W jednej z koncepcji zarządzania, którą „sprzedajemy” na prowadzonych przez nas szkoleniach jest typ pracownika, którego nazywamy kompetentnym, ale ostrożnym praktykiem. To taki osobnik, który wie jak, ale nie za bardzo w siebie wierzy. Porównujemy to często do dzieciaka, który chcąc nauczyć się jeździć na rowerze na dwóch kółkach potrzebuje rodzica, który trzyma kijek wetknięty miedzy ramę i pomaga mu złapać równowagę. Kiedy się przewraca? W większości wtedy, kiedy widzi, że rodzic go nie asekuruje. I tak się trochę czuję przez niedzielnym startem. Niby wiem, ze jestem przygotowany, niby wiem, że nic więcej zrobić nie mogłem (bo wykonałem 100% planu treningowego), niby wiem, że ten plan był dobry (gwarantuje go zestaw trenerski Kowalski-Rostkowski). Ale wątpliwości mam. Co więcej! Te wątpliwości przeradzają się w przerażającą przedstartową sr*czkę. Złapałem się na tym, że chcę/chciałem popełnić wszystkie błędy, o których przestrzegałem w swoich felietonach. Ale po kolei.
Najpierw źródło. Półmaraton Warszawski nie poszedł mi tak, jak pójść powinien. Stąd przerażenie wynikające z tego, że nie wszystko idzie jak iść powinno. Jak dołożę sobie myślenie typu: ledwie dobiegłem 21km w 1:14’22 to jak mam ubiec kolejne 21? Kolejny pretekst do tego myślenia dał mi zeszłotygodniowy trening 2x10km. Druga dycha w tempie startowym. Wcale nie było łatwo ani z zapasem. Jak pobiec to x4? Niewyobrażalne. No to zaczęły się pomysły na ułatwianie/ulepszanie lub co gorsza czarowanie.
Najpierw złapałem się na tym, że staram się zaczarować rzeczywistość fetyszami. Z jakiego bidona powinienem korzystać? Czy jak piłem z czerwonego przez zawodami to szło mi dobrze, czy raczej nie realizowałem celu? A jak jest z rutyną przedstartową typu fryzjer. Mam tak, że przed ważnym startem idę do fryzjera. Ale zawsze robię to w sobotę. Tym razem musze być rano o 11.00 w W-wie, więc nie mogę iść w sobotę. Panika… Ja pierdziele. Stary a głupi. Nawiasem mówiąc – zapraszam na gofry MOCY MKON’a na expo Orlen Maraton.
Potem zaczęła się jazda z cudami odżywczymi. Jeden blog, drugi, a może jednak spróbować diety sztokholmskiej (kilka razy próbowałem – na mnie nie działa). Ale jadę… co mam do stracenia. Po pierwszym dniu odstawienia węglowodanów Ewa kopnęła mnie w dupę i otrzeźwiła. Fajnie mieć taką Ewę 😉
Potem poszło mi w tematy triathlonowe. Co z tego, że wiosna pod znakiem biegania, a cel triathlonowy to perspektywa dopiero październikowa. Nie idzie w bieganiu trzeba kompensować pływaniem i rowerem. Piotrek Rostkowski mówi: najlepiej jakbyś w ostatnich 10 dniach do maratonu nic nie pływał i nic nie jeździł. A u mnie myślenie typu: sezon rowerowy zmarnowany. Idę pokręcić. Albo takie myśli: „Nie dość, że nic nie biegam, to jeszcze będę pływał jak siekiera”. No paranoja kompletna.
Ostatnim bezsensem, jaki chcę wspomnieć jest „próbowanie się”. To już bezsens nad bezsensy. Oczywiście nie dałem się ponieść temu idiotyzmowi, ale przeszła mi przez głowę taka myśl. Odwołali ci szkolenie. 3 dni luzu akurat przed maratonem – machnij sobie sprawdzian na 400. Będzie ślad w triathlonie korespondencyjnym. Wprawdzie nie pływasz, ale przynajmniej coś zrobisz. Zobaczymy, czy pikawa dobrze działa. Szok. Niby jestem dojrzałym zawodnikiem, a takie bzdury przychodzą mi do głowy i co najgorsze jestem KROK od ich realizacji…Zero logiki.
Prawda. Nadmiar wolnego czasu. To wszystko nie pomaga. Ale rowery już poczyszczone, garaż sprzątnięty. Do drewna się nie dotykam, bo ostatnio (dzień przez PWM) przerzuciłem 5m3 więc teraz nie ma niebezpieczeństwa. Na szczęście mam mądrego trenera. Pisze do mnie: „Wszystko zależy od diety, nastawienia i wypoczynku. Nie kombinuj”.
No to nie kombinuję. Co ma być, to będzie. Nie ma co wierzyć w cuda. Trzeba wierzyć w siebie. Cel minimum: życiówka (sub 2:34), cel maksimum sub 2:30. #niemaniemogę
dziękuję wszystkim za kibicowanie! Jak poszło i dlaczego tak na niemaniemoge.pl nie chcę już do tego wracać. Wrócę za to do walki o sub 2:30 za rok 🙂
Dla mnie bomba! Nic tylko glace nisko schylić!
Pamiętaj młodsi nie jesteśmy, a trening triathlonowo maratoński nie pomaga w wynikach PB
kg
Poszło jak poszło, sam wiesz najlepiej jak wymagający i nieprzewidywalny to dystans. Jak wiele czynników ma wpływ na wynik. Kto nie spróbuje pobiec takiego dystansu na gazie ten się nie dowie. Wyliżesz poranione ego i będzie kop….. GRATULACJE za strat i walkę.
pozdrawiam
kg
Była walka to jest najważniejsze! Uśmiech i wystawiony język przed metą oraz uściski z najbliższymi przed przekroczeniem linii mety brawo;)))
ahhh… wg czasu online po 35 km 2:07:59; przewidywany czas na mecie spadł z 2:30:55 do 2:34:17… ostatnie km trzymaj się Marcin!!!!
mkon walczy… po 25 km czas 1:29:25 (po 15 km było 53:35) więc niemaniemogę i będzie sub2:30!!! (w tej chwili mknon już na ok. 34,5 km)
…za to z Tobą wypije… jak mówił Olo w jednej z kultowych scen polskiej kinematografii;))
Marcin ja dalej wierzę w Twoje 2.28.40 – 2.29.10.
Jak się nie uda to nie uda i tak do RIO …. w tym roku się chyba nie wybierasz więc d….. nie rozerwie. Nie jestem wielkim fachowcem ale przestrzegam żebyś w niedziele nie pociągnął początku mocniej, tak na siłę to nic nie da, przynajmniej pozytywnego. Myśl o tym, że sezon się zaczyna więc nie ugotuj się – październik też jest fajny
Powodzenia
Drogi Marcinie! Może zgolić jednak wąsy. Lepsze aero! Powodzenia. Piotr
@Michal, ten tego… to musi być mniej promili niż ja mam po sobocie…. 😉
Marcin powodzenia!
Arek, liczba osób, które łamią 2:30 to (łącznie z zawodowcami) mniej niż 50 w całej Polsce.
Tak więc ten tego, biorąc pod uwagę ilość wszystkich biegaczy to ci na 2:30 i mniej to będą bardziej promile niż procenty 🙂
A mój pluszowy miś też się czasem spina i dzieli włos na czworo. To właśnie wtedy mu przypominam, że do dla zabawy i gdy to usłyszy wtedy jest najgroźniejszy. Powodzenia!
Koncentracja i spokój. Więcej nic nie wymyślisz. OZD !!!
ja bym odpuscil. Prognozy nie sa najlepsze, a potem wszyscy sie beda smiac. Taki kozak, a nawet zyciowki nie zrobil. I po co ci to?
Marcin,
Jak plan zrobiony to teraz tylko porządnie wypoczywać, nie popełnić błędów żywieniowych i w niedzielę OZD. Zobaczysz będzie ok. Regeneracja jest teraz kluczem do sukcesu. Masz ogromna presję na ten start, a postaraj się spuścić trochę pary. Jak się nie uda zawsze można podejść raz jeszcze. Wstydu nie będzie.
Trzymam kciuki za sub 2.30 i wierzę, że się uda. A nawet jeśli nie to i tak jesteś wielki. Pozdr. Robert
Mkon, czytałeś przecież ,,żelazne zasady bycia triathlonistą”!
W punkcie 9 jest napisane:,, Biegaczom swoją kiepską biegową formę uzasadniasz treningami pływackimi i kolarskimi”. Tylko w Twoim konkretnym przypadku cała masa biegaczy piałaby z zachwytu mając te ,,nędzne” np. 2.35! Ponoć tylko 20% biegaczy udaje się złamać 3,30! Ciekawe jaki procent stanowią ci co kręcą się w granicach 2.30?! OZD! 🙂
Marcin w sumie to ciężko Ci doradzać, bo jak zauważyłeś jesteś doświadczonym już zawodnikiem, ale uważam, że będzie dobrze. Ja też przed swoim startem dawałem sobie tylko 30% szans na realizację celu, a udało się z nawiązką. Nic już nie poprawisz, tylko spieprzyć można odpoczywać i ogień w niedzielę. Trener bardzo dobrze mówi, mój mentor biegowy, przed moim startem gadał mi podobnie. Trzymam kciuki !
Z doświadczenia napiszę: zaufaj trenerowi, zazwyczaj wiedzą co mówią! 😉
Skoro to co było do zrobienia zostało zrobione (plan), to ze spokojem startuj. Łatwo nie będzie, ale przecież #niemaniemogę!
Powodzenia!
Marcin, jesteś jeszcze młody. Życiówka na pewno będzie. Jak Ci się nie uda w tym roku zejść poniżej 2.30, to w przyszłym na pewno. Taki prezent na 45 :-). Jak widać, każdy potrzebuje Mentora :-).
Powodzenia!
Ciężkie zadanie, skoro z 1h11m na półmaratonie pobiegłeś w 2013 roku 2h34, to nabiegać PB z 1h14m ze sprawdzianu będzie wielkim wyzwaniem… Trzymam kciuki!
sr*czka-sr*czką, a w niedziele to niech lepiej będzie Ogień z Du.. ;)))) Powodzenia!!!
„May the Course be With You” – powodzenia !!! 😉