W ostatnią niedzielę Kacper Adam obronił tytuł Mistrza Polski na dystansie popularnej połówki. Ze wskazań liczników rowerowych wynika, że trasa rowerowa była krótsza o nieco ponad 3km, ale wynik 3:57:40 i tak robi wrażenie. Licząc długie dobiegi do strefy zmian i niezwykle trudny, crossowy półmaraton, Kacper może być dumny z uzyskanego czasu. Zostaje tylko gdybanie, co by było w przypadku płaskiej i szybkiej trasy biegowej oraz idealnie wymierzonego odcinka rowerowego. Okazję do potwierdzenia swojej formy, Kacper Adam będzie miał w Suszu, Poznaniu i Gdyni. Stary – Nowy mistrz Polski pochodzi z Częstochowy i ma 23 lata. Nigdy nie ukrywał, jakie są jego marzenia i aspiracje – chce w triathlonie na dystansie długim zajść tak wysoko, jak to możliwe. Od kilku lat z wielką uwagą przyglądam się karierze tego młodego chłopaka. Mam wrażenie, że jest to jeden z tych zawodników, którzy doskonale wiedzą, czego chcą od życia, a co ważniejsze spokojnie i bez emocji dążą do wytyczonego celu, mają wszystko profesjonalenie zaplanowane i poukładane. Trzymam kciuki za kolejne ściganie w wykonaniu Kacpra i prawdę mówiąc nie mogę się doczekać jego rywalizacji z Mikołajem Luftem w pełni dyspozycji, ale na horyzoncie widać też niezwykle mocnego Łukasza Kalaszczyńskiego, a po zawodach w Piasecznie do rywalizacji o najwyższe miejsce na podium na dystansie długim włączy się z pewnością Marcin Ławicki. Do gry, po dwuletniej przerwie, powraca również Sylwester Kuster, o czym napiszemy jeszcze w tym tygodniu. Zapraszam do lektury wywiadu z Kacprem Adamem, Mistrzem Polski 2015 i 2014.
Łukasz Grass: Kacper, przede wszystkim po raz kolejny, oficjalnie również w imieniu Akademii Triathlonu, składam gratulacje. Wspaniały wyścig w Sierakowie. Jestem pod wrażeniem Twojej jazdy rowerem. Po raz kolejny udowodniłeś, że na dystansie długim jest to najważniejsza konkurencja.
Kacper Adam: Powiem szczerze, że po zawodach Garmin Iron Piaseczno byłem bardzo zdziwiony, ponieważ tam pojechałem dużo mocniej na rowerze niż miało to miejsce w Sierakowie. Szczerze mówiąc byłem ogromnie zaskoczony, że byli zawodnicy, którzy pojechali ten odcinek mocniej niż ja. Sieraków był świetnym wyścigiem, zrealizowałem wszystkie cele, przede wszystkim mentalne. Wszystko zaskoczyło, wycisnąłem z siebie tyle, ile chciałem wycisnąć. I tak powinno było to zagrać, bo były to Mistrzostwa Polski.
fot. BikeLife.pl
Ale zacznijmy od początku. Zanim dojdziemy do tego momentu, w którym opiszesz same zawody, powiedz, w jakim momencie okresu treningowego i startowego jesteś, jak się przygotowywałeś do tych startów.
Jak wiesz, zaczynałem na Majorce dosyć wcześnie – cały luty, marzec i kwiecień spędziłem za granicą, gdzie w kwietniu zaczynałem starty. Zacząłem od Majorki, od zawodów po bardzo technicznej trasie po górach, a po dwóch tygodniach byłem już na Fuertaventura, gdzie ścigałem się na połówce dystansu IM federacji Challenge. Mimo, że tuż przed zawodami czułem się świetnie, to w niedzielę chyba nie trafiłem z dyspozycją dnia. Chciałem się ścigać, nastawienie miałem naprawdę bojowe, ale po pływaniu, kiedy już wsiadłem na rower, zderzyłem się z kompletną niemocną! Pierwszy raz czegoś takiego doświadczyłem. Mimo, że nie byłem przemęczony, szykowałem się na tę imprezę, to coś nie zagrało. To było ciekawe doświadczenie i dało mi to do myślenia, było również inspiracją do jeszcze lepszych treningów, które miały mnie przygotować do startów w Polsce. Po miesiącu były zawody Garmin Iron Piaseczno, a później triathlon JBL Triathlon Sieraków. Lubię się ścigać z tygodnia na tydzień i przeplatać krótsze wyścigi z długimi, docelowymi. Tak będzie też przed imprezą w Suszu, tak będzie przed Poznaniem i Gdynią. Na tydzień przed zawodami typu A, ścigam się zawsze na dystansie 1/4 IM lub olimpijskim.
Dużo startów…bardzo dużo. Liczyłeś, ile dokładnie?
W Sierakowie ktoś mnie o to zapytał. Zacząłem liczyć na palcach i wyszło, że będzie 7 połówek, a pomiędzy nimi 7 krótszych wyścigów, może nawet więcej, bo niektóre z tych krótszych wyścigów traktuję jako trening, przetarcie, żeby po tygodniu dojść do superkompensacji i być gotowym na długie ściganie.
fot. BikeLife.pl
Wyjeżdżasz gdzieś jeszcze na obóz w góry?
Już nie. Korzystam z formy, jaką wypracowałem przez ostatnie miesiące. W Polsce jest dużo ciekawych imprez, również o randze międzynarodowej jak Challenge Poznań i Herbalife Ironman 70.3 Gdynia. Zdecydowałem, że będę startował w kraju. Pora też ustabilizować ściganie na dystansie Half Ironman poniżej 4 godzin, a w przyszłości jeszcze szybciej. Chcę być konkurencyjny na zawodach w Poznaniu i Gdyni, które są moimi docelowymi startami. Na to się głównie szykuję, ale nie jest tak, że Sieraków czy Susz są startami typu B. Nie patrzę na to w ten sposób. W zależności od dyspozycji dnia, dociskam ile mogę, bawię się prędkością, wysiłkiem. Wiem, że ze startu na start jestem silniejszy. Mam nadzieję, że wszystko idealnie zaskoczy właśnie na tych dwóch największych dla mnie imprezach. Co prawda między jednymi a drugimi zawodami są tylko dwa tygodnie przerwy, ale z ubiegłorocznego doświadczenia wiem, że jestem w stanie się zregenerować i być nawet w lepszej formie na tej drugiej imprezie.
A jak wyglądały twoje przygotowania pod kątem objętości?
To wszystko jest bardzo ciekawe, bo ja wcale nie robię masakrycznie dużych objętości. Na rowerze jeżdżę tygodniowo może 300 – 350km. Wiadomo, że w okresie budowania wydolności są to długie jazdy, ale bardzo wolne. Jeżdżę z prędkośćią niewiele ponad 30km/h i mimo, że jestem 4h na rowerze, to pokonuję około 100-110km. Ale warto zwrócić uwagę, że niemal każda sesja treningowa, to nie jest jakieś tam „kręcenie” kilometrów tylko w zakresie tlenowym, zawsze włączam akcenty, które stosowane systematycznie wprowadzają mnie na wyższy poziom. Mam ogromnie zaufanie do swojego trenera, którym od strony kolarskiej jest niezmiennie Kuba Pieniążek, a nad całością czuwa drugi Kuba – mój brat. Właściwie w tej trójce współpracujemy i budujemy plan treningowy, ale muszę przyznać, że zawsze jest to praca z niedosytem. Jestem w stanie wykonywać wszystkie zadane sesje i czasami mówię do trenerów, że jakoś mało tego treningu. Ale widzę, że to działa. Wtedy, kiedy mam być gotowy, jestem gotowy. Oczywiście, czasami może zdarzyć się coś takiego jak Fuertaventura, ale to wszystko jest nauką. Mam dopiero 23 lata i muszę wyczuć organizm. Widocznie nie jest tak, że zawsze musi być świetnie, nawet wówczas, kiedy teoretycznie jestem idealnie przygotowany. Przykładam też ogromną wagę do przygotowania mentalnego. To, co mogę zrobić przed wyścigiem, robię!
fot. BikeLife.pl
Masz jakieś specjalne patenty na przygotowanie mentalne przed zawodami?
Zdaniem, które jest w moim przypadku kluczem do sukcesu, jest powiedzenie: „Siła spokoju”. Staram się czerpać siłę z opanowania, które jest moją mocną stroną. Wiadomo, że emocje pojawiają się podczas wyścigu, ale dzień przed wyścigiem, w tę ostatnią noc, właściwie tylko wizualizuję sobie cały wyścig i spokojnie kładę się spać. Nie mam żadnych problemów z zasypianiem na dzień przed zawodami. Staram się opanować emocje, żeby czerpać z nich energię podczas wyścigu. Dążę do sytuacji „tu i teraz”, w konkretnym momencie staram się wykorzystywać siłę emocji. Tym bardziej, że mamy do czynienia z długim wyścigiem – 4 godziny, nawet jeśli wolniej zaczniesz, to możesz się skupić i w odpowiednim momencie dołożyć do pieca.
Dołożyłeś do pieca w Sierakowie. Rozmawiałem wczoraj z Sylwestrem Kusterem, który po dwuletniej przerwie wrócił do ścigania i w Sierakowie był trzeci. Jeszcze w tym tygodniu będziemy publikować z nim rozmowę. Powiedział mi, że po pływaniu, razem z Mikołajem Luftem, narzucili mordercze tempo na rowerze, kto wie, czy nie za mocne, a ty minąłeś ich jak Pendolino. Miałeś swoją taktykę i ją zrealizowałeś. Jaka była?
Wiem, że muszę uciec na rowerze szybkim biegaczom i to uciec jak najdalej. Widziałem też po treningach, że mogę jeździć na wysokich wartościach. Nie ma co ukrywać, że z uśmiechem na twarzy minąłem chłopaków i robiłem swoje. Nie oglądałem się do tyłu, ale miałem nadzieję, że nikt nie będzie w stanie utrzymać takiego tempa. Nie docierały do mnie też żadne informacje o przewadze, jaką budowałem. Dopiero po wyścigu mój tata zdał mi relację. Moi rywale jechali za mną tylko pierwsze kółko. Minąłem ich dopiero na dziesiątym kilometrze, ale na drugim kółku przewaga wzrosła do 1,5 minuty. Na trzecim 3,5 minuty, a na czwartym prawie 5 minut. Trochę się zdziwiłem, że tak bardzo zostali z tyłu. Długi dystans to jest praca z tym, co się wyćwiczyło na treningu. Patrzy się na rywali, ale przede wszystkim trzeba opanować emocje i skupić się na swojej robocie.
Z jaką mocą pojechałeś na rowerze?
Nie mam żadnych tajemnic! Znormalizowana moc z całego dystansu to 321 watów, ale w Piasecznie pojechałem jeszcze mocniej bo 345 watów, dlatego też wyniki pozostałych były dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Tak czy inaczej jest to mocne ściganie.
Wracając do taktyki na Sieraków – wszystko wyszło tak, jak zaplanowałeś?
Przede wszystkim chciałem wysoko wyjść po pływaniu. Mimo, że czułem się pewny na treningach, a na basenie robię międzyczasy najlepsze w mojej karierze, bo setki w zadaniach pływam poniżej 1 min 10 sekund, to jednak na wodach otwartych zawsze coś szło nie tak, nie mogłem złapać chłopaków. Mój cel na zawody był więc jasny – złapać nogi pierwszej grupy. Na początku nawet prowadziłem. Dobrze się ustawiłem i dobrze wystartowałem. Woda w Sierakowie jest przejrzysta i widziałem, że każdy z czołówki uważnie się obserwuje. Oczywiście najlepsi pływacy mnie minęli, ale udało mi się utrzymać pierwszą grupę. Wyszedłem za nimi 20 sekund. Już wtedy wiedziałem, że robotę pływacką zaliczyłem bardzo dobrze, a teraz czas na moją część – rower. Jazda z watomierzem ułatwia sprawę. Jest to urządzenie, które bardzo pomaga w ściganiu się i kiedy potrafisz opanować emocje, wszystko zagra jak należy. Wiadomo, że na początku, w emocjach, można „pojechać z mocą 350 watów, ale po dwudziestu minutach może się okazać, że to trochę za dużo. Chodzi o to, aby zacząć wolniej i się rozkręcać. Tak też zrobiłem. Zszedłem z roweru i wiedziałem, że jest dobrze. Widziałem, że nogi „kręcą się” jak należy. Moje bieganie oczywiście nie jest na najwyższym poziomie i patrząc np. na Łukasza Kalszczyńskiego, który biega znakomicie, widzę, że u mnie jest jeszcze sporo do zrobienia. Ale szykuję się na dobry czas w półmaratonie w ramach triathlonu. Chciałbym, aby ten czas oscylował wokół 1:17 – 1:15 na płaskiej trasie.
fot. BikeLife.pl
Kacper, powodzenia zatem i do zobaczenia w Suszu, Poznaniu, Gdyni i na kilku innych, krótszych wyścigach.
Gratulacje jeszcze raz Kacper, aż strach pomyśleć co będzie się działo w tym roku w Poznaniu i Gdynii. Poziom w Polsce szybuje mocno w górę. Wynik zacny, jednak trasa mocno niedoszacowana 3 km na rowerze i ponad 1 km biegu za mało, a to już duża różnica.
Kacper, zapytaj prosze rodzicow czy chca adoptowac grzecznego chlopca 45 lat;)
Młody wilczek! A w zasadzie młody tygrysek… 🙂 Ambitne i piękne cele! Tak trzymaj i dotrzymaj…. 🙂
Zastanawiałem się czy te zdjęcia nie są wydłużone 😉 Ale parametry Kacpra – 192cm/76 kg mówią same za siebie 🙂
Wielkie gratulacje. Kacper stał na mecie do ostatniego zawodnika , każdemu wręczał medal oraz składał gratulacje. Dzięki za to Kacprowi i Organizatorom.
Brawo Kacper. Naprawdę szacun. Ale szacun także dla rodziców co tak pomagają 🙂