Dość hejtu, nasi są w czołówce światowej!-odŻywka na weekend

Natknąłem się na post, w którym autor śmieje się z naszych PRO, że objeżdża ich amator (Michał Podsiadłowski pojechał w Sierakowie etap kolarski o 4 minuty szybciej od Mikołaja Lufta i 8 minut szybciej od Kacpra Adama). Filip Przymusiński skomentował, że w triathlonie nie liczą się czasy poszczególnych części, lecz ich suma na mecie. Trudno oceniać, kto ma rację w głębszym podejściu do tematu, lecz spróbujmy się przyjrzeć problemowi.

 

Początki PRO

Kim są i skąd się wzięli polscy zawodowcy? Pojawili się wraz z gwałtownym wzrostem popularności dyscypliny w ostatnich kilku latach. Do uzyskania takiego statusu potrzebna jest licencja przyznawana przez krajowe Związki. W Polsce, w interesujących nas przypadkach powinniśmy pochwalić się wynikiem 9 godzin na dystansie IM (10 godzin dla kobiet), lub 4:15 na 70.3 (4:45 dla kobiet). W innych krajach wymagania te mogą się różnić, lecz przeważnie nie stanowią zapory nie do przejścia, nawet dla ambitnych i pracowitych amatorów. Część osób przechodzi na drugą stronę mocy dla prestiżu, część szuka motywacji i trudniejszych wyzwań, inni… oszczędności. Status pro w IM pozwala dostać się na licencjonowane zawody bez walki o dostępne miejsca, oraz bez opłaty wpisowej (poza jednorazową opłatą za licencję ok. 800USD).

 

Kim jest zawodowiec?

W naszym, amatorskim pojmowaniu sportu PRO jawi się jako forma nadczłowieka, a powyższe informacje jasno wykazują, że jest to wyobrażenie na wyrost.

Tu dochodzimy do oceny naszych, polskich zawodowców. Każdy z nich spełnia postawione przez Związek wymagania, więc ma prawo posługiwać się takim tytułem. Sprawa nieco bardziej się komplikuje gdy mamy przystąpić do oceny poziomu sportowego. Czy autor wspomnianego wcześniej posta miał rację, wytykając im straty do Michała? Przede wszystkim musimy zdać sobie sprawę, że żaden z naszych obecnych pro na „komercyjnych” dystansach nie był wybitnym zawodnikiem w przeszłości w sporcie wyczynowym. Za wybitne uważam wyniki mieszczące się w światowej czy europejskiej czołówce, nie tytuły ze słabo obsadzonych imprez krajowych. Żaden z nich nie zaliczył udanych startów w Pucharach Świata, a nawet w Pucharach Europy. Żaden nie zanotował dobrych wyników (a może i startów?) w serii ITU WTS. Piszę tu o zawodnikach obecnie startujących regularnie na zawodach komercyjnych, nie o kontuzjowanych, czy Elicie, która zawody IM traktuje jako urozmaicenie sezonu (np. Agnieszka Jerzyk czy Maria Cześnik).

 

Nowy chłopak na dzielni

Michał Podsiadłowski jest niewątpliwie talentem. W zderzeniu z takim talentem poziom PRO w naszym kraju może wydawać się dość niski, ponieważ ten kontrast pokazuje właśnie na jakim materiale powinien bazować model przyszłego mistrza.  Argument, że w triathlonie liczy się czas na mecie, a nie w strefach zmian jest oczywiście trafiony, ale moim zdaniem nie do końca sprawiedliwy. Jeżeli mówimy o konkretnych zawodach, pełna zgoda. Jeżeli o punkcie odniesienia dla czegoś, co moglibyśmy określić jako „odpowiedni materiał na zawodowca”, tu szala przechyla się na korzyść Michała.

 

Po pierwsze nie pojechał roweru w sztafecie, tylko w pełnym starcie. On po prostu słabiej biega i pływa od chłopaków, którzy na treningu zjadają zęby od młodości, byli szkoleni w klubach, mieli kontakt z wyczynowym sportem. Żeby móc zestawić naszego amatora z PRO, powinniśmy mu dać choćby szansę na porównywalne warunki treningu. Rower jest dyscypliną najmniej skomplikowaną, rodzaj gwałtu siły na technice. Można go zrobić nocą na trenażerze (tu warto zauważyć, że nocne treningi na trenażerze nie wynikają z zamiłowania, czy monstrualnych objętości, tylko z rozkładu dnia i łączenia codziennych obowiązków z treningiem). Z bieganiem, a w szczególności pływaniem jest znacznie trudniej. Trener Michała, Tomasz Kowalski, zwracał jedna uwagę, że ukierunkowane zadania przed Hawajami, kiedy położono na nie większy nacisk, przynosiły zadowalające rezultaty. Więc możemy rozpocząć dywagacje „co by było, gdyby”. To pokazuje także, że ten chłopak nie jest mutantem, który potrafi jeździć, a na pływaniu i bieganiu plączą mu się ręce i nogi. On po prostu nie ma tak komfortowych warunków jak wielu naszych profesjonalistów. A to powinno już dać im do myślenia, jeżeli tylko analizują swoje treningi i rezultaty za ich pomocą osiągane.

 

Dość hejtu, nasi są w czołówce światowej!

Kacper Adam, Mikołaj Luft, Miłosz Sowiński regularnie meldują się w pierwszej dziesiątce w imprezach Ironman 70.3 czy Challenge. Tę informację należy jednak ująć w kontekście specyfiki startów zawodników żyjących z triathlonu. Pierwszą sprawą są punkty i nagrody za zajęte miejsca, spadające gwałtownie wraz z osuwaniem się w klasyfikacji. Do awansu na MŚ potrzebujemy regularnych występów w pierwszej piątce. Druga kwestia dotyczy granic ludzkich możliwości. Zawodowiec nie będzie wypruwał żył w walce o 8 czy 9 miejsce. Oszczędzi siły na kolejny start, wybierze w przyszłości słabiej obsadzone. Młodzi stażem PRO walczyć będą o każdą pozycję, która będzie świadectwem ich rozwoju i dowodem dla sponsorów, że sumiennie wywiązują się z podjętych zobowiązań. Tu trzeba zwrócić szczególną uwagę na wyniki Miłosza, który już dwukrotnie meldował się na podium w 70.3. Pierwsze trzy miejsca są zawsze łakomym kąskiem i walka toczy się tu bez taryfy ulgowej.

 

luft czolowka2016

 

Spalić i zaorać?

Kiedy piszę, że nasi zawodnicy nie bazują na wyjątkowym talencie i parametrach wydolnościowych sugeruję, że to stracone pokolenie? Absolutnie nie!

Ironman to nie olimpijka. Tu bardzo wiele można osiągnąć systematycznością, ciężką pracą, a także… inteligencją. Jeżeli Mikołaj potrafi dogonić na zawodach Tima Dona, współpracując w grupie (zgodnie z przepisami), oznacza to, że jest zawodnikiem inteligentnym potrafiącym wykorzystać warunki wyścigu. To także jest element bycia PRO. Kilka lat temu tego nie umiał. Kacper Adam poprawia się z sezonu na sezon, ale przede wszystkim jest niezwykle pozytywną postacią, która zainspirowała wiele osób do podjęcia sportowego wyzwania. To jest również PRO. Dajmy im czas, jak dotąd dobrze go wykorzystują, a do osiągnięcia wieku, w którym trudno będzie o postępy jest wciąż daleko.

 

Czy pchać się na afisz?

Czy PRO to praca, lans, styl życia, czy sposób na biznes? Podejmę się (mojej własnej) oceny tylko pierwszego przykładu, pozostałe nie dotyczą aspektu sportowego.  Jeżeli triathlon w imprezach komercyjnych na dystansach długich chcemy traktować jako pracę, musimy mieć wyjątkowy talent. Stół, przy którym rozdzielane są główne nagrody jest bardzo mały, a chętnych bardzo wielu. Ci, którzy przy tym stole nie znajdą miejsca będą musieli szukać szczęścia w łączeniu sportu z inną pracą czy biznesem, ponieważ okrawki z niego spadające nie wykarmią rodziny. 

 

Ten wyjątkowy talent pozwoli nam na dobre rezultaty na poszczególnych imprezach w sezonie, ale start na najważniejszych zawodach będzie wymagał od nas jeszcze większych możliwości. Przykładem mogą być oszałamiające wyniki Lionela Sandersa, Andrew Starykowicza i innych, którzy na Hawajach jak dotąd w okolicach podium się nie pojawiają. Nasi PRO mają papiery na zawodostwo, spełnili wymogi formalne. Te papiery trzeba jednak podstemplować, aby nabrały mocy. Takie stemple stawia się w tym roku w Kona i Mooloolabie. Dopóki tego nie zrobią, wciąż będą narażeni na fejsbukowe docinki.

 

Ja za ten rozwój naszych będę trzymał kciuki, bo znacznie bardziej emocjonuję się walką Polaków, niż na przykład Niemców. A najlepiej jak będzie to walka pomiędzy Polakami na najważniejszych zawodach w roku.

 

adam czolowka2016

Powiązane Artykuły

12 KOMENTARZE

  1. Filip, dla mnie (byli) zawodnicy wyczynu pozostają PRO, dopóki nie stwierdzą, że idą na emeryturę i truchtają wokół osiedla dla zabawy. Jest to niezależne od kategorii w jakiej się zgłoszą do zawodów.
    To PRO jest rozumiane raczej jako zbiór doświadczenia startowego, treningowego, historii dyscypliny.
    W ten sposób Twój artykuł jest z punktu widzenia PRO, ponieważ powstaje na zupełnie innej bazie wiedzy.

  2. Marcin Punpur, w innej kwestii.
    Rozróżnijmy dwa rodzaje PRO. Pierwszy to zawodnicy sportu kwalifikowanego od najmłodszych do najstarszych kategorii. Tu kwestie stypendium należą do Związków (a raczej do Ministerstwa). Na to płacimy podatki, a ich redystrybucja jest dość ściśle związana z wynikami osiąganymi przez zawodników. Zainteresowanie sponsorów jest również mocno od tego uzależnione.
    Drugi rodzaj PRO, komercyjny, musi niestety poddać się twardym prawom rynku i wszelkie formy stypendium (od kogo?) czy aktywności sponsorów poza marketingową wartość zawodników jest postulatem, który trudno uzasadnić.
    To praca jak każda inna, i płaca związana jest z jej efektywnością (rozumianą wielopłaszczyznowo).

  3. Marcin Punpur, rzeczywiście masz trochę racji. Post był pewnego rodzaju trampoliną, choć moją intencją nie było zniekształcanie Twojej czy Filipa opinii.
    Szczerze mówiąc, nawet nie pamiętałem autora, tylko poruszony problem. Ten problem przypomniał mi się, kiedy myślałem nad nowym tematem.
    Z czegoś musimy się wybić do dalszej części tekstu, a w warunkach felietonu internetowego nie mamy miejsca na kilka stron takiego wstępu.
    Ten post był zresztą pewnego rodzaju reprezentacją opinii krążących w prywatnych rozmowach, więc najbardziej tu pasował 🙂
    Felietony są zawsze tematem do wymiany zdań i raczej ich nie traktuję jako wykłady „ex catedra”, tylko rodzajem zaproszenia do dyskusji. To niestety wymaga pewnych uproszczeń, choć nie są one nigdy spowodowane chęcią manipulacji.
    Strawman zakłada również nieżyczliwą interpretację, lub atakowanie autora/opinii. Tu oczywiście nie ma takiego zamiaru.
    To tylko w kwestii wyjaśnienia intencji wstępu, żebyśmy nie mieli jakiegokolwiek wrażenia negatywnych emocji, lub żebyś nie czuł się „wykorzystany”.

  4. ” Zgodzę się z przedmówcą, że jak na nasze uwarunkowania PRO mają dobre wyniki.”

    Ja bym powiedział, że jak na uzyskiwane wyniki maja bardzo dobre warunki 🙂

  5. Dla mnie tacy zawodnicy jak np. Filip czy Mkon to kategoria ,,profesjonalnych amatorów”. 🙂 Zgodzę się z przedmówcą, że jak na nasze uwarunkowania PRO mają dobre wyniki. Kolejny fajny tekst od Maćka. Podpisuję się obiema łapkami pod:,,Ja za ten rozwój naszych będę trzymał kciuki, bo znacznie bardziej emocjonuję się walką Polaków, niż na przykład Niemców”

  6. Macieju, to jak już zostanę PRO to coś napiszę 😀 Teraz to sam nie wiem gdzie mam siebie zakwalifikować, pisałem już kiedyś o tym (art Pro vs Amator). Wielu zawodników stara się trenować Tri na tyle poważnie na ile się da, ale w naszych realiach to ciągle sztuka kompromisu miedzy tym co chcesz, a co możesz i na co cie stać. Dla mnie Pro z prawdziwego zdarzenia jest wtedy, gdy po treningu idziesz do domu położyć się zregenerować i z tego całego tri stać Cię by utrzymać rodzinę, a nie idziesz do pracy żeby zarobić na starty, obozy czy sprzęt. Ilu więc mamy w kraju prawdziwych Pro??? W drugim przypadku jest to niestety chałtura i wyniki jakie nasi zawodnicy robią w naszych realiach i tak uważam za bardzo dobre…

  7. Chcialbym tu jedna sprawe wyjasnic. Autor tekstu odnosi sie najprawdopodobniej do mojego posta na FB, czyniac z niego bardzo wygodna publicystyczna trampoline do swoich skadinad ciekawych rozwazan. Problem jednak w tym, ze nieco wypacza moj punkt widzenia. Fachowo to sie nazywa strawman fallacy i dotyczy atakowaniu przesadzonej wersji czyjegos twierdzenia. W sumie niewazne…
    Odpisywalem juz Filipowi, i powtorze jeszcze raz, ze intencja tego postu wcale nie byla proba wysmiania/zdyskredytowania kolegow zawodowo parajacych sie traitlonem, ile raczej chec zwrocenia uwagi na fenomen Michała. Natomiast dyskusja na temat tego co to znaczy byc Pro w Polsce jest sama w sobie ciekawa i powinno sie ja rozwinac na korzysc samych zawodników. Interesujace byloby pytanie czy w Polsce da rade sie utrzymac z triatlonu. Czy zawodnik z licencja ma szanse na jakies stypendium czy sponsorzy sa w stanie zapewnic mu godziwy byt czy tak jak wszyscy musi improwizowac? Itd.
    A co do Michała, pamietajmy, ze on jadac swoje waty na rowerze tez myslal o biegu i swoje pobiegl.

  8. Andrzej, ten bieg Starykowicza jest również problemem naszych. Może „Kałach”, może Formela (pływanie!) coś zmienią. To też jest trochę tak, że potrzeba matką wynalazków. Jeżeli u nas pojawią się szybcy biegacze, to wszyscy będą musieli nad tym elementem popracować.
    Swoją drogą, często zwracamy uwagę na rower i sukcesy „uberbikerów”, a statystycznie częściej to na biegu decyduje się zwycięstwo.
    „The male champion in Kona has run the fastest marathon 24 times. The women’s champion has been the fastest runner on 20 occasions.
    The women’s champ has been the fastest runner in 7 of the last 10 races. The men’s champ in only 4 of the last 10.”
    http://trstriathlon.com/ironman-statistics-run/
    Sanders zaciekawił mnie swoim pomysłem „prowadzącego” na pływaniu (poinformował o tym wcześniej orgów). Facet z otwartą głową (choć jestem średnim fanem takich rozwiązań).
    Tu też jest z nim ciekawy wywiad:
    http://trstriathlon.com/lionel-sanders-interview/

  9. Filip, wywołany do tablicy nieco z przymusu (nomen omen), bo rzadko który z PRO zabiera głos w publicznych dyskusjach. A szkoda, bo to cenne głosy.
    Cały tekst miał pokazać różne strony medalu, żeby można było uniknąć jednoznacznych schematów i sprawiedliwie ocenić całość. Swoją drogą, gdybyś kiedyś mógł napisać tekst z perspektywy PRO, który łączy obowiązki zawodowe, rodzinne i sportowe – to też by była fajna lektura, która pokazuje, że są różne oblicza „zawodowstwa”.

  10. Macku ! Starykowicz, jezeli nie poprawi biegu to nigdy na Hawajach nie wygra . W 2013 bylem naocznym swiadkiem jak Luke McKenzie , ktory pojawil sie w T2 drugi , okolo 1min po Starykowiczu po 500m juz go „mial” Wygladalo to tak jakby antylopa wyprzedzala usilujacego biec bawola ( L McKenzie 2:57 A Starykowicz 3:25).
    Jezeli chodzi natomiast o LSandersa to najzwyczajniej potrzebuje on doswiadczenia . 2015 to jego pierwszy wystep w Kona i jak pisze na swoim blogu jest swiadomy bledow jakie popelnil .

  11. Zgadzam się z przedmówcą. Ogólnie jestem słaby, ale świetny w strefie zmian bo na rowerze jadę w butach biegowych. Na każdych zawodach jestem szybszy w T1 i T2 od niektórych PROsów. W planach mam płynąć w kasku żeby jeszcze być szybszym w strefie zmian. I co z tego? Uważam, że dyskusja na temat Michała Podsiadłowskiego nie ma sensu. Facet jest fenomenalny na rowerze. Przy czym świetnie też biega i pływa, nie ma się co oszukiwać. A to, że nie występował jako PRO nie ma żadnego znaczenia. On jest w zasadzie PRO. Takie same dylematy byłyby, gdyby w Sierakowie startowałby Daniel Formela. Pewnie też nie byłby jako PRO. I najpewniej też by zmucił na rowerze i M. Lufla i K. Adama. Tyle, że z pływaniem tak średniawo podobno u niego. Liczy się czas we wszystkich konkurencjach, a nie poszczególne elementy.

  12. Macieju, jak zwykle bardzo dobry tekst. Zostałem też jakoby wywołany do tablicy, więc pozwolę sobie wkleić moja pełną wypowiedz w tej kwestii bo ona chyba jednak pełniej oddaje co miałem na myśli:
    Sytuacja Michała nie jest wcale taka niezwykła, Michał jest koniem kolarskim jakach mało i tyle, inny gość fenomenalnie pobiegnie, jeszcze jakiś inny pływak zmasakruje resztę w wodzie, tri tak ma 😀 by wygrywać nie musisz być wcale mistrzem każdej konkurencji, musisz być dobry we wszystkich trzech. Nie wiem czy taki Luft by wygrał rower z Michałem czy nie, on miał cel odjechać Adamowi i bronić tego na biegu, Michał miał cel gonić po wodzie, to gonił i zrobił to fenomenalnie.
    Pozdrawiam Serdecznie

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,816ObserwującyObserwuj
22,000SubskrybującySubskrybuj

Polecane