Piąty artykuł z autorskiej serii “Oddajemy klawiaturę polskim Hawajczykom” należy do Pawła Młodzikowskiego, który do triathlonu trafił z biegania.
Już za 8 dni na Mistrzostwach Świata IRONMAN wystartuje jeden z polskich age-grouperów, Paweł Młodzikowski. Zanim jednak stanie on na najsłynniejszej wśród triathlonistów plaży, wcześniej musiał przebiec wiele kilometrów.
Poznajcie piątą hawajską historię z cyklu poświęconego zawodnikom amatorom, którzy spełnili swoje marzenia i zakwalifikowali się na najważniejszy wyścig słynnej marki z kropką nad “m”.
Sportowa zmiana w życiu
Zanim pojawiły się pierwsze myśli o triathlonie, byłem całkiem niezłym biegaczem. Przez ponad 10 lat uprawiania tego sportu udało mi się dojść do wyników z poziomu 15:25 na 5 km, 32:25 na 10 km czy 1:12 w półmaratonie. Jednak po latach i monotonni treningowej człowiek zaczyna szukać jakiejś zmiany, takich nowych bodźców, które dawałyby chęć i motywację do wyjścia na trening. I tak pojawił się triathlon.
Na pierwsze kroki w triathlonie namówił mnie kolega Rafał. I tak od jesieni 2016 roku zacząłem regularne treningi na basenie, bo moje pływanie było na dramatycznym poziomie. Postępy przychodziły szybko i cały czas w tej dyscyplinie robię progres. I myślę, że jest tu jeszcze dużo do poprawy. Razem z pływaniem było również dużo biegania i pierwsze starty w aquathlonach. A od wiosny rozpoczęły się treningi rowerowe, które już od pierwszej jazdy napawały optymizmem.
Jednak pierwsze zawody szybko zweryfikowały ten optymizm. Pierwszy start na sprincie w Okunice troszkę ostudził zapał. Wspólny start na pływaniu i spora pralka w wodzie oraz trudna technicznie trasa kolarska, na której o mały włos nie zaliczyłem rowu, nie pozwalały wykorzystać potencjału. A samym bieganiem można trochę nadrobić, ale nie wygrać zawody. Ostatecznie udało się ukończyć wyścig na miejscu w drugiej dziesiątce.
Po tych zawodach wiedziałem, że wiele jeszcze pracy przede mną, ale muszę się zrewanżować, bo to nie był mój poziom sportowy. Już tydzień później na dystansie 1/4 IM w Białce Parczewskiej wywalczyłem 2. miejsce OPEN, przegrywając jedynie z Łukaszem Lisem.
Uzyskałem najlepszy czas roweru i biegu. Na jesieni udało mi się również zadebiutować na dystansie 1/2 IM z niezłym czasem 4:22, przegrywając pierwsze miejsce o kilkanaście sekund.
Czas na pełny dystans
W kolejnym sezonie głównym celem były Mistrzostwa Polski na pełnym dystansie. Zawody rozgrywane były w Bydgoszczy, a praktycznie wszystkie starty w sezonie były podporządkowane pod ten start. Po długiej walce z dystansem i upałem wbiegłem na metę jako piąty zawodnik i czwarty Polak w czasie 9:21:47. Już wtedy wiedziałem, że stać mnie na więcej, a w głowie zaczęła pojawiać się myśl o Hawajach.
Wiedziałem, że przy moim poziomie sportowym są duże szanse na kwalifikacje. Razem z kolegą Piotrkiem postanowiliśmy zapisać się na IRONMAN Barcelona. Ja po slota, on zaliczyć debiut. W Barcelonie trasa jest płaska i szybka, co pozwala myśleć o niezłym wyniku, a kwalifikacja jest na przyszły rok więc i o finansowe względy jest prościej. Poza tym w razie niepowodzenia można podjąć kolejną próbę kwalifikacji na wiosnę.
Wszystko było już zaplanowane, jednak Covid wszystkim pokrzyżował plany startowe i zamiast Barcelony wyszedł start w Malborku, gdzie udało się złamać 9 godzin i wbiec na metę z czasem 8:57:20.
Co się odwlecze, to nie uciecze. Start w Hiszpanii przenieśliśmy na październik 2021. Po drodze w trakcie przygotowań wywalczyłem mistrzostwo Europy w duathlonie w rumuńskim Targu Mures, a w ramach przetarcia przed startem wystartowałem na IRONMAN 70.3 w Warszawie, gdzie udało się wywalczyć slota na Mistrzostwa Świata w Utach w tym roku. Utwierdziło mnie to w przekonaniu, że stać mnie na dobry wynik.
Hawaje — nadchodzę!
Po Warszawie przyszedł czas na IRONMAN Barcelona. Na miejscu zastała nas piękna pogoda. Zapowiadało się super ściganie. Jednak wieczorem dzień przed zawodami zerwał się wiatr prawie sztorm. Organizatorzy zwinęli boje kierunkowe z trasy pływackiej. Już myśleliśmy, że będą odwoływać ten etap rywalizacji i będzie duathlon. Ostatecznie jednak etap pływacki został skrócony do 950 m, a ogromne fale zmusiły wiele osób do rezygnacji ze startu.
Na szczęście jakoś udało się przetrwać ten etap rywalizacji. Po wyjściu z wody wszystko przebiegało już zgodnie z planem — no może poza lekkimi problemami żołądkowymi na bieganiu. Zawody ukończyłem z czasem 7:58 jako piąty zawodnik i trzeci w kategorii M30, co pozwoliło na odebranie slota na Hawaje.
Po ogarnięciu całej logistyki na wyspę wylecieliśmy 25 września, tak aby się dobrze zaaklimatyzować na miejscu. Plan na te zawody to dać z siebie 110% i powalczyć o wysokie miejsce w swojej kategorii wiekowej. Po zawodach zostajemy w USA. Zmieniamy tylko lokalizację na St. George, aby trochę pozwiedzać i powalczyć na popularnej “połówce”. Trzymajcie kciuki.
ZOBACZ TEŻ: Oddajemy klawiaturę polskim Hawajczykom #4 – Sławomir Nowak