Marta Łagownik: „W sylwestra będę się dobrze bawić, ale będę miała wszystko pod kontrolą”

Zdarzało się tak, że 1 stycznia, gdy ludzie co najwyżej wychodzą na spacer regeneracyjny po zabawie, ja robiłam 12 km rozbiegania – mówi Marta Łagownik. W rozmowie z AT Polka podsumowała sezon i opowiedziała, w jaki sposób będzie spędzała święta oraz nowy rok.

ZOBACZ TEŻ: Porady na świąteczne trenowanie od polskich PROsów

Akademia Triathlonu: Twoje ostatnie dwa starty w tym sezonie odbyły się w Maroku i w Bahrajnie. Z tego pierwszego byłaś zadowolona. Drugi był trochę gorszy. Co nie zagrało w pucharze Azji w Manamie?

Marta Łagownik: Rzeczywiście z pierwszego startu byłam bardzo zadowolona. Okoliczności tego startu były takie, że wcześniej dopadła mnie choroba. Można powiedzieć, że startowałam z pewną obawą, mimo iż generalnie wiedziałam, że wypocznę i będzie wszystko w porządku. Miałam tzw. luźną głowę, nie czułam presji na sobie, jednak każdy sportowiec ma to we krwi, że chce wystartować najlepiej jak potrafi.

W Maroko było dobrze. Zajęłam dobre miejsce, jak na to, z kim przyszło mi się ścigać i zdobyłam trochę punktów rankingowych. Od razu stamtąd poleciałam do Bahrajnu. Niestety na trzy dni przed zawodami załatwiłam się klimatyzacją. Nie miałam świadomości, że przez całą noc owiewało mnie zimne powietrze. No i stało się.

AT: W jednym z wywiadów mówiłaś o tym, że czasem ma się taki dzień, że można góry przenosić. Z ręką na sercu – ile razy w tym sezonie czułaś coś takiego w trakcie zawodów?

MŁ: To jest takie fantastyczne uczucie, że sportowiec budzi się i nawet nie myśli o tym, jak się czuje. Po prostu podświadomie wie, że jest gotowy na to, żeby dać z siebie nawet i „200 procent”. Te 100% na starcie daje z siebie każdy z nas. Nie po to tyle trenujemy i jeździmy po świecie, żeby się tylko przejechać i zaliczyć wyścig. Zawsze chodzi o uzyskanie jak najlepszego wyniku sportowego.

Mówiąc szczerze, w tym sezonie chyba raz się tak czułam. To było przed mistrzostwami Polski w supersprincie w Suszu. To ani nie był mój koronny dystans, ani ja nie czułam się po przebudzeniu rewelacyjnie – miałam ostatnio problemy z odpornością i przed zawodami łapały mnie infekcje – ale okazało się, że tego dnia mój organizm był gotowy na ściganie.

Marta Łagownik - medal
Zdjęcie: Marta Łagownik Triathlete
AT: Jak oceniasz to, co udało Ci się wypracować do tej pory w ramach kwalifikacji do IO 2024 w Paryżu?

MŁ: Szczerze powiedziawszy, zakładałam, że będę trochę wyżej w światowym rankingu. Zależało mi na tym, żeby na koniec tego roku znaleźć się w pierwszej setce. Wysokie miejsce w rankingu daje lepszy punkt wyjścia do rejestracji na listy startowe [do bardziej prestiżowych, lepiej punktowanych i płatnych eventów – przyp. red.]

Ten okres utwierdził mnie w przekonaniu, że poziom kobiecego triathlonu podnosi się z roku na rok. Jestem również zaskoczona tym, ile zawodniczek bierze udział w zawodach. Jeszcze trzy lata temu zawodniczka, która w grudniu startowała w pucharach kontynentalnych, była, że tak powiem, wyśmiewana. Można było usłyszeć, że to mniej prestiżowe starty, a przy tym wyjazd za duże pieniądze, taka wycieczka po pewne punkty etc. W tym roku, nieważne, gdzie się pojechało, listy były pełniejsze, a w rywalizacji brały udział naprawdę dobre zawodniczki. Poziom sportowy rośnie w trakcie każdych zawodów, w każdej części kraju i globu.

Podsumowując – liczyłam na wyższy ranking, jednak obecnie zdobywane punkty pozwalają przesunąć się jedynie o kilka pozycji. Każda z nas walczy i bardzo się stara, żeby znaleźć się jak najwyżej w tym rankingu.

AT: Patrząc na kalendarz startów zawodniczek z polskiego top-5, czyli Pauliny Klimas, Roksany Słupek, Zuzanny Sudak, Twój oraz Magdaleny Sudak, można zauważyć, że do Paryża podążacie innymi ścieżkami, tzn. pierwsza dwójka ma jakby swój kalendarz, a Ty i siostry Sudak macie swój. Z czego to wynika?

MŁ: Czołowi zawodnicy świata, którzy zajmują wysokie miejsca w rankingu, mogą dowolnie planować kalendarz startów. Ich pozycja sprawia, że gdziekolwiek się zgłoszą, tam otrzymają miejsce. Oczywiście oni rejestrują się do wydarzeń najbardziej prestiżowych, które są najlepiej punktowane, jak i najlepiej opłacane (WTCS, puchary świata). Nie opłaca im się startować w imprezach niższej rangi, w których potencjalny zarobek punktowy i finansowy jest dla nich po prostu zbyt mały.

Paulina i Roksana zaczęły startować w pucharach świata. Ranga tych zawodów jest wyższa niż pucharów Europy czy innych pucharów kontynentalnych, w których ostatnio startowałyśmy z Zuzią. Jednak jest coś za coś – można więcej zyskać, ale poziom sportowy w tych zawodach jest wyższy i trudniej o punkty.

Moja sytuacja jest taka, że w ostatnich latach nie startowałam zbyt dużo za granicą. Nie, że wcale, ale znacznie, znacznie mniej niż w tym roku. Przez to mój ranking jest o wiele słabszy niż dziewczyn. One znajdują się w top-80 [obecnie Paulina 51. miejsce, Roksana 78. miejsce – przyp. red.] i gdziekolwiek się rejestrują, szansa na to, że otrzymają miejsce, jest o wiele wyższa, niż gdybym to ja robiła.

Marta Łagownik - piątka
Zdjęcie: Marta Łagownik Triathlete
AT: Jaki był dla Ciebie ten rok pod względem, nazwijmy to, sportowego szczęścia (zdrowie, kontuzje, defekty)?

MŁ: Mówiąc ogólnie, był to dla mnie szczęśliwy sezon. Częściowo dlatego, że nie oczekiwałam od niego i od siebie za wiele…

AT: … z czego to wynikało?

MŁ: Jestem poza kadrą i mówiąc szczerze, moje wymagania względem mnie samej – nie mylmy tego z zaangażowaniem w treningi czy ze sportową ambicją – są po prostu stonowane. Każdy start i wyjazd muszę sfinansować z własnych środków. Startuję w stroju z logo giganta paliwowego, ale nie jestem przez nich finansowana. Jestem w tym sporcie tylko dlatego, że kocham to robić. Uświadomienie sobie tego było dla mnie jednocześnie czymś łatwym, jak i trudnym do zaakceptowania.

Z tego miejsca pragnę podziękować wszystkim firmom, organizacjom i osobom, które mnie wspierają. Gdyby nie firma JENOX-Akumulatory, w ogóle bym nie wystartowała ani w Maroku, ani w Bahrajnie. Bardzo, bardzo dziękuję.

To był zwariowany rok. Różne starty, różne dystanse. Całkowicie nie wiedziałam, czego się po sobie spodziewać. Startowałam na połówce w Poznaniu, która zamieniła się w duathlon. Startowałam w supersprincie – kiedyś był to jeden z moich najgorszych startów, a teraz zdobyłam medal MP. W sprincie podobnie – zdobyłam medal MP. Potem pojechałam na długi obóz. Nie startowałam na dystansie olimpijskim, ale pojechałam na supersprint do Kalmar i wygrałam ten wyścig. Wygrywałam też biegi przełajowe. Mogę powiedzieć, że był to rok pełen zaskoczeń. Dobrze się bawiłam. Jestem bardzo zadowolona.

Kontuzje – odpukać – w tym roku było pod tym względem całkiem nieźle.

Jeśli chodzi ogólnie o zdrowie, miałam wcześniej problem ze stopą, ale dzięki opiece FizjoLabu udało się z nim uporać. Oni zwiększyli też moją świadomość dotyczącą tego, jak zapobiegać tego typu problemom w przyszłości.

AT: Święta wielkanocne spędziłaś na zawodach w Turcji. Te bożonarodzeniowe będziesz spędzać w Polsce z rodziną. Lubisz okres świąteczny?

MŁ: Ze świętami Bożego Narodzenia bywało u mnie różnie. Jak byłam małą dziewczynką, to bardzo cieszyłam się na ten czas. Nie mogłam doczekać się tego, kiedy przyjdzie Św. Mikołaj. Czekałam też na jedzenie, na tradycyjne 12 potraw, które u nas symbolizują pomyślność w każdym miesiącu nowego roku. Wraz z tym, jak dorastałam, mój stosunek do świąt ulegał zmianie, tzn. raz czułam tę atmosferę bardziej, raz mniej.

W tym roku wyjątkowo cieszę się świętami. Cieszę się, że będę w domu, cieszę się tym, że sama przygotowuję różne potrawy. Jestem na łączach z rodziną i ustalamy, co kto ma robić, w czym trzeba pomóc i tego typu sprawy. Bardzo, bardzo cieszę się na te święta. Mam nadzieję, że Czytelnicy również.

AT: Jakim typem zawodniczki jesteś: święta i nowy rok to czas na całkowity odpoczynek, czy na przykład 1 stycznia rano będzie Cię można spotkać gdzieś biegającą po parku?

MŁ: U mnie to się trochę zmienia. Wcześniej byłam taka bardzo restrykcyjna i trening, nawet w tych dniach, był bardzo ważny. Rzeczywiście zdarzało się tak, że 1 stycznia, gdy ludzie co najwyżej wychodzą na spacer regeneracyjny, ja robiłam 12 km rozbiegania.

W te święta/w sylwestra będę się dobrze bawić, jednak jako sportowiec mam z tyłu głowy to, że zabawa zabawą, ale jednak nie mogę przesadzać. Muszę brać pod uwagę, że gdybym sobie na zbyt wiele pozwoliła, to moje ciało będzie się dłużej regenerowało i powrót do równowagi będzie dłuższy i cięższy. A ciało sportowca działa jak maszyna: musi być w pełni sprawne, żeby podołać obciążeniom. Podsumowując: zamierzam się bardzo dobrze bawić, zresztą najczęściej tak spędzam sylwestra, ale będę miała wszystko pod kontrolą.

Wcale nie zdziwię się, jak będę biegała 1 stycznia, a nawet jeśli nie, to na pewno czeka mnie jakiś dłuższy spacer.

Marta Łagownik na leżaku
Zdjęcie: Marta Łagownik Triathlete
AT: Czy po tym bardzo rozciągniętym sezonie, z intensywną końcówką, jesteś bardziej zmęczona niż zwykle? Ile zamierzasz odpoczywać przed powrotem do właściwych treningów?

MŁ: Jestem zmęczona, ale trochę pod względem psychicznym. W trakcie tak długiego sezonu z tyłu głowy ciągle jest myślenie o treningu, o tym, że muszę być gotowa, że muszę odpowiednio długo odpoczywać. Obecnie jest taka pora roku, że ludzie dookoła chorują. Trzeba dbać o siebie. Ja w tym roku miałam spore problemy z odpornością i w przyszłym zamierzam mocno pracować nad tym, żeby wzmocnić swój organizm pod tym względem.

Po powrocie do Polski z ostatnich startów byłam przeziębiona – już teraz jest trochę lepiej. Dostałam kilka dni luzu, tj. czasu bez treningów. W okresie świątecznym będę podejmować jakąś aktywność, ale pod względem intensywności będą to treningi na spokojnie. Na początku stycznia już wyjeżdżam na obóz, tak więc nie będę miała długiej przerwy. Gdybym jednak potrzebowała wydłużyć okres odpoczynku, moja trenerka z pewnością by mi na to pozwoliła. Ona zawsze mnie wysłucha i robi tak, żeby było dobrze.

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,813ObserwującyObserwuj
21,600SubskrybującySubskrybuj

Polecane