W miniony weekend Mikołaj Luft zdobył tytuł Mistrza Polski na dystansie 1/2 Ironmana, przekraczając metę w czasie 3:57:41. O szczegółowych wynikach pierwszej trójki kobiet i mężczyzn pisaliśmy w artykule: „Luft i Bugdoł mistrzami Polski. Na Facebooku wrzało”. W rozmowie z AT Mikołaj opowiedział o starcie w Sierakowie, codziennych treningach i planach na przyszłość.
Adrian Kapusta: Gratuluję zwycięstwa w Sierakowie! Tytuł Mistrza Polski na średnim dystansie należy do Ciebie. Jakie emocje towarzyszyły Ci po przekroczeniu mety?
Mikołaj Luft: Jeszcze na początku odcinka biegowego nie miałem pojęcia, jak wygląda sytuacja na trasie i gdzie znajduje się moja konkurencja. Gdy po dwóch kilometrach biegu usłyszałem, że przewaga po rowerze to ponad cztery minuty, zacząłem się wręcz zastanawiać, czy nie pojechałem zbyt mocno, a pozostali zawodnicy nie oszczędzili więcej sił na bieg. Tym większe było moje zaskoczenie, gdy po dziesięciu kilometrach dowiedziałem się, że przewaga wzrosła do pięciu minut! Wtedy dopiero uwierzyłem, że na prawdę wygram te zawody! Na mecie czułem absolutną euforię podsycaną przez sympatię kibiców, nie mogłem też powstrzymać łez szczęścia. Pomimo wielu innych udanych startów dopiero teraz udało mi się sięgnąć po tytuł Mistrza Polski na dystansie 1/2 Ironman-a.
Pojechałeś na rowerze wyraźnie szybciej od innych zawodników PRO. To był klucz do zwycięstwa w tych zawodach. Czemu zawdzięczasz taką formę kolarską?
Po zawodach w Piasecznie nie byłem pewien swojej formy kolarskiej, a tym bardziej biegowej. Przez tydzień dzielący te dwa starty jednak dobrze się zregenerowałem, a co najważniejsze dobrze spałem, co przy dwójce małych dzieci nie jest oczywiste. To zasługa mojej żony Izy, która w krytycznych momentach bierze na siebie główny ciężar opieki nad Niną i Tadziem. W dniu startu w Sierakowie czułem się dobrze, co było już widoczne na trudnym podbiegu do strefy zmian, gdzie wyprzedziłem wielu rywali. Lubię też deszczowe warunki, zobaczyłem więc szansę dla siebie w samotnej jeździe z przodu stawki.
Triathlon w Polsce nieustannie się rozwija. Coraz większe nagrody pieniężne, coraz więcej zawodów. Jako doświadczony zawodnik, od wielu lat rywalizujący na tej scenie, jak widzisz rozwój polskich triathlonistów?
W Polsce głównie rozwija się nurt zawodów masowych na długich dystansach i w formule bez draftingu. Zupełnie inaczej ma się jednak sytuacja z tak zwanym sportem kwalifikowanym – starty sprinterskie i olimpijki z cyklu Pucharu Polski i Mistrzostw Polski. O ile na dystansie długim jest coraz więcej zawodników i są oni coraz bardziej doceniani, to na krótkich dystansach zapanowała pewna stagnacja. A to jest działka, która prowadzi do startu na Igrzyskach Olimpijskich oraz jest szkołą dla przyszłych mistrzów IRONMAN. Dobrze, że niektórzy sponsorzy, tacy jak np. Elemental Holding, widzą potrzebę inwestycji w młodzież i rozwój również krótkich dystansów triathlonu.
W zeszłym roku zadebiutowałeś w pełnym dystansie Ironman. Czy zamierzasz dalej iść w tym kierunku? Czy zostajesz na tzw. połówkach? Jakie masz plany startowe na ten sezon?
Zeszłoroczny start w Barcelonie nie był moim pierwszym IRONMAN-em, bo ukończyłem już jeden taki start w Borównie w 2010 roku, ale było to znacznie za wcześnie. Do Barcelony byłem już przygotowany znacznie lepiej, a więc i czas 8:28 traktuję jako dobry prognostyk na przyszłość. Dalekosiężny cel to kwalifikacja na Mistrzostwa Świata na Hawajach w kategorii PRO, co wymaga co najmniej dwóch startów na dystansie IRONMAN i dwóch lub trzech solidnych zawodów IRONMAN 70.3. Warto też dodać, że aby znaleźć się wśród 50-ki zawodników PRO promowanych awansem na Konę, na powyższych zawodach trzeba zajmować miejsca przynajmniej w pierwszej piątce, co jest nie lada wyzwaniem. W związku z tym, wraz z początkiem okresu kwalifikacyjnego, planuję starty za oceanem. Do tego czasu skupiam się na zawodach w Polsce – 5150 Warszawa, Susz Triathlon i Mistrzostwa Europy ETU w Poznaniu na dystansie Ironman, a jeżeli starczy sił, to zobaczymy się również w Gdyni.
Bycie najlepszym wiąże się ze stresem i presją. Jak radzisz sobie ze stresem?
Stres jest dla mnie nieodłączną częścią zawodów i pomaga mi w bezpośredniej rywalizacji. Na treningu nigdy nie potrafię osiągnąć takiej mobilizacji, jak na zawodach. Uczucie bycia faworytem jest przyjemne, jednak nigdy nie jestem pewien wygranej. Wręcz przeciwnie, im bardziej czuję się pewnie, tym zazwyczaj gorzej wypadam na zawodach. Przed startem zazwyczaj też źle sypiam, wtedy jednak przypominam sobie historię Roberta Korzeniowskiego, który przed zdobyciem jednego ze złotych medali olimpijskich nie zmrużył w nocy oka.
Czy możesz przybliżyć czytelnikom Akademii Triathlonu jak wygląda Twój dzień po zawodach? Jak odpoczywasz? Jak regenerujesz zmęczone ciało? Co jesz?
Po zawodach najważniejsze dla mnie to dobry sen, a następnego dnia masaż lub rolowanie mięśni i po południu przejażdżka 1-1,5h na rowerze. Jem też więcej białka, a jeżeli start był długi, pozwalam sobie nawet na sporą ilość słodyczy. Dwa dni po starcie muszę jednak ograniczyć nieco jedzenie, aby wyczerpany organizm zachłannie nie zaczął kumulować nadmiaru kalorii.
Jesteś już w tym sporcie od lat. Wielu Twoich rywali zmieniło sposób życia. Skąd czerpiesz motywację do dalszych treningów?
Mam wrażenie, że ja nie potrafię już inaczej funkcjonować, iść każdego dnia do „zwykłej” pracy, zrezygnować z emocji towarzyszących zawodom itd. Pociąga mnie pewna elitarność naszej dyscypliny oraz to, że trening jest zróżnicowany i wszechstronny. Własną karierę sportową łączę też z pracą trenerską, dzięki której spotykam nietuzinkowych ludzi, a ich sukcesy motywują mnie samego do kolejnych ciężkich treningów.
Startowałeś już w wielu zakątkach świata. Czy są zawody o których marzysz, lecz jeszcze nie miałeś jeszcze okazji w nich brać udziału?
To oczywiście wspomniana już Kona. Chciałbym też wreszcie wybrać się do Australii i Nowej Zelandii, jednak wraz z trenerem Piotrem Sauerlandem decyzję o lokalizacji startów podejmujemy kierując się względami merytorycznymi takimi jak ukształtowanie terenu, stawka zawodników, czy łatwość dojazdu. Nie wiem więc, czy Australia jest pod tym względem nam po drodze.
Mikołaj Luft – wyniki z Sierakowa
Brawo Mikołaj!!! Fajny wywiad….