Wiosną tego roku, w ramach swojej pracy w Polsacie, pojechałem do Ośrodka Olimpijskiego w Spale, żeby nagrać wywiady z „jakimiś aktorami”, którzy „coś tam ćwiczą”. W sumie to nie wiadomo o co chodzi, ale jest sezon ogórkowy a nasz program musi karmić widzów cotygodniową dawką materiałów o znanych i lubianych. Na miejscu okazało się, że Ci Aktorzy to Tomek Karolak, Piotrek Adamczyk i Bartek Topa a To Coś, co trenują, to triathlon w wersji Half Ironman.
Co prawda wspomniani bohaterowie, jakimś dziwnym zrządzeniem losu, w ogóle się w Spale nie pojawili, co wywołało uzasadnioną wściekłość mojej koleżanki-wydawcy, ale ja wcale się tym nie przejąłem. Przez dwie godziny słuchałem z zapartym tchem i wypytywałem o wszelkie szczegóły projektu, który dałby mi szansę wreszcie zrobić coś wyjątkowego. Na odchodne rzuciłem do chłopaków, którzy organizowali całe wydarzenie, że jeżeli będą przygotowywać kolejną edycję, to jestem chętny, ale nie sądziłem, że potraktują mnie poważnie. Nie ukrywam, że po kilku dniach zupełnie o zdarzeniu zapomniałem. Tymczasem pod koniec lipca otrzymuję telefon z nieznanego numeru, z krótkim i konkretnym pytaniem – Robimy kolejną edycję i kompletujemy grupę. Wchodzisz w to? Tylko pamiętaj, że będzie ciężko, ale smak mety jest bezcenny.
Oczywiście się zgodziłem i od tego dnia nie ma chwili, żebym nie myślał o tej, być może największej, a już na pewno najcięższej przygodzie, jaką przyjdzie mi przeżyć. Perspektywa profesjonalnego treningu, wsparcie najlepszych trenerów, dostęp do sprzętu, odpowiednie żywienie, przestawienie całego trybu życia – to być może ostatnia szansa na zetknięcie z poważnym sportowym wyzwaniem. Wszak mam 33 lata.
Uczciwie przyznam, że kompletnie zwariowałem na punkcie Ironmana i Ironmana 70.3. Czytam serwisy internetowe z całego świata. Myślę o diecie. Jeszcze większego kopa dał mi blog Łukasza Grassa. Facet, wykonujący podobną pracę do mojej, też ojciec i to podwójny, umiał to wszystko sobie zorganizować. Kiedy przeczytałem jego dziennik treningów a później relację z pełnego Ironmana, z którym zmierzył się w tym roku, wiedziałem, że ja też tak chcę i na „połówce” w Suszu nie skończę. Ale równie uczciwie nie ukrywam swoich obaw. Czy dam radę? Czy nie wymięknę, bo wiem, że nastąpią momenty słabości?
Chyba najwięcej wątpliwości mam w związku ze swoimi warunkami fizycznymi. Jak na sport oparty na wydolności, a w największej mierze na bieganiu, jestem trochę za potężny. 190 cm i około 95 kg, obwód klatki grubo powyżej 110 cm dotychczas były atutem, bo przez kilka lat grałem w koszykówkę na poziomie dzisiejszej drugiej ligi a do dziś bardzo aktywnie i na poważnie gram w warszawskich ligach amatorskich. Taka budowa ciała sprawiała, że mimo mikrego, jak na basket, wzrostu nieźle radziłem sobie na pozycjach wymagających siły. Przy konsekwentnym treningu do triathlonu parametry mojej budowy się zmienią, ale nie zmieni się struktura kości. To na pewno nie są atuty. Jednak żeby nie było, że szukam dla siebie tylko usprawiedliwień, muszę się przyznać do pewnej przewagi nad tymi, którzy swoją przygodę z triathlonem zaczynają tak jak ja, od zera.
Niemal całą podstawówkę spędziłem w basenie, jako zawodnik szkoły sportowej. Swój dzień zaczynałem od 5 km w basenie i na 5 km w wodzie kończyłem. Co zabawne, wówczas przestałem trenować pływanie, bo zdaniem trenerów nie miałem warunków – w wieku 13 lat ledwie 1,5 metra wzrostu. Do pływania na krótko wróciłem jeszcze na studiach, kiedy trafiłem do kadry pływackiej Uniwersytetu Warszawskiego. Co prawda specjalizowałem się w sprintach a od dziesięciu lat omijam basen z daleka, bo jak to mówią pływacy „już naliczyłem się kafelków”, ale jeśli chodzi o technikę i warunki to przynajmniej w pływaniu mam jakieś szanse. Reszta będzie wielką niewiadomą. Ale chyba właśnie to pociąga mnie w triathlonie najbardziej. Czeka mnie niemal rok wielkiego testu samego siebie, ale też szansy na kompletną zmianę w sensie fizycznym i przede wszystkim mentalnym.
Swoimi doświadczeniami, wrażeniami i trudami będę starał się dzielić, także na łamach tego portalu. Może to, co opiszę zmobilizuje innych do podjęcia tego samego wyzwania, może pomoże w trwających już przygotowaniach. Jedno mogę obiecać, zrobię wszystko, żeby mój ostatni wpis opatrzony był tytułem META.
Panie Maćku, mam podobne warunki fizyczne do Pańskich (31 lat, 191 cm, 98 kg) i zaczynam podobną przygodę sportową. Mam pytanko, czy po tych dwóch latach coś się zmieniło? Nie chodzi mi oczywiście o wiek:) tylko o wagę i sylwetkę? Wiadomo, że poprawiły się u Pana pewnie wszystkie wskaźniki wydolnościowe czy siłowe, ale jak sama waga i ukształtowanie ciała, jaki ma to wpływ na polepszanie wyników?
Pozdrawiam
Powodzenia… dla ciebie i dla mnie ;)Ja też mam 33 lata i też będę debiutował na połówce w Suszu. Pływać dopiero się uczę, roweru jeszcze nie mam, ale za to jestem pełen zapału 🙂
Trzymam kciuki. Ja też przygotowuję się do pierwszego startu. Jeżeli będziesz miał już ułożony plan treningowy to chętnie go zobaczę.
Pozdarwiam.
Piotrek