Dzika karta na mistrzostwa świata. Jakub Sawiełajc o starcie w Abu Dhabi 

Przygodę z triathlonem zaczynał od oglądania startu sąsiada. Sam myślał raczej o karierze zawodowego siatkarza. O tym, jak wygladała droga od oglądania filmików o triathlonie do startu na mistrzostwach świata opowiedział Jakub Sawiełajc.

ZOBACZ TEŻ: Najważniejszy wyścig w karierze. Dorota Trzeja-Zdanowska o MŚ Abu Dhabi 

Wyjazd na mistrzostwa świata okazał się dla niego bardzo spontaniczny. Na 2 dni przed zamknięciem terminu złożył wniosek o przyznanie dzikiej karty. Tydzień później dostał maila, że jedzie do Abu Dhabi. 

NK: 9 lat grałeś w siatkówkę, która jest sportem typowo drużynowym. Skąd wziął się pomysł na triathlon, w którym jesteś tak naprawdę sam i tylko od Ciebie zależy osiągnięty wynik?

Jakub Sawiełajc: Około 2014 roku w internecie zobaczyłem, czym jest triathlon i pomyślałem, że zrobienie go byłoby czymś fajnym. Zawsze pod kątem sportowym trudne wyzwania mnie fascynowały. W porównaniu z siatkówką gdzie jest dużo przerw i zmęczenie nie jest ciągłe, to triathlon wydawał mi się dużo większym wyzwaniem pod względem fizycznym, ale też psychicznym. Od wtedy myślałem, że chciałbym wystartować i w roku 2017 zadebiutowałem. 

NK: Swoją przygodę z tri zacząłeś od oglądania startu sąsiada na imprezie w Borównie. Wspominasz, że było wtedy zimno i lał deszcz. Za kilka dni startujesz w stolicy Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Jakie to uczucie, gdy patrzysz na drogę, którą przeszedłeś? Kontrast jest spory….

JS: Na początku tej przygody w ogóle bym nie pomyślał, że mogę pojechać na mistrzostwa świata. Podchodziłem do tego bardziej na zasadzie „zobaczymy, jak to będzie wychodziło”. Nie było natychmiastowych rezultatów. Musiałem włożyć bardzo dużo pracy w ten sport, zwłaszcza w bieganie. Na samym początku też nie wiedziałem nawet, na czym ten triathlon do końca polegał. Cieszyłem się samym chodzeniem na treningi ze znajomymi, którzy mnie uczyli. 

Wtedy chciałem spróbować triathlonu jako samej dyscypliny. Sprawdzić się w pływaniu, jeździe na rowerze i bieganiu. Zobaczyć jak to jest połączyć te trzy dyscypliny i zobaczyć czy będzie mi się to podobać i jak będę się z tym czuł. Jakoś to powoli zaczęło się kręcić. 

NK: Jak sam podkreślasz jednym z najważniejszych etapów tej drogi, było rozpoczęcie współpracy z trenerem Tomaszem Marcinkiem. Jak współpraca z nim przełożyła się na Twoje podejście do sportu?

JS: Raczej samo podejście od rozpoczęcia współpracy się nie zmieniło. Oczywiście, bardzo mocno podwyższył się mój poziom sportowy i dzięki temu wyniki są o wiele lepsze, ale samo podejście i nastawienie do treningu i do zawodów się raczej nie zmieniło. To, że mam trenera dużo bardziej ułatwia mi planowanie treningu. Sezon wcześniej, kiedy nie miałem trenera, wszystko planowałem sobie sam, ale to zajmowało sporo czasu. Tutaj ten obowiązek jest przerzucony na niego. Ja tylko otrzymuję rozpiskę i realizuję plan. Naprawdę mi to odpowiada. 

NK: Decyzję o wysłanie wniosku o przyznanie dzikiej karty na Mistrzostwa Świata w triathlonie wysłałeś trochę na spotkanie. „Całe przedsięwzięcie traktowałem w stylu aa… nie zaszkodzi spróbować” – napisałeś w jednym z postów na insta. To oznacza, że nie miałeś w planach tego startu? Nie walczyłeś wcześniej o sloty?

JS: Totalnie nie miałem tego w planie. Nie byłem na żadnych zawodach kwalifikacyjnych. Po prostu pewnego razu Polski Związek Triathlonu udostępnił terminarz i zobaczyłem, że jest taka impreza jak Mistrzostwa Świata w Abu Dhabi i że można złożyć dziką kartę. Powiedziałem sobie: „dobra, spróbuję złożyć”. Pewnego wieczoru, chyba 48 godzin przed zamknięciem terminu, znowu wyświetliło mi się ogłoszenie, przypomniałem sobie o tym, wypełniłem dokumenty i po prostu wysłałem. Tydzień później dostałem maila, że jadę na Mistrzostwa Świata do Abu Dhabi. No i trzeba było zacząć działać. Byłem w szoku, ale nieskromnie przyznam, że może trochę się spodziewałem, że jest szansa, ze względu na dobre wyniki z ostatniego sezonu. 

NK: Gdy dla sporej części zawodników Abu Dhabi będzie ostatnim startem w sezonie, dla Ciebie będzie pierwszym. Powrót po roztrenowaniu powoli Ci na lepszy występ? Czy może wolałbyś startować na Mistrzostwach Świata pod koniec sezonu, kiedy byłbyś już rozgrzany?

JS: Po ostatnim starcie zrobiłem sobie przerwę. Uznałem, że nie warto tego tak przeciągać. Pierwszy sezon współpracy z trenerem był jednak inny – więcej godzin, więcej treningu. Pierwszy raz spotkałem się z taką ilością jednostek. To był dość ciężki sezon i mogłoby się okazać, że mógłbym być przemęczony i trudno byłoby mi się zmobilizować do kolejnego startu. Wolałem zejść z formy i na nowo się rozkręcić. Zwłaszcza patrząc na to z perspektywy całego sezonu, po Abu Dhabi od grudnia cały czas mam jakieś starty i kontynuuję sezon. 

NK: W ciągu kilku lat zdążyłeś zaliczyć już sporo imprez triathlonowych. Najwyższe rangą były Mistrzostwa Europy. Stresujesz się debiutem na imprezie tej rangi czy raczej jesteś podekscytowany? 

JS: Jest to więcej ekscytacji, niż stresu, bo jakieś doświadczenie mam. Dzięki mistrzostwom Europy w Olsztynie wiem jak wyglada taka impreza. Ale wiadomo, jest to zupełnie coś innego niż start w Borównie czy Sierakowie. Mistrzostwa świata i to jeszcze w takim miejscu, gdzie zwykle tylko zawodnicy F1 mogą sobie pojeździć po torze, a my będziemy jeździć tam rowerem. Skupiam się na tym, żeby dobrze wystartować i opanować emocje i zrobić to jak najlepiej się da. 

NK: W jednym z postów na Insta, w relacji z zawodów, napisałeś, że gdy w Bydgoszczy gonił Cię MKON, czułeś dodatkowy ciężar psychiczny. Sprawdzałeś listę startową w Abu Dhabi?  Jak się czujesz z faktem, że będziesz ścigał się z najlepszymi w swoich kategoriach? 

JS: Akurat na takich zawodach wszystko może się zdarzyć. Wszystko zależy od tego kto, jaki będzie miał dzień. Ja nie patrzę kto jedzie, tylko skupiam się, żeby zrobić dobry wynik na mecie. To czy będę zadowolony ze startu, będzie pokazywał wynik czasowy. Będę to oceniał pod kątem spełnienia swoich założeń na całej trasie. Po ostatnich dwóch sezonach oczekuję od siebie wysokiego miejsca, ale na takiej imprezie każdy zawodnik zza granicy jest dla mnie totalną niewiadomą. 

NK: Oprócz bycia sportowcem jesteś też studentem. W tym roku  obroniłeś tytuły inżyniera. Jak udaje Ci się łączyć obowiązki z treningami? 

JS: Nie zawsze było to proste. Czasami trzeba jedno albo drugie odłożyć na bok. Sezon zakończyłem w połowie września i zabrałem się za pracę. Nie odpuszczałem treningów zupełnie, ale skupienie musiało na jakiś czas pójść w inną stronę. 9 lat grałem w siatkówkę, więc prawie cały czas musiałem łączyć naukę i sport. Zawsze jakoś to szło. Było ciężko, ale nauczyłem się to łączyć i wydaje mi się to bardziej naturalne. 

NK: Wyjazd do Abu Dhabi to duże koszta, zwłaszcza dla studenckiego budżetu? Aby móc wyjechać uruchomiłeś zrzutkę. Masz zebrane już prawie 80% kwoty docelowej. Spodziewałeś się, że ludzie tak chętnie Cię wesprą?

Najwięcej kasy zabierają loty, zakwaterowanie i sam slot. Reszta okaże się na miejscu. Pierwszy raz w ogóle zdecydowałem się na założenie takiej zrzutki. Na początku czułem się z tym dziwnie, ale pomyślałem, że tyle osób, nawet w świecie triathlonowym tak robi i stwierdziłem, że to coś normalnego. Bardzo mocno to pomogło i dzięki wielu osobom mogę tam pojechać, za co jestem im wdzięczny. 

NK:  Jak na razie wywalczyłeś tytuł inżyniera. Czy w Abu Dhabi będziesz walczył o tytuł Mistrza Świata? Lecisz tam z myślą o walce o podium czy raczej jako o budowaniu doświadczenia?

JS: To i to. Absolutnie nie skupiam się na tym, że lecę tam tylko po miejsce na pudle i że tylko to mnie interesuje. Chcę, aby ten start był tylko i wyłącznie pozytywny. Chcę mieć z nim związanie pozytywne emocje. Gdzieś z tyłu głowy myślę o tym, że fajnie by było na biegu usłyszeć „dawaj, jesteś pierwszy”, ale skupiam się na wykonaniu swojej roboty. Zobaczymy, co się stanie. Jadę tam z czystą głową, bez oczekiwań co do miejsca. 

NK: Jakie jeszcze tytuły i imprezy chciałbyś wpisać jako „zaliczone” w swoim triathlonowym indeksie? Jakie są Twoje cele i marzenia?

JS: Na razie skupiam się na krótszych dystansach. W przyszłym roku mam w planie pojeździć na imprezy mistrzowskie. Sprawdzić się na imprezach gdzie startują najmocniejsi zawodnicy i zobaczyć się na ich tle. Docelowo, długoterminowo, gdzieś tam daleko to Hawaje. Mistrzostwa świata na pełnym. Ale trzeba przejść pełen proces. 

ZOBACZ TEŻ: Wyścig pod wieloma znakami zapytania. Ola Korulczyk o MŚ Adu Dhabi

Nikodem Klata
Nikodem Klata
Redaktor. Dziennikarz z wykształcenia. W triathlonie szuka inspirujących historii, a każda z nich może taką być. Musi tylko zostać odkryta, zrozumiana i dobrze opowiedziana.

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,813ObserwującyObserwuj
21,600SubskrybującySubskrybuj

Polecane