Zazwyczaj, gdy ktoś pyta mnie o swimrun i wydaje się, że już nawet sporo w teorii wie, to tak i tak na koniec zawsze zadaje mi to samo pytanie, które za każdym razem rozkłada mnie na łopatki – „I co pływacie w tych butach?”
Odpowiadam zawsze, że NIE! „Przebieramy je kilkanaście lub kilkadziesiąt razy w trakcie zawodów i w każdej strefie po pływaniu czekają na nas nowe. To czyni ten sport bardzo drogim, bo jak ktoś chce po taniości, to w reklamówce z Biedronki najlepiej płynąć z nimi nad głową, by się nie zamoczyły, ale wtedy na Endomondo słabe czasy na pływaniu wychodzą”.
Zazwyczaj już w połowie mojej odpowiedzi widzę, że u rozmówcy na twarzy wypisuje się niewypowiedziane zdanie – to bez sensu! I z tym już muszę się zgodzić. To bez sensu całkowicie. Dlatego w swimrunie pływamy w butach. Zapamiętajcie to proszę. Zdarzają się zawodnicy, którzy ściągają je na pływanie ale nie wiem po co to robią, może obawiają się, że je zgubią? Może korzystają z mniejszej ilości wyporności? Nie wiem. Kiedyś kilka takich osób o to dopytam. Obiecuję.
Co to oznacza w praktyce? Im but jest lżejszy, tym mniej będą tonęły nam nogi na pływaniu, a tym samym będziemy szybciej płynąć. Najlżejsze na rynku to IceBug Acceleritas, ważą raptem 200 g. Po nasiąknięciu wodą swoją wagę, zwiększają tylko o 20 %! To nadal tyle co nic! Buty swimrunowe muszą też idealnie przepuszczać wodę. Im szybciej przemokną, tym szybciej wyschną. Tym samym na biegu nie zaparzą nóg. Zasada jest prosta. Omijamy buty z dużą ilością gąbki, która będzie absorbowała wodę i chlupotała w niej podczas stawiania stóp na lądzie. Tym bardziej unikajmy goreteksów, które długo nasiąkają, a jak nasiąkną to już wody oddać nie chcą. Gorzej może być chyba tylko w kaloszach.
W kaloszach ciężko byłoby też na lądzie, bo wyjścia z wody w swimrunie są najczęściej śliskie i podstępne, a biegowe ścieżki poprowadzone w zróżnicowanym terenie. Dlatego dobierając buty do konkretnych zawodów musimy poznać teren po jakim przyjdzie nam się poruszać. Teren ten się jednak często zmienia – trawy, mokradła, wyślizgana glina, błoto, jeszcze bardziej śliskie głazy, asfalt, czy szuter. Bieżnik musi być zatem tak dobrany, by w każdym terenie się sprawdził. Pamiętajmy, że obowiązuje swimrunowa zasada – wszystko co masz na starcie, musisz mieć na mecie. Dlatego nie wchodzi w grę, jak na biegach ultra zmiana obuwia, na jakimś punkcie odżywczym. Swimrun to taktyka. Obserwacja pogody, warunków naturalnych, obliczenie czy lepiej 5 km biec w mocnym bieżniku po asfalcie, lekko zwalniając, a mieć bezpieczną głowę w śliskim terenie, czy może jednak postawić na szybkość „tanich kilometrów”, czyli poruszania się po łatwym terenie, a fartowi pozostawić krótkie odcinki techniczne.
Do tej pory zawodnicy najczęściej wybierali buty trailowe. Dużą popularnością cieszą się Inov8 X-Talony. Bardzo lekkie buty trailowe, z agresywnym bieżnikiem i dość szybko odprowadzające wodę. Od kilku sezonów zaczęły się jednak pojawiać buty dedykowane czysto swimrunowi. Oto światowa czołówka.
Oczywiście metka „do swimrunu” nie przekreśla tych modeli w startach w biegach terenowych. Doskonale sprawdzają się na dystansach w okolicy 40 km. Ich producenci przewidzieli, że non stop będą poddawane zmianom terenu i środowiska ląd – woda. Są zatem bardzo solidne. Nie straszna im morska sól, która wykańcza często klejenia butów trailowych, które w swimrunie się sprawdzają, ale rodzaj kleju lub szycia nie przewidywał tego, że będzie działała na niego destruktywnie sól morska.
Ciężko zatem znaleźć najlepszy but swimrunowy, każdy musi znaleźć coś, co na jego nodze leży dobrze. Pamiętać musi jednak tylko o tych trzech ww. zasadach. Początkującym jednak polecam opcję “total low budget”. Nie inwestujcie na początek w sprzęt. Zabierzcie swoje najstarsze lekkie startówki, włóżcie „ósemki” pływackie między nogi, łapki na ręce i spróbujcie jak to jest strasznie pływać w tych butach. Z mojego doświadczenia ci co najbardziej się tego obawiają, najszybciej o tym, że mają je na nogach w wodzie zapominają. A triathloniści, którzy nie lubią niskich temperatur w wodzie, chwalą sobie dodatkowo to, że nie marzną im tak stopy. Buty to przecież dodatkowa warstwa termiczna. O bezpieczeństwie wchodzenia do wody po nieznanym nabrzeżu nie wspomnę.