Po ponad dekadzie w triathlonie Jacek Tyczyński rezygnuje ze ścieżki PRO. Jak mówi: „to była piękna przygoda”.
ZOBACZ TEŻ: Dziewczyna z papierami na ściganie. Kim jest Marta Łagownik?
Jacek Tyczyński w triathlonie spędził ponad dekadę. Wśród swoich największych sukcesów ma m.in. mistrzostwo Polski na długim dystansie zdobyte w 2022 roku. W sezonie 2023 w Malborku stanął natomiast na najniższym stopniu podium.
We wrześniu 2024 we wpisie zamieszczonym w mediach społecznościowych poinformował, że postanowił zakończyć „przygodę” z wyczynowym triathlonem.
„Udawało mi się wygrać więcej, niż talent na to pozwalał”
Jak napisał Tyczyński: „przechodzę przez życie ze świadomością, że nie jestem przesadnie uzdolniony, dlatego prawdopodobnie muszę pracować dobrze i mądrze, żeby dowozić cele, o których marzę. W triathlonie udawało mi się przez to wygrać więcej, niż wydawałoby się talent na to pozwalał”.
Na ściganiu spędził łącznie 14 lat, wcześniej pływając wyczynowo przez 3 lata. Zdobywał medale mistrzostw kraju: „od młodzika przez juniora młodszego, juniora, młodzieżowca i seniora”.
– Stawałem na podium w praktycznie każdej odmianie multisportowych kombinacji, od aquathlonu, duathlonu, crosstriathlonu, triathlonu na dystansach krótkich i długich – napisał.
W poście Tyczyński przyznał jednak, że w sporcie nie chodziło mu jedynie o sukcesy i ściganie. Sport dał mu szansę: „dorastać wśród ludzi zdolnych, ambitnych i dobrych”.
– Otoczenie, w którym miałem okazję dojrzewać jako sportowiec i człowiek to ludzie, których cenię i podziwiam do dzisiaj, trudno byłoby znaleźć lepszych, szczerze tak uważam.
Sport ma wiele oblicz
Mimo wszystkich dobrych chwil Jacek Tyczyński podkreślił, że: „sport ma wiele oblicz”, a triathlon na poziomie wyczynowym: „potrafi dawać równie tyle, co zabierać”.
– Obecnie sport wyczynowy nie pozwala na kompromisy, i aby rywalizować z najlepszymi prawdopodobnie musisz oddać się sprawie w pełni. Na pewnym etapie zorientowałem się, że nie będę w stanie tego robić. W międzyczasie na mojej drodze pojawiły się kontuzje, objawy wypalenia i wspaniałe przygody zawodowe na gruncie trenerskim.
Od kwietnia 2024 roku Tyczyński zawiesił „poważny trening”, do którego jak przyznał kilka dni temu – już nie wróci.
„To była piękna przygoda”
– Potrzebowałem pół roku, żeby się z tym oswoić i zdecydować jak powinienem postąpić. Dziś wreszcie mogę głęboko odetchnąć z przekonaniem, że jestem na dobrej drodze, szczęśliwy i gotów na kolejne wyzwania na nieco innej ścieżce – napisał.
Tyczyński stwierdził, że nie kończy kariery, ponieważ „karierę to miał Michael Jordan”.
– To była piękna przygoda, i nie żałuje żadnej kropli potu wylanej na trenażerze, żadnego kilometra na szosie, nawet tego zakończonego dalekim skokiem pod skocznią w Harrachovie. Starałem się być najlepszą wersją siebie w sporcie, na jaką było mnie stać. Mam poczucie, że to, co mnie spotkało zdeterminuje to, jakim będę i jakim jestem trenerem, partnerem, człowiekiem – wyjaśnił.
Triathlonista nie ma jednak zamiaru całkowicie rezygnować ze sportu. Jak napisał: „do zobaczenia na zawodach, treningowych ścieżkach, i innych sportowych przestrzeniach, stamtąd nie znikam”.