Od Redakcji: Użytkownicy Akademii Triathlonu znają już doskonale Grzegorza Zgliczyńskiego (tym, którzy być może pierwszy raz odwiedzają AT i trafili na ten tekst polecam informacje na końcu tego artykułu), który systematycznie publikuje na Akademii i właśnie uzgodniliśmy, że czas chyba nadrobić zaległości i włączyć Grzegorza w poczet felietonistów Akademii Triathlonu. Jednym słowem najlepszy polski Ironman na Hawajach będzie publikować częściej swoje teksty, które również w języku angielskim znajdziecie na jego stronie FB – Grzegorz Zgliczyński Coach. Poniższe przemyślenia Grzegorz pisał już 5 lat temu „do szafy”, ale jak zobaczycie nic nie straciły na aktualności. Zapraszamy do lektury pierwszej z dwóch części tekstu.
Grzegorz Zgliczyński:
Po każdych zawodach dyskutujemy o tym, jak jesteśmy szczęśliwi, rozczarowani, albo doświadczamy obu tych uczuć jednocześnie. Bardzo często wygląda to tak: „Świetnie wystartowałem! Poprawiłem swój czas! Wskoczyłem na wyższe miejsce w klasyfikacji! Ale…ale mój czas jest słabszy niż chciałem osiągnąć. Jak mogę być jeszcze lepszy? Czy na pewno dobrze trenuję? A co jeśli popracuję więcej, szybciej, kupię nowy rower, buty, a może piankę? Może zacznę nową dietę, albo wezmę więcej witamin?” Czy to nie brzmi znajomo? Nie przejmuj się! To typowe dla nas wszystkich. Pytanie, jak sobie z tym poradzić? Przecież nie zabieraliśmy się za ten sport po to, aby doświadczać porażek i rozczarowań. Jesteśmy zwycięzcami, pracusiami, ludźmi sukcesu – We never go into things that we cannot do to our standard of satisfaction.
Czasami może być ciężko, ale w końcu osiągamy swój cel. Kiedy moi zawodnicy poprawiają wyniki, zawsze jestem z tego powodu szczęśliwy. Bycie szybszym o godzinę czy minutę, zawsze jest podniesieniem poziomu sportowego, wszystko idzie we właściwym kierunku. Zrozumienie, w jaki sposób ustalić właściwe cele, i co jest potrzebne do ich osiągnięcia, jest najtrudniejszą rzeczą dla większości triathlonistów, którzy mają mniej niż pięcioletnie doświadczenie w sporcie. Chciałbym rzucić nieco światła właśnie na ten proces – wyznaczanie celów i wskazanie, na co zwrócić uwagę, kiedy przychodzi czas zawodów. Wypiszę zagadnienia w punktach, niekoniecznie z zachowaniem hierarchii ważności.
1. Rywale.
Jeżeli planujesz walczyć o miejsce na zawodach, weź pod uwagę, z kim będziesz się ścigać. O wiele łatwiej ustalić cel na taki wyścig, wiedząc, że jesteś na przykład w pierwszej 10-tce w kraju, niż wówczas, kiedy teoretycznie zajmujesz dalsze miejsca. Im większe zawody, tym większe prawdopodobieństwo, że pojawią się na nich dobrzy zawodnicy.
2. Przeanalizuj trasę zawodów.
Z mojego doświadczenia wynika, że nie wszystkie trasy są odpowiednio wymierzone. Dystans olimpijski to jak wiadomo: 1500m pływania, 40km jazdy rowerem i 10km biegu. Amerykański Związek Triathlonu może zawsze wydłużyć lub skrócić trasy nawet o 10% w zależności od warunków bezpieczeństwa i potrzeb organizatora. To, czy płyniesz 100m więcej lub mniej, biegniesz 1km dalej lub krócej, ma ogromne znaczenie. Weźcie również pod uwagę wielkość strefy zmian. Im większe zawody, tym więcej biegania dookoła. Dla przykładu podam zawody Escape form Alcatraz w San Francisco, gdzie po zakończeniu pływania biegnie się około 2km do boksu rowerowego. To około 8 minut i więcej. Nie powinniśmy porównywać czasów z dwóch różnych zawodów mimo, że były rozgrywane na teoretycznie tym samym dystansie.
3. Weź pod uwagę warunki pogodowe!
Nawet powtarzając te same zawody rok po roku, możemy się okazać wolniejsi, mimo, że czujemy się silniejsi. Dlaczego? W większości przypadków z powodu warunków atmosferycznych. Każdy z nas jest inny i każdy na swój sposób znosi gorąco, zimno, deszcz czy słonce. Im dłuższy wyścig, tym finalnie większe znaczenie ma pogoda. I znowu przykład – tym razem Hawaje. Maraton rozgrywany jest na tej samej trasie od lat, a mimo to czasy najlepszych porównywane rok do roku mogą się różnić nawet do 25 minut. Dzieje się tak właśnie z powodu zmian temperatury, siły i kierunku wiatru. W minionym roku na przykład średnie czasy w pływaniu były gorsze o około 3-4 minuty ponieważ na oceanie powstały wysokie fale. Zapamiętaj! Im mniejsze masz doświadczenie, tym większy wpływ na twój wynik końcowy będzie miała pogoda!
3. Właściwy plan na zawody i dobrze przemyślana taktyka.
Mając plan na zawody możemy osiągnąć sukces, ale niekoniecznie. Wszystko zależy od jego realizacji. Zbyt szybki lub zbyt wolny start nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem. I znów trzeba liczyć na doświadczenie. Zawsze uruchamiam mój wewnętrzny system podczas zawodów, upewniając się, czy jestem na dobrej drodze. Jak to robię? To proste. Wiem, że podczas treningu utrzymuję określone tempo na określonym poziomie intensywności (znów doświadczenie). Używam monitora serca i prędkościomierza na rowerze, stopera na pływalni, rowerze i w biegu dzięki czemu mogę kontrolować swój wysiłek. Wiem, że na rowerze mogę podczas zawodów jechać na średnim HR 150-157 przez określony czas i na tym koncentruję się podczas wyścigu – nie na prędkości! Na prędkość mogą wpływać różne zmienne: temperatura, wiatr, profil trasy. To, na czym się koncentruję, to wysiłek na poziomie 93-97% mojego maksimum. Kiedy potrafię pozostać na tym poziomie podczas całego wyścigu, wiem, że osiągnąłem cel i wykonałem zadanie. Czas przejazdu w tym momencie nie jest dla mnie istotny.
4. Starzenie się. Trudny temat…
Jak długo mogę się poprawiać? Czy to już wszystko, co mogłem osiągnąć? Wszystko zależy od tego, co robiłeś w przeszłości, zanim zacząłeś trenować triathlon. Jak długo trenujesz ten sport? I wreszcie podstawowa sprawa – ile masz lat? Nazywam to linią bazową. W moim przypadku wszystko już jest jasne: 17 lat w triathlonie, 41 lat na karku – szybszy już nie będę. Moim celem jest więc powtórzyć wynik z poprzedniego roku lub stracić jak najmniej. Dlaczego mi to wystarcza? Bo triathlon to styl życia, przyjaźnie i znajomości, ekscytacja zawodami. To wszystko sprawia, że świetnie się czuję. Tu już nie chodzi o kolejne bicie rekordów. Wiem, że fizjologiczny szczyt możliwości człowieka w sportach wytrzymałościowych przypada przed 40-tką i miałem już swój czas, aby go osiągnąć. Zrobiłem, co mogłem i teraz cieszę się „luzem”. Ale tak jak mówiłem, każdy jest inny. Jeżeli rozpocząłeś trening późno (ja trenowałem od 9 roku życia), miałeś nadwagę, paliłeś albo piłeś, nie potrafiłeś pływać, możesz poprawiać swoje wyniki jeszcze przez wiele lat. Niektórzy mogą urywać cenne minuty jeszcze po 50-tce albo 60-tce!
Ustal cel bazując na swoich osobistych osiągnięciach, nie na osiągnięciach twoich przyjaciół albo rywali. Każdy z nas ma swoją własną ścieżkę doskonalenia. Nigdy nie spotkałem dwóch zawodników, którzy w taki sam sposób podnoszą swoje umiejętności, poprawiają czas o tyle samo minut bądź sekund. Ale są zazwyczaj dwa wspólne sposoby na doskonalenie siebie, o czym w kolejnym artykule.
Grzegorz Zgliczyński (zawodnik i trener na stałe mieszkający w USA)
Sukcesy:
– W Polsce między innymi : 4 x mistrzostwo Polski na dystansie olimpijskim (1989,1990,1995,1998)
– Na ME dwa razy zajmował 5 miejsce na dystansie IRONMANA (1991, 1993)
– Najlepsze miejsce na słynnym Hawajskim IRONMANIE – 16 miejsce w 1991 z czasem 8:59’43”
– Rekord Życiowy na IRONMANIE to : 8:41’55” (plywanie 52’14”, rower 4:45’03”, bieg 3:04’38) na ME w Almerre w 1991 roku.
– udział w kilkudziesięciu Ironmanach na calym Swiecie, w tym szereg miejsc w pierwszej 10-tce
– Mistrz Świata w 1/2 Ironmana w kategorii M 40-44 w 2008
– II na MŚ 1/2 Ironamana M 40-44 w 2009
– III na MŚ 1/2 Ironamana M 40-44 w 2010
Ostatni start w Polsce w Suszu w 2009 na zaproszenie Organizatora. W 1/2 Ironmana zajął wówczas 5 miejsce open (11 min za Viktorem Zemstevem), 3 w klasyfikacji generalnej MP i 1 miejsce w kategorii M40-44
Nareszcie bez presji.
Dziękuję za spokój w tej „szybkiej” dyscyplinie
Matematyka dla mnie: 41 + 17 = 58 lat, czyli maksimum jeszcze przed emeryturą :-).
Z wiekiem szybsi nie jesteśmy (na krótszych dystansach), ale mając „fresh legs” możemy dłużej trzymać mocne tempo, czego Wam i sobie życzę :-).
Marek i Andrzej – bingo !!!
Wlasnie! Przyjaznie i znajomosci!
Gdy mialem 10 moze 12 lat, moj starszy o kilkanascie lat kuzyn powiedzial mi takie madre zdanie, ktore do dzisiaj pamietam:”W zyciu musisz miec jakies hobby, bo to umozliwi ci poznanie wielu ciekawych ludzi ,ktorych bez niego nigdy bys nie poznal”
„Dlaczego mi to wystarcza? Bo triathlon to styl życia, przyjaźnie i znajomości, ekscytacja zawodami.” – najważniejsze zdanie tego artykułu – dla wszystkich amatorów, którzy czasami o tym nie pamiętają.
Andrzeju! Potrafisz budować …. 🙂 Chyba każdemu z Nas marzy się ,,jurna ” starość ! Oby tyko zdrowko było…. Dzięki
Arku! Zaczynajac pozno, masz bardzo istotny atut: „fresh legs”
Twoi rowiesnicy , ktorzy scigaja sie juz wiele lat, szybsi nie beda. Ty bedziesz !
Najlepsze lata przed Toba!:-)
Galopujacy pkt. 4:)
nie chce nic mówić Marcin, ale patrz tytuł w punkcie 4 w artykule Grzegorza :-))
No tak:) Dziękuję za przypomnienie! Stare czasy, dopiero co zaczynałem przygodę z bieganiem wtedy i jeszcze nie myślałem, że uda mi się ukończyć jakikolwiek dystans tri:) Ale że ja zapomniałem o tym art. Jakuba, przecież powinienem pamiętać;)))
@Marcin Stajszczyk – Kuba w ubiegłym roku startował na pełnym w Kopenhadze (w ubiegłym roku był tam długi dystans pod egidą Challenge). Czas to: 8:56:37 z pierwszym czasem biegu maratońskiego 2:44:29!
Poniżej 3-stronicowa relacja Kuby z tego wyścigu:
http://akademiatriathlonu.pl/rss/aktualnosci/ironman-challenge-copenhagen-2012-%E2%80%93-fotorelacja-i-opis-trasy
Panie Grzegorzu odnośnie pkt.3 co ma Pan na myśli pisząc start na 93-97% wysiłku maksymalnego. Jaki dystan startowy bierze Pan pod uwagę? Czy ten przedział koresponduje z podanym wcześniej przedziałem tętana? Max byłby wtedy trochę powyżej 160. Czy ma Pan może na myśli próg przemian beztlenowych?
Masz rację Łukasz, zapomniałem o Jakubie, dobre występy na 1/2 ale czy Jakub już startował na pełnym IM czy w ’14 to będzie debiut? (sorry jeśli to oczywista wiedza ale nie pamiętam)
@Marcin Stajszczyk – trzymam kciuki! Dodam tylko, że obaj wymienieni przez Ciebie Panowie mają bardzo groźnego „rywala” 🙂 nazywa się Jakub Czaja! Myślę, że jeśli utrzyma taki progres, to Ironman Kopenhaga 2014 może być miłą niespodzianką.
Mam nadzieję, że uda mi się poprawiać do 50-tki… przyszły rok pokaże czy to jest w ogóle możliwe;)))
Grzegorz się chyba nie obrazi jak napiszę, że liczę na to, że straci swój tytuł najlepszego Polaka na Hawajach na rzecz współczesnych herosów – mam na myśli Marka Jaskółkę oraz Marcina Koniecznego;))) Każdy z nich będzie walczył w kolejnych latach o inne cele:)
@MKon – IM w lipcu’14??? Frankfurt, Bolton, Zurich? Zmiana planów?
To jednak są jakieś plusy, że rozpocząłem tak późno! 🙂 Mam nadzieję, że trochę zejdzie zanim osiągnę status quo a jeżeli już to będę powoli opadał w dół. Proponuje hasło na 2014 ,, Przesuwamy granice!”
Cieszy, że Grzegorz będzie częściej gościł na AT!
@Łukasz. Każdy ma swój kosmos. Rok 2013 był bardzo dobry pod każdym względem. I pomimo braku życiówki wiem, ze byłem mocniejszy niż lata poprzednie. Więc teraz z trenerem Sidorem zaczęliśmy walkę z czasem. Kto pierwszy ja z forma na życiówki czy to „to” o czym pisze Pan Grzegorz – nie bój się „tego” nazwać wprost – Pani Starość 🙂 Jak pokazuje wynik maratonu i półmaratonuna razie wygrywam ja 🙂 W lipcu okaże się kto wysunie się na prowadzenie na dystansie IM. Jednak najważniejszym dla mnie wnioskiem z 2013 jest… ale o tym może w oddzielnym wpisie
4 punkt choć na końcu to chyba najważniejszy 😀
Marcin! To mamy ten sam cel…45 🙂 tylko jak się domyślam Twój czas to będzie jakiś kosmos…Trzymam kciuki za Twoje Hawaje 🙂
Ładnie i mądrze napisane. Ja liczę na poprawianie się do 45 a potem się zobaczy 🙂