych dystansach. Skąd pomysł, aby wystartować w Harde Suce? Kiedy zapytaliśmy o nią Maćka Adamczyka, wymienił te zawody właściwie jako najtrudniejsze… 

IŻ: Szczerze, to przez przypadek dowiedziałam się o tych zawodach od mojego wykładowcy z fizjologii, którego serdecznie pozdrawiam. Rozmawialiśmy o biegach górskich. Wspomniał o Hardej, zabrzmiało to dla mnie wtedy nierealnie. Stwierdziłam, że chcę to zrobić, chociaż wiedziałam, że będzie trzeba pochłaniać dużą objętość treningową, a ukończenie tych zawodów to nie będzie tylko  formalność. 

Był to mój pierwszy start w tego typu zawodach, ale patrząc na doświadczenie Maćka, myślę, że wie, o czym mówi. Sama zaczerpnęłam z jego wskazówek odnośnie do samego startu na Hardej. Korzystałam też z uwag odnośnie do przygotowań.

GB: Pisałaś, że pływanie było „ciężkie”, a rower uczył „pokory”. Chyba największym wyzwaniem był bieg, bo po pokonaniu szczytów Tatr Zachodnich musiałaś zawrócić i… przebiegłaś aż 68 kilometrów. Co wtedy myślałaś? Pojawiały się momenty zwątpienia?

IŻ: Mówiąc krótko, pogoda nie była dla nas łaskawa i od samego początku to ona rozdawała karty, ale dopóki nie rozpętała się burza, wszystko szło zgodnie z planem. Niestety po zdobyciu 5 szczytów Tatr Zachodnich dostałam informację, że mam zawracać, bo na trasie jest zbyt niebezpiecznie.

Myślę, że każdy by się podłamał w takiej sytuacji, patrząc na to, co miałam już za sobą.  Przez chwilę myślałam, że to już koniec, ale po szybkich kalkulacjach podjęłam decyzję, że kontynuuję wyścig, chociaż miałam świadomość, że możemy nie zmieścić się w limicie czasu. To był moment walki z własną głową i dużej frustracji. Głowę udało się nastawić na odpowiednie tory. Myślę, że jest to za długi wyścig na to, żeby zrobić go bez kryzysów, ale trzeba wiedzieć, jak sobie z nimi radzić. Oczywiście być również świetnie przygotowanym fizycznie do takiego wysiłku. 

GB: Twojemu tacie zawdzięczasz wychowanie sportowe, ale też jest dla Ciebie wielkim wsparciem mentalnym. Jakie jego rady pomogły Ci na trasie? 

IŻ: Mój tata od zawsze mówił mi, że głowa jest najważniejsza i nieważne, jak dobrze będziesz przygotowany fizycznie, to w niej leży klucz do sukcesu i myślę, że to się zawsze sprawdza. Na trasie dużo znaczyła dla mnie przede wszystkim jego obecność, chociaż był taki moment, kiedy tata powiedział do mnie, żebym schodziła, ale tylko dlatego, że trochę się martwił tym, co działo się wokół. 

GB:  Harda to nieprzewidywalna górska pogoda, ogromne przewyższenia, poruszanie się po trudnym terenie. Czy Twoje doświadczenie w górach pomogły w tych ekstremalnych warunkach? 

IŻ: Jeżeli chodzi o góry i moje doświadczenie to mówimy tu… bardziej o jego braku! Odwiedzałam je tylko zimą, żeby pojeździć na desce i na szczyt wyjeżdżałam wyciągiem. Przed Hardą zrobiłam w sumie 4 treningi typowo w górach i to tyle. Także, jakbym miała zrobić to jeszcze raz, to na pewno nauczyłabym się po nich biegać, bo brakuje mi zdecydowanie techniki i myślę, że dużo traciłam na zbiegach. 

fot. Pietruszka Fotografia

GB: Pod koniec 2023 roku podsumowałaś wyniki i trochę zażartowałaś: „widzimy się na Hawajach”. Jak napisałaś, tak zrobiłaś – lecisz na Hawaje. To taki jeden z ważniejszych triathlonowych celów?  

IŻ: Ja jadąc na swoją pierwszą 1/8 IM do Pszczyny, żartowałam już, że kiedyś wystartuję na Hawajach, ale wtedy to zdanie było powiedziane rzeczywiście w żarcie. Później stało się już celem, który udało się zrealizować. Czy jest to jeden z ważniejszych triathlonowych celów? Na ten sezon na pewno tak, a co będzie dalej ciężko stwierdzić, bo jak widzisz w moim przypadku, nic nie jest pewne. Zdecydowanie, stanąć na starcie IRONMANA na Hawajach, będzie czymś niesamowitym. 

GB: Jak będzie wyglądał Twój sezon, również w kontekście przygotowań do Hawajów? 

IŻ: O planach startowych jeszcze nie mówiłam, bo nie do końca są jeszcze potwierdzone, ale sezon zacznę stosunkowo wcześnie, bo już pod koniec kwietnia. Wystartuję prawdopodobnie na mistrzostwach Europy w duathlonie. Chociaż nie do końca jest to mój dystans, to stwierdziłam, że fajnie będzie się sprawdzić na  dużej imprezie.

Później są plany, aby pojawić się na mistrzostwach Polski w duathlonie i triathlonie – na razie to tyle z pewnych wyścigów na początku sezonu, bo reszta stoi pod znakiem zapytania. Na pewno będzie  intensywnie. Później lecę już do Kolorado, gdzie będę szlifować formę przed Hawajami i mam nadzieję,  że trening w takich warunkach przyniesie dużo korzyści.

GB: Zdobywasz medale AG. Byłaś najmłodszą zawodniczką na Hardej, a teraz będziesz najmłodszą Polką w Konie. Czy takie oficjalne lub mniej oficjalne tytuły, mają dla Ciebie znaczenie i motywują?

IŻ: Ja nie patrzę raczej na to z tej strony, chociaż nie mówię, że nie jest fajnie pisać jakąś tam swoją historię. Raczej skupiam się na tym, co będzie, a nie na tym, co było. Wiadomo, że każde zwycięstwo cieszy i motywuje do dalszej pracy. Z motywacją może jednak być tak, że raz jest, a raz jej brakuje. Dlatego zawsze obieram sobie jakiś cel i po prostu dążę do jego realizacji. 

fot. Iza Żmuda – Instagram

GB: Przełamujesz granice i nieustannie stawiasz sobie nowe wyzwania. Czy czujesz, że możesz być inspiracją dla młodych zawodniczek i kobiet w świecie sportu? 

IŻ: Myślę, że nie jestem jeszcze na takim poziomie sportowym, żeby być motywacją dla innych, ale jeśli ktoś dzięki mojej osobie zaczął trenować i spełniać marzenia, to bardzo mnie to cieszy.

GB: Dziękujemy za poświęcony czas. Powodzenia w sezonie!

Ty oszczędzasz, my tworzymy!

Akademia Triathlonu działa bez stałych sponsorów – wspierasz nas, używając kodu „akademiatriathlonu”. To dzięki Tobie możemy popularyzować i rozwijać triathlon w Polsce oraz tworzyć kolejne angażujące treści!

Nasze działania możesz wesprzeć również w systemie Patronite.

ZOBACZ TEŻ: Lista wszystkich zniżek na sprzęt treningowy, odżywki, suplementy, diety, plany treningowe i więcej

Grzegorz Banaś
Grzegorz Banaś
Redaktor. Lubi Lionela Sandersa i nowinki technologiczne. Opisuje ciekawe triathlonowe historie, bo uważa, że triathlon jest wyjątkowo inspirującym sportem, który można uprawiać w każdym wieku. Fan dobrej kawy i książek Jamesa S.A. Corey'a.

Powiązane Artykuły

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,933ObserwującyObserwuj
30,300SubskrybującySubskrybuj

Polecane