Brytyjska zawodniczka Lucy Charles wróciła po kontuzji i zdobyła mistrzostwo świata na długim dystansie w Samorin. Teraz jest gotowa na US Open i mówi, że nie ma dla niej trasy, która stanowiłaby problem. W nowym vlogu opowiadała też o treningach.
Po kilku miesiącach rekonwalescencji Lucy Charles-Barclay wróciła do rywalizacji i zrobiła to w świetny sposób. Zawodniczka została zwyciężczynią mistrzostw świata na długim dystansie w Samorin. Nie zamierza jednak poprzestawać, bo już w ten weekend powalczy o kolejny triumf. Tym razem wystąpi w bardzo mocno obsadzonym PTO US OPEN.
W swoim najnowszym vlogu Brytyjka mówi, że wyścig na Słowacji udał się jej lepiej, niż sobie wyobrażała. Kiedy więc została zaproszona do rywalizacji w teksańskim wyścigu, nie musiała się długo zastanawiać. Chce wygrać również tam.
Ostatnie dni Charles spędziła w Lanzarote, gdzie trenowała przed Dallas. Mówi, że był to też dobry test na to, jak jej ciało poradzi sobie po pierwszym wyścigu. Okazało się, że wszystko wygląda w porządku.
– Mogliśmy właściwie od razu wrócić do treningu, co było bardzo dobre. Czuję, że trening zawsze pozwala mojej kondycji na bardzo szybką poprawę. Dlatego świetnie się tutaj trenuje – mówiła o Club La Santa w Lanzarote.
Wyświetl ten post na Instagramie
Optymalizacja pływania
Zawodniczka wyjaśniła, że wraz ze swoim trenerem oprócz budowy kondycji zdecydowali się również na nieco bardziej intensywnie bieganie. Jej ciało bardzo dobrze to przyjęło. Postanowili też przeprowadzić kilka pełnych treningów rowerowych, a następnie biegowych. Chodziło głównie o powiększenie objętości treningowej.
– Pływam świetnie, co bardzo mi się podoba. Czuję, że to będzie bardzo ważne w krótszych wyścigach. Trzeba sobie dobrze poradzić na dystansie 2 km. Pojawiają się specjalistki od krótkich dystansów, a więc prędkość pływania się zwiększa Muszę się upewnić, że pływanie ciągle dominuję, będąc z przodu stawki. Nie ukrywam, że jestem zadowolona z kierunku jego postępów – powiedziała.
Pogoda w Lanzarote miała przypominać tę, która czeka zawodniczkę w Dallas za kilka dni. Z jej wypowiedzi wynika, że nie boi się absolutnie niczego podczas wyścigu, który odbędzie się w sobotę. Przeanalizowała już trasę, ale też ma w sobie sporo pewności, że poradzi sobie właściwie na dowolnej, która ją czeka.
– Jak chodzi o samą trasę, to nie ma takiej, która mi jakoś nie pasuje. Czuję, że jestem mocną triathlonistką na każdej trasie i wierzę, że na każdej sobie dobrze poradzę – powiedziała. Dodała, że kluczowym elementem występu może być radzenie sobie z wysoką temperaturą i dlatego kluczowe treningi na hiszpańskiej wyspie, robiła w pełnym słońcu.
Wyświetl ten post na Instagramie
Po zwycięstwie w Samorin Charles zamierza powalczyć również bardzo mocno w Dallas – głód zwycięstwa jest bardzo duży. Przyznaje, że dystans 100 kilometrów, na którym ścigają się zawodniczki, jest taki, że może nieco mocniej „docisnąć”, aby wykrzesać z siebie jeszcze więcej sił. Wynika to z faktu, że jest zawodniczką dystansu Ironman i zdaje sobie sprawę, że nie opadnie z sił.
– Kłamałabym, mówiąc, że nie będę chciała wygrać tego wyścigu. Taka po prostu jestem. Gdyby to był mój pierwszy wyścig, powiedziałabym, że chcę sprawdzić, jak radzę sobie w porównaniu z tymi dziewczynami. Po moim występie na Słowacji chcę polecieć do Dallas i wejść na jeszcze wyższy poziom. Jeżeli mi się to uda, na pewno będę w czołówce wyścigu – powiedziała.