Na trasach od 25 lat. Dziedzictwo doktora od ultratriathlonu. Kim jest Beat Knechtle?

Ma prawie 60 lat, ale ciągle startuje w ultratriathlonach. Nie ma drugiego zawodnika, który od tylu dni byłby na trasach zawodów tego typu. Beat Knechtle zamierza startować, dopóki będzie miał na to siły, ale chce po sobie zostawić też coś więcej niż rekordy.

ZOBACZ TEŻ: Historia Richarda Junga – rekordzisty świata w ultratriathlonie

W życiu Beata Knechtle sport był obecny od najmłodszych lat. W szkole podstawowej chodził na basen. Pływać nauczył się samemu, a jego babcia pomagała później opłacać składki członkowskie basenów, gdzie był stałym bywalcem. Został całkiem niezłym pływakiem, ale nie na tyle dobrym, aby rywalizować z innymi na wysokim poziomie. Będąc nastolatkiem, kupił rower i od czasu do czasu odbywał dłuższe podróże.

W czasie studiów i służby wojskowej nie miał już tyle czasu na regularny wysiłek. To zmieniło się, dopiero kiedy skończył studia medyczne i miał już żonę oraz dzieci. Stwierdził wtedy, że dobry by było przesiąść się z wygodnego samochodu, aby odbywać długie podróże rowerem do szpitala, w którym pracował. Podróżował nawet po 100 kilometrów. W szpitalu wiedzieli, że Knechtle dobrze pływa, lubi jeździć na rowerze, a więc jeden ze znajomych doktorów podpowiedział, że mógłby zacząć uprawiać triathlon.

Szwajcar wspomina, że w młodości nie lubił biegania. Trenując triathlon, musiał też zaznajomić się z tą dyscypliną. Początkowo Knechtle startował w zawodach na dystansie sprintu. Później przerzucił się na dystans olimpijski i odnosił tam nawet sukcesy. Został mistrzem Szwajcarii pośród doktorów, a z drużyną narodową zajął 2. miejsce na mistrzostwach świata. Przyznaje jednak dzisiaj, że nie lubił zgiełku na trasach tri.

Beat Knechtle
foto: Swissultra

Ultra to jest to!

Jeszcze w latach 90. w jego ręce wpadł magazyn „Triathlete”. Zobaczył tam ogłoszenie o zawodach we Francji, które rozgrywane były na naprawdę długim dystansie: 11,4 km pływania, 540 km roweru i 126,6 km biegania. Knechtle wspomina, że szukał wtedy w triathlonie już czegoś innego, niż dawały mu zwykłe wyścigi. Nie podobało mu się pływanie w kilkadziesiąt osób, bo nigdy nie był aż tak nastawiony na rywalizację, a raczej przełamywanie własnych barier.

Był to okres, w którym nie było jeszcze powszechnego dostępu do internetu. Do francuskiego wyścigu można było zarejestrować się wysyłając list i tak też Knechtle zrobił. W odpowiedzi organizatorzy pochwalili go za dobre czasy na długim dystansie, ale napisali wprost – bez doświadczenia w ultra nie dadzą mu miejsca na liście startowej. Musiał coś zrobić.

Zdecydował się na start w zawodach, które prowadziły po Jeziorze Genewskim. Po przepłynięciu akwenu zawodnicy mieli przed sobą 24-godzinną jazdę na rowerze, a następnie jeszcze 100 kilometrów biegu. Ten wyścig kwalifikacyjny wpisany w rubryce „doświadczenie” wystarczył, aby w kolejnym Defi Mondial de l’Endurance wystartować z jednym z dalszych numerów w edycji z 1997 roku.

Zawody odbywały się w Grenoble. Beat wykorzystał okazję, aby zabrać rodzinę na wakacje. Rozłożył namiot, przygotował grilla, a rodzina spędzała tam czas na odpoczynku. Żona towarzyszyła mu na trasie, ale tylko do części biegowej. Po dobie jazdy na rowerze nie miała siły, aby pomagać jeszcze przy biegu. Knechtle wspomina, że tam poznał Guya Rossiego. Francuz wraz ze swoją ekipą przygarnęli go i to dzięki nim w podczas ulewy przekroczył linię mety.

Cały wyścig zajął mu 40 godzin. Pamięta wtedy, że jako debiutant osiągnął rekordowy czas pływania, co zwrócił uwagę telewizji. Pokonanie trasy w tak dobrym czasie oznaczało też jednak, że stracił paznokcie u stóp. Już wtedy zrozumiał, że pośpiech w wyścigach ultra wcale nie jest najlepszym sposobem na dotarcie do mety.

Starty niczym wakacje

Szwajcar przyznaje, że w kolejnych latach miał bardzo luźne podejście do startów. Nigdy nie dbał szczególnie o to, aby biec po pierwsze miejscu lub podium. Dla niego i jego żony, która towarzyszy mu bardzo często, najważniejsza jest umiarkowana pogoda, dobre jedzenie i ładna okolica.

Przez 25 lat Knechtle zwiedził kawałek świata. Startował między innymi w USA, na Słowacji, na Węgrzech oraz w Meksyku. Szczególnie dobrze wspomina (ze względu na widoki) ultra na Florydzie, w Oregonie i meksykańskim Leon. W tym wszystkim nigdy nie liczyły się pozycje. Kiedy był młodszy, potrafił przewidzieć końcową pozycję z dokładnością do 15 minut. Wtedy to było dla niego ważne.

Dzisiaj, mając prawie 60 lat, chcę dobiec do mety, aby zjeść, nie będąc w pośpiechu. Oczywiście mam gablotkę z nagrodami, ale kolekcjonujemy również pamiątki z różnych miejscowości. Wspomnienia pięknej pogody, cudownych miejsc, dobrego jedzenie i miłych ludzi są znacznie lepsze niż trofea.

Beat Knechtle
foto: Swissultra

300 dni na trasach

W ostatnich latach pandemia utrudniła życie zawodnikom, ale Knechtle mówi, że kiedy nie mógł startować, to normalnie trenował. Dwa razy uczestniczył też w biegach 48-godzinnych i w jednym zajął 3. miejsce.

Parę miesięcy temu doktor Knechtle pojawił się na trasie MŚ 10x swissultra. Gdy cała Polska śledziła rywalizację Adriana Kostery, Roberta Karasia i Tomasz Lusa, Szwajcar przygotowywał się do kolejnego startu w 10x, gdzie zawodnicy pokonują jednego Ironmana dziennie.

W tej rywalizacji wygrał Simon Perraudeu, a Beat Knechtle uplasował się na 4. miejscu. Pokonanie 10x IM zajęło mu łącznie 145 godzin i 17 minut. Czas nie miał jednak znaczenia. Szwajcar śrubował bowiem swój własny rekord liczby dni spędzonych na trasie ultratriathlonu. Po zakończeniu swissultra organizatorzy ogłosili, że na trasach spędził łącznie… 296 dni!

Mój ulubiony dystansem i wyścigiem była rywalizacja w Wirginii w USA. Po dziesięciu startach i dziesięciu podiach pomyślałem, że już wystarczy. Chyba ukończyłem też najwięcej ultratriathlonów ze wszystkich sportowców. Dzisiaj preferuję format 10x, jeden dziennie. Dzięki mojej sugestii Jorge Luis Andonie wprowadził ten wyścig w Meksyku w 2006 roku. Lubię ten format, bo śpię przy nim osiem godzin, a więc nawet więcej niż w pracy. Czuję się jak na wakacjach.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez swissultra (@swissultra_triathlon)

O ultra wie wszystko, a wiedzą się chętnie dzieli

Wspomniana praca wiąże się dzisiaj również nieodłącznie z ultratriathlonem. Knechtle w czasie swojej medycznej edukacji poznawał między innymi traumatologią, kardiologię i medycynę fizykalną. Jego późniejsza praca była związana z fizjologią (metabolizm lipidów), a także bilansem płynów. Dzisiaj zajmuje się medycyną ogólną.

Bardzo szybko po ukończeniu pierwszego ultratriathlonu Knechtle podjął się badań, które regularnie publikuje do dzisiaj. Zajmował się w ostatnich latach bardzo szerokim zakresem zagadnień. Badał między innymi aspekt doświadczenia w wyścigach ultra, porównywał starty zawodników w 2x IM i 3x IM, analizował sukcesy zawodników z Europy w wyścigach długodystansowych, badał regenerację po ultra, zmniejszenie tkanki tłuszczowej, wpływ ultra na kompozycję ciała i wiele innych tematów. Do dzisiaj opublikował łącznie 500 artykułów, a część z nich dostępna jest w tym miejscu.

Z mojego punktu widzenia problemem w takich zawodach jest rozpoczęcie w zbyt szybkim tempie. Odkąd startuję, zawsze jestem szybszy podczas treningu, a nie w zawodach. Mam na myśli to, że masz problem, kiedy opadniesz z sił. Nie możesz też za dużo pić. To prowadzi do hiponatremii i obrzęku. Prowadziłem badania terenowe i wiem, że twoje tempie musi być na tyle niskie, abyś mógł jeść i pić, bo musisz trawić. Musisz też przetestować sprzęt przed startem – radzi zawodnikom.

Ultra do emerytury, a może nawet dłużej

W rozmowie zamieszczonej na stronie IUTA Knechtle mówi, że zamierza startować w jak największej liczbie ultra jeszcze przez dwa lata, czyli do momentu, kiedy będzie miał 60 lat. Nie zamierza jednak później rezygnować z wyścigów na bardzo długim dystansie – będzie je po prostu staranniej wybierał.

Ze sportowego punktu widzenia zamierzam tak długo robić ultra, aż nie będę mógł się zmieścić w limicie czasu. Oprócz triathlonów robię też biegi, gdzie nie ma limitu czasowego. Robiłem biegi od 6 godzin do 6 dni na raz. Na liście mam jeszcze bieg 72-godzinny oraz bieg 10-dniowy.

Beat podkreśla też, że ogromną rolę w jego występach odgrywa żona. Wspólnie traktują wyścigi jak wakacje, a małżonka pomaga podczas rywalizacji. Zna cały sprzęt, gotuje i potrafi nawet naprawić rower. Z takim supportem Knechtle pewnie jeszcze trochę poprawi swój rekord dni spędzonych na trasach ultra!

ŹródłoIUTA i inne
Grzegorz Banaś
Grzegorz Banaś
Redaktor. Lubi Lionela Sandersa i nowinki technologiczne. Opisuje ciekawe triathlonowe historie, bo uważa, że triathlon jest wyjątkowo inspirującym sportem, który można uprawiać w każdym wieku. Fan dobrej kawy i książek Jamesa S.A. Corey'a.

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,814ObserwującyObserwuj
21,800SubskrybującySubskrybuj

Polecane