Polacy startowali w ITU Triathlon World Cup, który odbył się 23 marca w australijskim New Plymouth. Maria Cześnik zajęła 33 miejsce, a Mateusz Kazimierczak był 45. Nasi zawodnicy potraktowali niedzielny start jako część okresu treningowo-przygotowawczego do głównego sezonu.
Wśród kobiet startujących w New Plymouth najlepsza okazała się Katie Hursey (USA), która ukończyła zawody z czasem 00:5727. Druga na mecie zameldowała się Andrea Hewitt z Nowej Zelandii z wynikiem 00:57:38, a trzecia była Brytyjka Jodie Stimpson z czasem 00:57:39. Czwarte miejsce zajęła powracająca po kontuzji jej rodaczka Helen Jenkins (00:57:54). Maria Cześnik, reprezentująca barwy Adgar FitPro Team zajęła 33. miejsce z czasem 01:02:02.
Rywalizację mężczyzn zdominowali zawodnicy z południowej części Europy. Zwyciężył Mario Mola z Hiszpanii (00:52:30), drugi był jego rodak Javier Gomez (00:52:33) a trzecie miejsce przypadło w udziale Portugalczykowi Joao Silva (00:52:56). Mateusz Kazimierczak (Adgar FitPro Team) z czasem 00:55:14 zajął 45 miejsce.
Na profilu Adgar FitPro Team na FB tak skomentował swój niedzielny występ:
„To był najcięższy wyścig w mojej karierze. Pływanie odbyło się w piance, po wbiegu z plaży. Do pierwszej boi płynęło mi się całkiem nieźle i znajdowałem się na dobrej pozycji. Ale to, co się działo na 4 boi to był istny „armagedon”. Ja na kimś, ktoś na mnie i tak przez całe 200 metrów. Najgorsze było to, że w tym czasie czułem, że w ogóle się nie przesuwam, a zawodnicy z czoła grupy płyną i szybko się oddalają. Z wody widziałem, że nie jest dobrze, dlatego wyskoczyłem z niej jak z procy. Na rowerze przez pierwsze dwie rundy jechałem na na maksa. Nogi mi płonęły, ale wiedziałem, że muszę spróbować. Jestem tu również po to, żeby się uczyć i ryzykować. Udało się! Dojechałem czołową grupę. Fajnie było po raz pierwszy znaleźć się koło Gomeza, Moli czy Silvy podczas wyścigu. Na ostatnich dwóch kilometrach na rowerze była kraksa. Żeby w niej nie uczestniczyć musiałem zeskoczyć z roweru i wyminąć rowery wraz z zawodnikami, które latały przede mną w powietrzu. Kosztowało mnie to kilkanaście sekund i sporo siły, bo potem do końca jechałem w pedałach, żeby dojść grupę. Oni wykorzystali moment kraksy, stanęli w pedałach i zaczęli uciekać. Trener mnie przestrzegał, żebym jechał bardziej z przodu grupy, ale na tych podjazdach ciężko mi było się przebić do czoła po tej gonitwie. Na biegu czułem od początku, że nie biegnę swoje, tak jak tydzień temu w Australii. Pewnie był to wynik ciężkiego roweru i górek, co w rezultacie odbiło się na prędkości biegu. Wynik nie jest zadowalający w pełni, jeżeli spojrzeć tylko na 45. miejsce, które zająłem. Ale ten start mi dużo dał, dużo nauczył i sporo z niego wyniosłem. Udało mi się też wygrać z wieloma dobrymi zawodnikami i to jest bardzo pocieszające. Wiedząc, że byli tu prawie wszyscy najlepsi zawodnicy na świecie, jak na ten okres moich przygotowań to nie jest aż tak źle. Teraz trzeba się skupić na treningu i wykonać kawał porządnej roboty. Tym bardziej, że ostatnio nie było na to czasu.”