„Ja tylko tak dla zabawy…rekreacyjnie” – odŻywka na weekend

Nocując w hostelu przed jednym z maratonów trafiłem na niezwykle gadatliwego sublokatora z USA. Mówił zbyt dużo i zbyt szybko, abym miał ochotę aktywnie wciągnąć się w rozmowę, wykraczając poza uprzejme „uhum” i „ehem”. Leżałem więc sobie na czymś, co bardziej przypominało piętrową pryczę niż łóżko i wpatrywałem się w ledwo widoczny w ciemnościach sufit. W pewnym momencie zacząłem jednak uważniej nadstawiać uszu…

 

Maciej, dlaczego ludzie udają, że im nie zależy na starcie? Dlaczego opowiadają historie o zabawie, przyjemności, niedzielnej wycieczce? Przecież tak to się można wybrać na dzielnicowy bieg w ramach jarmarku ze zdrową żywnością. My tu się spotykamy na maratonie, ale to dotyczy się wszystkich zawodów, które wymagają solidnego przygotowania. Przecież przez ostatnie pół roku, może rok, trenowałeś nie zważając specjalnie na pogodę. Przeczytałeś co najmniej kilka artykułów, może książek, szukając w nich odpowiedzi na pytania, które miały pomóc ci w uzyskaniu wymarzonego celu. Na tych treningach przez setki godzin zwracałeś uwagę na technikę, siłę, czas. Nawet jeżeli przez tysiące tych godzin myślałeś o innych rzeczach, to wciąż setki należały tylko do sportu. Chodziłeś wcześniej spać, odmawiałeś sobie niezdrowego jedzenia, często zaniedbałeś normalne relacje z przyjaciółmi nie uprawiającymi sportu. Ok, tylko na jakiś czas, ale zawsze…

 

Ja nie ściemniam, w dzień startu chcę być sportowym przebierańcem, swoim lepszym ja, mistrzem świata. Ta koszulka na krześle, nie kupiłem sobie na expo, bo może mi się później przyda. Bullshit! Mam ich w domu aż za dużo. Kupiłem sobie cholerny kostium Supermana, Kapitana Ameryki czy innego latającego gościa. To moje sceniczne przebranie na jutrzejszy show. Magiczna peleryna, która doda mi mocy. Jak mi tej mocy będzie mało, to dokleję sobie „stars & stripes”, albo logo klubu, lub cokolwiek dodatkowo pompującego mi adrenalinę. Nie dość tego. Ułożyłem sobie z tego wszystkiego ołtarzyk na łóżku przed zaśnięciem, a wcześniej zrobiłem próbę generalną, aby poparadować trochę przed lustrem. Bo to mój dzień, mój weekend. Przez chwilę nie jestem poważnym managerem branży stalowej. Jestem głównym aktorem mojego własnego biegu. Spotkam się tam z podobnymi sobie gośćmi. Chcesz wiedzieć co robi atmosferę? Zapał! Wszędzie! Na stadionie, na zawodach, na popijawie. Tam gdzie ludzie mają pasję, tam jest prawdziwy rollercoaster. Jeżeli udają, że są cool, że mają dystans, jest nudno do wyrzygania. Dlaczego ludzie wstydzą się przyznać, że to dla nich coś ważnego. Czysta, hedonistyczna zabawa dorosłych dzieci. Po co udawać, że się przechodzi obok, że nie jest się pochłoniętym tą zabawą. Why so serious?

 

Powiem ci coś… Nigdy nie wiesz co cię w przyszłości czeka. Dlatego zawsze staję na starcie myśląc, że to może być mój ostatni bieg. Powody są nieistotne. Może mi się znudzi, może nie będę miał już siły, może dopadnie mnie kontuzja. Wtedy chcę wiedzieć, że dałem z siebie maksa, że wycisnąłem z tej mojej pasji ostatnią kroplę życia.Zapadła dłuższa cisza, po której padło ostanie „powodzenia jutro!”, spinające klamrą całe to amerykańskie gadulstwo.  „Co za świr” pomyślałem sobie, życząc mu również udanego wyścigu.

 

Rano nie byłem pewien czy to wszystko się wydarzyło naprawdę, czy była to halucynacja spowodowana nieprawdopodobnym wręcz smrodem bijącym od drugiego z naszych sublokatorów, który swoje przygotowania najwyraźniej postanowił spędzić bez mydła i wody. Nie wiem jak poszło mojemu rozmówcy, w lawinie słów przepadło mi w pamięci jego imię. Jednak to, co powiedział zastało mi w głowie na długo i przypomina mi się, gdy nie za bardzo chce mi się wyjść na trening. Przede wszystkim jednak pamiętam o tym, że nigdy nie wiesz, czy nie bierzesz udziału w swoich ostatnich zawodach, więc nie ma takiego powodu, żeby przejść obok nich obojętnie.

Powiązane Artykuły

8 KOMENTARZE

  1. Mam takie powiedzenie, które się chyba z tym kojarzy – to jest zabawa, ale to nie jest zabawa :)))

  2. Witam
    Dzięki za kolejną odżywkę. Chyba trafisz na listę z substancjami dopingującymi!
    Fajny tekst bo mocno prowokuje do powiedzenia prawdy, tylko kto się odważy?
    Większość też tak pasuje do moich odczuć, że aż się zdziwiłam trafnością. Chyba mam bliźniaka Amerykanina;)

  3. Treningi w tri i starty w zawodach traktuje jak zabawe. Mam dystans ale … Ale zawsze, kazdy trening, kazdy start traktuje powaznie. Zawsze z dreszczem emocji, zawsze rywalizujac z konkurentami lub samym soba (gdy konkurenci okaza sie za mocni, rzadziej za slabi:)))’, zawsze sprawdzajac wynik i miejsce. Nie tylko zawody ale rowniez treningi, szczegolnie grupowe I nie ma w tym zadnej sprzecznosci. Robiac to tylko dla przyjemnosci, przebywania w strefie komfortu nigdy bym nie wyjechal na zadne zawody. Rownie dobrze moglbym pobiegac, pojezdzic po drogach i lasach nieopodal domu. I to tez kiedys bylo fajne. Ale teraz wszedlem na inny poziom smakowania sportu, taki jaki przezywalem w latach szkoly podstawowej i sredniej trenujac koszykowke na poziomie juniorskim. Teraz przyjemnosc ze startu w zawodach czy ciezkiego treningu czuje dopiero po, tak jak kiedys. To czysta satysfakcja:) Wyniki i pudla (zdarzaly sie) tylko ja okraszaja:))

  4. Maciek generalnie się z Tobą zgadzam,ale są też starty kontrolne gdzie faktycznie nie zależy Ci na całości wyścigu tylko na jego części. Aczkolwiek nie rozumiem ludzi którzy trenują jak PRO, a później mówią ze start to zabawa!? Zazwyczaj to zasłona, jakby coś nie wyszło, łatwiej jest powiedzieć ze to była zabawa niż przyznać się do porażki.

  5. Parafrazujac Mistrza Melchora Wankowicza : „Odzywka ,ktora krzepi” 🙂
    Bylem naocznym swiatkiem gdzie sprint triathlon byl dla jednego z zawodnikow , pierwszym i ostatnim . :-((( Utopil sie ! :-(((

  6. Super tekst! Podwójna dawka motywacji na weekend. Basen już zaliczony i już się nie mogę doczekać dzisiejszego biegania!!! i jutrzejszego roweru też! 🙂

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,772ObserwującyObserwuj
19,300SubskrybującySubskrybuj

Polecane